Jacek
wkrótce wyszedł. Amelia została sama z Karoliną. Schowała
się w pokoju, położyła na łóżku i leżąc zwinięta w
pozycji embrionalnej, zamknęła oczy. Mocno zacisnęła powieki,
zmuszając się do tego, aby zasnąć, ale im dłużej to robiła,
tym bardziej pobudzona była. Zirytowana usiadła w końcu i
rozejrzała się po pokoju. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała pukanie.
-
Proszę – powiedziała niechętnie, ponieważ wiedziała, że kto
stał za drzwiami – starsza siostra, której towarzystwa nie
chciała i nie potrzebowała.
-
Mogę wejść? - zapytała cicho i nie czekając na jej odpowiedź,
wkroczyła do sypialni.
Rozejrzała
się wokół i uśmiechnęła. To, co pomyślała sobie w tej
chwili, pozostawiła w tajemnicy, ale Amelia nawet nie zamierzała
ją o nic pytać.
-
Już weszłaś – zauważyła blondynka z nieco spóźnionym
przekąsem. Karolina uśmiechnęła się tylko i usiadła na brzegu
łóżka.
-
Chciałabym z tobą porozmawiać... O tobie, o Jacku i waszych
planach – zaczęła nieśmiało siostra, a Amelia zmierzyła ją
gniewnym spojrzeniem, lecz wyjawiła to, co ustalili z Krzyżanowskim.
-
Szykuj się na ślub – powiedziała na koniec niechętnie i
położyła się na łóżku. Zwinęła się w pozycję
embrionalną i odwróciła do Karoliny.
-
Jestem zaproszona?!
-
Mimo wszystko jesteś moją siostrą. Nie wiem jak Jacek na to
zareaguje, ale należysz do mojej najbliższej rodziny i zapraszam
cię na ślub. Nie układa się między nami, ale to nie oznacza, że
nie będziesz mogła uczestniczyć w tej wspaniałej uroczystości –
powiedziała z wyczuwalną nutą sarkazmu. Karolina spojrzała na nią
sceptycznie.
-
Jak tak mówisz, to wydaję mi się, że ten wasz ślub wcale
nie będzie taki wspaniały.
-
A czego się spodziewasz? Jacek chce mnie poślubić ze względu na dziecko.
-
A ty? Czy nadal coś do niego czujesz?
Amelia
spojrzała na nią jakby nagle wyrosła jej kolejna głowa.
-
Zwariowałaś? Nigdy nic do niego nie czułam. Skąd takie pytanie? -
obruszyła się, starając się zabrzmieć jak najbardziej szczerze.
Nie bardzo jednak jej to wyszło, ponieważ Karolina spojrzała na
nią z wysoką uniesioną brwią i wydętymi ustami. - No co?
-
Przynajmniej mogłabyś już w tej kwestii nie kłamać. Jeśli nie
chcesz się przyznać do tego otwarcie, to przynajmniej nie udawaj
tego przed sobą. Wypieranie się nic nie da, a jedynie sprawi, że
poczujesz się sfrustrowana. Po prostu nie udawaj.
Z
tymi słowami wyszła. Amelia odetchnęła z ulgą. Nie chciała
odpowiadać już na żadne pytania, a rozmowa przybrała
niebezpieczny kierunek. Mimo że starsza siostra poniekąd miała
rację, to jednak nie chciała tego do końca przyznać. Uznała, że
lepiej będzie, jeśli Karolina przestanie się wtrącać do jej
spraw i zajmie się swoimi.
Ale
zdawała sobie sprawę, że jej ciążę i fakt, że ojcem dziecka
jest Jacek, wcale nie będzie sprawą prywatną. Jej rodzice, a także
pani Krzyżanowska na pewno zainteresują się tym i będzie po
prostu na forum rodzinnym. Stanie się główną „atrakcją”.
Nie podobało jej się to, ale akurat będzie to na jej własne
życzenie. Mogła się opamiętać, nim z Jackiem popełnili ten
kuriozalny błąd. Zagryzie wargi i wytrwa to. W jej łonie rozwijało
się dziecko. Dla niego przetrzyma całą tą burzę. Przynajmniej
miała powód, dla którego warto było w spokoju znieść
afront rodziny.
***
Był
oszołomiony. Wieść o tym, że Amelia zaszła w ciążę była dla
niego całkowitym zaskoczeniem, choć brał taką kwestię pod uwagę.
Jednak, co innego jest brać pod uwagę, a co innego, gdy to staje
się faktem. Nie czuł jednak złości, ani poczucia bezsilności
tak, jak miało to miejsce z Karoliną. Może właśnie chodziło o
to, że to Amelia jest w ciąży. Była zupełnie inna od siostry,
więc inaczej też podchodził do ich sytuacji.
Zajechał
pod dom i wysiadł z samochodu. Alicja i Marysia siedziały z tyłu
domu, pod rozłożystym parasolem. Starsza pani czytała książkę,
a dziewczynka siedziała u jej stóp na różowym kocyku
i bawiła się lalkami, polewając im do plastikowych filiżaneczek
niewidzialną herbatę.
-
Witam, moje piękne panie – przywitał się radośnie. Pocałował
matkę w policzek, a Marysię złapał w objęcia. Okręcił się z
nią dwa razy, aż mała zapiszczała radośnie i z powrotem odstawił
ją na koc.
-
Gdzie byłeś? - zapytała Alicja, gdy Krzyżanowski w końcu usiadł
na krześle. Nalewając sobie soku do wysokiej szklanki, rzucił
matce znaczące spojrzenie.
-
Musimy porozmawiać, ale wieczorem, dobrze?
Kobieta
kiwnęła głową, choć w jej oczach Jacek dostrzegł błysk
niepokoju. Cóż, będzie musiał powiedzieć o wszystkim jak
najdelikatniej. W końcu była chora, wciąż nie odzyskała siły po
zawale, a nerwowe sytuacje mogłoby zaprzepaścić jej leczenie.
Wieczór
nadszedł zbyt szybko, stwierdził Jacek, gdy wychodził z pokoju
córki. Zdecydowanie za szybko. Dziewczynka położyła się
później, ponieważ aż do września nie musiała iść do
szkoły. Teraz czekała ją pierwsza klasa, więc pożegnała się z
przedszkolem i koleżankami, które zapisały się do zupełnie
innych szkół, niż Marysia.
Podszedł
do matki, która siedziała w ciszy na werandzie i sączyła
powoli wodę z cytryną. Usiadł obok niej, dokładnie na tej samej
bujanej ławce, na której kochał się z Amelią. Od tamtej
chwili unikał tego miejsca, gdyż bał się tych wspomnień, które
na niego czekały, choć korciło go, aby usiąść tu i przypomnieć
sobie każdy szczegół z tamtej nocy.
-
No dobrze, powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - przerwała milczenie
pani Krzyżanowska spiętym głosem. Lekkim ruchem dłoni odsunęła
włosy z ramienia i popatrzyła na niego. W świetle lampy wiszącej
tuż nad ich głowami, jego matka wydała mu się krucha, słaba i
stara. Przełknął nerwowo ślinkę i kiwnął głową, choć serce
waliło mu jak oszalałe. Mimo iż był dojrzałym mężczyzną, czuł
się jak uczniak, który został przyłapany na gorącym
uczynku.
-
Zauważyłaś chyba, że między mną, a Amelią coś się dzieje...
-
Oczywiście. To widać gołym okiem – odparła, ale po chwili
umilkła. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jednak nic nie rzekła.
-
Właśnie... No cóż, zanim dotrę do sedna, to chciałbym ci
tylko powiedzieć, że wcale nie czuję się z tym dobrze i wiem, że
zachowałem się źle, ale nie do końca to kontrolowałem.
-
Jacku, jeśli mówisz o tym, o czym ja myślę... - Jacek
wstał gwałtownie na dźwięk głosu matki i podszedł do
balustrady. Stał przez chwilę zamyślony i czekał, czekał na
zbawienie, bo inaczej nie potrafił tego określić. Cóż
innego mu pozostało?
-
Amelia jest w ciąży. Ze mną.
Zapadła
między nimi ciężka cisza, która wydawałoby się, że dudni
mu w uszach, krwi i sercu jak potężne młoty. Będzie ojcem, po
raz drugi w życiu, a myślał, że Marysia będzie jedynym jego
dzieckiem. Mylił się. I, o dziwo, bardziej się z tego cieszył niż
smucił.
-
O Mój Boże... - wykrztusiła w końcu kobieta. Jej szok był
aż nadto widoczny, nawet jeśli wokół panowały ciemności.
-
Mamo, dobrze się czujesz? - zapytał, zaniepokojony, gdy kobieta
zamilkła.
-
Na litość boską, oczywiście, że czuje się dobrze! Jestem po
prostu wstrząśnięta twoją nieodpowiedzialnością! -
odpowiedziała wzburzona. Jacek patrzył nieco zaskoczony na matkę. Czuł się bezradny.
Nie potrafił znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia dla siebie i
Amelii. Zachowali się głupio.
-
Masz rację. To, co zrobiliśmy było skrajnie nieodpowiedzialne, ale
nie mogę cofnąć czasu.
-
Szkoda. Nie wiem, co wam strzeliło do głowy. Mogłabym zrozumieć,
gdyby poniosło cię z inną kobietą, ale z Amelią? Przecież jest
siostrą...
-
Mamo – przerwał łagodnie Krzyżanowski – wiem czyją siostrą
jest Amelia.
-
Dlaczego więc, to cię nie powstrzymało? Sama świadomość, że
jesteś z siostrą byłej żony powinna być dla ciebie kubłem
zimnej wody – powiedziała już spokojnie, choć głos nadal drżał
jej od emocji, nad którymi najwidoczniej powoli odzyskiwała
panowanie.
Jej
wybuch trochę go przeraził, bo obawiał się, że po nim mógłby
nastąpić atak serca, ale najwidoczniej zagrożenie dla serca matki
minęło. Przynajmniej w tym momencie.
Siedzieli
jakiś czas w milczeniu. Jacek szukał odpowiednich słów,
które brzmiałby logicznie, ale ich sytuacja mówiła
sama za siebie i raczej nie było mowy o tym, że znajdą się
odpowiednie słowa na to, co zrobili. Musiał się pogodzić, że to
żądza i głupota tamtego wieczoru zapanowały w ich relacja i
zepchnęły oboje w taką katastrofę.
-
Mamo, sam nie wiem, ale... Amelia nie jest taka jak Karolina. Jest
uparta, złośliwa, wredna, niekiedy arogancka i wybuchowa, ale nie
zachowuje się jak moja była żona. Kocha Marysię i wiem, że to
dziecko, które poczęliśmy będzie miało matkę, która
nie zostawi go zaraz po porodzie. Wierzę, że wspólnymi
siłami stworzymy w miarę normalną rodzinę.
Naprawdę
tak myślał. Nie były to słowa na pokaz, żeby uspokoić chorą
matkę. Chciał takiej rodziny, nie dla siebie, lecz dla Marysi i
tego dziecka, które powoli rozwijało się w Amelii.
-
No cóż, skoro tak mówisz, to możliwe, że tak będzie,
ale musisz pomóc Amelii uwierzyć w siebie, bo z tego, co
zauważyłam jest bardzo niepewna siebie, ani tego, co robi. Wasz
związek, jeśli przetrwa, może okazać się trwały i szczęśliwy,
początki bywają trudne, ale pamiętaj, że to ty będziesz musiał
teraz walczyć o normalność. Amelia będzie bierna. - Alicja mówiła
cicho i spokojnie, słowa ważyła i starała się dobrać je tak, by
jej syn zrozumiał wszystko bardzo dobrze. Jej słowa miała ukryte
znaczenie i ciekawa była, czy zorientuje się, o co jej chodziło, a
miała na myśli banalną rzecz, wątpiła jednak, by jej syn
zrozumiał wszytko. Mogła mieć tylko nadzieję, że wkrótce
przekona się, co chciała mu przekazać.
Zrobiło
się bardzo późno, dlatego pożegnała się z dumającym
Jackiem i udała się do pokoju. Krzyżanowski natomiast został i
rozmyślał, nie tylko nad tym, co powiedziała mu rodzicielka, ale
również nad tym, co zrobi i co powie rodzicom Amelii, gdy
dziewczyna w końcu obwieści tę nowinę. To, że się zbulwersują
było więcej niż pewne, musiał przygotować sobie przemowę, którą
miał im wyłożyć, gdy stanie z nimi oko w oko.
Żal
mu było tylko Amelki. Była wspaniałą córką, a teraz może
być tak, że jej rodzice w gniewie zupełnie odetną się od córki,
która może zacząć obwiniać jego za komplikacje w ich
relacjach. Cokolwiek się stanie i tak nie było już odwrotu.
***
Filip
wpadł do gabinetu Jacka. Stanął w progu i popatrzył na niego
przez chwilę, a potem odwrócił się i poprosił sekretarkę
o dwie filiżanki kawy i coś słodkiego. Filip Rozner był ogromnym
łakomczuchem, więc już nikogo nie dziwiło, gdy przychodził do
głównej siedzimy firmy Crux i prosił sekretarkę o ciasto i
kawę. Zawsze znajdowało się coś dobrego, co pochłonąłby z
wielkim apetytem.
Usiadł
przed biurkiem Krzyżanowskiego i przez chwilę przypatrywał się
przyjacielowi w milczeniu.
-
O co chodzi? - zapytał, gdy Jacek zerknął na niego, a potem wrócił
spojrzeniem do laptopa, na którym coś zawzięcie szukał.
-
Dlaczego pytasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie i odsunął się od komputera i zwrócił się twarzą w stronę
przyjaciela.
-
Bo widzę, że coś cię gnębi. Znamy się jak łyse konie, więc
przede mną nie ukryjesz tego, co ci siedzi w sercu. - Filip uniósł
lewą brew i patrzył wyczekująco na milczącego przyjaciela.
Spojrzenie Jacka było nieco przygaszone, wyglądał na zmarnowanego
i rozczarowanego życiem i choć znali się od wielu lat, to i tak
Rozner nie miał pojęcia, co się stało. Nie miał też okazji, aby
z nim rozmawiać. Niemal cały czas siedział w Rzeszowie i ciężko
pracował, zostając w biurze po godzinach.
-
Jak zawsze spostrzegawczy – mruknął, ale uśmiechnął się.
Odchylił się na fotelu i dłonią potarł zesztywniały kark.
Przydałby mu się porządny masaż. Najlepiej, gdyby to zrobiła
nieduża, agresywna kobietka z dużymi oczyma, patrzącym na niego
niepewnie, z lekko uchylonymi ustami.
-
Jacek! - usłyszał niecierpliwie parsknięcie. Ocknął się z
chwilowego rozmarzenia i spojrzał już całkiem przytomnie na
Filipa.
-
No cóż, usiądź wygodnie, bo to, co ci powiem bardzo cię
zaskoczy.
-
No dawaj! - rzucił zniecierpliwiony mężczyzna i poprawił się na
fotelu.
Jacek
myślał przez chwilę o tym, co powiedzieć przyjacielowi, ale
kompletnie nie wiedział jak ubrać w słowa sytuację, w której
znalazł się razem z Amelią. Wiedział tylko, że Rozner nie potępi
go, będzie zaskoczony, ale jak zwykle wykaże się niezwykłym
opanowaniem.
-
Po raz drugi w życiu zostanę ojcem, a matką dziecka będzie Amelia
Lasek – siostra mojej byłej żony. - Słowa wyleciały z jego ust
niczym pociski z karabinu maszynowego. Wstrzymał oddech i czekał na
wypowiedź Filipa. Ten jednak siedział oniemiały i nawet nie wydał
z siebie żadnego dźwięku.
W
chwili, gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, do pokoju weszła
sekretarka i wniosła tacę z kawą oraz słodką przekąską. Na
talerzyku leżało kilka kawałków ciasta. Kobieta postawiła
wszystko na biurku szefa i obdarzając Filipa nikłym uśmiechem
wyszła z gabinetu, pozostawiając mężczyzn w kompletnej ciszy.
Krzyżanowski sięgnął po kawę i nasypał pół łyżki
cukru. Zamieszał i odłożył łyżeczkę na spodek. Upił łyk i
odstawił filiżankę. Filip wciąż milczał, nawet nie
zainteresował się słodkościami jakie przed nim stały. Jacek
pokręcił głowa i uśmiechnął się. W końcu nadszedł dzień, w
którym Filip Rozner, jego wieloletni przyjaciel, nie rzucił
się na ciasto jak dzikus. Powinien częściej serwować mu takie
nowości.
-
Nic nie powiesz? - zapytał w końcu, bo nie mógł znieść
tej ciszy. Mimo wszystko wolałby, żeby przyjaciel coś powiedział,
cokolwiek. Wiedziałby przynajmniej na czym stoi, a tak, mógł
się jedynie domyślać tego, co chodziło mu w tej chwili po głowie.
-
Boże, jestem w szoku. Ile ona ma lat?
-
Dwadzieścia dwa. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Myślałem, że
chodzi o to, że zostanę ojcem. Chcę się z nią ożenić, żeby
zapewnić jej i naszemu dziecku przynajmniej namiastkę rodzinnego
ciepła.
-
No właśnie, i tu jest twój problem – odparł z przekąsem.
Poprawił się na fotelu i zabrał się w końcu za kawę, która
powoli stygła i za ciasto, które zachęcało kolorową masą.
Przełożył na swój talerzyk dwa kawałki. Nie skosztował
jednak smakołyku, zebrał myśli i przemówił do Jacka: -
Jeśli myślisz, że Amelia będzie skakała z radości z powodu
twojej wielkoduszności, to nie znasz kobiet. Nie znam jej, ale
uważam, że traktowanie małżeństwa w ten sposób, by zapewnić dziecku rodzinę,
sprawi, że cię znienawidzi, bo dla kobiety nie ma nic gorszego, niż poczucie, że w małżeństwie jest tylko dodatkiem do czegoś. Straci
całą radość z wychowywania dziecka, bo będzie wiedzieć, że
gdyby nie ono, ty nie traktowałbyś jej jako zbędny dodatek. - Po
tych słowach odkroił widelczykiem spory kawałek i wsadził go
sobie do ust. Przymknął na chwile powieki, rozkoszując się
słodyczą ciasta.
Jacek
natomiast zignorował Filipa, który pochłaniał ciasto ze
smakiem. Jego przyjaciel miał rację. Jeśli nie chciał, żeby
między nim a Amelią dochodziło do spięć, będzie musiał zrobić
wszystko, aby poczuła się pewnie i nie myślała o tym, że żeni
się z nią tylko z przymusu. Zresztą, naprawdę tego nie robił.
Małżeństwo z Amelią może być nie tylko interesujące, ale pełne
zaskakujących niespodzianek. Mela była nieprzewidywalna, dlatego
oparł się plecami o oparcie skórzanego fotela, zaplótł
dłonie za głową i uśmiechnął się do siebie. Mela, pomyślał,
a potem w końcu zainteresował się Roznerem, który kończył
drugi kawałek ciasta.
***
Amelia
siedziała w pokoju i gryzła się z problemem. Nie wiedziała, jak
zagadać do rodziców, co powiedzieć, żeby nie byli na nią
tak źli. Nie wiedziała też jak zareagują. W końcu nigdy nie
robiła niczego, co ich szokowało lub złościło. Ciąża będzie
dla nich, jeśli nie dużym zaskoczeniem, to na pewno szokiem i nie
będą w stanie zrozumieć, że stało się coś takiego. W dodatku z
Jackiem Krzyżanowskim. Przecież on był kiedyś mężem Karoliny. Mimo
wszystko musiała to powiedzieć, bo nie mogła tego ukrywać w
nieskończoność, tym bardziej że była u lekarza, a ten zrobił
jej badania i potwierdził wyniki testu ciążowego, który wykonała w łazience Doroty. Teraz miała już stu procentową
pewność, że nosi dziecko Jacka. Dziwnie się czuła na myśl, że
ojcem właśnie będzie Krzyżanowski, a przecież to nie był jej
pierwszy raz.
Musiała
jednak do tego przywyknąć. Była w ciąży z mężczyzną, którego
kochała skrycie od wielu lat, a który odciął się od nich
zupełnie po ucieczce Karoliny za granicę. Był skrytym facetem i
nie ulegał tak łatwo uczuciom jak ona. Była impulsywna i działa
zazwyczaj pod wpływem chwili, dlatego stało się tak, a nie
inaczej. Może gdyby wtedy przez chwilę włączyła myślenie, a nie
oddawała pocałunków, to nie rzucałaby się po pokoju
jak kurczak z odciętą głową. Ale jak w ogóle mogła
myśleć, gdy wargi Krzyżanowskiego w tak słodki i namiętny sposób
zabrały myśli z jej głowy? Jak w ogóle mogła mu się
oprzeć, skoro walczyła z pożądaniem od jakiegoś czasu? To było
niewykonalne. Musiałaby chyba być całkiem nieczułą i ślepą,
aby nie zareagować na pocałunki Jacka.
Nabrała
powietrza, a potem wypuściła je ze świstem. Czas na konfrontację
i musiała to przejść, żeby potem jakoś zaplanować sobie życie
z Jackiem, choć i tak sprawa była przesądzona. Otworzyła drzwi i
wyszła na wąski korytarz. Czuła się jak złodziej, który
skradał się do pokoju, by zabrać cenne rzeczy. Szła cicho, a jej
powolne kroki tłumiła wykładzina. Przystanęła przed sypialnią
rodziców i przez chwilę mierzyła się ze strachem. W
pierwszej chwili chciała stchórzyć i uciec, ale przecież
nie mogła tego odwlekać w nieskończoność. Musiała im
powiedzieć. Podniosła więc zwiniętą w pięść dłoń i cicho
zastukała do drzwi.
-
Proszę – mruknęła cicho mama. Wzięła głęboki oddech i
nacisnęła powoli klamkę, jakby obawiała się, że po drugiej
stronie drzwi czai się groźny lew. Nie było żadnego dużego kota,
ale była mama, po której nie spodziewała się za chwilę
niczego dobrego.
-
Cześć, mamo – rzuciła cicho i niepewnie. Czuła, jak cała się
trzęsła, ale nic nie mogła na to poradzić.
-
Przecież już się dziś witałyśmy, córcia – odparła
Krystyna i uśmiechnęła się do córki, lecz uśmiech spełzł
jej z ust, gdy zobaczyła minę Amelii i jej nerwowe ruchy.
Zmarszczyła brwi zaniepokojona jej zachowaniem, ale o nic nie
pytała.
-
Wiem. Gdzie jest tata? - bąknęła i rozejrzała się po pokoju,
choć przecież wcale go tu nie było.
-
Jest w salonie. Dlaczego pytasz?
-
Muszę wam coś powiedzieć, a ponieważ nie chcę powtarzać
każdemu z osobna, to go zawołam.
Rzuciła
się do drzwi i wyszła szybko na korytarzyk. Poprosiła tatę do
sypialni i poczekała, aż pojawi się w pokoju. Gdy w końcu wszedł
powoli do pomieszczenia, Amelia wskazał mu miejsce na łóżku.
Poprosiła również matkę, aby spoczęła obok męża.
Lepiej, żeby siedzieli, bo gotowi byliby zemdleć, zwłaszcza mama.
-
No dobrze, skoro już tu jesteście, to muszę wytłumaczyć wam coś,
co na pewno się wam nie spodoba – mruknęła zawstydzona, czując
w gardle okropną żółć wylewającą się z serca. Fatalnie,
że nie mogła po prostu o tym zapomnieć i o niczym im nie mówić.
-
Boże drogi, Amelko, co się stało? Nie strasz nas! - poprosiła
zdenerwowana Krystyna. Kobieta lubiła panikować i Melka już
widziała w jej oczach zaczątki niekontrolowanego strachu. Musiała
szybko im powiedzieć i uciec z pokoju, albo zostać i wysłuchać
ich gorzkich słów.
-
No dobrze – mruknęła, a potem uśmiechnęła się do siedzących
rodziców. Nie był to naturalny uśmiech, lecz taki, by
uspokoić panikujących rodziców. W środku czuła jak
wszystko gotuje się w niej ze zdenerwowania. Zaczęła wyłamywać
sobie palce, skręcać je w stawach, po chwili skubnęła rąbek
koszulki.
-
Amelio, powiesz nam w końcu, o co chodzi, bo zaczynamy się z mamą
martwić. Co się dzieje? - zagadnął spokojnie ojciec. Jego
opanowanie w głosie sprawiło, że i dziewczyna poczuła odrobinę
spokoju. Odetchnęła kilka razy, a potem wypaliła bez zastanowienia
się nad słowami:
-
Jestem w ciąży!
Przymknęła
powieki, a potem je otworzyła, bo miała w sobie namiastkę
masochistki, która chciała patrzeć, jak rodzice rozczarowują
się nią, jak złoszczą za jej głupotę. Trwali na początku w
szoku. Siedzieli z otwartymi ustami i wgapiali się w nią, jakby
nagle wyrosła jej druga głowa. Przez chwilę poczuła się jak
zjawisko nadprzyrodzone i nie potrafiła przebić się przez ich
zaskoczenie.
Pierwszą
osobą, która się opanowała był Bronisław. Wstał i
przeczesał ręką nieco już posiwiałe włosy.
-
Jak to: jesteś w ciąży? Z kim? O ile jestem dobrze poinformowany,
to nie masz chłopaka, chyba że ukrywałaś go przed nami.
Ojciec
nieświadomie podsunął jej idealne kłamstwo, przynajmniej na
początek, ale to nie było rozwiązanie. Przecież zaczęłyby się
pytania, dociekania. Co mogłaby wtedy powiedzieć? Kogo miałaby
przedstawić? Zresztą, Jacek dostałby szału, gdyby dowiedział
się, że nie poinformowała rodziców o tym, kto jest ojcem
jej dziecka. Nie poszedłby na układ, by po prostu zmyślić faceta.
Jak potem wytłumaczyłaby fakt, że Krzyżanowski interesuje się
dzieckiem? Rodzice nabraliby podejrzeń, a ona nie miała ochoty
robić kolejnej afery.
-
Nie, nie miałam, ale... O Boże, zabijecie mnie za to, ale w sumie
jedynie zrobicie mi przysługę – szepnęła całkowicie załamana.
Mama patrzyła na nią, nawet nie kryjąc się ze strachem i
niedowierzaniem. Ojciec natomiast w końcu też dołączył się do
żony i dał wyraz swym uczuciom chrząkając cicho i drepcząc w
miejscu.
-
Na litość boską! Powiedzże w końcu, kto jest ojcem dziecka, bo
zaraz padnę na zawał z tych nerwów! - ponagliła ją matka,
a Melka im dłużej zwlekała z odpowiedzią, tym większe
rozczarowanie dostrzegła w czach rodziców, a to bolało jak
wszyscy diabli.
-
Ojcem mojego dziecka jest... Mężczyzna – dodała, gdy urwała
niespodziewanie.
-
No przecież, że nie kobieta! - warknęła niespodziewanie Krystyna.
- Amelio, powiedz mi łaskawie, kto zrobił ci dziecko!
-
Już mówię, tylko nie krzycz już, proszę... - Czuła w
gardle piekące łzy, ale wiedziała, że ta katastrofa musi się
wydarzyć. Rozdrażnienie Krystyny sięgnęło zenitu. Wstała
gwałtownie i przemierzyła pokój dwoma susami. Przystanęła
naprzeciwko niej i popatrzyła głęboko w oczy. Amelia poczuła
potworne zimno. Zadrżała, ale szybko się opanowała. - Ojcem
dziecka jest Jacek Krzyżanowski.
Ulga
jaką poczuła, gdy w końcu wypowiedziała te słowa, nie mogła
równać się z żadnym innym uczuciem. Czuła jak z ciała
schodzi całe napięcie, dlatego zaczęła coraz intensywniej drżeć,
jakby w pokoju robiło się coraz zimniej, a przecież był środek
lata.
Popatrzyła
matce w oczy i wiedziała. Krystyna zawiodła się na córce i
rozczarowanie biło od niej na kilometr.
-
Coś ty najlepszego zrobiła?! - krzyknęła histerycznie i
odskoczyła od niej, jakby była jadowitym gadem. Westchnęła, choć
tak naprawdę miała ochotę zawyć ze złości. - Amelio, przecież
prosiłam cię, żebyś nie angażowała się w znajomość z
Jackiem! Prosiłam cię, a ty obiecałaś, że tego nie robisz!
Karolina wróciła, więc ona i Jacek powinni pomyśleć nad
wspólną przyszłością. Amelio, jak mogłaś być tak głupia
i nieodpowiedzialna? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co
zrobiłaś? Co zrobiliście oboje, bo Jacek nie jest bez winy.
-
Tak, wiem, co zrobiłam.
-
Świetnie! Po prostu genialnie! Masz coś jeszcze do powiedzenia?
-
Nie chciałam – mruknęła, kompletnie załamana. Krystyna pieniła
się przed nią i rzucała w nią naprawdę wściekłymi
spojrzeniami.
-
Nie chciałaś?! Przecież nie zachodzi się w ciążę przez
przypadkowe dotknięcie. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie
rozczarowałaś, Amelio. Nie jesteś już dzieckiem, ale to nie
oznaczana, że nie będę na ciebie zła, gdy ty wywiniesz jakiś numer. Jacek Krzyżanowski to ostatni mężczyzna, z którym
mogłabyś pójść do łóżka. Nie wierzę, że byłaś
tak nieodpowiedzialna, że wskoczyłaś mu do łóżka!
-
Krysiu, uspokój się – poprosił cicho Bronisław, ale
kobieta nie posłuchała męża.
-
Jak mam się uspokoić, skoro nasza córka właśnie
przedstawiła nam jawny dowód na to, że kompletnie nie
potrafi myśleć i zachowuje się jak napalona nastolatka, szukająca
jedynie rozrywki na jedną noc!
Słowa
wypowiedziane w gniewie zrobiły swoje, choć przecież ludzie
zazwyczaj pod wpływem złości mówią głupoty i nie zawsze
były to rzeczy warte uwagi, ale Amelia odebrała to jako siarczysty
policzek. Łzy same trysnęły z oczu. Matka krzyczała na nią
wściekła, dlatego ucięła tę rozmowę i po prostu uciekła z
pokoju, w którym aż powietrze drżało od gniewu matki.
Jejuniu... Trafiłam na Twojego bloga dzisiaj rano, ale dopiero przed godziną postanowiłam zacząć go czytać. Powiem Ci, że jestem zachwycona! Podoba mi się postać Amelii, od razu poczułam do niej sympatię. Jacek jest moim zdaniem trochę zbyt lekkomyślny a Marysia... Marysia jest Marysią, nie da się jej nie kochać :D Strasznie się wciągnęłam w tę historię, jestem ciekawa, co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńWyczekuję kolejnego rozdziału i życzę weny!
xoxo
Przeczytałam właśnie, zostawię Ci szerszy komentarz jutro, bo nie lubię komentować z telefonu :)
OdpowiedzUsuńTymczasem ślę buziaki :*
Dobra, jeszcze na chwilę siadłam do kompa, więc piszę od razu, bo później zapomnę połowę rzeczy, które chciałam napisać XD
UsuńOjej, ale Filip jest fajny :D Takie trochę przeciwieństwo Jacka, który mnie wydaje się mało wesołkowatym człowiekiem. Ja chyba jednak wolę facetów, którzy mają poczucie humoru i nie zawsze biorą wszystko na poważnie. W sumie nie dziwię się, że obaj są przyjaciółmi, bo w końcu przeciwieństwa się przyciągają, moim zdaniem w przyjaźni też ;) Cieszę się, że ktoś Jackowi powiedział wreszcie, że małżeństwo dla dziecka to może być ostatnia rzecz, której chciałaby Amelia. Całkowicie zgadzam się z Filipem, podpisuję się obiema łapkami. Czasami mam wrażenie, że Jacek nie zauważa niektórych rzeczy, dlatego mam nadzieję, że rady Filipa okażą się pomocne.
Pani Krzyżanowska zaskoczyła mnie swoim spokojem. Oczywiście na początku była w szoku, ale później naprawdę mi zaimponowała. To pewnie mądrość życiowa albo też inteligencja. Pewnie pojawiła się w niej złość, ale mimo tego potrafiła później spokojnie porozmawiać z synem i dać mu dobrą radę. Oczywiście wie, że dla niego ta sytuacja nie jest łatwa i później też lekko nie będzie, ale widać, że zależy mu na synu i chce dla niego jak najlepiej. Bardzo na plus ;) Jacek miał w tym rozdziale szczęście ;D Dobre (i myślę, że trafne) rady od przyjaciela i matki, dobrze, że może liczyć na wsparcie najbliższych ;)
Rodzice Melki natomiast... bardzo mnie rozczarowali, szczególnie jej matka. Nie chcę mówić, że jej mama jest głupia, ale w tym rozdziale widać zarówno reakcję matki Jacka, jak i państwa Lasek. Jak dla mnie to ogromna przepaść. Rozumiem złość, dziwiłabym się, gdyby ktokolwiek się nie złościł. Jednak pani Krzyżanowska starała się zapomnieć o tym, że to się stało i iść z tym dalej, a mama Melki wolała ją wyzwać. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu nie wkurzyła mnie Amelia, ale ktoś inny. Jest mi bardzo żal Melki, mam nadzieję, że jej mama przemyśli sprawę i złość przejdzie, bo jej córka na pewno będzie potrzebowała wsparcia własnej mamy.
Okej, spadam ;) Czekam na następny oczywiście <3
Zabawnie by było, jakby teraz Amelia zostawiła Jacka z dzieckiem, hahahaha. To tak od żartobliwej strony, bo wiem, że Amelka by tego nie zrobiła, bo to dziecko będzie dla niej ważne, tak jak jest Marysia. :D A Filipowi bym polała, dobrze gada! Ma świętą rację, mnie denerwuję, że jak już ciąża to ślub. To jest tak debilne, że aż boli. Reakcja matki Jacka całkiem w porządku, wiadomo szok musi być, bo przez jej siostrę wszyscy są dość dziwnie nastawienie. Ale matka Amelii...jak mogła tak mówić? Jeszcze z jakimi słowami, jakim zachowaniem. To już było za mocne i jak najbardziej te rozmowy wyszły autentycznie. Tak się ludzie zachowują w takich sprawach. Jednak i tak słowa Krystyny z jej naiwnym myśleniem, że Karolina mogłaby wrócić do Jacka, to mnie rozwaliło. To przecież nie jej sprawa, a zresztą Jacek nie byłby aż tak głupi, żeby znowu wiązać z Karoliną. Niech weźmie Amelie do siebie i ją tam ma dla siebie, bez ślubu! Na przekór im wszystkim! :D O!:D
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, dawaj dalej. :D
No i tajemnica wyszła na jaw. Każdy zareagował na swój sposób. Chyba najbardziej podobał mi się Rozen. Ten facet dobrze Jackowi nagadał, bo Jacek czasem sprawia wrażenie bardzo beztroskiego w tym wszystkim. Ot, poślubi sobie Amelie dla dziecka, chociaż nie żywi wobec niej głębszych uczuć. A może to nieprawda? Tyle że na razie podchodzi do tego z wielką kalkulacją. Małżeństwo zaś to wielce poważna sprawa, więc cenie Rozena, że otworzył przyjacielowi oczy!
OdpowiedzUsuńCzy mi się zdaje, czy matka Jacka na swój sposób była zadowolona? Niby go skarciła, ale odniosłam wrażenie, że drugi wnuk w rodzinie sprawi jej ogromną radość. A najgorsza Krystyna... rozumiem, że to bardzo skomplikowana sytuacja, ale chyba nie sądziła, że Karolina i Jacek odbudują wspólną przyszłość? Po za nią chyba nikt w to nie wierzy, nawet mąż. No cóż, ta kobieta jest zadziwiająca, ale rozumiem, że wciąż kocha starszą córkę i na swój sposób też kieruje się jej dobrem. Można powiedzieć, że znalazła się w potrzasku. Mimo wszystko było bardzo burzliwie i współczuje Meli, że z powodu jednej nocy wyszedł taki bałagan!
Jestem ciekawa, czy Jacek w końcu pokaże jakieś uczucia do Ameli. Byłabym mega szczęśliwa!
Czekam na więcej! <3
O cholera! Nie spodziewałam sie takiej reakcji ze strony matki Amelii. Będzie cieżko. Kocham takie napięte sytuacje. Pozdrawiam i całuje. XOXO
OdpowiedzUsuńPrzyszłam powiedzieć, że zamierzam czytać. W miarę możliwości, postaram się nadrobić wcześniejsze odcinki.
OdpowiedzUsuńOd razu widać, że Amelia totalnie się nie czuję w nowej sytuacji, choćby ze względu na rodziców. Boi się ich reakcji, nie wie co robić.
Jacek jest bardziej pewny, ale także obawia się reakcji rodziny.
Wydawałoby się, że każdemu może się zdarzyć chwila zapomnienia, której konsekwencje są poważniejsze niż unikanie własnych spojrzeń mijając się na ulicy. No, ale właśnie takie chwile zapomnienia pokazują ile kosztuje to zdenerwowania i stresu, gdy trzeba się do nich przyznać.
Pozdrawiam i czekam na następny :)
Hej:) Chcialam cie tylko poinformowac ze chcialam zaczac czytac twojego bloga, ale niestety nie moge otworzyc rozdziali 1 , poniewaz wyskakuje jakis blad.. mam nadzieje ze to naprawisz ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !