poniedziałek, 5 stycznia 2015

13. Pod wpływem gniewu

Jacek wkrótce wyszedł. Amelia została sama z Karoliną. Schowała się w pokoju, położyła na łóżku i leżąc zwinięta w pozycji embrionalnej, zamknęła oczy. Mocno zacisnęła powieki, zmuszając się do tego, aby zasnąć, ale im dłużej to robiła, tym bardziej pobudzona była. Zirytowana usiadła w końcu i rozejrzała się po pokoju. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała pukanie.
- Proszę – powiedziała niechętnie, ponieważ wiedziała, że kto stał za drzwiami – starsza siostra, której towarzystwa nie chciała i nie potrzebowała.
- Mogę wejść? - zapytała cicho i nie czekając na jej odpowiedź, wkroczyła do sypialni.
Rozejrzała się wokół i uśmiechnęła. To, co pomyślała sobie w tej chwili, pozostawiła w tajemnicy, ale Amelia nawet nie zamierzała ją o nic pytać.
- Już weszłaś – zauważyła blondynka z nieco spóźnionym przekąsem. Karolina uśmiechnęła się tylko i usiadła na brzegu łóżka.
- Chciałabym z tobą porozmawiać... O tobie, o Jacku i waszych planach – zaczęła nieśmiało siostra, a Amelia zmierzyła ją gniewnym spojrzeniem, lecz wyjawiła to, co ustalili z Krzyżanowskim.
- Szykuj się na ślub – powiedziała na koniec niechętnie i położyła się na łóżku. Zwinęła się w pozycję embrionalną i odwróciła do Karoliny.
- Jestem zaproszona?!
- Mimo wszystko jesteś moją siostrą. Nie wiem jak Jacek na to zareaguje, ale należysz do mojej najbliższej rodziny i zapraszam cię na ślub. Nie układa się między nami, ale to nie oznacza, że nie będziesz mogła uczestniczyć w tej wspaniałej uroczystości – powiedziała z wyczuwalną nutą sarkazmu. Karolina spojrzała na nią sceptycznie.
- Jak tak mówisz, to wydaję mi się, że ten wasz ślub wcale nie będzie taki wspaniały.
- A czego się spodziewasz? Jacek chce mnie poślubić ze względu na dziecko.
- A ty? Czy nadal coś do niego czujesz?
Amelia spojrzała na nią jakby nagle wyrosła jej kolejna głowa.
- Zwariowałaś? Nigdy nic do niego nie czułam. Skąd takie pytanie? - obruszyła się, starając się zabrzmieć jak najbardziej szczerze. Nie bardzo jednak jej to wyszło, ponieważ Karolina spojrzała na nią z wysoką uniesioną brwią i wydętymi ustami. - No co?
- Przynajmniej mogłabyś już w tej kwestii nie kłamać. Jeśli nie chcesz się przyznać do tego otwarcie, to przynajmniej nie udawaj tego przed sobą. Wypieranie się nic nie da, a jedynie sprawi, że poczujesz się sfrustrowana. Po prostu nie udawaj.
Z tymi słowami wyszła. Amelia odetchnęła z ulgą. Nie chciała odpowiadać już na żadne pytania, a rozmowa przybrała niebezpieczny kierunek. Mimo że starsza siostra poniekąd miała rację, to jednak nie chciała tego do końca przyznać. Uznała, że lepiej będzie, jeśli Karolina przestanie się wtrącać do jej spraw i zajmie się swoimi.
Ale zdawała sobie sprawę, że jej ciążę i fakt, że ojcem dziecka jest Jacek, wcale nie będzie sprawą prywatną. Jej rodzice, a także pani Krzyżanowska na pewno zainteresują się tym i będzie po prostu na forum rodzinnym. Stanie się główną „atrakcją”. Nie podobało jej się to, ale akurat będzie to na jej własne życzenie. Mogła się opamiętać, nim z Jackiem popełnili ten kuriozalny błąd. Zagryzie wargi i wytrwa to. W jej łonie rozwijało się dziecko. Dla niego przetrzyma całą tą burzę. Przynajmniej miała powód, dla którego warto było w spokoju znieść afront rodziny.

***

Był oszołomiony. Wieść o tym, że Amelia zaszła w ciążę była dla niego całkowitym zaskoczeniem, choć brał taką kwestię pod uwagę. Jednak, co innego jest brać pod uwagę, a co innego, gdy to staje się faktem. Nie czuł jednak złości, ani poczucia bezsilności tak, jak miało to miejsce z Karoliną. Może właśnie chodziło o to, że to Amelia jest w ciąży. Była zupełnie inna od siostry, więc inaczej też podchodził do ich sytuacji.
Zajechał pod dom i wysiadł z samochodu. Alicja i Marysia siedziały z tyłu domu, pod rozłożystym parasolem. Starsza pani czytała książkę, a dziewczynka siedziała u jej stóp na różowym kocyku i bawiła się lalkami, polewając im do plastikowych filiżaneczek niewidzialną herbatę.
- Witam, moje piękne panie – przywitał się radośnie. Pocałował matkę w policzek, a Marysię złapał w objęcia. Okręcił się z nią dwa razy, aż mała zapiszczała radośnie i z powrotem odstawił ją na koc.
- Gdzie byłeś? - zapytała Alicja, gdy Krzyżanowski w końcu usiadł na krześle. Nalewając sobie soku do wysokiej szklanki, rzucił matce znaczące spojrzenie.
- Musimy porozmawiać, ale wieczorem, dobrze?
Kobieta kiwnęła głową, choć w jej oczach Jacek dostrzegł błysk niepokoju. Cóż, będzie musiał powiedzieć o wszystkim jak najdelikatniej. W końcu była chora, wciąż nie odzyskała siły po zawale, a nerwowe sytuacje mogłoby zaprzepaścić jej leczenie.
Wieczór nadszedł zbyt szybko, stwierdził Jacek, gdy wychodził z pokoju córki. Zdecydowanie za szybko. Dziewczynka położyła się później, ponieważ aż do września nie musiała iść do szkoły. Teraz czekała ją pierwsza klasa, więc pożegnała się z przedszkolem i koleżankami, które zapisały się do zupełnie innych szkół, niż Marysia.
Podszedł do matki, która siedziała w ciszy na werandzie i sączyła powoli wodę z cytryną. Usiadł obok niej, dokładnie na tej samej bujanej ławce, na której kochał się z Amelią. Od tamtej chwili unikał tego miejsca, gdyż bał się tych wspomnień, które na niego czekały, choć korciło go, aby usiąść tu i przypomnieć sobie każdy szczegół z tamtej nocy.
- No dobrze, powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - przerwała milczenie pani Krzyżanowska spiętym głosem. Lekkim ruchem dłoni odsunęła włosy z ramienia i popatrzyła na niego. W świetle lampy wiszącej tuż nad ich głowami, jego matka wydała mu się krucha, słaba i stara. Przełknął nerwowo ślinkę i kiwnął głową, choć serce waliło mu jak oszalałe. Mimo iż był dojrzałym mężczyzną, czuł się jak uczniak, który został przyłapany na gorącym uczynku.
- Zauważyłaś chyba, że między mną, a Amelią coś się dzieje...
- Oczywiście. To widać gołym okiem – odparła, ale po chwili umilkła. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jednak nic nie rzekła.
- Właśnie... No cóż, zanim dotrę do sedna, to chciałbym ci tylko powiedzieć, że wcale nie czuję się z tym dobrze i wiem, że zachowałem się źle, ale nie do końca to kontrolowałem.
- Jacku, jeśli mówisz o tym, o czym ja myślę... - Jacek wstał gwałtownie na dźwięk głosu matki i podszedł do balustrady. Stał przez chwilę zamyślony i czekał, czekał na zbawienie, bo inaczej nie potrafił tego określić. Cóż innego mu pozostało?
- Amelia jest w ciąży. Ze mną.
Zapadła między nimi ciężka cisza, która wydawałoby się, że dudni mu w uszach, krwi i sercu jak potężne młoty. Będzie ojcem, po raz drugi w życiu, a myślał, że Marysia będzie jedynym jego dzieckiem. Mylił się. I, o dziwo, bardziej się z tego cieszył niż smucił.
- O Mój Boże... - wykrztusiła w końcu kobieta. Jej szok był aż nadto widoczny, nawet jeśli wokół panowały ciemności.
- Mamo, dobrze się czujesz? - zapytał, zaniepokojony, gdy kobieta zamilkła.
- Na litość boską, oczywiście, że czuje się dobrze! Jestem po prostu wstrząśnięta twoją nieodpowiedzialnością! - odpowiedziała wzburzona. Jacek patrzył nieco zaskoczony na matkę. Czuł się bezradny. Nie potrafił znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia dla siebie i Amelii. Zachowali się głupio.
- Masz rację. To, co zrobiliśmy było skrajnie nieodpowiedzialne, ale nie mogę cofnąć czasu.
- Szkoda. Nie wiem, co wam strzeliło do głowy. Mogłabym zrozumieć, gdyby poniosło cię z inną kobietą, ale z Amelią? Przecież jest siostrą...
- Mamo – przerwał łagodnie Krzyżanowski – wiem czyją siostrą jest Amelia.
- Dlaczego więc, to cię nie powstrzymało? Sama świadomość, że jesteś z siostrą byłej żony powinna być dla ciebie kubłem zimnej wody – powiedziała już spokojnie, choć głos nadal drżał jej od emocji, nad którymi najwidoczniej powoli odzyskiwała panowanie.
Jej wybuch trochę go przeraził, bo obawiał się, że po nim mógłby nastąpić atak serca, ale najwidoczniej zagrożenie dla serca matki minęło. Przynajmniej w tym momencie.
Siedzieli jakiś czas w milczeniu. Jacek szukał odpowiednich słów, które brzmiałby logicznie, ale ich sytuacja mówiła sama za siebie i raczej nie było mowy o tym, że znajdą się odpowiednie słowa na to, co zrobili. Musiał się pogodzić, że to żądza i głupota tamtego wieczoru zapanowały w ich relacja i zepchnęły oboje w taką katastrofę.
- Mamo, sam nie wiem, ale... Amelia nie jest taka jak Karolina. Jest uparta, złośliwa, wredna, niekiedy arogancka i wybuchowa, ale nie zachowuje się jak moja była żona. Kocha Marysię i wiem, że to dziecko, które poczęliśmy będzie miało matkę, która nie zostawi go zaraz po porodzie. Wierzę, że wspólnymi siłami stworzymy w miarę normalną rodzinę.
Naprawdę tak myślał. Nie były to słowa na pokaz, żeby uspokoić chorą matkę. Chciał takiej rodziny, nie dla siebie, lecz dla Marysi i tego dziecka, które powoli rozwijało się w Amelii.
- No cóż, skoro tak mówisz, to możliwe, że tak będzie, ale musisz pomóc Amelii uwierzyć w siebie, bo z tego, co zauważyłam jest bardzo niepewna siebie, ani tego, co robi. Wasz związek, jeśli przetrwa, może okazać się trwały i szczęśliwy, początki bywają trudne, ale pamiętaj, że to ty będziesz musiał teraz walczyć o normalność. Amelia będzie bierna. - Alicja mówiła cicho i spokojnie, słowa ważyła i starała się dobrać je tak, by jej syn zrozumiał wszystko bardzo dobrze. Jej słowa miała ukryte znaczenie i ciekawa była, czy zorientuje się, o co jej chodziło, a miała na myśli banalną rzecz, wątpiła jednak, by jej syn zrozumiał wszytko. Mogła mieć tylko nadzieję, że wkrótce przekona się, co chciała mu przekazać.
Zrobiło się bardzo późno, dlatego pożegnała się z dumającym Jackiem i udała się do pokoju. Krzyżanowski natomiast został i rozmyślał, nie tylko nad tym, co powiedziała mu rodzicielka, ale również nad tym, co zrobi i co powie rodzicom Amelii, gdy dziewczyna w końcu obwieści tę nowinę. To, że się zbulwersują było więcej niż pewne, musiał przygotować sobie przemowę, którą miał im wyłożyć, gdy stanie z nimi oko w oko.
Żal mu było tylko Amelki. Była wspaniałą córką, a teraz może być tak, że jej rodzice w gniewie zupełnie odetną się od córki, która może zacząć obwiniać jego za komplikacje w ich relacjach. Cokolwiek się stanie i tak nie było już odwrotu.

***

Filip wpadł do gabinetu Jacka. Stanął w progu i popatrzył na niego przez chwilę, a potem odwrócił się i poprosił sekretarkę o dwie filiżanki kawy i coś słodkiego. Filip Rozner był ogromnym łakomczuchem, więc już nikogo nie dziwiło, gdy przychodził do głównej siedzimy firmy Crux i prosił sekretarkę o ciasto i kawę. Zawsze znajdowało się coś dobrego, co pochłonąłby z wielkim apetytem.
Usiadł przed biurkiem Krzyżanowskiego i przez chwilę przypatrywał się przyjacielowi w milczeniu.
- O co chodzi? - zapytał, gdy Jacek zerknął na niego, a potem wrócił spojrzeniem do laptopa, na którym coś zawzięcie szukał.
- Dlaczego pytasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie i odsunął się od komputera i zwrócił się twarzą w stronę przyjaciela.
- Bo widzę, że coś cię gnębi. Znamy się jak łyse konie, więc przede mną nie ukryjesz tego, co ci siedzi w sercu. - Filip uniósł lewą brew i patrzył wyczekująco na milczącego przyjaciela. Spojrzenie Jacka było nieco przygaszone, wyglądał na zmarnowanego i rozczarowanego życiem i choć znali się od wielu lat, to i tak Rozner nie miał pojęcia, co się stało. Nie miał też okazji, aby z nim rozmawiać. Niemal cały czas siedział w Rzeszowie i ciężko pracował, zostając w biurze po godzinach.
- Jak zawsze spostrzegawczy – mruknął, ale uśmiechnął się. Odchylił się na fotelu i dłonią potarł zesztywniały kark. Przydałby mu się porządny masaż. Najlepiej, gdyby to zrobiła nieduża, agresywna kobietka z dużymi oczyma, patrzącym na niego niepewnie, z lekko uchylonymi ustami.
- Jacek! - usłyszał niecierpliwie parsknięcie. Ocknął się z chwilowego rozmarzenia i spojrzał już całkiem przytomnie na Filipa.
- No cóż, usiądź wygodnie, bo to, co ci powiem bardzo cię zaskoczy.
- No dawaj! - rzucił zniecierpliwiony mężczyzna i poprawił się na fotelu.
Jacek myślał przez chwilę o tym, co powiedzieć przyjacielowi, ale kompletnie nie wiedział jak ubrać w słowa sytuację, w której znalazł się razem z Amelią. Wiedział tylko, że Rozner nie potępi go, będzie zaskoczony, ale jak zwykle wykaże się niezwykłym opanowaniem.
- Po raz drugi w życiu zostanę ojcem, a matką dziecka będzie Amelia Lasek – siostra mojej byłej żony. - Słowa wyleciały z jego ust niczym pociski z karabinu maszynowego. Wstrzymał oddech i czekał na wypowiedź Filipa. Ten jednak siedział oniemiały i nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
W chwili, gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, do pokoju weszła sekretarka i wniosła tacę z kawą oraz słodką przekąską. Na talerzyku leżało kilka kawałków ciasta. Kobieta postawiła wszystko na biurku szefa i obdarzając Filipa nikłym uśmiechem wyszła z gabinetu, pozostawiając mężczyzn w kompletnej ciszy. Krzyżanowski sięgnął po kawę i nasypał pół łyżki cukru. Zamieszał i odłożył łyżeczkę na spodek. Upił łyk i odstawił filiżankę. Filip wciąż milczał, nawet nie zainteresował się słodkościami jakie przed nim stały. Jacek pokręcił głowa i uśmiechnął się. W końcu nadszedł dzień, w którym Filip Rozner, jego wieloletni przyjaciel, nie rzucił się na ciasto jak dzikus. Powinien częściej serwować mu takie nowości.
- Nic nie powiesz? - zapytał w końcu, bo nie mógł znieść tej ciszy. Mimo wszystko wolałby, żeby przyjaciel coś powiedział, cokolwiek. Wiedziałby przynajmniej na czym stoi, a tak, mógł się jedynie domyślać tego, co chodziło mu w tej chwili po głowie.
- Boże, jestem w szoku. Ile ona ma lat?
- Dwadzieścia dwa. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Myślałem, że chodzi o to, że zostanę ojcem. Chcę się z nią ożenić, żeby zapewnić jej i naszemu dziecku przynajmniej namiastkę rodzinnego ciepła.
- No właśnie, i tu jest twój problem – odparł z przekąsem. Poprawił się na fotelu i zabrał się w końcu za kawę, która powoli stygła i za ciasto, które zachęcało kolorową masą. Przełożył na swój talerzyk dwa kawałki. Nie skosztował jednak smakołyku, zebrał myśli i przemówił do Jacka: - Jeśli myślisz, że Amelia będzie skakała z radości z powodu twojej wielkoduszności, to nie znasz kobiet. Nie znam jej, ale uważam, że traktowanie małżeństwa w ten sposób, by zapewnić dziecku rodzinę, sprawi, że cię znienawidzi, bo dla kobiety nie ma nic gorszego, niż poczucie, że w małżeństwie jest tylko dodatkiem do czegoś. Straci całą radość z wychowywania dziecka, bo będzie wiedzieć, że gdyby nie ono, ty nie traktowałbyś jej jako zbędny dodatek. - Po tych słowach odkroił widelczykiem spory kawałek i wsadził go sobie do ust. Przymknął na chwile powieki, rozkoszując się słodyczą ciasta.
Jacek natomiast zignorował Filipa, który pochłaniał ciasto ze smakiem. Jego przyjaciel miał rację. Jeśli nie chciał, żeby między nim a Amelią dochodziło do spięć, będzie musiał zrobić wszystko, aby poczuła się pewnie i nie myślała o tym, że żeni się z nią tylko z przymusu. Zresztą, naprawdę tego nie robił. Małżeństwo z Amelią może być nie tylko interesujące, ale pełne zaskakujących niespodzianek. Mela była nieprzewidywalna, dlatego oparł się plecami o oparcie skórzanego fotela, zaplótł dłonie za głową i uśmiechnął się do siebie. Mela, pomyślał, a potem w końcu zainteresował się Roznerem, który kończył drugi kawałek ciasta.

***

Amelia siedziała w pokoju i gryzła się z problemem. Nie wiedziała, jak zagadać do rodziców, co powiedzieć, żeby nie byli na nią tak źli. Nie wiedziała też jak zareagują. W końcu nigdy nie robiła niczego, co ich szokowało lub złościło. Ciąża będzie dla nich, jeśli nie dużym zaskoczeniem, to na pewno szokiem i nie będą w stanie zrozumieć, że stało się coś takiego. W dodatku z Jackiem Krzyżanowskim. Przecież on był kiedyś mężem Karoliny. Mimo wszystko musiała to powiedzieć, bo nie mogła tego ukrywać w nieskończoność, tym bardziej że była u lekarza, a ten zrobił jej badania i potwierdził wyniki testu ciążowego, który wykonała w łazience Doroty. Teraz miała już stu procentową pewność, że nosi dziecko Jacka. Dziwnie się czuła na myśl, że ojcem właśnie będzie Krzyżanowski, a przecież to nie był jej pierwszy raz.
Musiała jednak do tego przywyknąć. Była w ciąży z mężczyzną, którego kochała skrycie od wielu lat, a który odciął się od nich zupełnie po ucieczce Karoliny za granicę. Był skrytym facetem i nie ulegał tak łatwo uczuciom jak ona. Była impulsywna i działa zazwyczaj pod wpływem chwili, dlatego stało się tak, a nie inaczej. Może gdyby wtedy przez chwilę włączyła myślenie, a nie oddawała pocałunków, to nie rzucałaby się po pokoju jak kurczak z odciętą głową. Ale jak w ogóle mogła myśleć, gdy wargi Krzyżanowskiego w tak słodki i namiętny sposób zabrały myśli z jej głowy? Jak w ogóle mogła mu się oprzeć, skoro walczyła z pożądaniem od jakiegoś czasu? To było niewykonalne. Musiałaby chyba być całkiem nieczułą i ślepą, aby nie zareagować na pocałunki Jacka.
Nabrała powietrza, a potem wypuściła je ze świstem. Czas na konfrontację i musiała to przejść, żeby potem jakoś zaplanować sobie życie z Jackiem, choć i tak sprawa była przesądzona. Otworzyła drzwi i wyszła na wąski korytarz. Czuła się jak złodziej, który skradał się do pokoju, by zabrać cenne rzeczy. Szła cicho, a jej powolne kroki tłumiła wykładzina. Przystanęła przed sypialnią rodziców i przez chwilę mierzyła się ze strachem. W pierwszej chwili chciała stchórzyć i uciec, ale przecież nie mogła tego odwlekać w nieskończoność. Musiała im powiedzieć. Podniosła więc zwiniętą w pięść dłoń i cicho zastukała do drzwi.
- Proszę – mruknęła cicho mama. Wzięła głęboki oddech i nacisnęła powoli klamkę, jakby obawiała się, że po drugiej stronie drzwi czai się groźny lew. Nie było żadnego dużego kota, ale była mama, po której nie spodziewała się za chwilę niczego dobrego.
- Cześć, mamo – rzuciła cicho i niepewnie. Czuła, jak cała się trzęsła, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Przecież już się dziś witałyśmy, córcia – odparła Krystyna i uśmiechnęła się do córki, lecz uśmiech spełzł jej z ust, gdy zobaczyła minę Amelii i jej nerwowe ruchy. Zmarszczyła brwi zaniepokojona jej zachowaniem, ale o nic nie pytała.
- Wiem. Gdzie jest tata? - bąknęła i rozejrzała się po pokoju, choć przecież wcale go tu nie było.
- Jest w salonie. Dlaczego pytasz?
- Muszę wam coś powiedzieć, a ponieważ nie chcę powtarzać każdemu z osobna, to go zawołam.
Rzuciła się do drzwi i wyszła szybko na korytarzyk. Poprosiła tatę do sypialni i poczekała, aż pojawi się w pokoju. Gdy w końcu wszedł powoli do pomieszczenia, Amelia wskazał mu miejsce na łóżku. Poprosiła również matkę, aby spoczęła obok męża. Lepiej, żeby siedzieli, bo gotowi byliby zemdleć, zwłaszcza mama.
- No dobrze, skoro już tu jesteście, to muszę wytłumaczyć wam coś, co na pewno się wam nie spodoba – mruknęła zawstydzona, czując w gardle okropną żółć wylewającą się z serca. Fatalnie, że nie mogła po prostu o tym zapomnieć i o niczym im nie mówić.
- Boże drogi, Amelko, co się stało? Nie strasz nas! - poprosiła zdenerwowana Krystyna. Kobieta lubiła panikować i Melka już widziała w jej oczach zaczątki niekontrolowanego strachu. Musiała szybko im powiedzieć i uciec z pokoju, albo zostać i wysłuchać ich gorzkich słów.
- No dobrze – mruknęła, a potem uśmiechnęła się do siedzących rodziców. Nie był to naturalny uśmiech, lecz taki, by uspokoić panikujących rodziców. W środku czuła jak wszystko gotuje się w niej ze zdenerwowania. Zaczęła wyłamywać sobie palce, skręcać je w stawach, po chwili skubnęła rąbek koszulki.
- Amelio, powiesz nam w końcu, o co chodzi, bo zaczynamy się z mamą martwić. Co się dzieje? - zagadnął spokojnie ojciec. Jego opanowanie w głosie sprawiło, że i dziewczyna poczuła odrobinę spokoju. Odetchnęła kilka razy, a potem wypaliła bez zastanowienia się nad słowami:
- Jestem w ciąży!
Przymknęła powieki, a potem je otworzyła, bo miała w sobie namiastkę masochistki, która chciała patrzeć, jak rodzice rozczarowują się nią, jak złoszczą za jej głupotę. Trwali na początku w szoku. Siedzieli z otwartymi ustami i wgapiali się w nią, jakby nagle wyrosła jej druga głowa. Przez chwilę poczuła się jak zjawisko nadprzyrodzone i nie potrafiła przebić się przez ich zaskoczenie.
Pierwszą osobą, która się opanowała był Bronisław. Wstał i przeczesał ręką nieco już posiwiałe włosy.
- Jak to: jesteś w ciąży? Z kim? O ile jestem dobrze poinformowany, to nie masz chłopaka, chyba że ukrywałaś go przed nami.
Ojciec nieświadomie podsunął jej idealne kłamstwo, przynajmniej na początek, ale to nie było rozwiązanie. Przecież zaczęłyby się pytania, dociekania. Co mogłaby wtedy powiedzieć? Kogo miałaby przedstawić? Zresztą, Jacek dostałby szału, gdyby dowiedział się, że nie poinformowała rodziców o tym, kto jest ojcem jej dziecka. Nie poszedłby na układ, by po prostu zmyślić faceta. Jak potem wytłumaczyłaby fakt, że Krzyżanowski interesuje się dzieckiem? Rodzice nabraliby podejrzeń, a ona nie miała ochoty robić kolejnej afery.
- Nie, nie miałam, ale... O Boże, zabijecie mnie za to, ale w sumie jedynie zrobicie mi przysługę – szepnęła całkowicie załamana. Mama patrzyła na nią, nawet nie kryjąc się ze strachem i niedowierzaniem. Ojciec natomiast w końcu też dołączył się do żony i dał wyraz swym uczuciom chrząkając cicho i drepcząc w miejscu.
- Na litość boską! Powiedzże w końcu, kto jest ojcem dziecka, bo zaraz padnę na zawał z tych nerwów! - ponagliła ją matka, a Melka im dłużej zwlekała z odpowiedzią, tym większe rozczarowanie dostrzegła w czach rodziców, a to bolało jak wszyscy diabli.
- Ojcem mojego dziecka jest... Mężczyzna – dodała, gdy urwała niespodziewanie.
- No przecież, że nie kobieta! - warknęła niespodziewanie Krystyna. - Amelio, powiedz mi łaskawie, kto zrobił ci dziecko!
- Już mówię, tylko nie krzycz już, proszę... - Czuła w gardle piekące łzy, ale wiedziała, że ta katastrofa musi się wydarzyć. Rozdrażnienie Krystyny sięgnęło zenitu. Wstała gwałtownie i przemierzyła pokój dwoma susami. Przystanęła naprzeciwko niej i popatrzyła głęboko w oczy. Amelia poczuła potworne zimno. Zadrżała, ale szybko się opanowała. - Ojcem dziecka jest Jacek Krzyżanowski.
Ulga jaką poczuła, gdy w końcu wypowiedziała te słowa, nie mogła równać się z żadnym innym uczuciem. Czuła jak z ciała schodzi całe napięcie, dlatego zaczęła coraz intensywniej drżeć, jakby w pokoju robiło się coraz zimniej, a przecież był środek lata.
Popatrzyła matce w oczy i wiedziała. Krystyna zawiodła się na córce i rozczarowanie biło od niej na kilometr.
- Coś ty najlepszego zrobiła?! - krzyknęła histerycznie i odskoczyła od niej, jakby była jadowitym gadem. Westchnęła, choć tak naprawdę miała ochotę zawyć ze złości. - Amelio, przecież prosiłam cię, żebyś nie angażowała się w znajomość z Jackiem! Prosiłam cię, a ty obiecałaś, że tego nie robisz! Karolina wróciła, więc ona i Jacek powinni pomyśleć nad wspólną przyszłością. Amelio, jak mogłaś być tak głupia i nieodpowiedzialna? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś? Co zrobiliście oboje, bo Jacek nie jest bez winy.
- Tak, wiem, co zrobiłam.
- Świetnie! Po prostu genialnie! Masz coś jeszcze do powiedzenia?
- Nie chciałam – mruknęła, kompletnie załamana. Krystyna pieniła się przed nią i rzucała w nią naprawdę wściekłymi spojrzeniami. 
- Nie chciałaś?! Przecież nie zachodzi się w ciążę przez przypadkowe dotknięcie. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie rozczarowałaś, Amelio. Nie jesteś już dzieckiem, ale to nie oznaczana, że nie będę na ciebie zła, gdy ty wywiniesz jakiś numer. Jacek Krzyżanowski to ostatni mężczyzna, z którym mogłabyś pójść do łóżka. Nie wierzę, że byłaś tak nieodpowiedzialna, że wskoczyłaś mu do łóżka!
- Krysiu, uspokój się – poprosił cicho Bronisław, ale kobieta nie posłuchała męża.
- Jak mam się uspokoić, skoro nasza córka właśnie przedstawiła nam jawny dowód na to, że kompletnie nie potrafi myśleć i zachowuje się jak napalona nastolatka, szukająca jedynie rozrywki na jedną noc!
Słowa wypowiedziane w gniewie zrobiły swoje, choć przecież ludzie zazwyczaj pod wpływem złości mówią głupoty i nie zawsze były to rzeczy warte uwagi, ale Amelia odebrała to jako siarczysty policzek. Łzy same trysnęły z oczu. Matka krzyczała na nią wściekła, dlatego ucięła tę rozmowę i po prostu uciekła z pokoju, w którym aż powietrze drżało od gniewu matki.

8 komentarzy:

  1. Jejuniu... Trafiłam na Twojego bloga dzisiaj rano, ale dopiero przed godziną postanowiłam zacząć go czytać. Powiem Ci, że jestem zachwycona! Podoba mi się postać Amelii, od razu poczułam do niej sympatię. Jacek jest moim zdaniem trochę zbyt lekkomyślny a Marysia... Marysia jest Marysią, nie da się jej nie kochać :D Strasznie się wciągnęłam w tę historię, jestem ciekawa, co będzie dalej ;)
    Wyczekuję kolejnego rozdziału i życzę weny!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam właśnie, zostawię Ci szerszy komentarz jutro, bo nie lubię komentować z telefonu :)
    Tymczasem ślę buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jeszcze na chwilę siadłam do kompa, więc piszę od razu, bo później zapomnę połowę rzeczy, które chciałam napisać XD
      Ojej, ale Filip jest fajny :D Takie trochę przeciwieństwo Jacka, który mnie wydaje się mało wesołkowatym człowiekiem. Ja chyba jednak wolę facetów, którzy mają poczucie humoru i nie zawsze biorą wszystko na poważnie. W sumie nie dziwię się, że obaj są przyjaciółmi, bo w końcu przeciwieństwa się przyciągają, moim zdaniem w przyjaźni też ;) Cieszę się, że ktoś Jackowi powiedział wreszcie, że małżeństwo dla dziecka to może być ostatnia rzecz, której chciałaby Amelia. Całkowicie zgadzam się z Filipem, podpisuję się obiema łapkami. Czasami mam wrażenie, że Jacek nie zauważa niektórych rzeczy, dlatego mam nadzieję, że rady Filipa okażą się pomocne.
      Pani Krzyżanowska zaskoczyła mnie swoim spokojem. Oczywiście na początku była w szoku, ale później naprawdę mi zaimponowała. To pewnie mądrość życiowa albo też inteligencja. Pewnie pojawiła się w niej złość, ale mimo tego potrafiła później spokojnie porozmawiać z synem i dać mu dobrą radę. Oczywiście wie, że dla niego ta sytuacja nie jest łatwa i później też lekko nie będzie, ale widać, że zależy mu na synu i chce dla niego jak najlepiej. Bardzo na plus ;) Jacek miał w tym rozdziale szczęście ;D Dobre (i myślę, że trafne) rady od przyjaciela i matki, dobrze, że może liczyć na wsparcie najbliższych ;)
      Rodzice Melki natomiast... bardzo mnie rozczarowali, szczególnie jej matka. Nie chcę mówić, że jej mama jest głupia, ale w tym rozdziale widać zarówno reakcję matki Jacka, jak i państwa Lasek. Jak dla mnie to ogromna przepaść. Rozumiem złość, dziwiłabym się, gdyby ktokolwiek się nie złościł. Jednak pani Krzyżanowska starała się zapomnieć o tym, że to się stało i iść z tym dalej, a mama Melki wolała ją wyzwać. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wkurzyła mnie Amelia, ale ktoś inny. Jest mi bardzo żal Melki, mam nadzieję, że jej mama przemyśli sprawę i złość przejdzie, bo jej córka na pewno będzie potrzebowała wsparcia własnej mamy.
      Okej, spadam ;) Czekam na następny oczywiście <3

      Usuń
  3. Zabawnie by było, jakby teraz Amelia zostawiła Jacka z dzieckiem, hahahaha. To tak od żartobliwej strony, bo wiem, że Amelka by tego nie zrobiła, bo to dziecko będzie dla niej ważne, tak jak jest Marysia. :D A Filipowi bym polała, dobrze gada! Ma świętą rację, mnie denerwuję, że jak już ciąża to ślub. To jest tak debilne, że aż boli. Reakcja matki Jacka całkiem w porządku, wiadomo szok musi być, bo przez jej siostrę wszyscy są dość dziwnie nastawienie. Ale matka Amelii...jak mogła tak mówić? Jeszcze z jakimi słowami, jakim zachowaniem. To już było za mocne i jak najbardziej te rozmowy wyszły autentycznie. Tak się ludzie zachowują w takich sprawach. Jednak i tak słowa Krystyny z jej naiwnym myśleniem, że Karolina mogłaby wrócić do Jacka, to mnie rozwaliło. To przecież nie jej sprawa, a zresztą Jacek nie byłby aż tak głupi, żeby znowu wiązać z Karoliną. Niech weźmie Amelie do siebie i ją tam ma dla siebie, bez ślubu! Na przekór im wszystkim! :D O!:D
    Boski rozdział, dawaj dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No i tajemnica wyszła na jaw. Każdy zareagował na swój sposób. Chyba najbardziej podobał mi się Rozen. Ten facet dobrze Jackowi nagadał, bo Jacek czasem sprawia wrażenie bardzo beztroskiego w tym wszystkim. Ot, poślubi sobie Amelie dla dziecka, chociaż nie żywi wobec niej głębszych uczuć. A może to nieprawda? Tyle że na razie podchodzi do tego z wielką kalkulacją. Małżeństwo zaś to wielce poważna sprawa, więc cenie Rozena, że otworzył przyjacielowi oczy!

    Czy mi się zdaje, czy matka Jacka na swój sposób była zadowolona? Niby go skarciła, ale odniosłam wrażenie, że drugi wnuk w rodzinie sprawi jej ogromną radość. A najgorsza Krystyna... rozumiem, że to bardzo skomplikowana sytuacja, ale chyba nie sądziła, że Karolina i Jacek odbudują wspólną przyszłość? Po za nią chyba nikt w to nie wierzy, nawet mąż. No cóż, ta kobieta jest zadziwiająca, ale rozumiem, że wciąż kocha starszą córkę i na swój sposób też kieruje się jej dobrem. Można powiedzieć, że znalazła się w potrzasku. Mimo wszystko było bardzo burzliwie i współczuje Meli, że z powodu jednej nocy wyszedł taki bałagan!

    Jestem ciekawa, czy Jacek w końcu pokaże jakieś uczucia do Ameli. Byłabym mega szczęśliwa!

    Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholera! Nie spodziewałam sie takiej reakcji ze strony matki Amelii. Będzie cieżko. Kocham takie napięte sytuacje. Pozdrawiam i całuje. XOXO

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyszłam powiedzieć, że zamierzam czytać. W miarę możliwości, postaram się nadrobić wcześniejsze odcinki.
    Od razu widać, że Amelia totalnie się nie czuję w nowej sytuacji, choćby ze względu na rodziców. Boi się ich reakcji, nie wie co robić.
    Jacek jest bardziej pewny, ale także obawia się reakcji rodziny.
    Wydawałoby się, że każdemu może się zdarzyć chwila zapomnienia, której konsekwencje są poważniejsze niż unikanie własnych spojrzeń mijając się na ulicy. No, ale właśnie takie chwile zapomnienia pokazują ile kosztuje to zdenerwowania i stresu, gdy trzeba się do nich przyznać.
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej:) Chcialam cie tylko poinformowac ze chcialam zaczac czytac twojego bloga, ale niestety nie moge otworzyc rozdziali 1 , poniewaz wyskakuje jakis blad.. mam nadzieje ze to naprawisz ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.