Pomimo
usilnych starań Doroty, by oderwać Amelię od ciężkich myśli,
dziewczyna nadal nie mogła wybaczyć sobie tego, że przez
ignorancję straciła dziecko. Nawet po powrocie do domu, gdzie
wszyscy starali się żyć normalnie, czuła się tak, jakby z
każdego kąta wyzierała cała masa zarzutów.
Jej
smutek pogłębił się jeszcze, gdy Jacek uparcie milczał i niemal
ją ignorował. To też była jej wina, bo chciała rozwodu. Nie
powinno go to dziwić, czy złościć. Pobrali się ze względu na
dziecko, a teraz nic ich nie łączyło. Czy warto więc tkwić w
takim małżeństwie? Była jednak Marysia i nawet jeśli nie była
jej biologiczną matką, to mimo wszystko dziewczynka już ją tak
traktowała. Nie mogła odejść ze względu na Marysię. Nie
chciała, by mała cierpiała, bo ona nie potrafiła żyć obok
Jacka. Między nimi było tak źle, że nie wiedziała już czy
lepiej będzie dla nich, gdy się rozstaną, czy spróbują
jeszcze uratować namiastkę tego, co powstało między nimi w
czasie, gdy była w ciąży.
Jej
mąż był opiekuńczy, troszczył się o nią, ale nie wiedziała
czy nadal taki będzie, zwłaszcza po tym jak dowiedział się o tym,
że chce rozwodu. Dlaczego się tak wściekł?, zastanawiała się
cicho. Chciała poznać motywy nim
kierujące, ale od tamtej chwili w szpitalu, nie rozmawiali zbyt
wiele. Porozumiewali się tylko i wyłącznie w sprawach
organizacyjnych.
***
Jacek
z każdym mijającym tygodniem czuł się coraz bardziej
przytłoczony. Brakowało mu bliskości Amelii, brakowało mu żony,
o której śnił po nocach, choć była przecież na
wyciągnięcie ręki.
Zatracił
się w pracy, wracał tak późno, że często matka karciła
go ostro za to, że zaniedbuje córkę i żonę. A on milczał,
bo nie wiedział, co odpowiedź. Jasne, że bardzo zaniedbał Marysię
i Amelię, ale czasami czuł wstręt, gdy wracał do domu wcześniej
i widział żonę taką... cichą. Nie pamiętał już jak brzmiał
jej głos, a przecież była tak blisko! Nocą mógłby
odwrócić się do niej, roznamiętnić pocałunkami i
poprosić, by powiedziała, że go kocha i że nigdy więcej nie
pomyśli o tym, by go zostawić.
Jacek
chciał właśnie tego. Chciał miłości Amelii, ale nie miał
śmiałości, by poprosić ją o wypowiedzenie tych dwóch słów
na głos. Amelia chciała rozwodu, więc nie sądził, by chciała o
tym mówić.
Kiedy
wrócił do domu, wybiła siódma wieczorem. Zmęczony
całym dniem usiadł na sofie w salonie i ciężko westchnął.
Położył głowę na oparciu, zamknął oczy i przez chwilę marzył,
by to wszystko już się skończyło.
Zasnął.
Nawet nie wiedział, w którym momencie pokonało go śmiertelne
zmęczenie, ale gdy się obudził, zorientował się, że ktoś
musiał go znaleźć, bo siedział okryty polarowym kocem. Gdy się
podniósł, poczuł nieprzyjemny ból w szyi, cały połamany, zesztywniały. Gdy ujrzał godzinę na
zegarku, pokręcił głową. Dochodziła dziesiąta wieczorem. Wszedł
na górę, Zajrzał do Marysi, która już dawno spała.
Podszedł
do łóżeczka córki i usiadł, delikatnie głaszcząc
ją po policzku.
-
Przepraszam, bąbelku – mruknął tylko i ucałował ją w czoło.
Dziewczynka spała nadal, a on z niechęcią poszedł do własnej
sypialni, gdzie na pewno była Amelia.
Spała,
gdy wszedł cicho i przez chwilę przyglądał się śpiącej młodej
kobiecie. Jego serce wyrywało się do niej, ale twardo stał w progu
i tylko pocieszał się widokiem jasnowłosej kobiety. Wszystko poszło
nie tak. Ich życie nie ułożyło się tak, jak powinno. Od początku
coś im przeszkadzało, coś naprowadzało ich na złe tory, dlatego
Amelia zaszła w ciąże, poślubił ją, a teraz zmagał się jej z
niechęcią, którą i on powoli zaczął czuć do niej. Nie
był w stanie dużej tego wytrzymać, nawet on nie był taki twardy i
obojętny.
Wziął
szybki prysznic i nawet nie spoglądając w bok, zgasił
lampkę nocną i zamknął oczy, by w końcu odpocząć, oderwać się
od tej codzienności.
***
Zima
nadeszła szybko i niespodziewanie. Wtargnęła do Mielca jedenastego
grudnia i od rana zasypywała szare ulice. Złotniki zostały niemal odcięte od świata, pługi nie były w stanie szybko odśnieżyć
ulic, więc przez to wiele osób spóźniło się do
pracy. Jacek Krzyżanowski również.
Amelia
siedziała jak sparaliżowana przy śniadaniu. Zazwyczaj, gdy wstała
rano, męża już nie było, więc ten zimowy poranek różnił
się od tych ostatnich. Zapatrzona była na widok, który
rozciągał się przed nią. Z jadalni doskonale widziała salon i
okno. Cały ogród pokryła kilkucentymetrowa warstwa śniegu.
Cała sceneria przypominała bajeczny ogród Królowej
Śniegu. Uśmiechnęła się i pomyślała, że Marysia na pewno
byłaby zachwycona, gdyby poszły teraz lepić bałwana.
Zerknęła
w stronę Jacka i zamarła, gdy dostrzegła jak wpatruje się w nią
z ciekawością i pożądaniem. Znała już to tlące się uczucie w
jego oczach. Wiedziała, co to oznacza, więc czym prędzej odwróciła
wzrok i udała, że zajęta jest jedzeniem jajecznicy.
Nienawidziła
siebie za to, że nie potrafi przełamać tego milczenia jaki
zapanowało między nimi. To, co działo się teraz było jej winą i
tylko jej. Jacek starał się, ale zniechęcił go brak reakcji ze
strony żony, więc oboje zawiśli w próżni i czekali na to,
aż ktoś pstryknie palcem i ruszą ku sobie. Ale kto
zrobi pierwszy krok? Ona czy on?
Jeśli
będzie czekać na Jacka nigdy się tego nie doczeka, ale czy sama
była w stanie podjąć to ryzyko i spróbować jeszcze raz?
Zażądała rozwodu, dlatego on się od niej odsunął. Była, jest i
chyba zawsze będzie głupia. Kochała go, a mimo to wciąż raniła.
Kiedy
Jacek pojechał do pracy, zabierając ze sobą Marysię, Amelia i
Alicja posprzątały po śniadaniu. Wymieniły kilka uwag na temat
pogody i każda poszła do swoich zajęć.
Już
po godzinie Amelia miała dość bezczynności. Gdyby odprowadzała
Marysię do szkoły, mogłaby przynajmniej zahaczyć o jakieś
sklepy. Przynajmniej dwie godziny miałaby z głowy. Wyjrzała przez
okno w sypialni i uznała, że przyda jej się trochę ruchu.
Odśnieży podjazd i alejki. W końcu zrobi coś, co odciągnie ją
od tego bałaganu w jakim tkwiła.
Alicja
zaskoczyła ją, gdy wyszła na zewnątrz.
-
Co ty robisz? - zapytała całkowicie zdezorientowana. Amelia
podeszła do niej nieco zasapana i oparła się o łopatę.
-
Odśnieżam – odparła spokojnie i uśmiechnęła się do
zdziwionej teściowej.
-
Przecież Jacek może to zrobić, zawsze to robił.
-
Chciałam zrobić coś pożytecznego. Mam dość tej bezczynności.
Moje życie teraz przypomina raczej próżnię – przyznała
się cicho i spuściła wzrok, aby teściowa jak najmniej odczytała
z jej oczu.
-
Rozumiem. Zrób sobie przerwę i chodź na herbatę. Chcę z
tobą porozmawiać.
Amelia
oparła o ścianę łopatę i poszła za Alicją do domu. Przy
wejściu zdjęła buty, odwiesiła kurtkę i czapkę, rękawiczki i
szalik wrzuciła do rękawa kurtki. Usiadła na wysokim stołku i
oparła głowę na złożonych rękach. Obserwowała Alicję jak robi
dla niej i dla siebie herbatę. Kiedy postawiła przed nią parujący
kubek, Amelia wyprostowała się, objęła go dłońmi i upiła z
niego niewielki łyk.
-
No dobrze. Chyba jesteś gotowa na tę rozmowę – powiedziała
kobieta, gdy Amelia zerknęła na nią pytająco.
-
To znaczy? - zapytała z wahaniem. Nie wiedziała, czego się
spodziewać, choć domyślała się, że będą rozmawiały o Jacku, to
jednak nie była pewna nastawienia Alicji do niej i do ich obecnej
sytuacji. Miała prawo wypowiedzieć się na ten temat, widziała, co
się działo i jak bardzo obojgu to ciążyło.
-
Nie powinnam się do was wtrącać, bo nie chcę mieszać
niepotrzebnie, ale nie podoba mi się to, co się dzieje. Nie podoba
mi się, że traktujecie się uprzejmie, ale tak, jakbyście byli
obcymi ludźmi. Nie jesteście. Jesteście małżeństwem. - Niepokój
widoczny na twarzy Alicji, sprawił, że Amelia poruszyła się
niespokojnie na krześle i próbowała wymyślić odpowiedź,
która brzmiałaby logicznie, wiarygodnie, ale jednocześnie
nie zdradzała nic. Co miała jej powiedzieć?
-
Nie możemy się otrząsnąć po utracie dziecka. Obojgu nam zależało
na nim, więc kiedy... Kiedy poroniłam... Rozumiesz, to był cios –
zająknęła się i umknęła wzrokiem. Zajrzała do kubka i patrzyła
jak para powoli unosi się nad herbatą, otula jej twarz.
-
To nieprawda. Mam oczy i widzę, że wasze ciche dni mają drugie
dno. Amelio, powiedz mi, co się stało? - łagodny głos Alicji
sprawił, że dziewczyna z trudem utrzymywała swe emocje na wodzy.
Naprawdę nie chciała zarzucać ją sercowymi kłopotami, ale nie
wiedziała, co zrobić. Teściowa mogła okazać się bardzo pomocna,
bo znała swego syna na wylot, dobrze wiedziała, co trzeba zrobić,
aby przebić się przez tę barierę, którą utworzył wokół
siebie. Pytanie było tylko, czy chciała?
Chciała,
odpowiedziała sobie w duchu. Chciała się przebić przez jego
niechęć, choć wiedziała, że będzie jej ciężko, ponieważ
swoim zachowaniem przekreśliła jakąkolwiek szansę na to, by Jacek
spróbował przynajmniej w połowie być zainteresowany nią i
jej uczuciami.
Westchnęła
w końcu i spróbowała coś powiedzieć, cokolwiek.
-
Ja i Jacek pokłóciliśmy się w szpitalu i od tamtej pory nie
możemy się porozumieć – mruknęła i upiła łyk ciepłej
jeszcze herbaty. Otoczyła drżącymi rękoma kubek i spojrzała na
Alicję. Kobieta siedziała po drugiej stronie wyspy i patrzyła na
nią wnikliwie. Czekała aż powie coś więcej. W końcu
dopowiedziała resztę, bo nie potrafiła ukryć tej zadry, która
powstała kilka miesięcy temu. - W szpitalu powiedziałam, że chce
rozwodu, bo już nic nas nie łączy...
-
Naprawdę tak powiedziałaś? - szepnęła zaskoczona Alicja, która
najpewniej nie spodziewała się, że Amelia chciała od Jacka czegoś
takiego. - I co zrobił?
-
Nie był zachwycony moim pomysłem, choć doskonale wie, że między
nami nic nie ma i raczej nie będzie.
-
Dlaczego tak mówisz? Amelio, nie możesz wiedzieć tego, co
czuje Jacek – zaoponowała teściowa i pokręciła ze smutkiem
głową.
-
A co może czuć? Nigdy nie powiedział mi nic, co mogłoby świadczyć
o tym, że... Że czuje coś do mnie więcej, niż tylko pociąg fizyczny.
-
A co z tobą? - padło pytanie. Dziewczyna zesztywniała.
Wyprostowała się i spojrzała na swoją rozmówczynię.
Spodziewała się tego, ale jednocześnie nie była przygotowana, by
odpowiedzieć Alicji. - Kochasz go?
Kochała
go? Oczywiście, że tak! Każdą cząstką serca i duszy. Nie byłoby
dnia, gdyby nie myślała o tym, jak bardzo go kocha i jaki ból
zdaje im obojgu.
-
Tak – powiedziała w końcu. Nie było sensu kłamać. Po co? Czy
to coś zmieni? Nie poczułaby się lepiej, a Alicja nie zasłużyła,
by ją oszukiwać w takiej sprawie.
-
Więc dlaczego chcesz się z nim rozwieść? Nie wspominam o Marysi,
bo wiem, że ją kochasz i nie chcesz jej ranić. Interesują mnie
twoja odczucia.
Amelia
popatrzyła na Alicję i poczuła pod powiekami łzy. Co miała jej
powiedzieć? Czuła się zagubiona, samotna i nieszczęśliwa. Nie
wiedziała, co robić. Bała się każdego kroku w stronę Jacka. Nie
chciała, by ją ranił. Ale ileż można tkwić w tym zawieszeniu i
wiecznym wyczekiwaniu? Ile jeszcze spędzi bezsennych nocy, walcząc
z własnym sercem i ciałem?
-
Bo Jacek mnie nie kocha, a ja już dłużej nie mogę tego wytrzymać.
Nie mogę tkwić w tym małżeństwie! - odpowiedziała wzburzona,
czując falę złości na Jacka i na siebie. Zwłaszcza na siebie.
-
A pytałaś go o to, co do ciebie czuje? - zagadnęła łagodnie
Alicja, patrząc na nią wyczekująco.
-
A to nie jest oczywiste? Nie sądzę, że mnie kocha. Zresztą, nigdy
go nie chciałam do tego zmuszać. Mam swoją godność i nigdy nie
poproszę Jacka o miłości. To chyba nie na tym to polega, prawda?
Alicja
nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Milczały przez
chwilę. Siedziały tak, każda roztrząsając ten problem na swój
sposób.
Kiedy
herbata się skończyła, Amelia wstała.
-
Muszę skończyć odśnieżanie. Przynajmniej na coś się przydam
Jackowi – mruknęła i skierowała swe kroki do wyjścia.
Zatrzymała się jednak gwałtownie, gdy usłyszała słowa
teściowej.
-
Amelio, jesteś mu bardziej potrzebna niż wam obojgu się wydaję.
Jesteście dumni i uparci, ale nie możecie wiecznie uciekać od
uczuć. Przez to tylko ranicie się nawzajem.
Dziewczyna
potrząsnęła głową i spojrzała ze smutkiem na kobietę. Alicja
się myliła. Jacek jej nie potrzebował, ale ona jego tak, tylko że
już miała swoją szansę, aby go zdobyć i poległa na całej
linii.
Błagam, nie rób tego! Jeśli zaplanowałaś dla nich tragiczny koniec, to pragnę Ci oświadczyć, iż jest to najgorszy, najbardziej bezsensowny plan z możliwych! Zachowanie Amelii jest dla mnie całkiem zrozumiałe, ale jednocześnie... pozbawione rozumu. Zakończenie, którego każesz nam się teraz spodziewać stawia całą historię moim zdaniem w świetle kompletnej bezcelowości. Błagam Cię, niech się oboje wreszcie opamiętają! Czekam niecierpliwie na następny (lepiej rokujący) rozdział!
OdpowiedzUsuńAmelia chce rozwodu. Co z tym zrobiła? Nic XD Ani się nie wyprowadziła (to mi się wydaje dosyć oczywiste, mogła wrócić do rodziców chociażby), nie złożyła też papierów rozwodowych. To zawsze jakiś krok w jakimkolwiek kierunku. Zresztą uważam, że jej działanie mogłoby sprowokować dyskusję między mną a Jakiem, coś mogłoby się wyjaśnić. W sumie sytuacja między nimi mnie w ogóle nie dziwi, może jedynie trochę to, że od października do grudnia nie nadarzyła się okazja do jakiejś rozmowy i że sama Alicja też tak późno porozmawiała z Amelią. Amelia jest masochistką, tkwi przy Jacku, mimo że ją to rani, ja to rozumiem, nie wiem, czy wszystkie kobiety, ale ja mam w sobie coś z masochistki, więc jeśli znalazłabym się w podobnie sytuacji, to pewnie też po cichu bym cierpiała, będąc nieszczęśliwą, ale brak tego cierpienia jeszcze bardziej by mnie unieszczęśliwił. Chyba z Amelią jest podobnie. Jednak myślę, że oni potrzebują jakiegoś impulsu i to większego niż rozmowa z Alicją. Dlatego podtrzymuje to, co napisałam na początku, nawet jeśli to miałoby być trudne dla chociażby Marysi.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ja po cichu liczę na to, że oni ostatecznie się nie zejdą, taka niedobra jestem, a co! XD Ale wiem, że o to może być trudno, po pierwsze znając Ciebie, a po drugie ich sytuacja wcale nie jest taka beznadziejna jak się wydaje. Potrzebują tylko oczyścić atmosferę, oboje przez chwilę zacisnąć zęby i... voila!
Pozdrawiam! ;D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taki krótki rozdział. Mam nadzieję, że w końcu wszystko ułoży się pomiędzy Amelią a Jackiem. Muszą sobie wyznać uczucia i trzymam za nich kciuki (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oh..nie bede cie oceniac to twoja historia i masz prawo ja napisac tak jak chcesz. Choc nie ukrywam dziwi mnie zachowanie Amelii. Skoro zarzadala rozwodu to moim zdaniem powinna cos z tym zrobic a nie bezsensowanie tkwic w zawieszeniu. Rozumiem ze go kocha, ale no w ten sposb jeszcze berdziej sie zadrecza. Moze przerwa w postaci: Amelia w domu u rodzicow, Jacek w swoim, odswiezyla im umysly. Moze wtedy jedno z nich wyznaloby uczucia drugiemu.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko czekam na twoj pomysl... :D
Och nawet nie masz pojęcia jak ten nowy rozdział mnie ucieszył :) spodziewałam się go nieco wcześniej, bo zwykle dodawałaś tak jeden po drugim razem z opowiadaniem na blogu bal uczuć :) Nie mniej poczekałam cierpliwie i przeczytałam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to milczenie ich nie zabije, sądziłam, że Amelia nie należy do tych kobiet, które przemilczają sprawy, ale najwidoczniej się myliłam.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
ps. to pierwsze opowiadanie osadzone w realiach polskich, które mi się podoba, tak z ręką na sercu:)