poniedziałek, 24 lutego 2014

2. Prośba

Czerwiec, 2011.
Mielec


Po ciężkim roku na studiach stwierdziła, że zasłużyła na odpoczynek. I to całodobowy. Leżenie i czytanie lub oglądanie zaległych odcinków ulubionych seriali był jej planem na najbliższe tygodnie. Chciała znaleźć pracę, ale była po prostu zbyt leniwa, aby codziennie wstawać o wyznaczonej godzinie i maszerować do pracy na osiem godzin. Potrzebowała gotówki na to, aby wyjechać gdzieś za rok, lecz jakoś nie mogła zmusić się, aby zanieść cv, gdziekolwiek. W dodatku ten rok wyczerpał ją do tego stopnia, że idąc spać o dziewiątej, choć na zewnątrz wcale nie było ciemno, wstawała o dziesiątej rano na drugi dzień i nadal odczuwała zmęczenie. Znajomi z roku twierdzili nawet, że przesadza z harówką. Oni sami uczyli się na dzień przed egzaminami, lecz Amelia chciała być najlepsza. Jeśli nie potrafiła pozbyć się mankamentów fizycznych, to przynajmniej jako studentka chciała uchodzić za najlepszą. I tak też było. Cieszyła się aprobatą profesorów i studentów, gdyż jej niezmienny entuzjazm do nauki sprawiał, że potrafiła odpowiedzieć na każde postawione przez wykładowcę pytanie. Dlatego właśnie, po roku akademickim musiała naładować baterię. Kumulować energię, którą potem mogła wyładować podczas bezsennych nocy, ucząc się do egzaminów.
Długie popołudnia spędzone na balkonie, sprawiły, że jej skóra przybrała złocisty kolor. Przebarwienia zniknęły i Amelia była zadowolona z ogólnego efektu. Dwuczęściowy strój kąpielowy, który zakładała odsłaniał jej ciało. Nie tak już pulchne, jak parę lat temu, lecz nadal było okrągłe, miękkie i według niej zbyt obwisłe. Często oglądała swoje zdjęcia, ciągle powtarzając, że teraz naprawdę wyładniała.
Dziś spędzała jeden z najbardziej leniwych dni w swoim życiu. Piła zimną colę z lodem, jadła sorbet cytrynowy i czytała książkę. Słońce, w swoim zwyczaju, świeciło pogodnie, z każdą godziną przypiekając coraz mocniej. Zasłużony odpoczynek przerwał telefon matki, która przywitała dziewczynę piskliwym głosem.
- Coo? - wybełkotała do słuchawki, jednocześnie pociągając przez słomkę zimny napój.
- Ubieraj się i sprzątaj w mieszkaniu! - zawołała tylko, nie podając szczegółów.
- Po co?
- Przyjdzie Jacek z Marysią! - warknęła i rozłączyła się pospiesznie.
PRZYJDZIE JACEK. I nagle chęć leżenia przeszła jak ręką odjął. Zerwała się z leżaka i pognała do pokoju, dopadła do szafy, z której wygrzebała dżinsowe rurki i białą bokserkę ze Smerfetką pośrodku. Nie była to zwykła Smerfetka, lecz piękna, kobieca i uwodzicielska, patrząca na człowieka spod długich rzęs. Jej wymalowane usta na czerwono wyginały się w kusicielskim uśmiechu. Nie wiedziała, dlaczego ją założyła, chyba tylko po to, aby dodać sobie odwagi, ponieważ ilekroć widziała Jacka wszystko w niej drżało i czuła się jak przygłupia nastolatka, którą do niedawna jeszcze była. Nie oznaczało to jednak, że czuła do tego mężczyzny tylko to. Oczywiście była urażona, zła i często gęsto pałała do niego nienawiścią za to, że nie pozwalał jej widywać się Marysią. Ostatni raz widziała ją ( i jego również ) jakieś cztery lata temu, na jej urodzinach. Dziewczynka była wtedy rozkosznym maluszkiem z kręconymi włoskami. 
Szybko ogarnęła salon, kuchnię i łazienkę. Odkurzyła również korytarz. Jego wizyta tutaj była nie tyle zaskakująca, co zastanawiająca, bo w końcu to jej matka wychodziła z inicjatywą, aby zaopiekować się wnuczką albo ich odwiedzić.
Po śmierci Tadeusza, która zaskoczyła wszystkich, on wraz z córką i matką sprzedali dom, kupili mieszkanie na Złotnikach. Zaledwie siedem minut jazdy samochodem, lecz ostatni raz widzieli się z Jackiem i Alicją, a także małą Marysią cztery lata temu! Karolina popsuła ich stosunki i od jej ucieczki do Stanów Krzyżanowscy unikali rodzinę Lasków. Co prawda nie dziwiła im się wcale, zwłaszcza Jackowi, ale dlaczego pozbawiali ich kontaktów z Marysią? Tęskniła za tą małą, choć zdawała sobie sprawę z tego, że dziecko jej w ogóle nie pamiętało.
Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się smutno. Gdyby wyglądała jak Karola pewnie Jacek spojrzałby na nią inaczej, ale niestety... Choć schudła podczas studiów, to jednak nadal miała boczki, okrągłe biodra i uda. Była niska i figura doprowadzała ją do czarnej rozpaczy. Nie mogła spodobać się komuś takiemu jak Jacek. Owszem, miała adoratorów, lecz żaden z nich nawet w połowie nie był tak wspaniały jak Krzyżanowski. Nawet, gdy traciła dziewictwo nie miała wątpliwości, że chłopak, z którym to robiła nawet w połowie nie był tak dobry w łóżku, jak jej nastoletnie zauroczenie. Teraz jako już niemalże dorosła kobieta wiedziała, że prócz miłości, w grę wchodziło również pożądanie, a ona była gotowa, aby pójść do łóżka właśnie z nim. Szkopuł w tym, że on zapewne wcale tego nie chciał. Był naprawdę daleki od tego, aby przespać się z siostrą byłej żony.
Gdyby nie dzwonek do drzwi, zapewne stałaby tam cały czas, aż pogrążyłaby się w apatii.
Zestresowana podeszła do drzwi. Przełknęła ślinkę, czując jak wszystko gotowało się w niej ze strachu, a także niepewności. Nie widziała go cztery lata! Ona się zmieniła w tym czasie, a czy on również? Westchnęła. Dzwonek zadzwonił ponownie. Drżącą dłonią przekręciła łucznik i po chwili ujrzała przed sobą wysokiego mężczyznę, ubranego jedynie w granatową koszulę wpuszczoną w spodnie nisko zwisające mu z bioder. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, które idealnie podkreślały jego urodę. Wyglądał lepiej niż Tom Cruise w Top Gun. Lepiej! Cruise nie dorastał mu do pięt. Nie spodziewała się, że Jacek zrobi się tak odurzająco męski. Przybrał na ciele, zmężniał, stał się prawdziwym samcem, od którego było czuć testosteron. Poczuła niepokojące gorąco w dole brzucha. Pożądanie... Silniejsze niż to, które sobie wyobrażała, silniejsze niż cokolwiek do tej pory przeżyła.
- Wpuścisz nas, czy masz zamiar tak stać i się gapić? - zapytał nieprzyjemnym tonem. Natychmiast się ocknęła. Kiedy zdjął okulary, dostrzegła na jego przystojnej twarzy grymas niezadowolenia, a także może i nienawiści. - No, na co czekasz? Możemy wejść?
Spiorunowała go wzrokiem, lecz wpuściła jego i małą dziewczynkę, która trzymał za rączkę. Marysia chowała się za nim tak, aby jej nie dostrzegła. Siostrzenica patrzyła na nią lękliwie wielkimi oczyma. Czarne, kręcone włoski spięte miała w dwa kucyki sterczące na czubku głowy. Była drobna, z pyzatą buzią i rumianymi policzkami. Miała filigranową figurkę, była naprawdę malutka. Była prześliczna!
- Cześć – przywitała się z nią, kompletnie ignorując jej nabzdyczonego ojca i kucnęła, aby zrównać się z nią wzrokiem. - Jestem twoją ciocią. - Wyciągnęła do niej dłoń, lecz ona schowała się za nogą Jacka. Zrobiło się jej przykro. Myślała, że dziewczynka zechce poznać swoją ciocię, lecz nic nie wskazywało na to, że przełamią lody tak od razu. Potrzebowała jeszcze czasu, aby się do niej przyzwyczaić.
Wstała i spojrzała Jackowi w oczy, choć było to trudne, ponieważ był znacznie wyższy od niej, a jego wzrok działał na nią dość osobliwie. Czuła się przy nim skrępowana, choć wkurzył ją tym, że był taki obcesowy.
- Miło jest ją zobaczyć po czterech latach – powiedziała z naciskiem na cztery lata, aby uświadomić mu, że totalnie ich olał, pozbawił obecności Marysi, choć przecież nie zrobili nic złego.
- Twoja mama uprzedziła, że przyjadę, jak mniemam? - zapytał z przekąsem. Boże, czy ten człowiek potrafi być miły, czy bał się, że zabije go odrobina życzliwości?
- Dobrze mniemasz – warknęła zirytowana jego wrogością. W sumie nie powinno ją to smucić, że z powodu Karoliny skreślił całą ich rodzinę. - Cóż się stało, że postanowiłeś nas zaszczycić swoją obecnością? - Skoro on był niemiły, to i ona nie miała zamiaru grać ofiary losu i odwzajemniać się uprzejmością.
Jacek jednak nie odpowiedział od razu, lecz zerknął na Marysię i westchnął ciężko.
- Czy masz coś dla Marysi do kolorowania? Lubi malować – dodał jeszcze. Skinęła głową.
- Idźcie do salonu, zaraz do was dołączę – powiedziała i dłonią wskazała miejsce, gdzie mogli usiąść.
W jej pokoju zawsze panował porządek, dlatego właśnie szybko odnalazła papier do drukarki i całą masę różnokolorowych długopisów, flamastrów i cienkopisów. Z takim właśnie zaopatrzeniem przyszła do salonu. Położyła to wszystko na szklanym stoliku.
- Proszę, to dla ciebie, kochanie – zwróciła się do dziewczynki. Jednak ona przycupnęła przy ojcu, opierając się o jego udo i patrzyła na Amelię z dużą nieufnością. O ile zachowanie Jacka bardziej ją wkurzało, to zachowanie dziewczynki bolało. Jej ojciec musiał chyba to zauważyć, bo złapał ją za rączkę i podprowadził do stolika.
- Usiądź tu, aniołku, możesz się teraz pobawić – powiedział do niej cicho. Przy Jacku Marysia wydawała się taka malutka, mniejsza niż w rzeczywistości była. W końcu ta drobinka chyba przełamała się i kiedy Jacek usiadł z powrotem na kanapie, Marysia wzięła do ręki flamaster i otworzyła go. Amelia natomiast odwróciła się w końcu do swojego wrogo nastawionego rozmówcy, który obserwował córkę z czułym uśmiechem.
- No więc? Wytłumaczysz mi tą nagłą wizytę? - zwróciła się do niego, a gdy spojrzał na nią, jego przystojna twarz wykrzywiła się w grymasie. Czy to rzeczywiście byłoby barbarzyństwem albo pogwałceniem zasad moralnych, gdyby choć przez chwilę popatrzył na nią życzliwszym wzrokiem? Naprawdę nie wymagała wiele. Chciałaby, aby jego twarz wyrażała mniej dezaprobaty, niż w tej chwili. Wiedziała, że Karolina była winna jego zachowaniu, ale co ona mu takiego zrobiła? Westchnęła w duchu i zignorowała jego niechęć. I tak już nic z tym nie zrobi.
- Nie przywoziłbym Marysi tutaj, gdybym nie musiał, ale tak naprawdę nie mogę nigdzie jej zostawić... - powiedział, a Amelia poczuła nagłą ochotę przywalenia mu w łeb żeliwną patelnią. Żeby go mocno, bardzo mocno zabolało.
- Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz... - warknęła, piorunując go wzrokiem. Był przystojny, ale był palantem!
- Uspokój się, dobrze? - powiedział stanowczym głosem, ale zamiast wymóc na niej to, co chciał, jedynie wzbudził w niej jeszcze większą irytacją.
- Nie rozkazuj mi!
- Mogłabyś przestać zachowywać się jak dziecko?
Wstrzymała oddech, mając nadzieję, że to pomoże jej pokonać gniew, który nagle zaczął buzować w jej ciele, niczym lawa w wulkanie, która lada chwila wypłynie na wierzch i zniszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Była tego bliska, lecz pomna na obecność Marysi, powstrzymała się. Po raz kolejny zbombardowała go gniewnym spojrzeniem i skrzyżowała ramiona na piersi, lekko potrząsając nogą. Uniosła wysoko brew i czekała na jego wyjaśnienia.
Oczywiście cieszyła się, że wziął ze sobą córkę, lecz jego obecność mocno działa jej na nerwy. Początkowe uczucie ekscytacji zostawiło po sobie gorzki smak złości. Mógł być przystojny, lecz jego bucowate zachowanie sprawiło, że był po prostu okropny! Pragnęła, aby sobie poszedł. W końcu, ileż można znosić coś podobnego?
- Napijmy się kawy, dobrze? - zaproponował nagle. Patrzyła na niego przez chwilę zdezorientowana. To była prośba czy rozkaz? Czy ten człowiek w ogóle ma pojęcie o jakichkolwiek dobrych manierach?! Nawet tych podstawowych? Sapnęła wściekła i wstała. Dobrze, zrobi mu kawę, byleby tylko przeszedł do rzeczy.
Poszła więc do kuchni i wlała wodę do czajnika elektrycznego.
Usłyszała za sobą kroki. Drgnęła, gdy Jacek odezwał się tuż obok niej. Odsunęła się na bezpieczną odległość i nie patrząc na niego, a nawet starając się go zignorować. Poczuła jednak jego perfumy. Pachniał po prostu bosko. Normalnie nie przepadała, gdy mężczyzna skropił się całym flakonikiem, unikała ostrych zapachów perfum, lecz Jacek... Jacek miał taki zapach, że jego intensywność wcale jej nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Pobudzała ją. P o d n i e c a ł a! Musiała jednak wziąć się w garść, ponieważ stał tuż obok niej.
- Ile sypiesz? - zapytała tylko.
- Dwie – padła krótka odpowiedź. Wsypała do filiżanki dwie łyżeczki kawy.
Woda szybko się zagotowała, dzięki czemu mogła zająć czymś ręce, które nagle zaczęły drżeć. Jeśli Jacek był bucem, to mimo wszystko był przystojnym bucem i w obecności takiego mężczyzny nie była w stanie normalnie funkcjonować, ponieważ peszył ją i onieśmielał. Nadal nie wyzbyła się nastoletnich kompleksów.
Zalała kawę i wyjęła z szafki cukierniczkę.
- Możemy tu chwilę zostać. Nie chciałbym, aby usłyszała to Marysia, jest bardzo wrażliwa – mruknął Jacek, a Amelia kiwnęła jedynie głową. Cóż innego mogła zrobić?
- O co chodzi? - wydukała w końcu. No, nie było tak źle. Brzmiała prawie normalnie.
- Nie zostawiałbym jej z wami, gdyby nie zaszła taka konieczność, ale moja matka od niedawna ma problemy ze zdrowiem. Na początku bagatelizowała to, choć ciągle namawiałem ją na wizytę u lekarza. W końcu, stało się tak, że gdy wyjechałem na dwa tygodnie w delegację dostała zawału, dość rozległego zresztą. Muszę ją zawieźć do Warszawy, tam będą ją leczyli, ponieważ jej serce jest dość poważnie uszkodzone... Nie mogę zabrać Marysi ze sobą.
- Mieszkamy od siebie zaledwie siedem minut, a nikt z nas nie miał pojęcia, że twoja mama miała zawał. Szkoda, że odcięliście się od nas... Już nie chodzi o mnie, lecz o moich rodziców, którzy marzą o wnuczce. Kochają Marysię, a ty pozbawiłeś ich możliwości widywania jej. I teraz sądzisz, że zgodzimy się nią zająć? - mówiła głosem pełnym goryczy i rozczarowania. Czy ktoś mógł się temu dziwić? W końcu Jacek skutecznie unikał ich przez ostatnie lata, więc miała prawo czuć się urażona jego propozycją, ale tu chodziło o Marysię, więc decyzja była oczywista.
- Nie ukrywam, że w dużej mierze to wina Karoliny, ale jednak jesteśmy rodziną, co prawda jedynie skoligaconą przez to cholerne małżeństwo, ale jednak rodziną... - warknął zły. A czy to jej wina, że Karolina zaszła w ciąże? Nie. Jej winą też nie było to, że porzuciła go dwa tygodnie po narodzinach córki. - Jeśli się nie zgodzisz, to załatwię opiekunkę...
- Nie! - przerwała mu ostro. - Żadna obca kobieta nie będzie zajmowała się moją siostrzenicą!
- W takim razie ustalone?
- Tak. Zaopiekujemy się nią – powiedziała.
- Doskonale! Jutro podrzucę wam jej rzeczy, dziś jednak wezmę jeszcze ją ze sobą i spokojnie wszystko wytłumaczę.
Wstał od stolika, który przylegał do blatu kuchennego i spojrzał na nią z góry. Poczuła dreszcze, gdy przeszył ją spojrzeniem ciemnych oczu. Przecież to buc, upomniała się w myślach i zerknęła na zegarek. Dochodziła jedenasta.
- Na nas już czas – powiedział tylko i wyszedł. Westchnęła i podążyła za nim. Czemu był taki? Co złego mu zrobiła, że zachowywał się wobec niej tak okropnie? - Marysiu, zbieraj się, idziemy już.
Dziewczynka podskoczyła radośnie i z piskiem rzuciła się ojcu w ramiona. Jacek wziął ją na ręce. Wyglądali razem tak... uroczo. Nawet Krzyżanowski wydawał się mniej gburowaty, gdy trzymał dziewczynkę na rękach. Ale pewnie dlatego, że córkę kochał, a ją nie...
- Miło było cię poznać, mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze do nas, co? - zagadnęła ją przyjaźnie, lecz jej entuzjazm szybko przygasł, gdy zobaczyła minę mężczyzny. Kiedy ten człowiek zmieni do niej nastawienie? Chciała pojednania, ale wszystko miało swoje granice, jej cierpliwość także.

14 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. :) Nie dziwie się niechęci Jacka do rodziny jego byłej żony. Nie dziwne, że po numerze jaki wiwnęła mu Karolina ma takie nastawienie. Opowiadanie dodaje do ulubionych i czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dobrze to ujęłaś, ale jednak mimo wszystko Amelia niewiele miała wspólnego z ucieczką siostry, więc Jacek powinien to gruntownie przemyśleć;)
      Dziękuję w takim razie!<3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Z jednej strony nie podoba mi się zachowanie Jacka, bo co jak co, ale Amelia raczej nie miała wpływu na ucieczkę Karoliny, ani nikt inny z jej rodziny na dobrą sprawę.Ale z drugiej... Czy ja wiem? Współczuję mu.
    Ile ja bym dała za taką Marysię!
    Jestem ciekawa co dalej i... fajną koszulkę ma ta Amelia. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej nie, ale kto go zrozumie? On sam chyba nawet nie wie, co robi, bo przeszłość tak na niego wpłynęła. Rzeczywiście, można mu współczuć.
      Marysia jest słodka i chyba nikt nie jest w stanie jej nie kochać.
      Wiem, też taką chcę i nawet szukam, ale bez skutku.
      Pozdrawiam również<3

      PS. Powoli nadrabiam Gwiazdę Północy

      Usuń
  3. O rany, nie znoszę Jacka -.- Całkowicie zgadzam się z Amelią, to buc, w dodatku krótkowzroczny albo niesprawiedliwy, bo albo nie widzi, że rodzina Amelii też chciałaby się widywać z Marysią i ją poznać - w końcu to ich siostrzenica i wnuczka, na litość boską! - albo widzi i właśnie chce ich ukarać za coś, co zrobiła Karolina, a więc czemu nie są absolutnie winni. A najbardziej miałam ochotę cisnąć mu mentalnie czymś w głowę, gdy wyskoczył do Amelii z tym tekstem, żeby się uspokoiła i nie zachowywała jak dziecko. Jasne! Bo przecież on zachowywał się tak dorośle, uprzejmie i w ogóle jak normalny, dojrzały człowiek, odkąd wszedł do mieszkania? Co za hipokryta! I w dodatku buc.

    No, to teraz czekam, aż zmienisz moje zdanie o nim. Na pocieszenie powiem, że bardzo polubiłam Amelię z tymi jej kompleksami i słabością do Jacka, którą jednak póki co skutecznie przezwycięża. Oby tak dalej, kibicuję jej ze wszystkich sił! xd

    Całuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się do niego przekonasz, nawet jeśli będzie to już pod sam koniec opowiadania. No cóż, Jacek został zraniony, upokorzony przez matkę ich córki, więc to, czy jest względem Amelii i jej rodziców sprawiedliwy czy też nie, małe ma to znaczenie. Karolina zepsuła ich relację, dlatego Jacek nie bardzo chcę, aby jego córka miała kontakt z ludźmi, którzy są blisko spokrewnieni. A wyobraź sobie, co by się działo, gdyby Karolina nie wyjechała? Można tylko przypuszczać, że Jacek byłby jeszcze gorszy i w ogóle odciął się od Lasków, od Amelii, która musiałaby się pogodzić z myślą, że Jacek ożenił się z jej siostrą. Musiałaby patrzeć na nich i pewnie bardzo by cierpiała. Kochała Jacka, więc dla niej byłoby to traumatyczne przeżycie. Przynajmniej teraz istnieje jakaś szansa, że Jacek się opamięta i jednak gruntownie wszystko przemyśli.
      No cóż, ciężko jest Jacka nazwać dorosłym akurat w tej sytuacji, ale myślę, że czasami będzie zachowywał się trochę gorzej;)

      Postaram się to zrobić, choć na pewno nie będzie to tak szybko:) Fajnie, cieszę się, że polubiłaś Amelię. Jest taka... normalna. Ma kompleksy, ale jednocześnie walczy z człowiekiem, którego obdarzyła uczuciami, które do tej pory jej nie spotkały.
      Ja również całuję!<3

      Usuń
    2. Jasne, ale właśnie bycie dorosłym na tym polega, żeby czasami zapomnieć o własnych krzywdach i własnym upokorzeniu i wyjrzeć poza czubek własnego nosa. A skoro tak kocha swoją córkę, to może przyszłoby mu jednak na myśli, że choćby dla niej byłoby lepiej, gdyby znała swoją rodzinę i nie musiała później pytać, dlaczego nie zna swoich dziadków choćby? Jasne, nie jest to tak istotne, jak na przykład brak matki, ale mimo wszystko świadczy, moim zdaniem, o krańcowym egoizmie Jacka. A jeśli będzie się zachowywał jeszcze gorzej, to kibicuję Amelii, żeby zniżyła się do jego poziomu i przeszła do rękoczynów XD

      Tak, tak, właśnie. W zasadzie jest mi jej wręcz trochę szkoda, że znalazła się w takiej sytuacji;)

      <3

      Usuń
  4. Poprzednio Jacek ujął mnie bardziej niż teraz. Oczywiście jeśli chodzi o kontakty z Amelią, bo jego związek z Karoliną to jest osobna bajka :P Ostatnio to pobłażliwe zachowanie wobec Amelii można było wytłumaczyć, w końcu była tylko "młodszą siostrą". Teraz też jest tą młodszą siostrą, tyle tylko, że siostrą Karoliny, która zachowała się najgorzej ze wszystkich. Jacek nie traktuje Amelii zbyt dobrze właśnie przez Karolinę, ale z drugiej strony jakie to niedojrzałe z jego strony, że postrzega ją przez pryzmat czynów siostry. To takie niesprawiedliwe! Niesprawiedliwe jest też to, że tak długo jego córka nie mogła widywać dziadków.
    Myślę, że Jacek czuje się winny, że przez Karolinę potraktował jej rodziców i siostrę źle, ale mocno przesadził izolując Marysię na tak długo. To trochę paradoksalnie, ale dobrze, że zdaje sobie z tego i chociaż minęło dużo czasu, to w jakiś sposób próbuje to naprawić. Oczywiście, jako że jest "prawdziwym facetem", nie przyzna się do swojego błędu, będzie zrzucał wszystko na Karolinę. Cóż, mam nadzieję, że ze względu na dobro wnuczki rodzice Amelii nie będą mu tego wypominać. Amelia to co innego, dlatego pewnie to jeszcze długo będzie powodem zgrzytów między nią a Jackiem.

    Uff, wkręciłam się, chyba łatwo się domyślić, że czekam na kolejny rozdział ;) A ten szablon chyba jednak jest ładniejszy, hihi ;D Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię. W pierwszym rozdziale był jeszcze tym wesołym i spontanicznym młodym mężczyzną, a teraz jest dorosły i zraniony.
      Ludzie tacy są: myślą jednowymiarowo. Skoro ktoś z rodziny go zranił, to wszystko odbija się na tych, co nie mieli z tym wspólnego. Wiem, że okrucieństwem jest izolować córkę od dziadków i cioci, ale taki jest Jacek. Myślę, że powoli będzie rozumiał, że robi błąd, nie zmieni się tak szybko, ale na pewno nie będzie ograniczał już żadnych kontaktów.
      O nie, Jacek i coś takiego? Miałby się przyznać do błędu? Jest stu procentowym mężczyzną, samcem alfa, więc słowo błąd nie występuję w jego słowniku. Amelia jest kobietą, więc na pewno jest pamiętliwa, nie raz, nie dwa będziesz mogła się o tym przekonać.
      Dziękuję Ci bardzo<3 Cieszę się, że przypadło Ci do gustu. A co do szablonu, to jeszcze zmienię go parę razy, bo wciąż będę szukała idealnej Amelii:)

      Pozdrawiam również<3

      Usuń
  5. Jacek jest bardzo... dwulicowy? Wiem, może to nie do końca dobre słowo, ale coś w nim jest takiego, co nie pozwala go ocenić jednoznacznie. Opiekuje się córeczką, wychowuje są samotnie, a Marysia, jak widać, jest z nim bardzo związana, więc musi być dobrym ojcem dla niej - tym bardziej, że to wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. To jest imponujące, że potrafił sobie z tym wszystkim - przynajmniej częściowo - jakoś poradzić. Dobrze, że nie podkulił ogona i nie wymknął się 'po angielsku' i że nie spanikował, tylko starał się stworzyć Marysi dom. Ale czasami mam się wrażenie, że w Jacku "siedzą" dwie osoby. Nie rozumiem tego, dlaczego jest zły na Amelię - to trochę nie w porządku, bo to jej siostra zawiniła, a nie ona. Ma pokutować za grzechy siostry? Jacek chyba jednak trochę przesadza, ale usprawiedliwieniem dla niego może być to, że sytuacja, w której postawiła go Karolina - ten jego ideał - musiała być dla niego bardzo trudna. Na pewno to przeżył, więc można wywnioskować, że jest też w gruncie rzeczy bardzo, bardzo wrażliwy, ale jednak stara się to wszystko 'odreagować' w sposób bardzo niewłaściwy. Ale mimo wszystko Jacek, jako postać, mi się podoba! :D Jest taki, hm, inny. Nie da się go jednoznacznie zdefiniować ani przypiąć mu łatki złego bądź dobrego, co sprawia, że zarówno sam bohater, jak i to, co się wokół niego dzieje, jest owiane tajemnicą i przez to intrygujące. :)
    Amelia natomiast wydaje mi się być taką typową 'szarą myszką', chociaż wygląda na to, że jak trzeba, to jednak potrafi pokazać pazurki.
    Ciekawa jestem, co będzie dalej. Czekam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacek bardzo kocha Marysię, uwielbia ją i zrobi dla niej bardzo wiele. Wbrew pozorom nie jest złym człowiekiem. Świadczyć mogłoby o tym przywiązanie Marysi. W końcu, córka bardzo kocha ojca, lecz Jacek jest bardzo zraniony, a mężczyźni nigdy nie pokazuję tego, co czują. Dlatego właśnie, aby ukryć uczucia odgrywa się na Bogu ducha winnej Amelii a także jej rodzinie, choć oni nie mieli pojęcia, co Karolina planuje. W końcu nikt się tego nie spodziewał:) Czy Karolina rzeczywiście była dla Jacka ideałem? To rozsądny, twardo stąpający po ziemi facet, więc na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że Karolina nie jest wcale taka wspaniała.
      W takim razie bardzo się cieszę. Nie chciałabym aby Jacek był jednowymiarowy, Amelia jest dobra, lecz on ma taki charakter, że ciężko go jednoznacznie ocenić.
      Oj tak, Amelia ma ognisty temperament i jest gotowa wydrapać nawet oczy, jeśli poczuje się zraniona;)

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. A ja popieram Jacka, bo jest cholernie zagubiony tym wszystkim. Był z kobietą, która urodziła mu córkę i sobie wyjechała. Też byłabym wściekła i nie chciałabym, żeby z moim dzieckiem miał kontakt jakakolwiek rodzina od strony matki. Dlatego rozumiem, co czuje. Został zraniony, no i okazuje to w sposób bardzo...widoczny? Prędzej czy później Amelia mu ulegnie. Jest tak na niego napalona, że to kwestia czasu. :D
    Czekam na dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, masz rację, ale wiesz... Mimo wszystko: powinien nieco łagodniej traktować Amelię i jej rodziców, odcinanie ich od Marysi nie jest dobrym pomysłem. W każdym razie, póki co sytuacja nie jest zbyt klarowna, ale myślę, że wszystko się jakoś ułoży.
      Napalona? Hahaha, dobre słowo, ale na razie zanosi się na to "później".

      Pozdrawiam<3

      Usuń
  7. Hej! :) Czy mogłabyś dodać zakładkę z funkcją obserwowania? Łatwiej mi dzięki niej śledzić nowości na blogu. Oczywiście, wpadnę tu z sensownym komentarzem, ale na razie chciałabym zgłosić swoją gorącą prośbę. Z góry dziękuje!

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.