Późno
wrócili do domu. Amelia już przeniosła swoje rzeczy do
Jacka, ale nadal krępowała ją świadomość, że dzielili wspólną
sypialnię i garderobę. Już kilka dni wcześniej rozpakowała się
i wszystko poukładała. Miała nadzieję, że jej ubrania i
kosmetyki zajmą jak najmniej miejsca. Bała się, że Jacek nie
będzie chciał dzielić się swą przestrzenią właśnie z nią,
ale jak na razie nie widziała, aby przeszkadzały mu jej liczne
kremy, maseczki i odżywki na półce w łazience. Podobnie
było z ubraniami.
Usiadła
na łóżku i zdjęła buty. Spuchły jej kostki i czuła się
okropnie wykończona całym dniem, choć większość czasu spędziła
siedząc na wygodnym krześle. Skrzywiła się i rozmasowała
bolącą stopę. Akurat w tej chwili do pokoju wszedł Jacek. Rzucił
kluczki na komodę i podszedł do niej zatroskany.
-
Jak się czujesz? - zapytał cicho i kucnął przed nią. Położył
dłonie na łydkach i ze zmarszczonym czołem patrzył na jej
zmęczoną twarz.
-
Źle. Jestem wykończona, spuchły mi kostki i... - urwała, mrugając, by odgonić łzy, które pojawiły się pod powiekami. Popatrzyła na męża i rzuciła mu się w
ramiona, czując irracjonalną potrzebę wypłakania się. Jeszcze
parę minut wcześniej odczuwała jedynie fizyczne zmęczenie, a
teraz miała wrażenie, że jej dołek psychiczny jest równie
głęboki, co Rów Mariański.
-
Dlaczego płaczesz? - zapytał, głaszcząc ją po włosach. Melka
drżała od szlochu w jego ramionach.
-
Nie wiem. Po prostu zrobiło mi się smutno – rzekła, wysnuwszy
się z jego objęć. Usiadła na piętach i uśmiechnęła się do
niego przez łzy. - Jestem głupia, ale to przez te szalejące
hormony. Czytałam, że kobiety w ciąży tak właśnie mają.
-
Wygląda na to, że będę musiał podjąć walkę z twoimi hormonami
– odpowiedział i wstał. Podał rękę żonie i pomógł jej
podnieść się z klęczek.
-
Poważnie? A słyszałeś kiedyś, żeby któryś z panów
wygrał z nimi? - zapytała, czując, że za chwilę parsknie głośnym
śmiechem.
-
Mogę być pierwszym... - Amelia rzuciła mu sceptyczne spojrzenie i
ruszyła do łazienki, aby zmyć z siebie ostatnie kilka godzin.
***
Po
ślubie wszystko się zmieniło. Między Jackiem, a Amelią zapanował
rozejm. Starali się zachowywać jak prawdziwe małżeństwo dając
sobie nawzajem złudne poczucie szczęścia. Między nimi urosła
niewidzialna ściana, która nie pozwalała im pójść
kroku do przodu w relacjach. Amelia była gotowa na ten krok, ale
Jacek nie. Oboje jednak uparcie milczeli, karmiąc się nawzajem
sztucznymi grzecznościami i szczęściem.
Kończył
się wrzesień. Amelia musiała zdecydować czy iść na uczelnie,
czy odpuścić ten rok. Jacek stwierdził, że powinna odpuści,
wziąć urlop akademicki i zostać w domu. Amelia zgodziła się,
choć było jej przykro, że zostawi studia. Chciała je skończyć i
znaleźć dobrą ambitną pracę, ale nie mogła teraz tak szastać
swoim zdrowiem, bo była w ciąży, a to zobowiązywało. Skoro nawet
kilka prostych czynności sprawiało, że się męczyła to, co by
się działo, gdyby przyszło jej spędzić cały dzień na nogach i
skupiać się maksymalnie? Mogła oczywiście przesadzać, w końcu
pierwszy raz była w ciąży. Ginekolog nie wyraził niepokoju, gdy
zapytała go o powrót na uczelnie, ale decyzję pozostawił
jej. Dostawała przecież witaminy i kwas foliowy, więc tak naprawdę
jej obawy wywołane były tylko przez niedoświadczenie. Mimo
to, uznała że zrezygnuje ze studiów. Po prostu przerwie
naukę i za kilka lat podejmie ją znów.
Rodzice
Amelii słysząc o jej decyzji pokręcili z dezaprobatą głową, ale
nic nie powiedzieli. Między nimi, a ich najmłodszą córką
zapanowała sztywna atmosfera i żadne nie potrafiło tego pokonać.
Amelia wciąż miała żal do Krystyny o jej słowa, gdy powiedziała
im, że jest w ciąży. Odnosiła się do matki z dystansem i pewnym
chłodem. Karolinę i ojca traktowała neutralnie.
-
Mam nadzieję, że kiedyś pójdziesz jeszcze na studia. Szkoda
byłoby tych ostatnich lat... – powiedziała Krystyna na koniec,
gdy Amelia zbierała się już do wyjścia.
-
Mamo, nie wiem – bąknęła Amelia i przerzuciła torebkę przez
ramię. Sprawdziła, czy wszystko ma i skierowała się do wyjścia.
-
Amelio... - zaczęła pani Lasek i spojrzała na córkę z
mieszaniną różnych uczuć. Jej ton nie sugerował niczego
dobrego, dlatego dziewczyna przygotowała się najgorsze. Co tym
razem powie jej matka? Czym ją zdenerwuje, albo co skrytykuje?
-
Ja i twój tato uznaliśmy, że skoro jesteś już mężatką,
to nie będziemy wysyłali ci pieniędzy tak, jak robiliśmy to do
tej pory. Wiesz, że jesteś teraz pod opieką Jacka.
-
Tak, wiem – odpowiedziała i wyszła.
Nie
miała pretensji do mamy, że wycofała przelewy, ale mimo wszystko
tlił się w niej pewien żal o to. Jakby tym gestem chciała się
odciąć od córki. Aż tak źle o niej myślała? Przekazała
jej to w taki sposób, jakby w końcu pozbywała się zbędnego
ciężaru.
Wychodząc
z bloku poczuła nieprzyjemny skurcz w dole brzucha. Przystanęła na
chwilę i poczekała, aż ból ustanie. Zaniepokojona otoczyła
dłońmi brzuch w opiekuńczym geście. Ruszyła dalej, a gdy dotarła
na przystanek, pot spływał jej z czoła. Ból ustał, ale
była zmęczona. Usiadła na kamiennej ławeczce i oddychając
głęboko poczekała, aż wszystko minie. Po kilku minutach doszła do siebie i poczuła się jak nowo narodzona. Tłumacząc
sobie, że to przez wizytę u rodziców tak zareagowała,
wsiadła do autobusu i kupiła bilet.
Jacek
nie chciał, by wychodziła sama, jeśli już to tylko z Marysią, Alicją lub Dorotą. Najlepiej to byłoby, gdyby w ogóle tylko leżała,
ale nie mogła tak po prostu siedzieć cały dzień w domu i nic nie
robić. Jedynie obiad, który gotowała z teściową dostarczał
jej chwilowej rozrywki, ale przecież to zaledwie dwie godziny w ciągu których się nie nudziła. To niewiele w
porównaniu do niemal całego dnia. Marysia przychodząc po
szkole sama odrabiała zadania, uczyła się i nie prosiła nikogo o
pomoc. Lubiła czytać i pisać, więc te czynności nie wymagały od
niej zbyt wiele pracy, gorzej było z liczeniem, ale i tu nie szło
jej tak tragicznie i nikomu nie pozwalała pomóc sobie, toteż
Amelia jako przybrana matka czuła się totalnie bezużyteczna.
Alicja pocieszała ją, że nie powinna się tym martwić, bo
przecież Marysia zawsze była samodzielna, a ona jeszcze zapragnie
mieć chwilę spokoju w ciągu dnia.
Wchodząc
na posesję zorientowała się, że Jacek już wrócił.
Poczuła znajomy skurcz w sercu i starając się uśmiechać jak
najszczerzej, weszła do domu, w którym przywitał ją zapach
pieczonego ciasta i radosny okrzyk Marysi.
-
Już wróciłaś! - Amelia pokiwała głową.
-
Dzień dobry – przywitał się Jacek i podszedł do niej, cmokając
ją w policzek. Gdy tylko poczuła na sobie jego dotyk, skrzywiła
się, odsuwając się od niego. Zabolało ją, choć to nie z jego
powodu. Odezwały się w niej także nudności. - Co jest? - zapytał
zaniepokojony i przyjrzał się jej bladej twarzy.
-
Głowa mnie trochę boli – mruknęła i ruszyła w kierunku
schodów. Chciała jak najszybciej zaszyć się w pokoju i po
prostu odpocząć. Najwidoczniej nie powinna już nigdzie wychodzić,
bo każda taka podróż może kończyć się właśnie w ten
sposób.
-
Zaraz przyniosę ci wody – zaoferowała się Alicja. Mela pokiwała
głową i zniknęła na schodach.
Kiedy
ułożyła się na łóżku, do pokoju wszedł Jacek. Przyniósł
jej wodę, a także koc. Okrył ją i podał lekarstwa odpowiednie dla kobiet w jej stanie.
-
Byłaś u rodziców? - zapytał i przysiadł obok niej. Amelia
pokiwała głową. - I jak było?
-
Niezbyt dobrze, nie możemy przebić się przez ten dystans i chyba
nigdy nie będzie tak, jak kiedyś – wykrztusiła w końcu. Poczuła
się zdecydowanie lepiej, mogła się nawet uśmiechnąć, ale jej
sytuacja wcale nie zachęcała do takich radosnych gestów.
-
Przepraszam. To moja wina... - zaczął mąż, ale przerwała mu,
gwałtownie potrząsając głową.
-
Nie, Jacku, to nie twoja wina. Nie mogę zrzucić na ciebie takiej
odpowiedzialności. Są po prostu niesprawiedliwi, zwłaszcza mama,
która spodziewała się, że ty i Karolina znów
będziecie razem.
-
Nie powinna tak myśleć, bo przecież to jasne, że twoja siostra
kilka lat temu przekreśliła wszystkie szanse, jakie mógłbym
jej dać. Marysia kocha ciebie i tylko ciebie uważa za matkę.
-
Dziękuję, to dla mnie bardzo ważne – szepnęła i na chwilę
zamknęła powieki, czując jak ból opada z niej i pozostawia
po sobie jedynie zmęczenie.
Jacek
zaniepokoił się zachowaniem Amelii. Była blada i krzywiła się
przy każdym ruchu. Nie chciał być nadopiekuńczy, ale jej
zachowanie ewidentnie wskazywało, że coś jest nie tak. Dlatego,
gdy skryła się w pokoju, poszedł za nią. Usiadł przy niej i
rozmawiali przez chwilę, a potem zasnęła. Postanowił posiedzieć
przy niej, bo bał się, że coś jest nie tak. Sam jednak zasnął na fotelu obok łóżka.
Gdy
się obudził Amelii nie było w pokoju. Wyszedł z sypialni. Znalazł ją w kuchni, gdzie wraz z jego matką
przygotowywała sałatkę. Uśmiechnął się z ulgą i przysiadł na
jednym z krzeseł przystawionym do wyspy i obserwował jak jego żona
kroi warzywa. Nie dostrzegł na jej twarzy bólu, uśmiechała
się i wyglądała na rozluźnioną. Nawet żartowała i próbowała
być uszczypliwa.
-
Jak się czujesz? - zapytał i popatrzył żonie prosto w oczy.
Oderwała wzrok od krojonego ogórka i kiwnęła głową. Nie
spojrzała mu jednak w oczy. Zmarszczył brwi, ale nie dopytywał
się. Może przesadzał? Amelia przecież na pewno powiedziałaby mu
o swoich problemach.
-
Dobrze – odpowiedziała i skupiła się na przygotowaniu sałatki.
Kiedy
kolacja była już gotowa, wszyscy zasiedli do stołu. Marysia
trajkotała wesoło o koleżankach, które ją polubiły i
próbowała przekonać tatę, by puścił ją na nocowanie do
jednej z nich. W wielu poważnych sprawach dziewczynka zwracała się
do Jacka, ale Amelia nie miała do niej o to pretensji. Przez sześć
lat to on i Alicja ją wychowywali, więc przyzwyczaiła się do
tego, iż to tata o wszystkim decydował. Ona jedynie starała się
robić wszystko, by Marysia czuła, że w końcu ma pełną rodzinę.
Kiedy
Jacek wyraził zgodę na jej nocowanie, Marysia pisnęła zadowolona
i ucałowała ojca. Amelia uśmiechnęła się, widząc przywiązanie
córki do ojca. Przez sześć lat życia miała tylko jego i
babcię. Nie dziwiła się więc, że dziewczynka niemal na każdym
kroku pokazywała jak oddana jest swemu ojcu. Czy jej dziecko również
będzie takie oddane jak Marysia? Kocha córkę Jacka i
Karoliny i będzie kochała również dziecko, które
pojawi się za kilka miesięcy na świecie. Wiedziała też, że i
jej mąż obdarzy maleństwo uczuciem, już powtarzał, że nie może
się doczekać jego narodzin. Wybrał nawet imiona, co Amelia wzięła
za dobry znak. Zależało mu. Tylko, czy zależało mu także na
matce dziecka? To było pytanie, na które nie mogła udzielić
jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ tak naprawdę nie do końca
wiedziała, co Jacek czuje. Może i wydawał się być szczęśliwy,
ale czy to miało coś wspólnego z nią? Chciała aby tak
było. Nie pytała o nic, brała to, co jej dawał i musiała się
pogodzić, że tak już będzie zawsze. Może kiedyś się w niej
zakocha, teraz cieszyła się złudnym szczęściem.
Po
kolacji Alicja wygoniła ją do łóżka i za żadne skarby nie
chciała żadnej pomocy, toteż Amelia wróciła do sypialni i wsunęła się do łóżka,
znów czując ból w dole brzucha.
Błagam, tylko nie dziecko,
pomyślała i zacisnęła mocno powieki, aby odgonić nudności jakie
napływały falami. Bóle w końcu ustały i nim Jacek wszedł
do sypialni powrócił jej humor. Nawet zdobyła się na
figlarny uśmiech, gdy Krzyżanowski wszedł do pokoju i rzucił jej
zaniepokojone spojrzenie. Złapała koszulę i majtki i poszła do
łazienki.
Po
prysznicu natarła się pachnącym masłem do ciała i wklepała krem
w twarz, a wszystko po to, by Jacek choć raz stracił dla niej głowę. Nie chciała uprawiać seksu, bo głównie chodziło
jej o poczucie, że mu się podoba. Była jednak typową kobietą z
kompleksami: miała rozstępy, cellulit i okrągłe, nieco zbyt duże
uda, kilka fałdek na brzuchu, które przyprawiały ją o
rozpacz i siwe włosy za każdym razem, gdy patrzyła na siebie w
lustrze. Nie miała idealnego ciała, dlatego po kilkunastu minutach
siedzenia w łazience uznała, że jej nieudolne próby bycia
powabną i tak spełzną na niczym. Trudno, pomyślała, przynajmniej
potem nie powie, że się nie starała.
Wyszła
z łazienki w koszulce, która ledwie zakrywała krągłe
pośladki. Starała się być swobodną, ale straciła rezon, gdy
zobaczyła Jacka w bokserka. Stanęła w drzwiach i zaskoczona
obserwowała jego szerokie plecy, wąskie biodra i pośladki, na
których opinały się granatowe bokserki. Przełknęła
gwałtownie ślinę i zamknęła cicho drzwi. Odwrócił się w
jej stronę z błyskiem w oczach. Uśmiechnęła się do niego i
cicho wsunęła pod kołdrę. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o
wzbudzania zainteresowanie we własnym mężu, pomyślała z
przekąsem.
Gdy
wyszedł do łazienki, by wziąć prysznic, Amelia wyskoczyła z
łóżka i stanęła przed lustrem. Uniosła podkoszulek i
przyjrzała się brzuchowi. Ciąża powoli zaczynała dawać jej się
we znaki: przytyła, jeszcze bardziej zaokrągliła się w biodrach,
a piersi powiększyły. Nigdy nie narzekała na ich rozmiar, ale
obawiała się, że po ciąży będą ogromne, według niej zbyt
duże. Nie przejmowała się tym jednak, miała teraz ważniejsze
sprawy na głowie niż piersi. Musiała donosić ciążę. Umówi
się na wizytę do lekarza i powie mu o tych bólach, jeśli
jeszcze raz się powtórzą. Gdy
odwróciła się z zamiarem położenia się, kątem oka
dostrzegła Jacka, który stał w drzwiach i przypatrywał jej
się zaskoczony. Przystanęła na chwilę z bijącym sercem, ale po
chwili wrócił jej rezon i poszła do łóżka.
Oboje
nie spali. Amelia wciąż martwiła się tymi bólami, które
ją dopadły dziś popołudniu, a Jacek nie spał, bo aż nadto
wyraźnie czuł ciepłe ciało żony. Nie mógł przestać
myśleć o niej i o tym, co widział, gdy wszedł do pokoju. Stała
przed lustrem z podciągniętą koszulką i przyglądała się swemu
brzuchowi, głaskała go z czułością i niepewnością. Pragnął
do niej dołączyć, by położyć swe dłonie na jej i dotknąć
miękkiego brzucha. Przypomniała mu się ta noc, gdy się kochali.
Nie widział jej ciała, ale czuł je, skórę na brzuchu miała
delikatną i miękką. Pamiętał, jak łapczywie ją całował wokół
pępka, upajał się jej zapachem. Westchnął zirytowany własnymi
myślami, nakręcał się zbyt mocno, przez co miał wzwód, cholernie pulsujący i okropnie wkurzający. Odkąd Amelia spała w
jego łóżku, a on bał się jej nawet pocałować, przeżywał
istne męki. Budził się podniecony, a czasami nawet podniecony
szedł spać, o ile oczywiście udawało mu się zasnąć.
-
Nie śpisz? - usłyszał cichy szept.
-
Nie – mruknął cicho przez zaciśnięte zęby. Nie chciał
zabrzmieć tak agresywnie, ale chciał powstrzymać jęk, który
cisnął mu się na usta. Poczuł jak Amelia odwraca się w jego
stronę. Przekręcił się na bok. W pokoju panowała ciemność,
więc nie widział wyrazu jej twarzy. Sięgnął do tyłu i włączył
lampkę. Sypialnia rozbłysła miękkim, pomarańczowym światłem.
- Co się wydarzyło u rodziców? Przyjechałaś wytrącona z
równowagi – zauważył natychmiast. Już wcześniej chciał
z nią o tym porozmawiać, ale jakoś nie było okazji, a teraz, gdy
między nimi zaległa cisza, była to odpowiednia pora.
-
Nic takiego – odpowiedziała, na pozór lekceważąco.
Dostrzegł jednak, że skrzywiła się lekko, a potem westchnęła
zrezygnowana.
-
Amelio, powiedz mi. Nie chcę cię zmuszać, ale na pewno lepiej się
poczujesz, jeśli mi powiesz. Jestem twoim mężem i chcę ci pomóc.
Możesz przyjść do mnie z każdą sprawą.
-
Wiem. Po prostu... Jakoś nadal nie mogę przyswoić sobie, że
jesteśmy małżeństwem. Nie wiem na czym to wszystko polega...
-
Dlatego jestem tu po to, żeby ci wyjaśnić i pomóc. Nie
powinnaś mieć przede mną tajemnic. - Wyciągnął w jej stronę
dłoń i palcem przesunął po policzku, a potem zatrzymał się na
chwilę na ustach, aż w końcu cofnął rękę i popatrzył na nią
poważnie. - Więc? Co zaszło dziś między tobą i rodzicami?
-
W sumie to nie było tak źle, wiesz, normalnie chyba rozmawialiśmy.
A mówiąc normalnie mam na myśli rozmowę bez ukrytych
podtekstów i pretensji. Nadal jednak nie potrafię wyzbyć się
dystansu i uprzedzenia. Nie po tym, co mama wtedy powiedziała... To
już będzie we mnie tkwiło cały czas, nie zdołam tego wyrzucić z
pamięci. - Amelia popatrzyła na niego, a potem na swoją dłoń,
ułożoną tak blisko jego ramienia. Wyciągnął w jej stronę
ramię, a ona z ochotą przysunęła się do niego i wygodnie ułożyła
u jego boku.
-
Rozumiem cię. Żałuję, że wtedy mnie nie było. Mógłbym
coś powiedzieć, jakoś zaprotestować...
-
I co byś jej powiedział? To nie ma znaczenia, żadne z nas nie jest
w stanie cofnąć czasu i zapomnieć o wszystkim. Muszę się
pogodzić z tym, że na moim miejscu widzieliby Karolinę. Oni
chcieli jej powrotu, bo wierzyli, że znów będziecie razem. -
Jacek po tych słowach poczuł irytację. Przeszła mu chętka na
seks. Naprawdę Laskowie sądzili, że będzie chciał Karolinę? Że
pozwoli jej wrócić i zapomni o tych sześciu latach? Nigdy w
życiu. Będzie musiał im to uświadomić.
-
A co Karolina o tym mówi? - zapytał. Amelia uniosła ku niemu
twarz, na której malowała się niepewność, ale westchnęła
i odpowiedziała:
-
Też mówi to, co ty, a poza tym, stwierdziła, że nie chce
mieć już nikogo, nie teraz. Ona podobno wyszła za mąż drugi raz,
ale ten facet zmarł... Tam zarządzała jego firmą i... Jacku, ona
się zmieniła.
-
To nieistotne. Zmieniła się teraz, o kilka lat za późno
moim zdaniem. Nie wybaczę jej ze względu na Marysię. - Po tym
agresywnym oświadczeniu żadne z nich nic nie mówiło. W
końcu Jacek trochę uspokoił rozszalałe emocje i zwrócił
się do Amelii. - Ale nie o twojej siostrze mieliśmy rozmawiać. Co
ci powiedzieli rodzice?
-
Nic takiego. Poszło o sprawy finansowe.
-
To znaczy?
-
Po prostu zlikwidowali przelewy na moje konto. Nie pracowałam, więc
co miesiąc dostawałam od nich pieniądze, ale teraz mam
ciebie i przerywam naukę na studiach, to wycofują mi przelewy.
-
To nic. Powiedz mi, ile ci przesyłali, a jutro pójdę do
banku i...
-
Zwariowałeś chyba! - krzyknęła oburzona i wstała gwałtownie.
Usiadła na lewej nodze i spiorunowała Jacka wzrokiem. - Przecież
nie będziesz robił tego za nich!
-
Dlaczego nie? Mógłbym ci dać kartę kredytową, ale pewnie
masz swoją, więc dla mnie będzie prościej, gdy będę ci
przesyłał pewną kwotę na twoje konto. Nie rozumiem, dlaczego cię
to złości?
-
Bo nie chcę wyciągać od ciebie żadnej kasy! Kurwa, Jacek!
-
Wystarczy Jacek – mruknął rozbawiony. - Nie przesadzaj. Jutro
podjadę do banku i wszystko załatwię. Musisz mi tylko podać numer
konta.
-
Jacek no! Nie możesz mi tego zrobić! - powiedziała oburzona.
-
Ale czego? Chcę ci pomóc. Twoi rodzice nie będą cię teraz
wspierali finansowo, od tej chwili masz mnie od tego, więc bądź
grzeczna i daj mi numer konta. - Mierzyli się przez kilka minut
spojrzeniami, aż Amelia westchnęła i pokiwała głową. Jacek
uśmiechnął się zadowolony.
Zwrócił
uwagę, że Amelia miała odsłonięte uda, więc po prostu położył
jedną dłoń na kolanie, a potem powoli przesunął ją w górę.
Im był wyżej, tym ciężej oddychał, jego żona także. Uśmiechnął
się i wsunął palec za majtki, zwykłe figi z wizerunkiem misia,
ale mimo to, podobały mu się, bo nosiła je Amelia.
-
Nie – szepnęła bez przekonania. Uniósł się i oparł na
łokciu, pocałował ją delikatnie i wyciągnął rękę zza
bielizny, by wsunąć ją pod podkoszulkę. Tym razem Mela
zaprotestowała gwałtownie.
-
Nie dotykaj mnie – odpowiedziała i wstała. Dyszała i nie
patrzyła mu w oczy. Zmarszczył brwi nie bardzo pojmując, o co jej
chodzi.
-
Czyżby to kolejny humorek z powodu ciąży?
-
Nie, nie o to chodzi. Nie chcę, żebyś mnie dotykał, bo...
-
Bo? Brzydzi cię mój dotyk? - zapytał zły. Również
wstał, aby móc spojrzeć na żonę z góry.
-
Nie! Oczywiście, że nie! - zaprzeczyła gwałtownie, załamując
ręce. - Twój dotyk bardzo mi się podoba, nawet nie wiesz
jak bardzo. - Zaśmiała się i potrząsnęła głową.
-
Więc o co chodzi?
- Nie spodobam ci się– wypaliła w końcu i usiadła na łóżku.
Przysiadł obok niej i spojrzał na nią zdumiony.
-
Ty?! Dlaczego?
-
No błagam cię, przecież nie jesteś ślepy, do cholery! - warknęła
i spojrzała na niego z ukosa. Uniósł zdumiony brwi i
pokręcił głową.
-
Nie jestem, mam oczy i widzę twoje ciało, choć zdecydowanie
bardziej podobałoby mi się bez tej koszulki – mruknął,
nachylając się w jej stronę. Ustami musnął wrażliwą skórę
na szyi. Dziewczyna jednak odsunęła się od niego i z powrotem
wsunęła się pod ciepłą kołdrę,
-
Nie wiesz, co mówisz.
-
Amelio – zaczął cicho, ale po chwili westchnął i uśmiechnął
się do niej łagodnie, choć w tej chwili miał ochotę na nią
nakrzyczeć. - Skąd możesz wiedzieć, co mi się podoba, a co nie?
Przecież nie wiesz jaki mam gust.
-
Wy faceci lubicie szczupłe, długonogi laski. Ja mam fałdki, grube
uda i rozstępy, co w tym jest pięknego?
-
A co w tym jest takiego obrzydliwego?
-
Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! - warknęła i trzepnęła go w
ramię, gdy uśmiechnął się do niej szelmowsko. Sapnęła, a potem
wyskoczyła z łóżka i uniosła podkoszulek wyżej. Oczom
Jacka ukazały się najpierw okrągłe uda, potem ładnie zaokrąglone
biodra i wcięcie tuż nad nimi. Opadł do tyłu, podparł się na
łokciach i obserwował ciało Amelii spod przymrużonych powiek. - I
powiedz mi, co w tym jest takiego ładnego? Mam fałdki – mruknęła,
po czym złapała jedną i lekko się w nią uszczypnęła. - We mnie
nie ma nic pociągającego – mruknęła w końcu. Jacek przyglądał
jej się przez chwilę, a potem odchylił się do tyłu i parsknął
głośnym śmiechem. Amelia kopnęła go bosą stopą w łydkę, ale
to jedynie pobudziło go do większego śmiechu. W końcu
sfrustrowana rzuciła się na niego i usiadła na nim okrakiem.
Przestał się śmiać, jego oczy pociemniały. Poniewczasie
uświadomiła sobie, że nie powinna była tego robić, ale było za
późno, żeby się wycofać, nie chciała wyjść na tchórza.
-
Jesteś pociągająca. Nie byłabyś Amelią, gdybyś nie miała tego
wszystkiego, czego tak bardzo nienawidzisz. Jestem mężczyzną, a
nie chłoptasiem, który szuka idealnej dziewczyny. Nie jesteś
idealna, owszem, ale nie jesteś też brzydka. Pomoże ci to, jeśli
ci powiem, że podniecam się na samą myśl o tobie w moim łóżku?
I wcale nie działam świadomie, moje ciało bezwiednie tak reaguje
na ciebie, a ja jedynie się z nim zgadzam – mruknął
uwodzicielskim głosem i pociągnął ją na siebie, a potem
przewrócił się z nią na bok tak, że znalazła się pod
nim. Oddychała ciężko, miała zarumienione policzki i wstydziła
się. - Pamiętasz jak przed ślubem powiedziałem ci, że wyglądasz
jak marzenie każdego faceta? Nadal tak myślę, myślę też, że
idealnie odzwierciedlasz moje młodzieńcze marzenia o żonie.
-
Naprawdę? Marzyłeś kiedyś o takiej zwykłej dziewczynie jak ja? -
mruknęła cicho, zafascynowana. Pochylił się nad nią, lekko
musnął ją ustami, zadrżała, ale przestał i zszedł z niej. Nie
chciał jej przygniatać swoim ciałem, był zbyt ciężki.
-
Tak, marzyłem. Sądzisz, że byłem zły do szpiku kości i nie
widziałem nic prócz własnego nosa? Mylisz się. Mam na
sumieniu to i owo, ale nie jestem ślepy, no i pozbawiony serca.
-
Przepraszam. Zawsze wydawałeś mi się taki... zły – szepnęła i
usiadła w końcu, patrząc na niego niepewnie. - Sprawiałeś
wrażenie takiego... Sama nie wiem, takiego pewnego siebie, że
uciekałam przed tobą, gdzie pieprz rośnie.
-
Było minęło, pora skupić się teraźniejszości. Chodźmy spać –
odpowiedział i ułożył się obok niej, przyciągnął ją do
siebie. Gdy jej pośladki dotknęły jego wzwodu, syknęła
zaskoczona. Zaśmiał się krótko. - Mówiłem.
Spodziewałam się kilku trudności po ślubie. Jej mama nie wiem dlaczego zachowuje się tak niesprawiedliwie, ten dystans między nimi rośnie niestety. Zastanawiałam się czy Melka nie będzie czuła zawsze, że Jacek poślubił ją tylko ze względu na dziecko, że nie kryło się za tym nic innego. Ciężko będzie mu tego dowieść, ale jak mogłam przeczytać w powyższym rozdziale daje radę, powoli podbije jej serce mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuńTo jedno z moich ulubionych opowiadań, mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziesz kazała mi długo czekać :)
Pozdrawiam
Podziwiam cierpliwość Jacka, ja po tym rozdziale straciłam ją do Amelii. Nie wydaje mi się, żeby jego zachowanie było tylko pozorami, nie pyta, co się działo u rodziców tylko z grzeczności, nie spałby z nią w jednym łóżku, gdy nie chciał spać we własną żoną. Amielia martwi się, że chodzi tylko o dziecko, ale odnoszę wrażenie, że nawet to sobie wmawia i nawet nie stara się dostrzec, że jest inaczej. Ma klapki na oczach. Jejku, jak takie zachowanie kobiety w oczach innej kobiety jest irytujące XD Myślę, że to Amelia robi tutaj najwięcej zamieszania. Chociażby ze studiami. Gdybym ja byłam rodzicem też wkurzyłabym się, gdyby moje dziecko z nich zrezygnowało, skoro wcześniej starało się, żeby niczego mu nie zabrakło. Nie studiujesz, nie będziemy cię utrzymywać, bo w sumie z jakiej racji? A skoro sama nie zarabia, co jest dziwnego w tym, że jest na utrzymaniu Jacka?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak większość jej decyzji jest spowodowana hormonami. Wcześniej irytował mnie Jacek, błagałam, żeby się ogarnął, a teraz, kiedy on to zrobił, błagam, żeby zrobiła to Melka. I oby cierpliwość Jacka była nieskończona XD
Pozdrawiam! <3
Widzę, że w ciele Melki naprawdę szaleją hormony, jej humor jest zmienny jak chorągiewka, a do tego nie ma wsparcia ze strony swojej rodziny. Widać też, że to przede wszystkim przy Jacku traci całą pewność siebie, ponieważ przy jego matce zachowuje się wesoło. Wydaje mi się tylko, że za bardzo lekceważy te bóle. Może przecież stracić dziecko i powinna powiedzieć o nich mężowi. Martwię się teraz. Podoba mi się za to, że zbliżyli się do siebie. Melka może mieć problem z samooceną, jak to bywa w okresie ciąży, kiedy to każdą kobietę prawie martwi, że utraci swoje walory. Jacek jednak nie jest takim człowiekiem i dobrze, że w końcu do tego doszli. Chcę, żeby między nimi zaczęło się dobrze układać. No i ma prawo wspierać ją finansowo, skoro rodzice się wycofali.
OdpowiedzUsuńNiech tylko powie o tych bólach!! Koniecznie!!!
Ten rozdział mnie zaniepokoił, a zarazem bardzo mi się podobał <3
Amelia szaleje, tzn. jej hormony. Chociaż i tak niepokoją mnie te jej skurcze, oby nie było problemu żadnego. Jednak mam dziwne wrażenie, z początku, dopóki nie doczytałam ostatniej sceny. Miałam wrażenie, że Jacek z nią jest, bo dziecko i tak właśnie między nimi sztucznie, jakby obydwoje sobie coś nałożyli do głowy i mimo, że się kochają, to każdy myśli, że jest inaczej i tak niezręcznie między nimi. Jednak ostatnia scena rozjaśniła wszystko i oni na serio się kochają. Zastrzegam sobie. Żadnych dramatów na koniec, o. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej. ;)
Hej! Gdzie nowy rozdział ??? Czekamy już ponad miesiąc. I zakładam ze inni czytelnicy tez sie niecierpliwią. Nie możesz tak dobrze pisać i potem znikać. Proszę zacznij dodawać rozdziały regularnie.
OdpowiedzUsuń