sobota, 4 kwietnia 2015

16. Kolejne przeszkody

Amelia nie potrafiła przyswoić sobie, że Jacek jej pragnie. To było dla niej coś nowego, ale to znaczyło, że znaczy więcej dla swojego męża, niż do tej pory myślała. Cieszyła się samą myślą o ich rozmowie. Podniosło ją to na duchu, zwłaszcza, że Jacek tak otwarcie przyznał się, że jest dla niego pociągająca. Doceniała tę szczerość i cieszyła się, że wyjaśnili sobie akurat tę kwestię. Jeśli jej nie kochał, to przynajmniej cały czas myślał o niej. Podobnie ona, tylko że ona go kochała i pragnęła, a to była różnica. Nie miała jednak wątpliwości, że kiedyś im się ułoży. Na razie chciała się skupić na teraźniejszości i poprawić ich relacje.
Skonsultowała się z lekarzem, który prowadził jej ciążę i wychodząc z gabinetu miała ochotę zapiszczeć z radości, ponieważ lekarz nie miał nic przeciwko temu, by Amelia mogła uprawiać seks. Oczywiście ostrzegł ją, żeby nie przesadziła z tym, bo mimo wszystko dziecko było w początkowej fazie rozwoju, więc należało zachować przede wszystkim zdrowy rozsądek.
Amelia przed wizytą i przed rozmową z Jackiem nie chciała uprawiać seksu, nie tylko ze względu na dziecko, ale także ze względu na ich pokręcone relacje. Bała się, że to wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje, ale myliła się i jeszcze nigdy nie cieszyła się ze swej pomyłki tak, jak teraz.
Po wyjściu od ginekologa pognała na spotkanie z Dorotą. Przyjaciółka chciała z nią o czymś porozmawiać. Musiało to być coś ważnego, ponieważ gdy do niej dzwoniła miała poważny głos, może trochę drżący.
Przyjaciółka siedziała w ich ulubionej restauracji i popijała piwo. Amelia zdumiała się na ten widok, bo było za wcześnie na alkohol. Usiadła bez słowa i patrzyła zszokowana na Dorotę. Dziewczyna wyglądała koszmarnie. Miała potargane włosy, zapuchnięte oczy i bladą skórę. Wyglądała mizernie, a rozpacz malująca się w zielonych oczach była aż nadto widoczna.
- Co się stało? - zapytała cicho Amelia i z troską przyjrzała się przyjaciółce. Rudowłosa popatrzyła na nią przez chwilę, a potem wybuchnęła głośnym płaczem. Kilka osób zwróciło na ich stolik uwagę, ale ani Melka ani Dorota nie przejęły się tym zbytnio, zwłaszcza ta ostatnia miała serdecznie dość.
- Łukasz to kurwiarz! - powiedziała między jednym pociągnięciem nosa, a drugim. Mela przez chwilę siedziała osłupiała, starając się rozumieć sens słów. Dopiero po dwóch minutach ocknęła się z szoku i zrozumiała, co powiedziała Dota.
- Zdradził cię? - wypaliła bez namysłu. Przygryzła wargę, gdy dostrzegła cierpienie na bladej twarzy dziewczyny.
Dorota szybko zrelacjonowała Amelii rozstanie i jego powody.
- Ten dziwkarz pieprzył każdą laskę jaka tylko nawinęła mu się pod rękę, rozumiesz? Każdą! Miał pecha, bo jedną z panienek, którą zaliczył była Marta Figurska.
- Nie wierzę! Przecież jesteś z nią w grupie... - zawołała zgorszona Amelia.
- No właśnie! Świnia pierdolona! Nienawidzę go! Niech złapie od tej dziwki jakąś paskudną chorobę, niech zeżre mu jaja! - pomstowała Dorota.
Amelia słuchała tego z troską. Dorota zawsze podchodziła do każdej sprawy bardzo emocjonalnie i choć nie była romantyczką, to jednak potrafiła kochać szczerze i długo, dlatego Melka niemal czuła ból przyjaciółki. Obawiała się, że dziewczyna kompletnie zamknie się w sobie i już nigdy więcej nie zechce wyjść naprzeciw swemu sercu. Będzie odtrącać każdego faceta, który dałby jej choć odrobinę szczęścia, wmawiając sobie, że na pewno zostanie zraniona. Wiedziała, że tak będzie, bo znała Dorotę od kilku lat.
Panna Kocoł w końcu uznała, że musi wracać do domu. Melka nie chciała jej puszczać samej w takim stanie, ale ruda nalegała, by Amelia uciekała już do Jacka. Nie chciała mieć potem wyrzutów sumienia, że tak długo ją trzymała na mieście. Krzyżanowski był przecież cholernie opiekuńczy i na pewno będzie miał do niej pretensje, jeśli przytrzyma jego żonę tak długo.
Amelia wróciła zasmucona do domu. Jacek natychmiast to zauważył i wziął ją do sypialni, aby wszystko mu opowiedziała. Melka wykręcała się od odpowiedzi, prosząc go, by ją nie męczył, bo to sprawa dotyczyła jej przyjaciółki.
- Nie chcę o tym rozmawiać, bo tu chodzi o Dorotę – poprosiła go łagodnie. Jacek zmierzył ją srogim spojrzeniem, ale po chwili złagodniał i nawet pozwolił sobie na uśmiech.
- Jesteś niezwykle lojalna, Amelio – zamruczał cicho i podszedł do niej.
Dziewczyna poczuła dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Spojrzała na niego z widocznym pragnieniem w skrzących się oczach. Chciała się kochać.
- Chcę się z tobą kochać – wypaliła, gdy przedłużająca się cisza zaczęła jej ciążyć.
Jacek wciągnął gwałtownie powietrze, a potem z sykiem wypuścił je z płuc. Doskonale widziała jakie wrażenie zrobiły na nim te słowa.
W przypływie chwilowej odwagi wspięła się na palce i pocałowała Jacka. Mąż szybko odpowiedział na jej pocałunki, wsuwając pod bluzkę ciepłe dłonie. Amelia przywarła do niego całym ciałem i szybkimi ruchami wyciągnęła mu ze spodni koszulę, odpięła pasek i sięgnęła dłońmi za bokserki. Jacek jęknął przeciągle i nie wiedziała, czy dlatego, iż miała zimne dłonie, czy może dlatego, że złapała go za penisa.
- Hmm – mruknęła, gdy Krzyżanowski zdjął z niej ubranie i gorącymi ustami przyssał się do skóry nad stanikiem. Mela odchyliła do tyłu głowę, wczepiła się palcami w włosy Jacka i zamruczała cicho, starając się kontrolować oddech. Miała wrażenie, że jeśli przestanie to robić, to po prostu straci przytomność.
W chwili, gdy roznamiętniony kochanek sięgał za jej plecy, by zdjąć stanik, rozległo się pukanie.
- Moment! - krzyknął Jacek w obawie, że ktoś wejdzie do pokoju, akurat w chwili, gdy Amelia pieściła jego członek, a on próbował zdjąć z niej stanik.
Oboje odskoczyli od siebie i zaczęli pospiesznie porządkować ubranie. Amelia zerknęła zarumieniona na niego, a on po prostu odpowiedział uśmiechem. Kiedy upewnił się, że Mela zdołała wciągnąć na siebie koszulkę, podszedł do drzwi i otworzył je zamaszyście. W progu stała Alicja. Wyglądała na zniecierpliwioną.
Amelia wysunęła się do przodu i posłała teściowej nieśmiały uśmiech. Kobieta spojrzała najpierw na syna, a potem na synową i zakłopotana po prostu cofnęła się o krok.
- Och, tak bardzo przepraszam! Przeszkodziłam wam – mruknęła skrępowana.
- O co chodzi mamo? - zapytał Jacek, nawet nie wpuszczając matki do pokoju.
- Chciałam zapytać, czy zejdziecie na kolację – odpowiedziała, a po chwili machnęła ręką. - Nieważne. Marysia i ja zjemy same. Powiem jej, żeby wam nie przeszkadzała przez jakiś czas. - Nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, Alicja uciekła na dół.
Przez chwilę w pokoju panowało milczenie, które przerwał głośny śmiech Jacka.
- Jeszcze nigdy nie widziałem mojej matki tak zawstydzonej!
- Ale mi głupio – zaczęła Melka i potrząsnęła głową.
- Niepotrzebnie. Cóż, chyba nasz romans musimy odłożyć na później – mruknął znaczącym tonem i oboje zeszli na dół, by zjeść kolację.

***

W połowie następnego tygodnia z Rzeszowa przyjechał Filip Rozner. Przywiózł kilka dokumentów. Kiedy wszedł do gabinetu przyjaciela, dostrzegł, że Jacek siedząc za biurkiem popija sok i gwiżdże wesoło.
- Widzę, że pan na włościach jest w znakomitym humorze! - zawołał, siadając przed biurkiem. Jacek uniósł głowę i uśmiechnął się do niego szeroko. - No proszę, widzę, że jednak wam się układa.
- Chyba tak – przytaknął i zamknął laptopa. - Co prawda nadal mam wrażenie, że Mela buduje między nami jakiś mur, ale nie jest to coś z czym sobie nie poradzę.
- To świetnie. Życzę wam jak najlepiej.
Całe przedpołudnie spędzili na omawianiu kontraktów z nowymi klientami. Szukali nowych rozwiązań i lepszych materiałów, dlatego, gdy sekretarka Jacka zapowiedziała, że czas na przerwę, obaj panowie zerwali się zaskoczeni i ruszyli na stołówkę, gdzie mogli dalej kontynuować rozmowę. Jacek zamówił kawę i pączka, Filip natomiast nałożył na talerz niemal wszystko, co znajdowało się w tej chwili metalowych misach i koszykach.
- Zadzwonię do Czuchry i zapytam o kostkę brukową. Mają dobrej jakości i niskie ceny – zaczął Krzyżanowski.
Pomimo rozmów na tematy czysto zawodowe, nie potrafił przestać myśleć o Amelii i dziecku. Nie dlatego, że się martwił, ale przyjemnie było, choć na chwilę oderwać się od codzienności i skupić się na tym, co robili ostatnio. Amelia była u lekarza, który prowadził jej ciążę i wyjaśniła mu, że seks wcale nie zaszkodzi dziecku, oczywiście, jeśli nie będą zbyt szaleć i eksperymentować. Dzięki temu oboje mogli pozbyć się tego cholernego napięcia w ciele. Fizycznie był zadowolony, ale wciąż czuł, że to, co się między nimi dzieje nie do końca jest normalne.
Gdyby Amelia powiedziała, co do niego czuje, byłoby mu zdecydowanie łatwiej. Oboje chowali się z własnymi uczuciami i unikali tej rozmowy, a przecież była im bardzo potrzebna, dla oczyszczenia atmosfery, dla nich, bo bez tego zaczęli krążyć wokół siebie i wmawiać sobie, że jest dobrze. A nie było. Mela nadal nie ufała mu tak, jakby tego chciał. Czasami miał wrażenie, że bała się go i wciąż czekała na jakiś gest z jego strony, co mogłoby ją tylko utwierdzić w przekonaniu, że nie zasłużył na jej zaufanie, ani tym bardziej na miłość.
W ostatnich tygodniach zmienił się tak bardzo, że nawet jego matka wypowiedziała się na ten temat. A to już coś. Może rzeczywiście w jego życiu dokonały się jakieś zmiany, znalazł punkt, przy którym zawrócił i zaczął podążać we właściwym kierunku. Gdyby nie Amelia nadal izolowałby córkę od Lasków, nadal próbowałby izolować się od kobiet. Wierzył jednak, że w końcu uda im się dotrzeć, zrozumieć i poznać tak, by Amelia mogła mu zaufać. W końcu oboje, według niego, pasowali do siebie jak mało kto.

***

Amelia nie liczyła dni. Po prostu żyła i cieszyła się obecnością Jacka, Marysi i Alicji. Również Dorota wypełniała jej życie swoją obecnością, co prawda w tej chwili głównie płakała i złorzeczyła, ale będąc w domu Jacka, starała się hamować i pomagała jej w opiece nad Marysią. Natomiast państwo Laskowie starali się wynagrodzić córce te wszystkie dni milczenia, utajonych pretensji i chłodu, ale Amelia nie wiedziała, czy im to wybaczyć. Zwłaszcza Krystynie, która nie ukrywała, że małżeństwo z Jackiem pokrzyżowało jej marzenia związane z Karoliną. Jednak musiała się z tym pogodzić, bo zaczęła coraz częściej dzwonić i wypytywać ją o zdrowie. Dziewczyna jednak jej uprzejmości traktowała z obojętnością, odsuwała się od Krystyny i trzymała dystans. Nie mogła zapomnieć słów matki, które padły, gdy powiedziała im, że jest w ciąży. Nie mogła zapomnieć i obawiała się, że nigdy tego nie zrobi.
To jednak i tak było mało istotne. Najważniejszy był Jacek. Chciała się przełamać i powiedzieć mu, co czuła, ale jednocześnie nie mogła. Często wieczorem, gdy zostawali sami, a Jacek powoli zdejmował z niej ubranie i całował każdy centymetr rozpalonego ciała, miała ochotę wykrzyczeć mu, że go kocha, ale zawsze coś ją powstrzymywało, jakby los wiedział, iż powinna z tym poczekać i poszukać lepszego momentu. Ten jednak miał nie pojawić się tak szybko.
Amelia nie przeczuwała, że coś jest nie tak. Wybrała się na wizytę do lekarza, bo tak wypadał termin spotkania. Miała dostać kolejną dawkę kwasu foliowego i witamin. Miała także zrobić zdjęcie USG i zanieść je do domu, by pokazać wszystkim maleństwo rozwijające się w jej brzuchu.
Było słonecznie, ale jak na październik niezbyt ciepło, dlatego nakryła się wełnianym płaszczem. Gabinet ginekologa był nowocześnie urządzony z osobą salką, gdzie Amelia mogła się położyć na wygodnym, skórzanym fotelu i patrzeć na ekran monitora. Ginekolog, który ją prowadził był niewysokim panem po pięćdziesiątce z krzaczastymi brwiami i jasnymi oczami. Był uprzejmy i potrafił słuchać, czasem nawet sypał żartami dla rozluźnienia atmosfery.
- Proszę się wygodnie rozsiąść, zaraz przekonamy się, co maluch robi – powiedział z miłym uśmiechem na ustach.
Amelia zadrżała, gdy ginekolog rozsmarował na jej wypukłym brzuchu zimny żel, lecz po chwili nie miało to znaczenia, bo o to na ekranie komputera pojawił się szaro-czarny obraz. Był niewyraźny i nie wiedziała czego szukać pośród tych szarości. Lekarz przez chwilę poruszał sondą. Patrzył z uśmiechem na podekscytowaną dziewczynę, lecz po chwili zmarszczył brwi i przesunął urządzeniem w dół brzucha, a potem w górę. Amelia obserwowała jego poczynania i doskonale widziała jak wyraz twarzy mężczyzny zmienia się z radosnego w pełen napięcia.
- Czy coś jest nie tak? - zapytała, gdy ginekolog uparcie wpatrywał się w monitor. Amelia z bijącym sercem również nie odrywała wzroku od szarego monitora.
- Czy w trakcie ciąży odczuwała pani jakieś bóle lub miała niespodziewane krwawienie? - zapytał po chwili i odwrócił się do niej z taką miną, iż Amelia przeraziła się nie na żarty.
Potrząsnęła głową, ale po chwili otwarła szeroko oczy i wpatrując się w mężczyznę poczuła łzy pod powiekami.
- Raz, kilka tygodni temu, ale szybko mi przeszły, więc... - zaczęła, ale urwała, gdy lekarz pokręcił ze smutkiem głową.
- Nie powinna była pani tego lekceważyć.
- Dlaczego?
- Z przykrością muszę stwierdzić, że dziecko od kilku tygodni przestało się rozwijać...
Amelia nie słyszała jego dalszych słów, opadła na skórzany fotel i czuła jak wszystko w niej umiera. Dziecko przestało się rozwijać. Dziecko przestało się rozwiać!
Nie mogła w to uwierzyć, to było tak nierealne i okropne, że ciężko było jej zrozumieć, że lekarz właśnie powiedział jej coś, czego tak bardzo się obawiała, coś co siedziało w niej wtedy, gdy poczuła bóle, ale zignorowała to, myśląc, że to nie miało znaczenia. Miało i to bardzo duże, a przez jej ignorancję i niewiedzę właśnie poroniła.

***

Poroniła. Tylko tę jedną myśl miała w głowie, gdy z gabinetu lekarza trafiła do szpitala ze skierowaniem. Tam miała zrobić kolejne badania i oczywiście ktoś musiał wywołać sztuczny poród, aby usunąć z jej ciała niewielki płód. Czuła się jak w koszmarze, dlatego, gdy zobaczyła przerażoną minę Jacka, który wbiegł do sali, rozpłakała się głośno i szlochając, wtuliła w jego ramiona.
- Tak mi przykro – powiedział mąż, drżącym ode emocji głosem. Głaskał ją po włosach i kołysał w ramionach, jakby to miało wyrzucić z jej serca i umysłu ból, który pulsował niczym jątrząca się rana. Poroniła.
- Przepraszam – powiedziała cicho, gdy płacz ustał i mogła już normalnie mówić. - To wszystko moja wina! - Wysunęła się z jego objęć, położyła na boku i nakryła pościelą tak, by nikt jej nie mógł zobaczyć.
Czuła się tak potwornie, a ból był wprost nie do zniesienia. Nie wiedziała, jak sobie z tym poradzi później, gdyż teraz bolało tak okropnie.
- Nie mów tak, to nie twoja wina – uspokajał ją Jacek.
Gdy zadzwoniono do niego ze szpitala, poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Jego żona podała ten numer, więc pielęgniarka poinformowała go, że Amelia Krzyżanowska właśnie przebywa na oddziale z powodu poronienia. Kiedy sens słów dotarł do niego, był akurat w drodze do szpitala, dlatego, zahamował gwałtownie na parkingu. Amelia poroniła! Boże drogi, jak to się stało?! Nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak z ciążą...
Będąc w sali z żoną, zdołał poinformować chyba wszystkich, którzy powinni wiedzieć: ich rodziców, Dorotę i Filipa. Dorota zjawiła się jako pierwsza. Wpadła do sali i przytuliła Melkę, podobnie jak on wcześniej, szepcząc kilka słów pociechy. Amelia na nowo wybuchła płaczem i teraz nie mogła się opanować. Płakała, gdy Alicja zjawiła się z Marysią, płakała nawet, gdy przybyli jej rodzice z Karoliną. Płakała i nikt nie potrafił jej uspokoić.
Jacek chciał ją wziąć w ramiona, ale nie mógł dostać się do żony, otoczonej przez rodzinę. Stał w kącie z rękoma schowanymi w kieszeni spodni i patrzył jak jego żona cierpi. On również cierpiał, czuł ból w sercu i nie potrafił nad tym zapanować. Cierpiał. Pierwszy raz od wielu lat poznał smak straty i nie wiedział, jak sobie z tym teraz poradzi, jak pomoże Amelii, kiedy sam tak bardzo przeżywał stratę dziecka.
Miał wrażenie, że gula jaka rosła mu w piersi zaraz go udusi, a on nie wiedział, co z tym zrobić. Przełykał ślinę i czekał, aż wszystko się uspokoi.
W pewnym momencie podbiegła do niego Marysia i wtuliła się w jego ramiona, szukając pocieszenia. Była jeszcze za mała i nie wiedziała, co się dzieje, ale samo to, że jej przybrana mama znalazła się w takim miejscu przeraziło ją.
- Czy to moja wina? - zapytała cichutko tak, by nikt jej nie usłyszał. Jacek przymknął oczy i czekał, aż nowa fala bólu minie i uwolni jego gardło z mocnego uścisku.
- Oczywiście, że nie – powiedział cicho i przytulił mocno córkę.

***

Amelia musiała pozostać w szpitalu jeszcze kilka dni. Wdała się infekcja podczas jednego z badań, co wywołało w Jacku i reszcie rodziny wielkie oburzenie. Leżała na szpitalnym łóżku i patrzyła w sufit. Była sama, choć przez chwilę, ponieważ od chwili przybycia do szpitala ciągle kręciło się wokół niej mnóstwo osób. Rodzice, Dorota i Jacek z Marysią nie ruszali się od niej na krok, jakby obawiali się, że mogłaby zrobić coś głupiego. Cierpiała tak bardzo, że zamknięta w swej skorupce i walczyła z głupimi myślami, które nachodziły ją właśnie w chwilach, gdy nie było przy niej nikogo.
Usłyszała ciche skrzypnięcie. Odwróciła głowę w tamtą stronę i dostrzegła, że do sali wchodzi Filip Rozner. W rękach trzymał dużego, pluszowego misia: był biały, a między puchatymi łapkami miał niewielkie czerwone serduszko.
- Filip? - zapytała głupio, ale była tak zaskoczona jego obecnością tutaj, że nie wiedziała, co mogłaby innego powiedzieć. Mężczyzna kiwnął głową i przysiadł na krześle przystawionym do łóżka szpitalnego.
- Cześć, blondi. Jak się czujesz? - zagaił i wręczył jej pluszaka. Amelia pochwyciła go w ramiona i objęła go, tuląc do siebie mocno.
- Dziękuję, śliczny jest – odparła i zanurzyła twarz w miękkim, gęstym futerku.
- Proszę bardzo. Pomyślałem, że możesz się czuć samotna w nocy, gdy nikogo przy tobie nie ma – powiedział i rozparł się wygodnie na krześle. Odchylił się do tyłu i przyjrzał się jej uważnie. - Gdzie są wszyscy?
- Poszli na obiad.
- Ty nie jesz?
- Nie jestem głodna – burknęła trochę niezbyt przyjemnie, ale jej gość wcale się tym nie przejął.
- Gdy Jacek zadzwonił do mnie i powiedział mi, co się stało, poczułem się tak, jakbym to ja stracił to dziecko. Naprawdę. Przykro mi. - Pochylił się i ucałował ją w policzek. Amelia przyjęła ten przyjacielski gest ze łzami w oczach. Teraz każda oznaka troski wpływała na nią w ten sposób. Chciało jej się płakać za każdym razem, gdy ktoś ją przytulał.
- Jesteś cudowny – chlipnęła cicho i przytuliła się mocniej do pluszaka. Filip pokręcił głową i zaśmiał się urwanie.
- Och, uwierz mi, że nie, ale uwielbiam cię i życzę tobie i Jackowi wszystkiego, co najlepsze. Rozmawiałem z Jackiem. Twój mąż twierdzi, że dziecko przestało się rozwijać. Jak to możliwe? - Padło pytanie, którego obawiała się od samego początku. Co miała powiedzieć? To była jej wina, że zignorowała te bóle sprzed kilku tygodni i ona ponosiła odpowiedzialność za to, że tu była. Gdyby powiedziała Jackowi, co się stało, ten na pewno zabrałby ją natychmiast do lekarza i może zdołaliby uratować maleństwo, ale to przez jej głupotę poroniła. To była tylko i wyłącznie jej wina.
Filip patrzył na nią wyczekująco, jakby się domyślał, że coś ukrywa, dlatego westchnęła i usiadła na łóżku. Pochyliła się do przodu i odliczyła do pięciu, aby uspokoić nerwowy oddech.
- To moja wina, że poroniłam. Parę tygodni temu poczułam bóle, ale całkiem je zignorowałam. W pierwszej chwili chciałam iść do lekarza, miałam nawet powiedzieć o tym Jackowi, ale uznałam, że poczekam, że jeśli znów się pojawią, to wtedy powiem mu o wszystkim... Nie pojawiły się, a my uprawialiśmy seks i...To moja wina, Filipie. Moja i tylko moja. Jeśli Jacek dowie się o tym, znienawidzi mnie.
- Amelio, co ty za głupstwa opowiadasz?! Po pierwsze: Jacek na pewno cię nie znienawidzi, o to możesz być spokojna. Znam go dobrze i wiem, że nie obarczy cię za to winą. Prędzej na siebie weźmie odpowiedzialność za poronienie. On taki jest. Po drugie: wiesz ile kobiet znajduje się w twojej sytuacji? Sądzisz, że tylko ty jedna zignorowałaś bóle i nie poszłaś z tym do lekarza? Cała masa. Uwierz mi, wiem, co mówię, bo moja kuzynka dwa razy poroniła. Jej lekarz powiedział, że teraz coraz więcej młodych kobiet nie jest w stanie donosić swego dziecka.
- Mała to pociecha – mruknęła Amelia i westchnęła cicho, znów czując pod powiekami łzy. - Ale wiesz co? Teraz już nic nie trzyma mnie przy Jacku. Powinniśmy się rozwieść. Ja wrócę do swojego życia, a on...
- Po moim trupie – padło nagle twarde, pełne złości stwierdzenie. Amelia odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos. Poczuła jak dreszcze przebiegają jej wzdłuż kręgosłupa. Jacek stał w drzwiach i gromił ją wzrokiem. Nawet nie zwrócił uwagi na przyjaciela, który wstał.
- Ale...
- Żadnego „ale”, jasne? - warknął i zamknął drzwi. Wszedł głębiej do pomieszczenia. W dłoni trzymał papierowy kubek z kawą.
- Nie możesz mnie trzymać przy sobie. Nic nas już nie łączy! - krzyknęła w przypływie bezsilnej złości.
- Doprawdy? Dlaczego ty o tym masz zdecydować? - zapytał i podszedł do niej blisko. Jego ciemne oczy były jak dwa noże, które lada chwila mogłyby ją przebić.
- Czy ty nie widzisz, że to nie będzie miało już sensu? Nasze małżeństwo trwało tylko dzięki dziecku, ale teraz nie mamy powodów, by tkwić w tym związku i...
- Amelio, nie dam ci rozwodu.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Przez chwilę w sali panowała cisza. Mela nie miała odwagi spojrzeć na Filipa, a ten z kolei unikał patrzenia na zawstydzoną i zrezygnowaną dziewczynę. Oboje czuli się w tej chwili co najmniej zażenowani całym zajściem.
- Będziecie musieli o tym jeszcze porozmawiać – zaczął po chwili Filip.
- Po co się tak unosi? - zapytała zdezorientowana. Położyła się na boku i przyjrzała się Roznerowi, który uniósł wysoko jedną brew. Na ustach igrał mu szelmowski uśmieszek, jakby wiedział coś, czego ona nie wiedziała.

- Naprawdę się nie domyślasz? Zostań z nim, a sama się przekonasz.

****

Moi drodzy, życzę Wam pełnych radości, ciepła rodzinnego i szczerego śmiechu w trakcie tych świąt Wielkanocnych, życzę Wam także smacznego jajka oraz mokrego Dyngusa! <3

8 komentarzy:

  1. Boże, ten rozdział jest cudowny.
    Czekam na kolejny.
    Dzisiaj znalazłam twojego bloga i jest naprawdę świetny. Mam nadzieję, że kiedyś napiszesz jakąś książkę.
    Pozdrawiam
    @resoviaq

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Oby kolejne były takie same ;)
      Raczej nie planuję wydawać własnych powieści, chyba że ktoś zatrudniłby cały sztab ludzi, który doprowadziłby moje wypociny do względnej normalności tak, by nadawało się to na publikację;)
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Co..ale...coo...ale dlaczego...
    nie no...; ____________ ; poryczałam się, wściekłam się i jestem teraz pusta emocjonalnie.
    Nie no, sądziłam, że będzie jakaś bomba, ale poronienie? No dobra, to też można...no, to jest może jakoś...no nie okej, ale no dobra, mniejsza. Jednak pomysł z rozwodem?! Czy ona na głowie upadła?! Czy ona upadła na tę głowę i straciła wzrok!?? Jacek ją kocha, co za tępa dzida. Matko, co ona za głupoty czasami wygaduje, to aż głowa mała. A uważałam ją za dojrzałą dziewczynę, a takie sceny odwala. No, popatrz.
    Dawaj dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry rozdział! Sprawdziły się niestety moje przewidywania. Po takim ciosie Amelia nieprędko się pozbiera. Zdziwiła mnie jednak jej reakcja. Rozwód? Przecież kocha Jacka. Powinna więc całym sercem chcieć zatrzymać go przy sobie i martwić się, że to on być może będzie chciał zakończyć ten (rodzący się) związek. Jej zachowanie jest nielogiczne. Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej i niecierpliwie czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się szybko. :)
    Pozdrawiam!
    tooloudsilence

    P.S. Po cichu mam ogromną nadzieję na happy end ;) - jestem zdania, że życie przynosi wystarczająco smutku i nie trzeba go dodatkowo szukać w książkach. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi się przykro zrobiło... oby tylko teraz udowodnił jej, że ożenił się z nią nie tylko dla dziecka.
    (przepraszam, że tak krótko, ale już nie wiem co więcej napisać)

    OdpowiedzUsuń
  5. - Po co się tak unosi? (...)
    - Naprawdę się nie domyślasz?

    Tak, zdecydowanie jedyną osobą, która w tym rozdziale zachowała zimną krew jest Filip. Założę jego funclub XD Dobrze, to skoro wspomniałam o Filipie, to dodam jeszcze od siebie, że kiedy pojawia się "na scenie", to kradnie całe przedstawienie. Sorry, Jacek! XD Odnoszę wrażenie, że Filip jest bardziej ogarnięty od swojego kolegi, poza tym niezaprzeczalnie ma w sobie więcej luzu, poczucie humoru i ma lepsze podejście do kobiet. Filip for life <3 Od teraz chyba będę sobie wyobrażała sobie Jacka, który mówi, że nie da Amelii rozwodu, zarzuca na plecy swoją skórę i wychodzi z jaskini i biegnie na polowanie. Jestem okropna, wybacz, ale tak to sobie skojarzyłam. Ale w sumie trudno się dziwić, skoro Melka potrafi doprowadzić do szału swoim zachowaniem. Nie będę się rozpisywała na jej temat, lepiej nie :P Chociaż... skoro Jacek jest z nią tylko dla dziecka, to po co proponuje mu seks, hę? :P Niech w końcu ta dwójka postawi na szczerość, błagam! I to teraz, natychmiast, niech nie karmią się nawzajem jakimiś niejasnymi deklaracjami. Inaczej ktoś będzie musiał im w końcu powiedzieć, że zachowują się jak dzieci (Filip? :P). Czy Jacek nie mógł powiedzieć Amelii, że nie da jej rozwodu, bo ją kocha? Zresztą nie sądzę, żeby rozwód był dla nich taką prostą sprawą, nawet gdyby oboje się na niego zgadzali, sąd nie rozwiązałby małżeństwa ot tak. Także Amelia musiałaby się z Jackiem i tak trochę pomęczyć :P Kurcze, to opowiadanie sprawia, że buzuję cała w środku :D
    Okej, a co do dziecka, to w sumie nie spodziewałam się, że Amelia poroni. Myślałam, że jej jednak tego oszczędzisz :P Jednak w kontekście tego, co napisałam wyżej i dlatego, że to jest tylko fikcja literacka (żebym nie została źle zrozumiana), uważam, że może dla tej dwójki to lepiej, że nie pojawi się mały człowiek, myślę, że Amelia nie jest gotowa na bycie matką. Oczywiście jest przykro, jednak chyba na pewne rzeczy jest jeszcze dla niej czas. W sumie mając tak wiele wątpliwości, co do uczuć Jacka, pewnie mogłaby naprawdę bardzo przeżywać całą sytuację, wpaść w depresję, itp. Żeby nie było, że się cieszę, że poroniła, broń Boże, raczej nie spodziewałabym się sielanki po porodzie i w dalszym życiu tej dwójki.
    Biedna Dorota... W tym rozdziale ewidentnie zadziałało Prawo Murphy'ego. Mam nadzieję, że ruda szybko się pozbiera i kopnie swojego byłego w jaja, o! Hej, czy to przypadek, że Dorota i Filip są moimi ulubionymi bohaterami tutaj? XD
    W ogóle ile jeszcze planujesz rozdziałów? Kiedyś wspominałaś, że już niedużo. Dojdziesz do 20? :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Amelia!!!!!!!!!!! ;c Tak mi jej szkoda. Nie powinna się winić. Przecież w ciąży mogą występować drobne skurcze, a nawet krwawienia, skoro to zdarzyło się tylko raz miała prawo po ludzku uznać, że to nic wielkiego. Oczywiście, no wiadomo, powinna iść do lekarza, ale ludzie... miała też prawo do pomyłki. Zdaję sobie sprawę ile cierpienia kosztuję niedoszłą matkę utrata dziecka. ;c Ale w tym rozdziale zaimponował mi Jacek. Nie rzuca oskarżeniami i traktuję żonę z ogromną wyrozumiałością. Jego wybuch na samym końcu był słodki <3 Widać, że nie chce Melki stracić. :D Awww, słodki. Rozen jak zwykle w porę, o czasie. To świetny gość, który potrafi układać cudzy bałagan. Uwielbiam go! *.* Szkoda za to Doroty. Jej życie posypało się jak domek z kart. Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie szczęśliwa. <3
    Świetny rozdział! <3 Życzę weny! :*
    Buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. długo się czeka na kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.