Amelia
spodziewała się, że po jej wybuchu Jacek nie zaprzestanie
telefonów do niej, lecz okazało się, że posłuchał jej i
nie dzwonił więcej. Kontaktował się z jej mamą, co jednocześnie
przyjęła z ulgą, jak i rozczarowaniem. To ostatnie uczucie
wprawiło ją w kompletne rozgoryczenie. Sama przecież chciała, aby
Jacek po prostu przestał do niej wydzwaniać.
Po
kilku dniach miała już dość. Myślała o nim nieustannie, choć
przecież sama zabroniła mu kontaktów. Jednak Marysia, kiedy z nią oczywiście
była, nie pozwalała jej zbyt długo myśleć o Krzyżanowskim.
Oczywiście panna Lasek bardzo się z tego cieszyła. Miała już
dość zadręczania się z jego powodu. Wielokrotnie powtarzała
sobie, że nie zasłużył na to, aby wciąż o nim tak rozmyślać.
Pobyt
Marysi u Lasków dobiegał końca i nikt nie chciał się z nią
rozstawać. Marysia owszem, zapewniła, że bardzo ich wszystkich
kocha, ale nie ulegało wątpliwości, że cieszy się na powrót
taty. Amelia jednak miała nadzieję, że przyjazd Jacka złoży się
na jej „nagłe” wyjście. Nie chciała go widzieć, nie po tym
jak na niego naskoczyła. Od tamtej pory nawet nie słyszała jego
głosu. I dobrze, pomyślała w przypływie chwilowego buntu. Gdyby
mogła uniknąć spotkania z tym osobnikiem byłaby naprawdę
szczęśliwa, jednak wtedy nie pożegnałaby się z Marysią. Stała
na rozdrożu, choć błahej sprawy, to jednak wprawiało ją to w
irytację. Zawsze może go ignorować. On robił to w tak perfekcyjny
sposób, iż nikt nie musiał jej mówić, że Jacek
Krzyżanowski wolałby, aby nigdy się nie spotkali.
Dzień
przed przyjazdem Jacka z Warszawy, Amelia postanowiła, że zabierze
Marysię na wycieczkę rowerową. Do plecaka zapakowała jedzenie i
coś do picia. Koc zwinęła, obwiązała tasiemką wsadziła do
koszyczka na rowerze dziewczynki, która koniecznie chciała
coś ze sobą zabrać.
-
Tylko uważaj na nią Amelko – poprosiła ją cicho Krystyna.
Amelia przewróciła jedynie oczami i westchnęła. Wiedziała
doskonale, co robić, a ciągłe porady matki zaczęły ją irytować.
Wiedziała jak upilnować sześciolatki.
-
Mamo, proszę cię, opiekowałam się nią całymi dniami przez ostatnie
dwa tygodnie. Wiem, że mam na nią uważać.
-
Dobrze. Jeśli Marysia się zmęczy wracajcie.
-
Och, mamo, proszę cię! - powiedziała rozdrażniona i przywołała
Marysię, która właśnie zasuwała swój mały
plecaczek. - Idziemy, mała kolarzystko.
Obie
zeszły już na dół, gdzie na podwórku czekały na
nich rowery.
Większą
część trasy prowadziły rowery, ponieważ zbyt duży ruch był,
aby mogły swobodnie jechać. Gdy znalazły się już na spokojnym
terenie, Amelia wjechała na niewielką ścieżkę, tuż obok mostu i
skierowała się w stronę Podleszan. Tam znała jedno miejsce, gdzie
mogły spokojnie posiedzieć i nacieszyć się pogodą, a także coś
przekąsić i poczytać.
Po
dotarciu na miejsce, rozbiły swój „obóz” i przez
resztę ciepłego popołudnia zażywały promieni słonecznych,
lekkiego wietrzyku, wcinały smakołyki i dużo rozmawiały. Amelia
pragnęła wypytać małą o Jacka, ale szybko porzuciła tę myśl .
Bez przesady, warknęła wtedy w myślach i zajęła się czymś
innym.
W
końcu zaczęły zbierać się do powrotu. Amelia jednak wciąż
rozmyślała o Jacku. Raczej były to melancholijne wspomnienia. W
pamięci przywoła jego obraz sprzed sześciu lat. Wtedy podobał jej
się i była w nim zakochana, jednak obecnie był zgorzkniałym
mężczyzną, który warczał wokół na wszystkim jak
ranny pies. Karolina zraniła go, a ponieważ wyjechała, całą swą
złość i frustrację wylewał na nich. Miała tego dość, ale z
drugiej strony nie chciała nawet go powstrzymywać. Teraz wiedziała,
że byłoby to niebezpieczne, ponieważ zdecydowanie działał na nią
w sposób, który obezwładniał jej zmysły. Pragnęła
go, więc powinna trzymać się od niego jak najdalej. Wyzwalał w
niej tak wielką paletę uczuć, że sama nie wiedziała, co miałaby
niby z tym zrobić.
Położyła
się bardzo późno. Oglądała serial, lecz potem zorientowała
się, że nic nie wie, co się działo w ostatnim odcinku i włączyła
go jeszcze raz. Nie, zdecydowanie nie powinna tyle myśleć o
Krzyżanowskim, ponieważ on miał w głębokim poważaniu ją i jej
problemy.
Rano
wstała niewyspana i wściekła, a jej złe emocje przybrały na
sile, gdy okazało się, że Jacek będzie w Mielcu wcześniej niż
planował. Nadal nic nie wymyśliła, co zrobić, aby pożegnać się
z Marysią, a jednocześnie nie spotkać Jacka. W końcu doszła do
wniosku, że nie jest to możliwe, dlatego poddała się i czekała
aż wróci z Warszawy. Wolała nie wiedzieć, jakim spojrzeniem
ją obdarzy, gdy ją zobaczy. Zapewne nie omieszka skomentować jej
wybuchu, kiedy zabroniła mu dzwonić do niej.
To
było głupie i dziecinne, ale emocje wzięły góre, więc
nie przemyślała tego, co mówiła. Jednak na dobre jej
wyszło. Miała święty spokój z telefonami od Jacka i nie
musiała pogarszać swej sytuacji: nie czuła się osaczona.
Razem
z Marysią cały poranek spędziły na szalonych zakupach. Amelia
postanowiła nieco odświeżyć swoją szafę i nie miało to nic
wspólnego z przyjazdem Jacka. Odłożyła wystarczająco dużo
pieniędzy, aby dziś naprawdę nie baczyć na ceny. Ubrania jednak,
które kupiła niekoniecznie miały oczarować, czy wydobyć z
niej piękno. Źle się czuła ze swoim ciałem, więc nie mogła
znaleźć nic, co odpowiadałoby jej surowemu gustowi.
Dlatego
właśnie wybierała wszystkie o rozmiar lub dwa za duże. Nie
wiedziała, czy dobrze w tym wyglądała, ale miała to gdzieś,
chciała po prostu ukryć swoje niedoskonałości, które wciąż
nie chciały zniknąć.
Około
godziny dwunastej skapitulowały i postanowiły wrócić do
domu. Upał jaki nagle nawiedził Mielec był gorszy od tego, który
w ostatnich dniach wygonił ludzi z domów nad jeziora. Był
nie do zniesienia.
Właśnie
zbliżały się do ich bloku, gdy obok chodnika zatrzymał czarny,
lśniący nowością sedan. Piękne Audi A4 zwracało
na siebie uwagę kształtem i klasą. Właściciel tego samochodu
lubił nie tylko komfort, ale miał styl i wiedział doskonale, że samochód wywrze ogromne wrażenie na przypadkowych przechodniach. Auto było szpanerskie, lecz naprawdę
można to było wybaczyć akurat temu modelowi, ponieważ sam w sobie
taki był i ciężko było oderwać od niego wzrok.
-
Tatuś! - krzyknęła Marysia nagle i wyrywając się Amelii, pognała
prosto do Audi.
Dziewczyna
jęknęła głucho i z narastającymi uczuciami podeszła do
samochodu, z którego wysiadł uśmiechnięty Jacek. Przełknęła
ślinkę, gdy zobaczyła go takiego wesołego. Jego uśmiech działał
na nią zdecydowanie odurzająco.
- O kurwa – usłyszała tuż za plecami. Odwróciła się i
nieopodal dostrzegła stojącą Kamilę Głodzik. Kamila miała
dwadzieścia osiem lat, dwójkę czteroletnich bliźniaków
oraz wspaniałego męża. Zawsze była uśmiechnięta, rozgadana i
roztrzepana, lecz wyglądała naprawdę wspaniale, ale dziś jednak
odebrało jej mowę.
-
Cześć, Kam. Co się stało? - zapytała Amelia, udając, że nie ma
pojęcia o co jej chodzi. Oczywiście Jacek wywarł na tej kobiecie
tak duże wrażenie, że zapomniała się z nią przywitać.
-
Co się stało? Chyba śnię – powiedziała tylko i westchnęła
tak rozdzierająco, iż Amelia niemal siłą musiała się
powstrzymać, aby nie parsknąć głośnym śmiechem. Kamila
najwidoczniej totalnie zauroczyła się Jackiem. Czy powinno ją to
dziwić? Chyba nie. W końcu Krzyżanowski uosabiał wszystko to,
czego kobieta pragnęła. I nie chodziło tylko o jego ciało, ale
również o miłości do córki, którą widać
było w tej chwili jak na dłoni.
-
To jest Jacek Krzyżanowski – mruknęła niechętnie. Zapaliła się
ze wstydu, gdy kobieta popatrzyła na nią zaskoczona.
-
Były mąż...
-
Tak, Karoliny – weszła jej w słowo.
-
I ona go porzuciła? Z całym szacunkiem, ale twoja siostra była zdrowo pierdolnięta, skoro zostawiła takiego faceta – powiedziała oburzona. Tak, wiedziała to. - Skoro
Karolina go nie chciała, to może ty się nim zajmij? Samotny,
bogaty facet... Na pewno...
-
Jezu, Kamila, chyba się nie słyszysz – mruknęła tylko i
wzruszyła ramionami. - Za wysokie progi na moje nogi.
-
Och, więcej wiary w siebie, Amelio. Nie doceniasz się. Myślę, że
powinnaś wytoczyć najcięższe działa, jakie kobieta posiada.
-
Działa? O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana, kątem
oka dostrzegła, jak Jacek podrzuca córkę do góry, a
potem z łatwością ją łapię. Marysia przy tej czynności
wydawała radosne piski, tuląc się do ojca, który nie
szczędził jej ojcowskiego uczucia.
-
Piersi, nogi, tyłek i zalotne spojrzenie – szepnęła, ponieważ
pan Krzyżanowski skierował się w ich stronę.
-
Co? Chyba nie mówisz poważnie! – odparła z
niedowierzaniem.
Jacek
podszedł do Amelii, która rozmawiała z jakąś młodą
kobietą. Obie o czymś cicho lecz zawzięcie dyskutowały, ale gdy
znalazł się w pobliżu przestały. Amelia obdarzyła go najbardziej
nieprzychylnym spojrzeniem, na jakie było ją stać. Usta wykrzywiła
z niezadowoleniem. Uśmiechnął się, widząc jej buńczuczną minę.
Kobieta, która stała po lewej stronie Amelii patrzyła na
niego wnikliwie. Czarne włosy związała na czubku głowy, a mały
koczek udekorowała gumką z kokardką. Ubrana była w długą,
kwiecistą sukienkę, która ładnie eksponowała jej niewielki
biust i zgrabną figurę.
-
Jacek Krzyżanowski, miło mi panią poznać – powiedział
uprzejmie i wyciągnął do niej dłoń, którą uścisnął
delikatnie.
-
Kamila Głodzik – odparła kobieta i uśmiechnęła się do niego
po przyjacielsku.
Nagle
z bloku wypadły dwa, małe wrzeszczące potworki. Chłopcy zaczęli
biegać wokół nich i wykrzykiwać dziwne, nieznane mu słowa.
-
A to moi synowie, bliźniacy. Dawid i Paweł. I za chwilę powinien
pojawić się mój mąż.
Amelia
stała z boku i jedynie przysłuchiwała się tej wymianie zdań.
Spojrzał na nią. Spiorunowała go jedynie wzrokiem i nic nie
powiedziała. Uniósł prawą brew ku górze.
Zgodnie
ze słowami Kamili, z bloku wkrótce wyszedł jej mąż –
Darek. Darek przywitał się ze wszystkimi wylewnie i od razu zajął
się poskramianiem rozbrykanych synów. Marysia złapała ojca
za rękę i ścisnęła ją mocno, co było oznaką jej
onieśmielenia. Zapewne denerwowała się obecnością rozbrykanych
chłopców, dlatego postanowił ją zabrać do środka.
Pożegnał się więc z nimi, oczywiście wyrażając chęć
ponownego spotkania na bardziej prywatnym gruncie, co wszyscy
przyjęli z entuzjazmem. Wszyscy, prócz Amelii, która
jedynie zrobiła skwaszoną minę.
Jacek
poszedł, Darek wraz z bliźniakami również skierowali się
do samochodu. A Amelia i Kamila zostały jeszcze chwilę pod blokiem.
-
Widziałaś jak się zachowuje? Widziałaś?! - powiedziała
zirytowana, gdy Krzyżanowski już zniknął jej z pola widzenia.
-
Był miły i bardzo kulturalny. Chcę się z nami zobaczyć jeszcze
raz – odpowiedziała Kamila, nie bardzo wiedząc o co chodzi
dziewczynie.
-
No właśnie! Był miły! Dla was, Kamila! Nie przypominam sobie, aby
w zaproszeniu uwzględnił mnie lub moich rodziców. On jest po
prosto okropny.
-
Wiesz? Odniosłam wrażenie, że podczas rozmowy to ty byłaś
okropna, a Jacek zachowywał się nienagannie. Widziałam jak na
ciebie patrzył.
-
Jak? - zapytała raptownie, lecz po chwili zorientowała się, że
zrobiła to w nieodpowiedni sposób. - Znaczy, w ogóle
mnie to nie obchodzi... - bąknęła całkiem wytrącona z równowagi.
-
Tak, jakby sam nie wiedział, co myśleć o dziewczynie, która
zmieniła się i stała się kobietą.
-
To już jego problem, nie mój.
-
Musimy zająć się tobą odpowiednio. Musisz wydobyć z siebie tą
część, która będzie w stanie oczarować Jacka.
Amelia
bardzo długo potem myślała nad słowami Kamili. Powiedziała
kobiecie, że się nie zgadza na to, lecz Głodzik pokiwała jedynie
głową i pożegnała się z nią wylewnie, obiecując, że wpadnie
do niej wkrótce. Sama panna Lasek wolała, aby Kamila trzymała
się od niej z daleka. Lubiła ją, lecz nie chciała, aby mieszała
jej w głowie, zrobi jej jeszcze większy mętlik i wtedy naprawdę
się pogubi. Już teraz nie wiedziała, czy bardziej nienawidziła
Jacka, czy może budziło się w niej to uczucie, które
pogrzebała na dnie serca parę lat temu. Co prawda teraz doszło do
tego wszystkiego fizyczny pociąg, który do niego odczuwała,
więc sprawa komplikowała się jeszcze bardziej, a jakakolwiek
interwencja w ich relację była naprawdę fatalnym krokiem.
Kiedy
nadszedł czas na pożegnanie, Marysia podbiegła najpierw do
dziadków i wyściskała ich mocno, obiecując, że przyjdzie
ich odwiedzić i bardzo ich kocha. Następnie podeszła do Amelii i
rzuciła jej się w ramiona.
-
Jesteś najlepszą ciocią jaką mam! Kocham cię, Melko! -
powiedziała mała i objęła się za szyję swoimi drobnymi
rączkami. Amelka poczuła łzy pod powiekami.
-
Ja ciebie też kocham, Marysiu – odpowiedziała. - Mam nadzieję,
że będziesz nas częściej odwiedzała.
-
No pewnie! - krzyknęła radośnie, lecz po chwili spojrzała
niepewnie na ojca, który stał w salonie pod oknem i
obserwował całą scenę z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni.
Amelia nie śmiała nawet na niego patrzeć. - To znaczy... Nie wiem,
czy mi tatuś pozwoli...
-
Jacku? - zwróciła się do niego Krystyna. Amelia odważyła
się w końcu na niego spojrzeć. Patrzył na nią wnikliwie, aż poczuła, że
policzki jej płoną. Odwróciła szybko twarz, lecz nadal
czuła na sobie jego wzrok.
-
Oczywiście – padła krótka odpowiedź, a Amelia poczuła,
jak wszystko w niej zamiera.
To
się źle skończy, pomyślała tylko.
Kilka
dni po wyjeździe Marysi, Amelia miała ochotę zrobić coś głupiego
z nudów. Naprawdę nie miała pojęcia, jak zagospodarować
czas. Gdy mała była z nimi, mogła z nią wyjść na spacer do
parku, na podwórko, czy na lody. Teraz nie widziała
konieczności, aby wychodzić z mieszkania.
Próbowała
nawet umówić się z Dorotą nad jezioro, lecz ta musiała z
przykrością odmówić. Była na wakacjach z siostrą i wróci
dopiero za kilka dni. Amelia obawiała się, że do tego czasu
zwariuje.
Dni
wlokły się niemiłosiernie. Słońce coraz mocniej przypiekało.
Amelia wiedziała, że upały będą zapowiedzią burzy, która
niedługo nawiedzi Mielec i okolice. To tylko kwestia czasu, kiedy
pogoda zepsuje się całkowicie i zniszczy rytm ciepłego poranka,
gorącego południa i chłodniejszej nocy. Amelka uwielbiała te
wieczory, gdzie nagrzane powietrze falowało wokół. Gdy
bywała u dziadków na wsi, wychodziła przed dom, siadała na
ławce i przez godzinę milczała, obserwując niebo, na którym
pojawiało się coraz więcej gwiazd. W mieście nie było takiego
nieba. Żałowała tego, bo gdy wychodziła biegać i podczas
chwilowego odpoczynku zadzierała do góry głowę nie widziała
nic, prócz granatowego nieba, które gdzieś tam
majaczyło ponad światłem lamp.
Wieczorem
ubrana w krótkie spodenki, wygodne adidasy i koszulkę wyszła,
aby pobiegać. Uznała, że to dobry pomysł zważywszy na to, że
były wakacje, a ona nie ruszała się nie dalej niż do kuchni lub
łazienki. Już teraz widziała po sobie, że nieco przybrała na
wadzę. Dochodziła godzina dwudziesta, a mimo to nadal było ciepło,
może nie tak jak jeszcze kilka godzin wcześniej, ale na pewno
zapowiadało się na gorącą noc.
Telefon
wsunęła do kieszeni, słuchawki włożyła w uszy i ruszyła przed
siebie. Głowę miała nabitą myślami. O Jacku. Ostatnio nie
potrafiła przestać o nim myśleć, chyba tylko dlatego, że Kamila
sprawiła, iż teraz patrzyła na niego zupełnie inaczej. No, może
nie konkretnie na niego, ale na ich sytuację. Sąsiadka z góry
sugerowała, że powinna go uwieść, ale czy rzeczywiście byłoby
to właściwe i dobre? Nie mogła tego zrobić Marysi. Uwieść jej
ojca? Boże, to było więcej niż okropne.
Poza
tym... Jacek musiałby spojrzeć na nią w zupełnie inny sposób.
Musiał zobaczyć w niej kobietę, a teraz widział tylko młodszą
siostrę byłej żony. Jak mogła wygrać z czymś takim? Nie mogła.
Pod
wpływem ponurych myśli przyspieszyła, mocno uderzając nogami o
powierzchnię. Złość jaka ją opanowała dodała jej energii do
biegania. Nie widziała go tyle lat, a teraz, gdy się pojawił
zamiast być na niego zła, myślała o tym, jak zaciągnąć go do
łóżka. Musiała postradać zmysły! Nuda jaka pojawiła się
w ostatnich dniach rzeczywiście odebrała jej zdolność
racjonalnego myślenia, skoro zastanawiała się nad czymś takim!
Szybki
bieg sprawił, że zachciało jej się pić. Wstąpiła więc do
najbliższego sklepiku i kupiła wodę.
Biegała
już od niemal godziny, od czasu do czasu przystając i rozciągając
się lub nieco odpocząć, złapać oddech i ruszyć dalej. Powoli
zaczęła zbliżać się do Smoczki, więc zawróciła i
skrótem ruszyła w stronę Złotników. Tę
trasę wybrała podświadomie, jej umysł wiedział, kto tam mieszka,
dlatego właśnie biegła w tamtą stronę.
Kiedy
znalazła się blisko osiedla, zatrzymała się zdezorientowana. Co
ona tu robiła?! Doskonale wiedziała, gdzie była... Nie mogła tu
być, gdyby Jacek ją zobaczył uznałby, że go nachodzi lub śledzi.
Pędem zawróciła w stronę domu.
Wtedy
właśnie dostrzegła czarne Audi, które zmierzało w jej
kierunku. Jacek. Przełknęła
ślinkę i udała, że nie widzi, jak samochód zatrzymuje się,
a z niego wychodzi Krzyżanowski. Mimowolnie zwolniła, aż w końcu
zatrzymała się i niechętnie zdjęła słuchawki.
-
Nie wiedziałem, że biegasz – powiedział, nie ukrywając
zaskoczenia. Amelia poczuła, jak wszystko się w niej zagotowało ze
złości. No pewnie! Prawdopodobnie nie miał też pojęcia, że
myśli.
-
Teraz już wiesz – warknęła, mierząc go niechętnym spojrzeniem.
Usłyszała jego westchnienie. Miał prawo nie wiedzieć... Nie
powinna w ogóle go tak krytykować, ale należało mu się!
Traktował ją z góry, był arogancki, pompatyczny i chłodny.
Oddalił ją i rodziców od Marysi, jakby miała to być
kara za odejście Karoliny. Dlaczego więc zrobiło jej się głupio,
że tak na niego naskoczyła? Wolała nie odpowiadać na to pytanie,
ponieważ odpowiedź jaką by sobie udzieliła mogłaby ją nie tylko
zaskoczyć, ale także popchnąć do czegoś głupiego.
-
Od dawna tak spędzasz wieczory?
-
Od kilku dni. Po wyjeździe Marysi nie miałam co ze sobą zrobić,
dlatego postanowiłam popracować nad moim wyglądem.
Jacek
stał oparty biodrem o przód samochodu, ręce miał
skrzyżowane na szerokiej piersi, Amelia natomiast stała nieopodal,
czubkiem adidasa kopiąc w alufelgę. Dziewczyna poczuła na sobie
jego badawcze spojrzenie.
-
Uważam, że wyglądasz świetnie – odparł z prostą szczerością,
lustrując ją wzrokiem, od zgrabnych łydek, po uda, szerokie biodra
i brzuch, aż po piersi ukryte pod koszulką i sportowym stanikiem, a
kończąc na zarumienionej i mokrej od potu twarzy.
-
Nie musisz być miły, wcale cię o to nie proszę – odpowiedziała.
-
Ale nie robię tego z przymusu. Pamiętam cię jako nastolatkę, a
dziś... Wypiękniałaś.
-
To co, wcześniej byłam brzydka?
-
Przy tobie trzeba uważać na to, co się mówi. Nie, nie
byłaś. Zmieniłaś się.
-
Ty też – mruknęła niechętnie, udając, że wcale nie podziwia
jego wspaniałej sylwetki. Był szczupły, zadbany i cholernie
seksownie pachnący. Amelia poczuła mrowienie w dole brzucha, które
po chwili rozprzestrzeniło się na całe ciało. Cofnęła się
gwałtownie. - Muszę wracać. Ucałuj Marysię ode mnie.
Włożyła
słuchawki w uszy i szybko uciekła od Krzyżanowskiego. To naprawdę
zaczęło robić się straszne!
Nie
miała pojęcia, czy Jacek coś za nią wołał, ale dla własnego
bezpieczeństwa wolała nie sprawdzać.
Po
tym nieoczekiwanym spotkaniu Amelia zaprzestała biegania na jakiś
czas. Uznała, że lepiej będzie, jeśli nie będzie prowokować do
podobnych rozmów. Póki Jacek sam nie wyjdzie z
inicjatywą spotkania, ona nie miała zamiaru odzywać się do niego
pierwsza. Ale przecież była Marysia, którą nie chciała
ignorować przez wzgląd na jej ojca. Naprawdę miała poważny
dylemat. Dwa dni później nadal nie wiedziała, co zrobić,
ale musiała zadzwonić do Jacka, aby dowiedzieć się, co u Marysi.
Dziewczynce mogłoby się zrobić przykro, że nie daje znaku życia,
a za nic w świecie nie chciała jej zranić. Kochała tę małą i
zrobiłaby dla niej wszystko.
Wieczorem,
gdy wróciła z zakupów wybrała numer Krzyżanowskiego.
Rozmawiała na ten temat z mamą, która uznała, że powinna
schować uraz do niego głęboko i po prostu ignorować go. Marysia
nie mogła ucierpieć na jej niechęci. Co z tego, skoro Jacek
wzbudzał w niej takie uczucia, a nie inne? Nie była w stanie go
ignorować. Już nie.
Odebrał
po trzecim sygnale. Nie wiedziała, co robił ani gdzie był, ale
jego głos był zdecydowanie bardziej wyrazisty, chropowaty i obudził w niej pożądanie. Zaledwie zwykłym „słucham”.
-
Cześć – przywitała się niezdarnie, czując jak wszystko w niej
drży od nerwów. Przełknęła nerwowo ślinkę. - Chciałam
się dowiedzieć, co u Marysi. Podasz mi ją do telefonu?
-
Bardzo chciałbym, ale moja córka właśnie bierze kąpiel.
-
Och, w takim razie zadzwonię jutro po południu – odpowiedziała
rozczarowana.
-
A może chcesz ją odwiedzić? Nie byłoby prościej? Marysia bardzo
za tobą tęskni. Ciągle mi powtarza, że chciałaby mieć taką
mamę jak ty.
-
Mamę? Jesteś pewny, że nie chodziło jej o siostrę? - wykrztusiła
w końcu zaskoczona.
-
Nie, wiem, co słyszałem...
-
I co teraz zrobisz? - zapytała zaciekawiona. Co Jacek zamierzał z
tym zrobić? Przecież Marysia powiedziała to na poważnie.
Musiało jej brakować kobiecej ręki, więc wcale się nie dziwiła,
że powiedziała coś takiego. Może i opiekowała się nią babcia,
ale to nie to samo, co mama.
-
Jak to co? - zapytał z rozbawieniem. Ton jego głosu może i
podziałał na jej zmysły drażniąco, lecz nie oznaczało to, że
jej się spodobał. - Ożenię się z tobą.
Końcówka mega! :D Ale wkradł Ci się mały błąd "- Jak to co? - zapytała z rozbawieniem." tutaj chyba powinno być "zapytał z rozbawieniem". Jacek wydaje sie być taki idealny. Nie dość że super wygada to jeszcze ładnie pachnie i ma super auto. Facet idealny. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i reakcji Amelii. :D
OdpowiedzUsuńDzięki, już poprawione:) E tam, Jacek nie jest idealny, on tylko tak dobrze wygląda. Ma sporo wad i niestety nie zachował się dobrze wobec Amelii i jej rodziców izolując ich od siostrzenicy i wnuczki, ale mam nadzieję, że w końcu się zrekompensuje;)
UsuńPozdrawiam<3
O rany, Amelia rzeczywiście zachowuje się aż zbyt nieprzyjaźnie xd na jej miejscu wolałabym użyć wobec Jacka chłodnej uprzejmości, choćby ze względu na małą, ale pewnie mocne uczucia nią targają i nie bardzo jest w stanie się powstrzymać. Gdzieś tam powyżej wypatrzyłam literówkę, ale teraz już nie pamiętam, gdzie, bo pamiętałam do ostatniego akapitu, aż tu nagle...
OdpowiedzUsuńOMGOMGOMG XD
Rozwalił mnie ten tekst Jacka. Co, ożeni się z nią? Tak po prostu? Nie zakłada na przykład, że do tego trzeba aprobaty dwóch stron i że nie chce żenić się z meblem, tylko z normalną, ludzką, żyjącą istotą, która ma nawet sprawny mózg i - o zgrozo - myśli? I w dodatku powiedział jej o tym PRZEZ TELEFON? Nie no, Jacek, ty bucu. Mam tylko nadzieję, ze Amelia nie zrobi z siebie drugiej Muriel, uzależnionej od bogatego faceta, walczącej o jego względu i w dodatku idącej na ustępstwa ze względu na dziecko, błagam! Nie rób jej tego, zwłaszcza że Amelia nosi przecież znamiona własnej woli ;>
Czekam na kolejny i całuję:)
Właśnie. Po prostu zbyt silnie to wszystko przeżywa i stara się po prostu odciąć od tego, co czuje poprzez właśnie takie zachowanie. Nie jest ono do końca fair, ale z drugiej strony... Mimo wszystko Jacek nie jest święty, więc dlaczego powinna być dla niego uprzejma? :) Sama też prześledzę tekst i może uda mi się wyłapać błąd;)
UsuńHahaha, nie no... Chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ze raczej Amelia nie przyszłaby do niego w podskokach uradowana wizją małżeństwa:) Ten tekst o małżeństwie był raczej żartem, niż propozycją. Nie, nie, nie! Broń Boże, Amelia to zupełne przeciwieństwo Muriel. Amelia ma swój rozum, silną ( co prawda czasami słabą ) wolę i raczej nie będzie taką drugą Muriel uzależnioną od faceta. Będzie happy end, oczywiście, ale ostatnie rozdziały powinny Cię zadowolić;)
Hahahahaha, końcówka mnie rozwaliła na łopatki. Jak Ci pisałam na gg, MISTRZOSTWO. Amelia teraz będzie taka skołowana, bo naprawdę chyba chcę go nienawidzić albo nie tolerować w swoim życiu, ale jak widać Jacek na siłę chcę w nim być. No, choćby poprzez Marysie. :D Aż nie mogę się doczekać jak to pójdzie dalej! :D
OdpowiedzUsuńCzekam! :D
Hahaha, dziękuję w takim razie;) Może nie na siłę, ale po prostu nieświadomie wzbudza w niej takie emocje a nie inne już samą swoją obecnością i jeszcze długo będzie jej mieszał w głowie.
UsuńPozdrawiam<3
Na miejscy Amelii też byłabym skołowana i wkurzona na Jacka. Tutaj taki nie miły dla niej i dla Lasków, a potem po prostu do rany przyłóż przy sąsiadach. Nie winię go jakoś bardzo, ale sama bym się wściekła.
OdpowiedzUsuńWypiękniałaś? Wypiękniałaś?! Człowieku, jak masz strzelić coś takiego, to się lepiej nie odzywaj! Nie ma to jak powiedzieć dziewczynie, że była brzydka. Geniusz!
No dobra, może nie powiedział dosłownie, że była brzydka i później się jakoś wytłumaczył, ale ja bym od razu tak pomyślała. I dlatego nie dziwię się Amelii. Ja pewnie już bym zaczęła na niego warczeć, więc podziw dla niej!
No i końcówka. Miód na moje uszy! Żartobliwie i przyjaźnie... Czyżby Jacek poszedł po rozum do głowy? Zaprosił Amelię do domu do Marysi i... w ogóle. Facet chyba ma wyrzuty sumienia za wcześniejsze traktowanie panny Lasek.
."Ożenię się z tobą." - ciekawi mnie, jak Amelia na to zareaguje. Zawstydzi się, roześmieje, czy zrobi jeszcze coś innego?
Pozdrawiam!
No cóż, może po prostu nie miał powodów, aby być niemiły dla Kamilii i jej męża? W sumie nie znał ich, więc nie chciał być bucem, a przecież z Amelią łączą go niezbyt przyjazne stosunki.
UsuńHahaha, źle to powiedział, ale zaraz się potem wytłumaczył. Nie, nie, nie powiedział jej, że była brzydka. Jacek nigdy tak nie myślał, po prostu źle dobrał słowa, a Amelia ze swoimi kompleksami zrozumiała to, co zrozumiała.
Nie wiem, czy ma, ale głównie robi to dla córki, którą kocha ponad wszystko, więc taka propozycja była kierowana wyłącznie dobrem dziecka;)
Zobaczysz! :)
Pozdrawiam<3
OMG, kocham Cię za to opowiadanie! :D
OdpowiedzUsuńWhatwhatwhatwhat! Rozłożyłaś mnie na łopatki! Ależ zwrot akcji. Moja reakcja po przeczytaniu była tak dziwna, że mój chłopak zaczął się pytać, czy coś się stało xD
Jacek się oświadczył. No, może przez telefon, ale wiesz, to chyba nie jest ważne jak to, z jakiego powodu to zrobił. Chociaż może nie, bo wcale nie zapytał Melki, czy będzie jego żoną, tylko jakby stwierdził fakt. Ja nie ogarniam tego faceta. Chociaż może to przez to, że Amelia go nie lubi i ich rozmowy są trudne, więc poznanie go nie jest zbyt łatwe. Np. wtedy, gdy Melka spotkała Jacka, gdy biegała. Kurcze, facet powiedział jej komplement, a ona na niego naskakuje. Mnie koleżanka zawsze powtarza, że należy podziękować xD Ech, ale rozumiem Melkę, ma mnóstwo kompleksów. Może jakoś nie lubię specjalnie Jacka, ale mam nadzieję, że przyda się jej na coś xD Znaczy, że pokaże jej jaką piękną jest kobietą. Także Jacuś, tego nie spieprz :D
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny <3 <3 <3
Ach, no i po przeczytaniu tego rozdziału mój apatyt na Twoje romanse wzrósł. Wiesz, co mam na myśli, prawda? ;>
Jeej, dziękuję<3 To najmilsze słowa, jakie mogłam przeczytać<3
UsuńE tam, zwrot akcji. Wcale tak wiele się nie stało:)
To czy się oświadczył to kwestia sporna. Oczywiście zrobiłby to dla dobra córki, nawet jeśli jest to młodsza siostra jego byłej żony, ale pytanie jest, czy on rzeczywiście tak myśli i czy tego chcę? Chyba nie bardzo. Ale o tym później.
Amelia jest zakompleksiona, nadal ma problemy z zaakceptowaniem siebie, więc niefortunny dobór słów przez Jacka obudził w niej agresję. Krzyżanowski nie miał niczego złego na myśli, powiedział komplement, ale Melka źle zrozumiała jego wypowiedź i oto nastąpił atak, choć Jacek przecież się wytłumaczył:) takich spięć będzie całe mnóstwo.
Nie, nie spieprzy:)
Powiem tylko tyle: na pewno będzie więcej romansów, choć nie obiecuję, że będą one działy się w Polsce.
Pozdrawiam<3
Cześć, siemanko, witam, miło mi :) Necco? Skradłaś moje serducho! Zamkową bestię pochłonęłam w zaledwie tydzień, ale co innego można robić na wykładach ^^ Przepraszam, że nie dałam o sobie znać na tamtym blogu, ale nie potrafię skomentować czegoś jako całość, już po zakończeniu. Mogę jedynie powiedzieć, że mi się niezmiernie podobało. Nic więc dziwnego, że jak tylko skończyłam to przerzuciłam się od razu na inne opowiadania spod Twojej ręki.
OdpowiedzUsuńJacek Krzyżanowski. Uwielbiam to imię, tak w ogóle. No i, cholera jasna, Henry Cavill!!! Niczego więcej mi nie trzeba. Już Cię uwielbiam, tak czy siak :)
Mężczyźni, których kreujesz są niesamowici. Dajmy na to Jacek, taki konkretny samiec alfa, brakuje mu tylko grupki fanek pałętających się otwarcie pod nogami, bo Amelii nie liczę. On jest tak różny od zaszczutego Jeremy'ego, że to się za przeproszeniem w pale nie mieści. Zazwyczaj, jak czytałam kilka opowiadań jednej autorki, to był ten sam stereotyp, a tutaj tak dwie różne postacie. Biję pokłony, aż walę czołem w klawiaturę!
I jeszcze coś co u Ciebie uwielbiam, teksty. Wypowiedzi postaci, ściślej mówiąc. Wykreowanie postaci opisem to jedno, ale wkładanie jej do ust zdań, które ten opis podtrzymują to co innego. Pewność siebie i arogancja, a czytelnik to kupuje. Dobra, bo już mnie dłonie bolą od klaskania i zaraz się poślizgnę na tej słodyczy co ją tu tak otwarcie polewam, wybacz. Ale musiałam na początek wkupić się w Twoje łaski :D
No i zakończenie tego rozdziału: to taki przyzwoity sarkazm z jego strony, tak mi się wydaje. Z tym ślubem :D A Jacek jest osobą, której taki sarkazm dla zabawy może być wybaczony, szkoda tylko, że biedna Amelia na tym cierpi ;)
Rozdziału nowego doczekać się nie mogę, bo się uzależniłam. Pozdrawiam!
Jezu, baaaardzo gorąco dziękuję za ten komentarz! Nawet się nie spodziewałam tylu pochwał, naprawdę. Pierwsze co, to ja chylę czoła za przeczytanie Zamkowej bestii. Ja mam problem z nadrobieniem kilku rozdziałów, a nie mówiąc o całym opowiadaniu! Także dziękuję z całego serducha! Też uwielbiam Cavilla<3 Jestem w nim totalnie zakochana<3
UsuńCzy wszyscy moi bohaterowie są różni? Nie wiem, wydaję mi się, że tylko Jeremy był inny niż reszta, bo Jacek, Jorgos i Lucas są podobni. Co prawda każdy ma inną przeszłość, ale według mnie nie różnią się niczym:) Ale za to moje bohaterki zdecydowanie nie są do siebie podobne. Cieszę się jednak, że Jacek przypadł Ci do gustu, mimo że naprawdę bywa okropny.
Staram się, aby wypowiedzi bohaterów, które piszę były właśnie w ich stylu, żeby czuć było arogancję, zawziętość czy nawet miłość.
Ja lubię słodkie! Pamiętaj:) Ale oczywiście wiem, że z umiarem tego wszystkiego. Nie musiałaś, witam wszystkich z szeroko otwartymi ramionami:)
Oczywiście. Gdyby Amelia nie była wobec niego taka niechętna, to pewnie zaproponowałby jej ślub ze względu na Marysię, która potrzebuje matki. No tak, ktoś musi, ale i ona sama nie jest mu dłużna. Nie jest też bezbronna:)
Dziękuję za komentarz i postaram się wpaść do Ciebie, choć niczego nie obiecuję<3
Pozdrawiam<3
O matko! Jacek rozbroił system tego świata! Pomijając już fakt, że wyczuwam, iż powoli przekonuje się do Ameli, to widzę, że ma nawet odwagę w ten sposób żartować! Bo na razie to tylko żart, tak? Och, ja bym im wyprawiła wesele choćby dzisiaj, ale Jacek to chyba nie ten typ człowieka. Marysia ich zjednuje, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. To małe, kochane dziecko jest tak cudowne, że żałuje, iż nie istnieje naprawdę <3 Słodka kruszynka. Oby Jacek wreszcie zrozumiał, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie Karoliny, a jej rodzina nie ma z tym nic wspólnego. Nie ładnie, że tak długo trzymał ich od dziewczynki. Przecież mają takie samo prawo cieszyć się jej obecnością co on i jego bliscy.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na jeszcze gorętsze momenty między Jackiem a Amelią.
PS: Dziewczyna z nagłówka idealnie by pasowała do głównej bohaterki. Śliczna *.*
Pozdrawiam!