Mielec, 2005 r.
Rodzina
Krzyżanowskich różniła się od tych, które mieszkały
w sąsiedztwie. Przede wszystkim ich status społeczny był inny. Nie
było co ukrywać, byli po prostu bogaci. Głowa tejże rodziny
posiadała trzy firmy, które zaczynały coraz lepiej
prosperować, małżonka Tadeusza Krzyżanowskiego, Alicja była znanym i
cenionym pediatrą, natomiast syn – dziedzic interesów ojca,
a także jedyna pociecha małżeństwa, był po prostu typowym
łobuzem, który po skończeniu liceum nie zaprzestał figli z
kolegami. Czasami jego matka po prostu załamywała ręce.
On
jednak uśmiechał się w ten swój uroczy sposób i
szedł dalej.
Od
paru lat przylgnęła do niego łatka bad boy'a. Dziewczyny, w każdym
wieku, nawet te po trzydziestce, patrzyły na niego z jawnym
zainteresowaniem. Te starsze nie miały skrupułów, aby
wskoczyć mu do łóżka, ku jego uciesze oczywiście, nawiązać
krótkotrwały romans, lecz te młodsze wzdychały do niego i
marzyły o romantycznej miłości.
Amelia
była taka sama. Nie różniła się od dziewczyn niczym, może
jedynie tylko doskonale zdawała sobie sprawę, że Jacek nie był
dla niej i trzymała się od niego jak najdalej. Oczywiście w miarę
możliwości, co oczywiście graniczyło z trudem,bo okazało się ,
że jej starsza siostra i obiekt jej rozdzierających serce
westchnień zaczęli nagle kręcić, aż po kilku tygodniach okazało
się, że są parą. Była tym zaskoczona równie mocno, jak
większość znajomych. Wszyscy wiedzieli, że Karolina Lasek tak
naprawdę była zawziętą, głupią laską, która jakoś nie
specjalnie przejmowała się innymi, a liczyła się tylko ona. Nikt
nie wiedział, dlaczego taka była, w końcu rodzice, a także
młodsza siostra byli inni. Jednak w rodzinie zawsze znajdzie się
jakaś czarna owca. I ona niewątpliwie nią była. Amelia bardzo
długo zastanawiała się, co mogło połączyć tych dwoje, prócz
oczywiście pieniędzy, lecz w końcu stwierdziła, że musiał to
być po prostu seks, bo nic innego jej nie przychodziło do głowy.
Towarzystwo
młodego buntownika wprawiało nastolatkę w zwykłe otępienie. Jej
zmysły wariowały, a cały świat nabierał barw, jednak wszystko
musiała chować głęboko w sobie, ponieważ uczucia, jakie do niego
żywiła wystawiłyby ją na pośmiewisko.
Amelia
Lasek była dziewczyną o ognistym temperamencie, lecz mocno
trzymanym w ryzach. Inni widzieli w niej nieśmiałą dziewczynę,
która unikała kontaktu z nowymi osobami, lecz ona po prostu
nie lubiła ludzi i nie chciała zawierać znajomości z kimś, z kim
mogłaby jedynie porozmawiać o modzie lub modnym klubie w Tarnowie.
Wolała po prostu nie irytować się kimś, kto na to nie zasłużył.
W każdym razie jej opinia milczka wzięła się z fałszywej
interpretacji zachowania. Nie miała zamiaru nikogo wyprowadzać z
błędu, taka opinia do niej przylgnęła i nie była w stanie
zmienić, w sumie to nawet nie chciała.
Amelia
oczywiście unikając ludzi miała w tym swój cel. Panicznie
bała się, że wśród grupki znajomych znajdzie się nagle
Jacek, który odnosił się do niej dość zaskakująco miło,
ale w końcu była tylko szesnastoletnią siostrą Karoliny, dlatego
za każdym razem, gdy ją widział, nim zdążyła uciec z
mieszkania, czochrał ją po głowie i dawał lekkiego pstryczka w
nos. Irytowało ją takie zachowanie, a jednocześnie sprawiało, że
pod wpływem tego lekkiego, chwilowego dotyku odczuwała dziwne
wibracje w brzuchu, które napawały ją jednocześnie radością
i niepewnością. Musiała twardo sobie przypominać, że jest po
prostu chłopakiem siostry i nic nie mogła na to poradzić.
Amelia
prócz ukrywanego temperamentu, posiadała również
typowo kobiece kompleksy. Nie należała do wysokich dziewczyn, ani
też do szczupłych. Jej ciało, jak twierdziła, było po prostu
zwaliste. Prawda była taka, iż dziewczyna była po prostu puszysta
i katowała się coraz to nowymi dietami, które i tak nic jej
nie dawały. Codziennie rano przed szkołą ćwiczyła, lecz efektów
nie dostrzegła. Porzuciła to i stwierdziła, że musi po prostu
ograniczyć jedzenie to pięciu posiłków dziennie, unikać
zbyt dużej ilości słodyczy i wystrzegać się fast foodów,
które lubiła jeść, choć nie powinna.
Właśnie
z powodu swej figury nie znosiła chodzić na żadne imprezy, na
które zmuszona była iść. To wina rodziców, którzy
obracali się w lekarskich, prawniczych i Bóg jeden wie jakich
kręgach. Jej ojciec był prezesem Alior Banku, a matka, podobanie
jak matka Jacka, była pediatrą. Wkurzało ją to, że obie kobiety
tak dobrze się znały. Przynajmniej zawsze istniała szansa, że go
nie zobaczy, a tak była skazana na syna Krzyżanowskich.
W
sobotę miała odbyć się impreza właśnie u Krzyżanowskich z
okazji pięćdziesiątych urodzin Tadeusza. Matka przez ponad dwa
tygodnie biadoliła nad prezentem dla niego, w końcu jednak
zdecydowała się na wysoką figurkę byka z brązu. Oczy zwierzęcia
wysadzono szmaragdami, a na kopytach, pośrodku rozciętej racicy
wsunięto mały diamencik. Byk stał na kwadratowej podstawce, którą
również wykonano z brązu. Figurka pędzącego zwierzęcia
była niesamowita i prezentowała się doskonale. Ojciec Amelii kupił
butelkę dobrego bordeaux. Widziała cenę i aż ją zatkało, gdy
uzmysłowiła sobie, jak drogim prezentem było to wino.
Kiedy
w piątek wróciła ze szkoły zastała matkę, która
wraz z siostrą przymierzały sukienki na tę okazję. Obie
znajdowały się w salonie.
-
Chodź Amelio – powiedziała łagodnie matka, gdy dziewczyna
zatrzymała się w progu i oglądała starszą siostrę, która
stała na środku salonu i ubrana była w chabrową sukienkę na
cieniutkich ramiączkach. Na tej dziewczynie wszystko prezentowało
się genialnie i nic nie było w stanie temu zaprzeczyć. Sukienka
uszyta była z tiulu i jedwabiu. Na górze, tuż nad biustem,
dekolt w kształcie serca obszyto małymi perełkami, które
wdzięcznie podkreślały jej skromne piersi, których Amelia
zazdrościła siostrze.
Jak
to możliwe, że były tak różne? Karolina doskonale
wiedziała, że jest ładna, pociągająca i nigdy nie martwiła się
jutrem, natomiast ona... Nie była w stanie pojąć tak znacznych
różnic w wyglądzie, jak i w charakterze. Zawsze wydawało
jej się, że to najmłodsze dziecko jest rozwydrzone i okropne,
tymczasem to w ich rodzinie Karolina okazała się być taka, a
jednocześnie ujmowała wszystkich swą urodą i uroczym uśmiechem.
No
nic, pomyślała, wystarczy, że jestem bogata, więc mogę pozwolić
sobie na suknie, które tuszują przynajmniej niedoskonałości
mojej figury.
***
Tego
wieczoru dom Krzyżanowskich rozbrzmiewał kakofonią dźwięków
i feerią barw. Jednopiętrowy dom ze wszystkich stron oświetlały
lampy z bateriami słonecznymi, więc dziś całe światło
rozświetlało posesję, po której spacerowali różni
goście.
Impreza
trwała w najlepsze. Amelia obserwowała różnobarwny tłum, w
którym prócz rodziców i gospodarzy rozpoznała
zaledwie kilka twarzy. Jednak, aby się nie zanudzić, rozmawiała,
starała się też nie rzucać zbytnio w oczy, ale po dwóch
godzinach, gdy stała tak w niewielkiej grupce składającej się z
osób w jej wieku, dojrzała Jacka, który szedł w jej
stronę. Na jego ustach gościł uprzejmy uśmiech. Poczuła, że się
czerwieni i mając nadzieję, że zrezygnuje z podejścia do niej,
odwróciła się do niego plecami. Poczuła ból w sercu.
Nie chciała mu robić przykrości, ale musiała. Nie chciała go
kochać, ponieważ nie był to chłopak dla niej. Taka smarkula jak
ona, nie miała u niego żadnych szans, a on traktował ją raczej
jak młodszą siostrę, niż dziewczynę, która oddała mu swe
serce.
-
Cześć, młoda – przywitał się z nią, a Amelia poczuła, jak
wszystko w niej skacze z radości. Nowi znajomi popatrzyli najpierw
na nią, a potem ciekawski wzrok przenieśli na Jacka, który
złapał ją za pofalowany kosmyk włosów i pociągnął za
niego lekko. Skrzywiła się nieznacznie i w końcu odwróciła
się do niego. Przygryzła wargę, ponieważ jego wygląd znów
wywarł na niej ogromne wrażenie i choć wielokrotnie zapierał jej
dech w piersiach, nic nie było w stanie przyzwyczaić jej do niego.
Jej reakcje wciąż ją zaskakiwały i nie mogła znaleźć na nie
żadnego lekarstwa.
-
Mówiłam ci, żebyś tak do mnie nie mówił –
powiedziała cicho, starając się zapanować nad gwałtownym biciem
serca.
Jacek
był wysoki i dobrze zbudowany. Miał czarne jak smoła włosy i
brązowe oczy. Kwadratowa szczęka, oraz mocno zarysowany podbródek
były nie tylko pociągające, lecz idealnie odzwierciedlały jego
krnąbrny charakter. Miał również coś, co niektóre
kobiety uważały za słodkie, urocze i dopełniało jego idealnego
wyglądu: w obu policzkach miał małe dołeczki. Za każdym razem,
gdy się uśmiechał, Amelia miała ochotę je całować. Teraz też
tak było, lecz musiała się powstrzymać. W jego oczach coś
błysnęło, ale nie zdążyła nawet zorientować się, co to było,
ponieważ mrugnął i wszystko zniknęło.
-
Szukam Karoliny. Wiesz może, gdzie ona jest? - zapytał w końcu, a
Amelia musiała powstrzymać jęk rozczarowania. No przecież! Po cóż
innego miałby do niej podchodzić? Szukał swojej dziewczyny.
-
Nie mam pojęcia. Jak chcesz, to pójdę jej poszukać –
zaproponowała, choć sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła.
Chyba tylko dlatego, aby uzmysłowić sobie, że jej starsza siostra
jest z nim i nie powinna roić sobie, że Jacek rzuci Karolinę
właśnie dla niej.
-
Pójdę z tobą – powiedział, a Amelia poczuła, że za
chwilę się rozpłacze z bezsilności. Ten mężczyzna wcale nie
ułatwiał jej zadania! Musiała o nim zapomnieć, lecz Jacek jakby
na złość jej, wciąż o sobie przypominał.
-
Przepraszam was na chwilę – mruknęła tylko i poszła w stronę
domu. Ostatnio swoją straszą siostrę widziała, jak znikała za
domem, co oznaczało, że musiała dołączyć do grupki znajomych
ojca Jacka.
Tam
jednak jej nie było. Ogród był duży, a w nim kilkanaście
osób rozmawiało i śmiało się w takt współczesnej
muzyki. Karolina jednak gdzieś przepadła.
-
Tu jej nie ma – mruknęła. - Może poszła do łazienki?
-
Całkiem możliwe – odpowiedział, lecz po jego tonie
wywnioskowała, że wcale w to nie wierzył. Niespokojnie rozejrzał
się po okolicy i kiedy nie dostrzegł swej dziewczyny, spojrzał na
Amelię. - Jak to jest, że jesteście siostrami, a różnicie
się tak bardzo? Nie mogę tego pojąć, że Karolina jest taka, a ty
znów całkiem odwrotna. - Dziewczyna, która całe życie
miała wrażenie, że żyje w cieniu starszej siostry, zjeżyła się
na te słowa i spiorunowała go wzrokiem.
-
Jak widzisz, nie każdy mógł urodzić się takim ideałem jak
twoja dziewczyna! - warknęła i odeszła, czując narastającą
złość. Nie wiedziała jednak, na kogo się złościła. Chyba
wyłącznie na siebie za to, że jest taką beznadziejną
naiwniaczką, która wierzyła, że Jacek jest miły i
dostrzeże w niej więcej niż tylko młodszą, zakompleksioną
siostrę Karoliny.
Około
dwudziestej drugiej Amelia stwierdziła, że chcę jej się spać i
wraca do domu. Jej rodzice oponowali, ale w końcu ojciec zgodził
się ją zawieść do mieszkania. Tak naprawdę dziewczyna nie
chciała już oglądać szczebioczącej Karoliny i Jacka, który
patrzył na wszystkich spod przymkniętych powiek, leniwie się
uśmiechając. Prawda była taka, że oboje wyglądali na zakochanych
w sobie, choć dałaby sobie rękę uciąć, że żadne z nich nic
takiego nie czuło do tego drugiego.
Nie
ważne, byli razem, a Jacek uważał Karolinę za niemalże ideał...
Musiała się z tym pogodzić.
Parę
tygodni później okazało się, że Karolina jest w ciąży.
Oczywiście była wielka afera, ponieważ nikt nie sądził, iż
oboje okażą się tak nieroztropni. Ponieważ Amelia była
najmłodsza w rodzinie Lasków, nikt nie dopuścił ją do
szczegółów tejże sprawy. Ze strzępek rozmów,
wywnioskowała tylko, że Jacek oświadczył się siostrze i że
Krzyżanowscy nie są tym zachwyceni... W każdym razie, ślub,
naprędce organizowany, miał odbyć się już w październiku. Mały
świat Amelii runął w gruzach. Jacek Krzyżanowski miał zostać
mężem Karoliny.
***
Nie
znosiła szpitali, dlatego, gdy do niego trafiła czuła dreszcze
obrzydzenia, a jej stan pogarszał się jeszcze bardziej, gdy bóle
porodowe nasilały się z każdą chwilą. To było coś strasznego.
Czuła się tak, jakby rozrywano ją na kawałki. I dla kogo tak
cierpiała? Dla jakiegoś bachora! Nie mogła uwierzyć, że okazała
się tak nieostrożna. Coś musiało zawieść po drodze, bo teraz
leżała tu, umierała z bólu, wydając na świat dziecko. Nie
lubiła dzieci i unikała ich jak zarazy, nie planowała w
przyszłości zakładać rodziny, ale w wyniku niefortunnych zdarzeń
poczęła to dziecko i niestety, musiała poślubić Jacka, choć to
wcale nie było takie złe. Teściowie skakali wokół niej,
podawali wszystko niemal na tacy. Jacek taki nie był. Nie ukrywał,
że nią gardził i nienawidził jej. No cóż, to była jego
wina. Teraz będzie bawił bachora, bo ona nie miała zamiaru
przyłożyć do tego ręki. Już wcześniej wymyśliła pewien plan.
Po narodzinach córki, postanowiła rozwieść się z Jackiem i
wyjechać do Stanów. Tam miała ciotkę, która na pewno
zaopiekuje się nią i załatwi jej pracę. Tam też, miała
nadzieję, znajdzie bogatego męża, któremu nie będzie
zależało na dzieciach.
Znów
poczuła potworny ból, ktoś do niej krzyczał, kazał przeć.
Kolejna fala bólu niemal pozbawiła ją przytomności. Boże
drogi, spraw szybko, aby to się skończyło!, pomyślała wściekła,
że cierpi dla dziecka. W końcu, po wielu długich i bolesnych
minutach na świat wydała dziewczynkę.
-
Gratuluję pięknej córki – powiedziała położna i ułożyła
na jej rękach małe zawiniątko. Noworodek miał czarne włoski i
czerwoną skórę. Co w tym pięknego?, pomyślała z
obrzydzeniem i oddała dziecko zaskoczonej kobiecie.
-
Chcę odpocząć – powiedziała tylko i gdy tylko przebrano ją,
wykąpano i położono na nowym łóżku, ułożyła się na
boku, pragnąc w końcu wyrwać się z tej matni, w jakiej się
znalazła.
Ej, to jest świetne! :D W ogóle...szkoda mi Amelii, bo nie ma nawet warunków, żeby w siebie uwierzyć. Ma straszne kompleksy i te życie w cieniu siostry. Mam nadzieje, że jakoś to się zmieni, bo co to za życie? Musi dziewczyna znaleźć w sobie chociaż jedną pozytywną cechę i się jej trzymać. Może Jacek jej w tym pomoże, hę?;>
OdpowiedzUsuńNo i ta jej siostra, przeraża mnie swoją pustką. Jest taka...pusta. Współczuje jej dziecku. ;<
Pozdrawiam! :)
Nieźle im namieszałaś w życiu! Szczególnie Jackowi i Karolinie, chociaż oni są sami sobie winni. No cóż, tak to jest, kiedy się nie uważa, gdzie lokuje się... chciałam napisać uczucia, ale to jednak niewłaściwe słowo. Skoro Karolina wyjedzie, to co będzie z dzieckiem? Zostawi Jackowi, żeby mógł ją wychować? Podejrzewam, że nie przyłożyłby do wychowania dziecka ręki i wszystko spadłoby na rodziców jego lub Karoliny. No właśnie... czy ktoś pozwoliłby Karolinie wyjechać?
OdpowiedzUsuńDużo pytań, chyba muszę poczekać, co się wydarzyło przez te kilka lat.
A co do Amelii, nastolatki często się zakochują, a to, że Jacek traktował ją pobłażliwie i tylko jako młodszą siostrę Karoliny, to nic dziwnego. Teraz jestem ciekawa, jak będzie się do niej odnosił po tych kilku latach ;)
Okej, to czekam na następny i pozdrawiam! <3
Podoba mi się! Fajny pomysł, zakochanie w narzeczonym siostry i w ogóle... No i ten mój sentyment do imienia głównej bohaterki :D
OdpowiedzUsuńJak narazie nie mogę nic konkretnego powiedzieć, oprócz tego, że strasznie mnie zaciekawił pierwszy rozdział.
A jej siostra... Chociaż może i nie chciała tego dziecka, to nie rozumiem, jak tak po prostu mogła je odtrącić? Zawsze, no a przynajmniej tak mi się wydaje, mamy biorą noworodki na ręce i nawet, jeżeli później je oddają do adopcji, czy coś to przynajmniej raz chcą je trzymac w ramionach... A to tylko przekonało mnie do tego, że Karolina jest naprawdę pustą i próżną postacią...
Nie moge się doczekać następnego!
Pozdrawiam i życzę sporo weny! :D
Genialne! Lecę czytać następny rozdział. Mam nadzieję, że jutro, najpóźniej pojutrze uda mi się powrócić z porządnym komentarzem:)
OdpowiedzUsuń