piątek, 28 marca 2014

4. Eskalacja uczuć



Amelia spodziewała się, że po jej wybuchu Jacek nie zaprzestanie telefonów do niej, lecz okazało się, że posłuchał jej i nie dzwonił więcej. Kontaktował się z jej mamą, co jednocześnie przyjęła z ulgą, jak i rozczarowaniem. To ostatnie uczucie wprawiło ją w kompletne rozgoryczenie. Sama przecież chciała, aby Jacek po prostu przestał do niej wydzwaniać.
Po kilku dniach miała już dość. Myślała o nim nieustannie, choć przecież sama zabroniła mu kontaktów. Jednak Marysia, kiedy z nią oczywiście była, nie pozwalała jej zbyt długo myśleć o Krzyżanowskim. Oczywiście panna Lasek bardzo się z tego cieszyła. Miała już dość zadręczania się z jego powodu. Wielokrotnie powtarzała sobie, że nie zasłużył na to, aby wciąż o nim tak rozmyślać.
Pobyt Marysi u Lasków dobiegał końca i nikt nie chciał się z nią rozstawać. Marysia owszem, zapewniła, że bardzo ich wszystkich kocha, ale nie ulegało wątpliwości, że cieszy się na powrót taty. Amelia jednak miała nadzieję, że przyjazd Jacka złoży się na jej „nagłe” wyjście. Nie chciała go widzieć, nie po tym jak na niego naskoczyła. Od tamtej pory nawet nie słyszała jego głosu. I dobrze, pomyślała w przypływie chwilowego buntu. Gdyby mogła uniknąć spotkania z tym osobnikiem byłaby naprawdę szczęśliwa, jednak wtedy nie pożegnałaby się z Marysią. Stała na rozdrożu, choć błahej sprawy, to jednak wprawiało ją to w irytację. Zawsze może go ignorować. On robił to w tak perfekcyjny sposób, iż nikt nie musiał jej mówić, że Jacek Krzyżanowski wolałby, aby nigdy się nie spotkali.
Dzień przed przyjazdem Jacka z Warszawy, Amelia postanowiła, że zabierze Marysię na wycieczkę rowerową. Do plecaka zapakowała jedzenie i coś do picia. Koc zwinęła, obwiązała tasiemką wsadziła do koszyczka na rowerze dziewczynki, która koniecznie chciała coś ze sobą zabrać.
- Tylko uważaj na nią Amelko – poprosiła ją cicho Krystyna. Amelia przewróciła jedynie oczami i westchnęła. Wiedziała doskonale, co robić, a ciągłe porady matki zaczęły ją irytować. Wiedziała jak upilnować sześciolatki.
- Mamo, proszę cię, opiekowałam się nią całymi dniami przez ostatnie dwa tygodnie. Wiem, że mam na nią uważać.
- Dobrze. Jeśli Marysia się zmęczy wracajcie.
- Och, mamo, proszę cię! - powiedziała rozdrażniona i przywołała Marysię, która właśnie zasuwała swój mały plecaczek. - Idziemy, mała kolarzystko.
Obie zeszły już na dół, gdzie na podwórku czekały na nich rowery. 
Większą część trasy prowadziły rowery, ponieważ zbyt duży ruch był, aby mogły swobodnie jechać. Gdy znalazły się już na spokojnym terenie, Amelia wjechała na niewielką ścieżkę, tuż obok mostu i skierowała się w stronę Podleszan. Tam znała jedno miejsce, gdzie mogły spokojnie posiedzieć i nacieszyć się pogodą, a także coś przekąsić i poczytać.
Po dotarciu na miejsce, rozbiły swój „obóz” i przez resztę ciepłego popołudnia zażywały promieni słonecznych, lekkiego wietrzyku, wcinały smakołyki i dużo rozmawiały. Amelia pragnęła wypytać małą o Jacka, ale szybko porzuciła tę myśl . Bez przesady, warknęła wtedy w myślach i zajęła się czymś innym.
W końcu zaczęły zbierać się do powrotu. Amelia jednak wciąż rozmyślała o Jacku. Raczej były to melancholijne wspomnienia. W pamięci przywoła jego obraz sprzed sześciu lat. Wtedy podobał jej się i była w nim zakochana, jednak obecnie był zgorzkniałym mężczyzną, który warczał wokół na wszystkim jak ranny pies. Karolina zraniła go, a ponieważ wyjechała, całą swą złość i frustrację wylewał na nich. Miała tego dość, ale z drugiej strony nie chciała nawet go powstrzymywać. Teraz wiedziała, że byłoby to niebezpieczne, ponieważ zdecydowanie działał na nią w sposób, który obezwładniał jej zmysły. Pragnęła go, więc powinna trzymać się od niego jak najdalej. Wyzwalał w niej tak wielką paletę uczuć, że sama nie wiedziała, co miałaby niby z tym zrobić.
Położyła się bardzo późno. Oglądała serial, lecz potem zorientowała się, że nic nie wie, co się działo w ostatnim odcinku i włączyła go jeszcze raz. Nie, zdecydowanie nie powinna tyle myśleć o Krzyżanowskim, ponieważ on miał w głębokim poważaniu ją i jej problemy.
Rano wstała niewyspana i wściekła, a jej złe emocje przybrały na sile, gdy okazało się, że Jacek będzie w Mielcu wcześniej niż planował. Nadal nic nie wymyśliła, co zrobić, aby pożegnać się z Marysią, a jednocześnie nie spotkać Jacka. W końcu doszła do wniosku, że nie jest to możliwe, dlatego poddała się i czekała aż wróci z Warszawy. Wolała nie wiedzieć, jakim spojrzeniem ją obdarzy, gdy ją zobaczy. Zapewne nie omieszka skomentować jej wybuchu, kiedy zabroniła mu dzwonić do niej.
To było głupie i dziecinne, ale emocje wzięły góre, więc nie przemyślała tego, co mówiła. Jednak na dobre jej wyszło. Miała święty spokój z telefonami od Jacka i nie musiała pogarszać swej sytuacji: nie czuła się osaczona. 
Razem z Marysią cały poranek spędziły na szalonych zakupach. Amelia postanowiła nieco odświeżyć swoją szafę i nie miało to nic wspólnego z przyjazdem Jacka. Odłożyła wystarczająco dużo pieniędzy, aby dziś naprawdę nie baczyć na ceny. Ubrania jednak, które kupiła niekoniecznie miały oczarować, czy wydobyć z niej piękno. Źle się czuła ze swoim ciałem, więc nie mogła znaleźć nic, co odpowiadałoby jej surowemu gustowi.
Dlatego właśnie wybierała wszystkie o rozmiar lub dwa za duże. Nie wiedziała, czy dobrze w tym wyglądała, ale miała to gdzieś, chciała po prostu ukryć swoje niedoskonałości, które wciąż nie chciały zniknąć.
Około godziny dwunastej skapitulowały i postanowiły wrócić do domu. Upał jaki nagle nawiedził Mielec był gorszy od tego, który w ostatnich dniach wygonił ludzi z domów nad jeziora. Był nie do zniesienia.
Właśnie zbliżały się do ich bloku, gdy obok chodnika zatrzymał czarny, lśniący nowością sedan. Piękne Audi A4 zwracało na siebie uwagę kształtem i klasą. Właściciel tego samochodu lubił nie tylko komfort, ale miał styl i wiedział doskonale, że samochód wywrze ogromne wrażenie na przypadkowych przechodniach. Auto było szpanerskie, lecz naprawdę można to było wybaczyć akurat temu modelowi, ponieważ sam w sobie taki był i ciężko było oderwać od niego wzrok.
- Tatuś! - krzyknęła Marysia nagle i wyrywając się Amelii, pognała prosto do Audi.
Dziewczyna jęknęła głucho i z narastającymi uczuciami podeszła do samochodu, z którego wysiadł uśmiechnięty Jacek. Przełknęła ślinkę, gdy zobaczyła go takiego wesołego. Jego uśmiech działał na nią zdecydowanie odurzająco.
- O kurwa – usłyszała tuż za plecami. Odwróciła się i nieopodal dostrzegła stojącą Kamilę Głodzik. Kamila miała dwadzieścia osiem lat, dwójkę czteroletnich bliźniaków oraz wspaniałego męża. Zawsze była uśmiechnięta, rozgadana i roztrzepana, lecz wyglądała naprawdę wspaniale, ale dziś jednak odebrało jej mowę.
- Cześć, Kam. Co się stało? - zapytała Amelia, udając, że nie ma pojęcia o co jej chodzi. Oczywiście Jacek wywarł na tej kobiecie tak duże wrażenie, że zapomniała się z nią przywitać.
- Co się stało? Chyba śnię – powiedziała tylko i westchnęła tak rozdzierająco, iż Amelia niemal siłą musiała się powstrzymać, aby nie parsknąć głośnym śmiechem. Kamila najwidoczniej totalnie zauroczyła się Jackiem. Czy powinno ją to dziwić? Chyba nie. W końcu Krzyżanowski uosabiał wszystko to, czego kobieta pragnęła. I nie chodziło tylko o jego ciało, ale również o miłości do córki, którą widać było w tej chwili jak na dłoni.
- To jest Jacek Krzyżanowski – mruknęła niechętnie. Zapaliła się ze wstydu, gdy kobieta popatrzyła na nią zaskoczona.
- Były mąż...
- Tak, Karoliny – weszła jej w słowo.
- I ona go porzuciła? Z całym szacunkiem, ale twoja siostra była zdrowo pierdolnięta, skoro zostawiła takiego faceta – powiedziała oburzona. Tak, wiedziała to. - Skoro Karolina go nie chciała, to może ty się nim zajmij? Samotny, bogaty facet... Na pewno...
- Jezu, Kamila, chyba się nie słyszysz – mruknęła tylko i wzruszyła ramionami. - Za wysokie progi na moje nogi.
- Och, więcej wiary w siebie, Amelio. Nie doceniasz się. Myślę, że powinnaś wytoczyć najcięższe działa, jakie kobieta posiada.
- Działa? O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana, kątem oka dostrzegła, jak Jacek podrzuca córkę do góry, a potem z łatwością ją łapię. Marysia przy tej czynności wydawała radosne piski, tuląc się do ojca, który nie szczędził jej ojcowskiego uczucia.
- Piersi, nogi, tyłek i zalotne spojrzenie – szepnęła, ponieważ pan Krzyżanowski skierował się w ich stronę.
- Co? Chyba nie mówisz poważnie! – odparła z niedowierzaniem.

Jacek podszedł do Amelii, która rozmawiała z jakąś młodą kobietą. Obie o czymś cicho lecz zawzięcie dyskutowały, ale gdy znalazł się w pobliżu przestały. Amelia obdarzyła go najbardziej nieprzychylnym spojrzeniem, na jakie było ją stać. Usta wykrzywiła z niezadowoleniem. Uśmiechnął się, widząc jej buńczuczną minę. Kobieta, która stała po lewej stronie Amelii patrzyła na niego wnikliwie. Czarne włosy związała na czubku głowy, a mały koczek udekorowała gumką z kokardką. Ubrana była w długą, kwiecistą sukienkę, która ładnie eksponowała jej niewielki biust i zgrabną figurę.
- Jacek Krzyżanowski, miło mi panią poznać – powiedział uprzejmie i wyciągnął do niej dłoń, którą uścisnął delikatnie.
- Kamila Głodzik – odparła kobieta i uśmiechnęła się do niego po przyjacielsku.
Nagle z bloku wypadły dwa, małe wrzeszczące potworki. Chłopcy zaczęli biegać wokół nich i wykrzykiwać dziwne, nieznane mu słowa.
- A to moi synowie, bliźniacy. Dawid i Paweł. I za chwilę powinien pojawić się mój mąż.
Amelia stała z boku i jedynie przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Spojrzał na nią. Spiorunowała go jedynie wzrokiem i nic nie powiedziała. Uniósł prawą brew ku górze.
Zgodnie ze słowami Kamili, z bloku wkrótce wyszedł jej mąż – Darek. Darek przywitał się ze wszystkimi wylewnie i od razu zajął się poskramianiem rozbrykanych synów. Marysia złapała ojca za rękę i ścisnęła ją mocno, co było oznaką jej onieśmielenia. Zapewne denerwowała się obecnością rozbrykanych chłopców, dlatego postanowił ją zabrać do środka. Pożegnał się więc z nimi, oczywiście wyrażając chęć ponownego spotkania na bardziej prywatnym gruncie, co wszyscy przyjęli z entuzjazmem. Wszyscy, prócz Amelii, która jedynie zrobiła skwaszoną minę.
Jacek poszedł, Darek wraz z bliźniakami również skierowali się do samochodu. A Amelia i Kamila zostały jeszcze chwilę pod blokiem.
- Widziałaś jak się zachowuje? Widziałaś?! - powiedziała zirytowana, gdy Krzyżanowski już zniknął jej z pola widzenia.
- Był miły i bardzo kulturalny. Chcę się z nami zobaczyć jeszcze raz – odpowiedziała Kamila, nie bardzo wiedząc o co chodzi dziewczynie.
- No właśnie! Był miły! Dla was, Kamila! Nie przypominam sobie, aby w zaproszeniu uwzględnił mnie lub moich rodziców. On jest po prosto okropny.
- Wiesz? Odniosłam wrażenie, że podczas rozmowy to ty byłaś okropna, a Jacek zachowywał się nienagannie. Widziałam jak na ciebie patrzył.
- Jak? - zapytała raptownie, lecz po chwili zorientowała się, że zrobiła to w nieodpowiedni sposób. - Znaczy, w ogóle mnie to nie obchodzi... - bąknęła całkiem wytrącona z równowagi.
- Tak, jakby sam nie wiedział, co myśleć o dziewczynie, która zmieniła się i stała się kobietą.
- To już jego problem, nie mój.
- Musimy zająć się tobą odpowiednio. Musisz wydobyć z siebie tą część, która będzie w stanie oczarować Jacka.

Amelia bardzo długo potem myślała nad słowami Kamili. Powiedziała kobiecie, że się nie zgadza na to, lecz Głodzik pokiwała jedynie głową i pożegnała się z nią wylewnie, obiecując, że wpadnie do niej wkrótce. Sama panna Lasek wolała, aby Kamila trzymała się od niej z daleka. Lubiła ją, lecz nie chciała, aby mieszała jej w głowie, zrobi jej jeszcze większy mętlik i wtedy naprawdę się pogubi. Już teraz nie wiedziała, czy bardziej nienawidziła Jacka, czy może budziło się w niej to uczucie, które pogrzebała na dnie serca parę lat temu. Co prawda teraz doszło do tego wszystkiego fizyczny pociąg, który do niego odczuwała, więc sprawa komplikowała się jeszcze bardziej, a jakakolwiek interwencja w ich relację była naprawdę fatalnym krokiem.
Kiedy nadszedł czas na pożegnanie, Marysia podbiegła najpierw do dziadków i wyściskała ich mocno, obiecując, że przyjdzie ich odwiedzić i bardzo ich kocha. Następnie podeszła do Amelii i rzuciła jej się w ramiona.
- Jesteś najlepszą ciocią jaką mam! Kocham cię, Melko! - powiedziała mała i objęła się za szyję swoimi drobnymi rączkami. Amelka poczuła łzy pod powiekami.
- Ja ciebie też kocham, Marysiu – odpowiedziała. - Mam nadzieję, że będziesz nas częściej odwiedzała.
- No pewnie! - krzyknęła radośnie, lecz po chwili spojrzała niepewnie na ojca, który stał w salonie pod oknem i obserwował całą scenę z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni. Amelia nie śmiała nawet na niego patrzeć. - To znaczy... Nie wiem, czy mi tatuś pozwoli...
- Jacku? - zwróciła się do niego Krystyna. Amelia odważyła się w końcu na niego spojrzeć. Patrzył na nią wnikliwie, aż poczuła, że policzki jej płoną. Odwróciła szybko twarz, lecz nadal czuła na sobie jego wzrok.
- Oczywiście – padła krótka odpowiedź, a Amelia poczuła, jak wszystko w niej zamiera.
To się źle skończy, pomyślała tylko.

Kilka dni po wyjeździe Marysi, Amelia miała ochotę zrobić coś głupiego z nudów. Naprawdę nie miała pojęcia, jak zagospodarować czas. Gdy mała była z nimi, mogła z nią wyjść na spacer do parku, na podwórko, czy na lody. Teraz nie widziała konieczności, aby wychodzić z mieszkania.
Próbowała nawet umówić się z Dorotą nad jezioro, lecz ta musiała z przykrością odmówić. Była na wakacjach z siostrą i wróci dopiero za kilka dni. Amelia obawiała się, że do tego czasu zwariuje.
Dni wlokły się niemiłosiernie. Słońce coraz mocniej przypiekało. Amelia wiedziała, że upały będą zapowiedzią burzy, która niedługo nawiedzi Mielec i okolice. To tylko kwestia czasu, kiedy pogoda zepsuje się całkowicie i zniszczy rytm ciepłego poranka, gorącego południa i chłodniejszej nocy. Amelka uwielbiała te wieczory, gdzie nagrzane powietrze falowało wokół. Gdy bywała u dziadków na wsi, wychodziła przed dom, siadała na ławce i przez godzinę milczała, obserwując niebo, na którym pojawiało się coraz więcej gwiazd. W mieście nie było takiego nieba. Żałowała tego, bo gdy wychodziła biegać i podczas chwilowego odpoczynku zadzierała do góry głowę nie widziała nic, prócz granatowego nieba, które gdzieś tam majaczyło ponad światłem lamp.
Wieczorem ubrana w krótkie spodenki, wygodne adidasy i koszulkę wyszła, aby pobiegać. Uznała, że to dobry pomysł zważywszy na to, że były wakacje, a ona nie ruszała się nie dalej niż do kuchni lub łazienki. Już teraz widziała po sobie, że nieco przybrała na wadzę. Dochodziła godzina dwudziesta, a mimo to nadal było ciepło, może nie tak jak jeszcze kilka godzin wcześniej, ale na pewno zapowiadało się na gorącą noc.
Telefon wsunęła do kieszeni, słuchawki włożyła w uszy i ruszyła przed siebie. Głowę miała nabitą myślami. O Jacku. Ostatnio nie potrafiła przestać o nim myśleć, chyba tylko dlatego, że Kamila sprawiła, iż teraz patrzyła na niego zupełnie inaczej. No, może nie konkretnie na niego, ale na ich sytuację. Sąsiadka z góry sugerowała, że powinna go uwieść, ale czy rzeczywiście byłoby to właściwe i dobre? Nie mogła tego zrobić Marysi. Uwieść jej ojca? Boże, to było więcej niż okropne.
Poza tym... Jacek musiałby spojrzeć na nią w zupełnie inny sposób. Musiał zobaczyć w niej kobietę, a teraz widział tylko młodszą siostrę byłej żony. Jak mogła wygrać z czymś takim? Nie mogła.
Pod wpływem ponurych myśli przyspieszyła, mocno uderzając nogami o powierzchnię. Złość jaka ją opanowała dodała jej energii do biegania. Nie widziała go tyle lat, a teraz, gdy się pojawił zamiast być na niego zła, myślała o tym, jak zaciągnąć go do łóżka. Musiała postradać zmysły! Nuda jaka pojawiła się w ostatnich dniach rzeczywiście odebrała jej zdolność racjonalnego myślenia, skoro zastanawiała się nad czymś takim!
Szybki bieg sprawił, że zachciało jej się pić. Wstąpiła więc do najbliższego sklepiku i kupiła wodę.
Biegała już od niemal godziny, od czasu do czasu przystając i rozciągając się lub nieco odpocząć, złapać oddech i ruszyć dalej. Powoli zaczęła zbliżać się do Smoczki, więc zawróciła i skrótem ruszyła w stronę Złotników. Tę trasę wybrała podświadomie, jej umysł wiedział, kto tam mieszka, dlatego właśnie biegła w tamtą stronę.
Kiedy znalazła się blisko osiedla, zatrzymała się zdezorientowana. Co ona tu robiła?! Doskonale wiedziała, gdzie była... Nie mogła tu być, gdyby Jacek ją zobaczył uznałby, że go nachodzi lub śledzi. Pędem zawróciła w stronę domu.
Wtedy właśnie dostrzegła czarne Audi, które zmierzało w jej kierunku. Jacek. Przełknęła ślinkę i udała, że nie widzi, jak samochód zatrzymuje się, a z niego wychodzi Krzyżanowski. Mimowolnie zwolniła, aż w końcu zatrzymała się i niechętnie zdjęła słuchawki.
- Nie wiedziałem, że biegasz – powiedział, nie ukrywając zaskoczenia. Amelia poczuła, jak wszystko się w niej zagotowało ze złości. No pewnie! Prawdopodobnie nie miał też pojęcia, że myśli.
- Teraz już wiesz – warknęła, mierząc go niechętnym spojrzeniem. Usłyszała jego westchnienie. Miał prawo nie wiedzieć... Nie powinna w ogóle go tak krytykować, ale należało mu się! Traktował ją z góry, był arogancki, pompatyczny i chłodny. Oddalił ją i rodziców od Marysi, jakby miała to być kara za odejście Karoliny. Dlaczego więc zrobiło jej się głupio, że tak na niego naskoczyła? Wolała nie odpowiadać na to pytanie, ponieważ odpowiedź jaką by sobie udzieliła mogłaby ją nie tylko zaskoczyć, ale także popchnąć do czegoś głupiego.
- Od dawna tak spędzasz wieczory?
- Od kilku dni. Po wyjeździe Marysi nie miałam co ze sobą zrobić, dlatego postanowiłam popracować nad moim wyglądem.
Jacek stał oparty biodrem o przód samochodu, ręce miał skrzyżowane na szerokiej piersi, Amelia natomiast stała nieopodal, czubkiem adidasa kopiąc w alufelgę. Dziewczyna poczuła na sobie jego badawcze spojrzenie.
- Uważam, że wyglądasz świetnie – odparł z prostą szczerością, lustrując ją wzrokiem, od zgrabnych łydek, po uda, szerokie biodra i brzuch, aż po piersi ukryte pod koszulką i sportowym stanikiem, a kończąc na zarumienionej i mokrej od potu twarzy.
- Nie musisz być miły, wcale cię o to nie proszę – odpowiedziała.
- Ale nie robię tego z przymusu. Pamiętam cię jako nastolatkę, a dziś... Wypiękniałaś.
- To co, wcześniej byłam brzydka?
- Przy tobie trzeba uważać na to, co się mówi. Nie, nie byłaś. Zmieniłaś się.
- Ty też – mruknęła niechętnie, udając, że wcale nie podziwia jego wspaniałej sylwetki. Był szczupły, zadbany i cholernie seksownie pachnący. Amelia poczuła mrowienie w dole brzucha, które po chwili rozprzestrzeniło się na całe ciało. Cofnęła się gwałtownie. - Muszę wracać. Ucałuj Marysię ode mnie.
Włożyła słuchawki w uszy i szybko uciekła od Krzyżanowskiego. To naprawdę zaczęło robić się straszne!
Nie miała pojęcia, czy Jacek coś za nią wołał, ale dla własnego bezpieczeństwa wolała nie sprawdzać.

Po tym nieoczekiwanym spotkaniu Amelia zaprzestała biegania na jakiś czas. Uznała, że lepiej będzie, jeśli nie będzie prowokować do podobnych rozmów. Póki Jacek sam nie wyjdzie z inicjatywą spotkania, ona nie miała zamiaru odzywać się do niego pierwsza. Ale przecież była Marysia, którą nie chciała ignorować przez wzgląd na jej ojca. Naprawdę miała poważny dylemat. Dwa dni później nadal nie wiedziała, co zrobić, ale musiała zadzwonić do Jacka, aby dowiedzieć się, co u Marysi. Dziewczynce mogłoby się zrobić przykro, że nie daje znaku życia, a za nic w świecie nie chciała jej zranić. Kochała tę małą i zrobiłaby dla niej wszystko.
Wieczorem, gdy wróciła z zakupów wybrała numer Krzyżanowskiego. Rozmawiała na ten temat z mamą, która uznała, że powinna schować uraz do niego głęboko i po prostu ignorować go. Marysia nie mogła ucierpieć na jej niechęci. Co z tego, skoro Jacek wzbudzał w niej takie uczucia, a nie inne? Nie była w stanie go ignorować. Już nie.
Odebrał po trzecim sygnale. Nie wiedziała, co robił ani gdzie był, ale jego głos był zdecydowanie bardziej wyrazisty, chropowaty i obudził w niej pożądanie. Zaledwie zwykłym słucham”.
- Cześć – przywitała się niezdarnie, czując jak wszystko w niej drży od nerwów. Przełknęła nerwowo ślinkę. - Chciałam się dowiedzieć, co u Marysi. Podasz mi ją do telefonu?
- Bardzo chciałbym, ale moja córka właśnie bierze kąpiel.
- Och, w takim razie zadzwonię jutro po południu – odpowiedziała rozczarowana.
- A może chcesz ją odwiedzić? Nie byłoby prościej? Marysia bardzo za tobą tęskni. Ciągle mi powtarza, że chciałaby mieć taką mamę jak ty.
- Mamę? Jesteś pewny, że nie chodziło jej o siostrę? - wykrztusiła w końcu zaskoczona.
- Nie, wiem, co słyszałem...
- I co teraz zrobisz? - zapytała zaciekawiona. Co Jacek zamierzał z tym zrobić? Przecież Marysia powiedziała to na poważnie. Musiało jej brakować kobiecej ręki, więc wcale się nie dziwiła, że powiedziała coś takiego. Może i opiekowała się nią babcia, ale to nie to samo, co mama.
- Jak to co? - zapytał z rozbawieniem. Ton jego głosu może i podziałał na jej zmysły drażniąco, lecz nie oznaczało to, że jej się spodobał. - Ożenię się z tobą.

13 komentarzy:

  1. Końcówka mega! :D Ale wkradł Ci się mały błąd "- Jak to co? - zapytała z rozbawieniem." tutaj chyba powinno być "zapytał z rozbawieniem". Jacek wydaje sie być taki idealny. Nie dość że super wygada to jeszcze ładnie pachnie i ma super auto. Facet idealny. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Amelii. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, już poprawione:) E tam, Jacek nie jest idealny, on tylko tak dobrze wygląda. Ma sporo wad i niestety nie zachował się dobrze wobec Amelii i jej rodziców izolując ich od siostrzenicy i wnuczki, ale mam nadzieję, że w końcu się zrekompensuje;)

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  2. O rany, Amelia rzeczywiście zachowuje się aż zbyt nieprzyjaźnie xd na jej miejscu wolałabym użyć wobec Jacka chłodnej uprzejmości, choćby ze względu na małą, ale pewnie mocne uczucia nią targają i nie bardzo jest w stanie się powstrzymać. Gdzieś tam powyżej wypatrzyłam literówkę, ale teraz już nie pamiętam, gdzie, bo pamiętałam do ostatniego akapitu, aż tu nagle...

    OMGOMGOMG XD

    Rozwalił mnie ten tekst Jacka. Co, ożeni się z nią? Tak po prostu? Nie zakłada na przykład, że do tego trzeba aprobaty dwóch stron i że nie chce żenić się z meblem, tylko z normalną, ludzką, żyjącą istotą, która ma nawet sprawny mózg i - o zgrozo - myśli? I w dodatku powiedział jej o tym PRZEZ TELEFON? Nie no, Jacek, ty bucu. Mam tylko nadzieję, ze Amelia nie zrobi z siebie drugiej Muriel, uzależnionej od bogatego faceta, walczącej o jego względu i w dodatku idącej na ustępstwa ze względu na dziecko, błagam! Nie rób jej tego, zwłaszcza że Amelia nosi przecież znamiona własnej woli ;>

    Czekam na kolejny i całuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Po prostu zbyt silnie to wszystko przeżywa i stara się po prostu odciąć od tego, co czuje poprzez właśnie takie zachowanie. Nie jest ono do końca fair, ale z drugiej strony... Mimo wszystko Jacek nie jest święty, więc dlaczego powinna być dla niego uprzejma? :) Sama też prześledzę tekst i może uda mi się wyłapać błąd;)

      Hahaha, nie no... Chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ze raczej Amelia nie przyszłaby do niego w podskokach uradowana wizją małżeństwa:) Ten tekst o małżeństwie był raczej żartem, niż propozycją. Nie, nie, nie! Broń Boże, Amelia to zupełne przeciwieństwo Muriel. Amelia ma swój rozum, silną ( co prawda czasami słabą ) wolę i raczej nie będzie taką drugą Muriel uzależnioną od faceta. Będzie happy end, oczywiście, ale ostatnie rozdziały powinny Cię zadowolić;)

      Usuń
  3. Hahahahaha, końcówka mnie rozwaliła na łopatki. Jak Ci pisałam na gg, MISTRZOSTWO. Amelia teraz będzie taka skołowana, bo naprawdę chyba chcę go nienawidzić albo nie tolerować w swoim życiu, ale jak widać Jacek na siłę chcę w nim być. No, choćby poprzez Marysie. :D Aż nie mogę się doczekać jak to pójdzie dalej! :D
    Czekam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dziękuję w takim razie;) Może nie na siłę, ale po prostu nieświadomie wzbudza w niej takie emocje a nie inne już samą swoją obecnością i jeszcze długo będzie jej mieszał w głowie.

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  4. Na miejscy Amelii też byłabym skołowana i wkurzona na Jacka. Tutaj taki nie miły dla niej i dla Lasków, a potem po prostu do rany przyłóż przy sąsiadach. Nie winię go jakoś bardzo, ale sama bym się wściekła.
    Wypiękniałaś? Wypiękniałaś?! Człowieku, jak masz strzelić coś takiego, to się lepiej nie odzywaj! Nie ma to jak powiedzieć dziewczynie, że była brzydka. Geniusz!
    No dobra, może nie powiedział dosłownie, że była brzydka i później się jakoś wytłumaczył, ale ja bym od razu tak pomyślała. I dlatego nie dziwię się Amelii. Ja pewnie już bym zaczęła na niego warczeć, więc podziw dla niej!
    No i końcówka. Miód na moje uszy! Żartobliwie i przyjaźnie... Czyżby Jacek poszedł po rozum do głowy? Zaprosił Amelię do domu do Marysi i... w ogóle. Facet chyba ma wyrzuty sumienia za wcześniejsze traktowanie panny Lasek.
    ."Ożenię się z tobą." - ciekawi mnie, jak Amelia na to zareaguje. Zawstydzi się, roześmieje, czy zrobi jeszcze coś innego?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, może po prostu nie miał powodów, aby być niemiły dla Kamilii i jej męża? W sumie nie znał ich, więc nie chciał być bucem, a przecież z Amelią łączą go niezbyt przyjazne stosunki.
      Hahaha, źle to powiedział, ale zaraz się potem wytłumaczył. Nie, nie, nie powiedział jej, że była brzydka. Jacek nigdy tak nie myślał, po prostu źle dobrał słowa, a Amelia ze swoimi kompleksami zrozumiała to, co zrozumiała.
      Nie wiem, czy ma, ale głównie robi to dla córki, którą kocha ponad wszystko, więc taka propozycja była kierowana wyłącznie dobrem dziecka;)
      Zobaczysz! :)

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  5. OMG, kocham Cię za to opowiadanie! :D

    Whatwhatwhatwhat! Rozłożyłaś mnie na łopatki! Ależ zwrot akcji. Moja reakcja po przeczytaniu była tak dziwna, że mój chłopak zaczął się pytać, czy coś się stało xD
    Jacek się oświadczył. No, może przez telefon, ale wiesz, to chyba nie jest ważne jak to, z jakiego powodu to zrobił. Chociaż może nie, bo wcale nie zapytał Melki, czy będzie jego żoną, tylko jakby stwierdził fakt. Ja nie ogarniam tego faceta. Chociaż może to przez to, że Amelia go nie lubi i ich rozmowy są trudne, więc poznanie go nie jest zbyt łatwe. Np. wtedy, gdy Melka spotkała Jacka, gdy biegała. Kurcze, facet powiedział jej komplement, a ona na niego naskakuje. Mnie koleżanka zawsze powtarza, że należy podziękować xD Ech, ale rozumiem Melkę, ma mnóstwo kompleksów. Może jakoś nie lubię specjalnie Jacka, ale mam nadzieję, że przyda się jej na coś xD Znaczy, że pokaże jej jaką piękną jest kobietą. Także Jacuś, tego nie spieprz :D

    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny <3 <3 <3
    Ach, no i po przeczytaniu tego rozdziału mój apatyt na Twoje romanse wzrósł. Wiesz, co mam na myśli, prawda? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, dziękuję<3 To najmilsze słowa, jakie mogłam przeczytać<3

      E tam, zwrot akcji. Wcale tak wiele się nie stało:)
      To czy się oświadczył to kwestia sporna. Oczywiście zrobiłby to dla dobra córki, nawet jeśli jest to młodsza siostra jego byłej żony, ale pytanie jest, czy on rzeczywiście tak myśli i czy tego chcę? Chyba nie bardzo. Ale o tym później.
      Amelia jest zakompleksiona, nadal ma problemy z zaakceptowaniem siebie, więc niefortunny dobór słów przez Jacka obudził w niej agresję. Krzyżanowski nie miał niczego złego na myśli, powiedział komplement, ale Melka źle zrozumiała jego wypowiedź i oto nastąpił atak, choć Jacek przecież się wytłumaczył:) takich spięć będzie całe mnóstwo.
      Nie, nie spieprzy:)

      Powiem tylko tyle: na pewno będzie więcej romansów, choć nie obiecuję, że będą one działy się w Polsce.
      Pozdrawiam<3

      Usuń
  6. Cześć, siemanko, witam, miło mi :) Necco? Skradłaś moje serducho! Zamkową bestię pochłonęłam w zaledwie tydzień, ale co innego można robić na wykładach ^^ Przepraszam, że nie dałam o sobie znać na tamtym blogu, ale nie potrafię skomentować czegoś jako całość, już po zakończeniu. Mogę jedynie powiedzieć, że mi się niezmiernie podobało. Nic więc dziwnego, że jak tylko skończyłam to przerzuciłam się od razu na inne opowiadania spod Twojej ręki.
    Jacek Krzyżanowski. Uwielbiam to imię, tak w ogóle. No i, cholera jasna, Henry Cavill!!! Niczego więcej mi nie trzeba. Już Cię uwielbiam, tak czy siak :)
    Mężczyźni, których kreujesz są niesamowici. Dajmy na to Jacek, taki konkretny samiec alfa, brakuje mu tylko grupki fanek pałętających się otwarcie pod nogami, bo Amelii nie liczę. On jest tak różny od zaszczutego Jeremy'ego, że to się za przeproszeniem w pale nie mieści. Zazwyczaj, jak czytałam kilka opowiadań jednej autorki, to był ten sam stereotyp, a tutaj tak dwie różne postacie. Biję pokłony, aż walę czołem w klawiaturę!
    I jeszcze coś co u Ciebie uwielbiam, teksty. Wypowiedzi postaci, ściślej mówiąc. Wykreowanie postaci opisem to jedno, ale wkładanie jej do ust zdań, które ten opis podtrzymują to co innego. Pewność siebie i arogancja, a czytelnik to kupuje. Dobra, bo już mnie dłonie bolą od klaskania i zaraz się poślizgnę na tej słodyczy co ją tu tak otwarcie polewam, wybacz. Ale musiałam na początek wkupić się w Twoje łaski :D
    No i zakończenie tego rozdziału: to taki przyzwoity sarkazm z jego strony, tak mi się wydaje. Z tym ślubem :D A Jacek jest osobą, której taki sarkazm dla zabawy może być wybaczony, szkoda tylko, że biedna Amelia na tym cierpi ;)
    Rozdziału nowego doczekać się nie mogę, bo się uzależniłam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, baaaardzo gorąco dziękuję za ten komentarz! Nawet się nie spodziewałam tylu pochwał, naprawdę. Pierwsze co, to ja chylę czoła za przeczytanie Zamkowej bestii. Ja mam problem z nadrobieniem kilku rozdziałów, a nie mówiąc o całym opowiadaniu! Także dziękuję z całego serducha! Też uwielbiam Cavilla<3 Jestem w nim totalnie zakochana<3

      Czy wszyscy moi bohaterowie są różni? Nie wiem, wydaję mi się, że tylko Jeremy był inny niż reszta, bo Jacek, Jorgos i Lucas są podobni. Co prawda każdy ma inną przeszłość, ale według mnie nie różnią się niczym:) Ale za to moje bohaterki zdecydowanie nie są do siebie podobne. Cieszę się jednak, że Jacek przypadł Ci do gustu, mimo że naprawdę bywa okropny.
      Staram się, aby wypowiedzi bohaterów, które piszę były właśnie w ich stylu, żeby czuć było arogancję, zawziętość czy nawet miłość.
      Ja lubię słodkie! Pamiętaj:) Ale oczywiście wiem, że z umiarem tego wszystkiego. Nie musiałaś, witam wszystkich z szeroko otwartymi ramionami:)
      Oczywiście. Gdyby Amelia nie była wobec niego taka niechętna, to pewnie zaproponowałby jej ślub ze względu na Marysię, która potrzebuje matki. No tak, ktoś musi, ale i ona sama nie jest mu dłużna. Nie jest też bezbronna:)

      Dziękuję za komentarz i postaram się wpaść do Ciebie, choć niczego nie obiecuję<3

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  7. O matko! Jacek rozbroił system tego świata! Pomijając już fakt, że wyczuwam, iż powoli przekonuje się do Ameli, to widzę, że ma nawet odwagę w ten sposób żartować! Bo na razie to tylko żart, tak? Och, ja bym im wyprawiła wesele choćby dzisiaj, ale Jacek to chyba nie ten typ człowieka. Marysia ich zjednuje, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. To małe, kochane dziecko jest tak cudowne, że żałuje, iż nie istnieje naprawdę <3 Słodka kruszynka. Oby Jacek wreszcie zrozumiał, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie Karoliny, a jej rodzina nie ma z tym nic wspólnego. Nie ładnie, że tak długo trzymał ich od dziewczynki. Przecież mają takie samo prawo cieszyć się jej obecnością co on i jego bliscy.

    Świetny rozdział! Czekam na jeszcze gorętsze momenty między Jackiem a Amelią.

    PS: Dziewczyna z nagłówka idealnie by pasowała do głównej bohaterki. Śliczna *.*

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.