poniedziałek, 17 lutego 2014

1. Zauroczona nastolatka

Mielec, 2005 r.

Rodzina Krzyżanowskich różniła się od tych, które mieszkały w sąsiedztwie. Przede wszystkim ich status społeczny był inny. Nie było co ukrywać, byli po prostu bogaci. Głowa tejże rodziny posiadała trzy firmy, które zaczynały coraz lepiej prosperować, małżonka Tadeusza Krzyżanowskiego, Alicja była znanym i cenionym pediatrą, natomiast syn – dziedzic interesów ojca, a także jedyna pociecha małżeństwa, był po prostu typowym łobuzem, który po skończeniu liceum nie zaprzestał figli z kolegami. Czasami jego matka po prostu załamywała ręce.
On jednak uśmiechał się w ten swój uroczy sposób i szedł dalej.
Od paru lat przylgnęła do niego łatka bad boy'a. Dziewczyny, w każdym wieku, nawet te po trzydziestce, patrzyły na niego z jawnym zainteresowaniem. Te starsze nie miały skrupułów, aby wskoczyć mu do łóżka, ku jego uciesze oczywiście, nawiązać krótkotrwały romans, lecz te młodsze wzdychały do niego i marzyły o romantycznej miłości.
Amelia była taka sama. Nie różniła się od dziewczyn niczym, może jedynie tylko doskonale zdawała sobie sprawę, że Jacek nie był dla niej i trzymała się od niego jak najdalej. Oczywiście w miarę możliwości, co oczywiście graniczyło z trudem,bo okazało się , że jej starsza siostra i obiekt jej rozdzierających serce westchnień zaczęli nagle kręcić, aż po kilku tygodniach okazało się, że są parą. Była tym zaskoczona równie mocno, jak większość znajomych. Wszyscy wiedzieli, że Karolina Lasek tak naprawdę była zawziętą, głupią laską, która jakoś nie specjalnie przejmowała się innymi, a liczyła się tylko ona. Nikt nie wiedział, dlaczego taka była, w końcu rodzice, a także młodsza siostra byli inni. Jednak w rodzinie zawsze znajdzie się jakaś czarna owca. I ona niewątpliwie nią była. Amelia bardzo długo zastanawiała się, co mogło połączyć tych dwoje, prócz oczywiście pieniędzy, lecz w końcu stwierdziła, że musiał to być po prostu seks, bo nic innego jej nie przychodziło do głowy.
Towarzystwo młodego buntownika wprawiało nastolatkę w zwykłe otępienie. Jej zmysły wariowały, a cały świat nabierał barw, jednak wszystko musiała chować głęboko w sobie, ponieważ uczucia, jakie do niego żywiła wystawiłyby ją na pośmiewisko.
Amelia Lasek była dziewczyną o ognistym temperamencie, lecz mocno trzymanym w ryzach. Inni widzieli w niej nieśmiałą dziewczynę, która unikała kontaktu z nowymi osobami, lecz ona po prostu nie lubiła ludzi i nie chciała zawierać znajomości z kimś, z kim mogłaby jedynie porozmawiać o modzie lub modnym klubie w Tarnowie. Wolała po prostu nie irytować się kimś, kto na to nie zasłużył. W każdym razie jej opinia milczka wzięła się z fałszywej interpretacji zachowania. Nie miała zamiaru nikogo wyprowadzać z błędu, taka opinia do niej przylgnęła i nie była w stanie zmienić, w sumie to nawet nie chciała.
Amelia oczywiście unikając ludzi miała w tym swój cel. Panicznie bała się, że wśród grupki znajomych znajdzie się nagle Jacek, który odnosił się do niej dość zaskakująco miło, ale w końcu była tylko szesnastoletnią siostrą Karoliny, dlatego za każdym razem, gdy ją widział, nim zdążyła uciec z mieszkania, czochrał ją po głowie i dawał lekkiego pstryczka w nos. Irytowało ją takie zachowanie, a jednocześnie sprawiało, że pod wpływem tego lekkiego, chwilowego dotyku odczuwała dziwne wibracje w brzuchu, które napawały ją jednocześnie radością i niepewnością. Musiała twardo sobie przypominać, że jest po prostu chłopakiem siostry i nic nie mogła na to poradzić.
Amelia prócz ukrywanego temperamentu, posiadała również typowo kobiece kompleksy. Nie należała do wysokich dziewczyn, ani też do szczupłych. Jej ciało, jak twierdziła, było po prostu zwaliste. Prawda była taka, iż dziewczyna była po prostu puszysta i katowała się coraz to nowymi dietami, które i tak nic jej nie dawały. Codziennie rano przed szkołą ćwiczyła, lecz efektów nie dostrzegła. Porzuciła to i stwierdziła, że musi po prostu ograniczyć jedzenie to pięciu posiłków dziennie, unikać zbyt dużej ilości słodyczy i wystrzegać się fast foodów, które lubiła jeść, choć nie powinna.
Właśnie z powodu swej figury nie znosiła chodzić na żadne imprezy, na które zmuszona była iść. To wina rodziców, którzy obracali się w lekarskich, prawniczych i Bóg jeden wie jakich kręgach. Jej ojciec był prezesem Alior Banku, a matka, podobanie jak matka Jacka, była pediatrą. Wkurzało ją to, że obie kobiety tak dobrze się znały. Przynajmniej zawsze istniała szansa, że go nie zobaczy, a tak była skazana na syna Krzyżanowskich.
W sobotę miała odbyć się impreza właśnie u Krzyżanowskich z okazji pięćdziesiątych urodzin Tadeusza. Matka przez ponad dwa tygodnie biadoliła nad prezentem dla niego, w końcu jednak zdecydowała się na wysoką figurkę byka z brązu. Oczy zwierzęcia wysadzono szmaragdami, a na kopytach, pośrodku rozciętej racicy wsunięto mały diamencik. Byk stał na kwadratowej podstawce, którą również wykonano z brązu. Figurka pędzącego zwierzęcia była niesamowita i prezentowała się doskonale. Ojciec Amelii kupił butelkę dobrego bordeaux. Widziała cenę i aż ją zatkało, gdy uzmysłowiła sobie, jak drogim prezentem było to wino.
Kiedy w piątek wróciła ze szkoły zastała matkę, która wraz z siostrą przymierzały sukienki na tę okazję. Obie znajdowały się w salonie.
- Chodź Amelio – powiedziała łagodnie matka, gdy dziewczyna zatrzymała się w progu i oglądała starszą siostrę, która stała na środku salonu i ubrana była w chabrową sukienkę na cieniutkich ramiączkach. Na tej dziewczynie wszystko prezentowało się genialnie i nic nie było w stanie temu zaprzeczyć. Sukienka uszyta była z tiulu i jedwabiu. Na górze, tuż nad biustem, dekolt w kształcie serca obszyto małymi perełkami, które wdzięcznie podkreślały jej skromne piersi, których Amelia zazdrościła siostrze.
Jak to możliwe, że były tak różne? Karolina doskonale wiedziała, że jest ładna, pociągająca i nigdy nie martwiła się jutrem, natomiast ona... Nie była w stanie pojąć tak znacznych różnic w wyglądzie, jak i w charakterze. Zawsze wydawało jej się, że to najmłodsze dziecko jest rozwydrzone i okropne, tymczasem to w ich rodzinie Karolina okazała się być taka, a jednocześnie ujmowała wszystkich swą urodą i uroczym uśmiechem.
No nic, pomyślała, wystarczy, że jestem bogata, więc mogę pozwolić sobie na suknie, które tuszują przynajmniej niedoskonałości mojej figury.

***

Tego wieczoru dom Krzyżanowskich rozbrzmiewał kakofonią dźwięków i feerią barw. Jednopiętrowy dom ze wszystkich stron oświetlały lampy z bateriami słonecznymi, więc dziś całe światło rozświetlało posesję, po której spacerowali różni goście.
Impreza trwała w najlepsze. Amelia obserwowała różnobarwny tłum, w którym prócz rodziców i gospodarzy rozpoznała zaledwie kilka twarzy. Jednak, aby się nie zanudzić, rozmawiała, starała się też nie rzucać zbytnio w oczy, ale po dwóch godzinach, gdy stała tak w niewielkiej grupce składającej się z osób w jej wieku, dojrzała Jacka, który szedł w jej stronę. Na jego ustach gościł uprzejmy uśmiech. Poczuła, że się czerwieni i mając nadzieję, że zrezygnuje z podejścia do niej, odwróciła się do niego plecami. Poczuła ból w sercu. Nie chciała mu robić przykrości, ale musiała. Nie chciała go kochać, ponieważ nie był to chłopak dla niej. Taka smarkula jak ona, nie miała u niego żadnych szans, a on traktował ją raczej jak młodszą siostrę, niż dziewczynę, która oddała mu swe serce.
- Cześć, młoda – przywitał się z nią, a Amelia poczuła, jak wszystko w niej skacze z radości. Nowi znajomi popatrzyli najpierw na nią, a potem ciekawski wzrok przenieśli na Jacka, który złapał ją za pofalowany kosmyk włosów i pociągnął za niego lekko. Skrzywiła się nieznacznie i w końcu odwróciła się do niego. Przygryzła wargę, ponieważ jego wygląd znów wywarł na niej ogromne wrażenie i choć wielokrotnie zapierał jej dech w piersiach, nic nie było w stanie przyzwyczaić jej do niego. Jej reakcje wciąż ją zaskakiwały i nie mogła znaleźć na nie żadnego lekarstwa.
- Mówiłam ci, żebyś tak do mnie nie mówił – powiedziała cicho, starając się zapanować nad gwałtownym biciem serca.
Jacek był wysoki i dobrze zbudowany. Miał czarne jak smoła włosy i brązowe oczy. Kwadratowa szczęka, oraz mocno zarysowany podbródek były nie tylko pociągające, lecz idealnie odzwierciedlały jego krnąbrny charakter. Miał również coś, co niektóre kobiety uważały za słodkie, urocze i dopełniało jego idealnego wyglądu: w obu policzkach miał małe dołeczki. Za każdym razem, gdy się uśmiechał, Amelia miała ochotę je całować. Teraz też tak było, lecz musiała się powstrzymać. W jego oczach coś błysnęło, ale nie zdążyła nawet zorientować się, co to było, ponieważ mrugnął i wszystko zniknęło.
- Szukam Karoliny. Wiesz może, gdzie ona jest? - zapytał w końcu, a Amelia musiała powstrzymać jęk rozczarowania. No przecież! Po cóż innego miałby do niej podchodzić? Szukał swojej dziewczyny.
- Nie mam pojęcia. Jak chcesz, to pójdę jej poszukać – zaproponowała, choć sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Chyba tylko dlatego, aby uzmysłowić sobie, że jej starsza siostra jest z nim i nie powinna roić sobie, że Jacek rzuci Karolinę właśnie dla niej.
- Pójdę z tobą – powiedział, a Amelia poczuła, że za chwilę się rozpłacze z bezsilności. Ten mężczyzna wcale nie ułatwiał jej zadania! Musiała o nim zapomnieć, lecz Jacek jakby na złość jej, wciąż o sobie przypominał.
- Przepraszam was na chwilę – mruknęła tylko i poszła w stronę domu. Ostatnio swoją straszą siostrę widziała, jak znikała za domem, co oznaczało, że musiała dołączyć do grupki znajomych ojca Jacka.
Tam jednak jej nie było. Ogród był duży, a w nim kilkanaście osób rozmawiało i śmiało się w takt współczesnej muzyki. Karolina jednak gdzieś przepadła.
- Tu jej nie ma – mruknęła. - Może poszła do łazienki?
- Całkiem możliwe – odpowiedział, lecz po jego tonie wywnioskowała, że wcale w to nie wierzył. Niespokojnie rozejrzał się po okolicy i kiedy nie dostrzegł swej dziewczyny, spojrzał na Amelię. - Jak to jest, że jesteście siostrami, a różnicie się tak bardzo? Nie mogę tego pojąć, że Karolina jest taka, a ty znów całkiem odwrotna. - Dziewczyna, która całe życie miała wrażenie, że żyje w cieniu starszej siostry, zjeżyła się na te słowa i spiorunowała go wzrokiem.
- Jak widzisz, nie każdy mógł urodzić się takim ideałem jak twoja dziewczyna! - warknęła i odeszła, czując narastającą złość. Nie wiedziała jednak, na kogo się złościła. Chyba wyłącznie na siebie za to, że jest taką beznadziejną naiwniaczką, która wierzyła, że Jacek jest miły i dostrzeże w niej więcej niż tylko młodszą, zakompleksioną siostrę Karoliny.
Około dwudziestej drugiej Amelia stwierdziła, że chcę jej się spać i wraca do domu. Jej rodzice oponowali, ale w końcu ojciec zgodził się ją zawieść do mieszkania. Tak naprawdę dziewczyna nie chciała już oglądać szczebioczącej Karoliny i Jacka, który patrzył na wszystkich spod przymkniętych powiek, leniwie się uśmiechając. Prawda była taka, że oboje wyglądali na zakochanych w sobie, choć dałaby sobie rękę uciąć, że żadne z nich nic takiego nie czuło do tego drugiego.
Nie ważne, byli razem, a Jacek uważał Karolinę za niemalże ideał... Musiała się z tym pogodzić.

Parę tygodni później okazało się, że Karolina jest w ciąży. Oczywiście była wielka afera, ponieważ nikt nie sądził, iż oboje okażą się tak nieroztropni. Ponieważ Amelia była najmłodsza w rodzinie Lasków, nikt nie dopuścił ją do szczegółów tejże sprawy. Ze strzępek rozmów, wywnioskowała tylko, że Jacek oświadczył się siostrze i że Krzyżanowscy nie są tym zachwyceni... W każdym razie, ślub, naprędce organizowany, miał odbyć się już w październiku. Mały świat Amelii runął w gruzach. Jacek Krzyżanowski miał zostać mężem Karoliny.

***

Nie znosiła szpitali, dlatego, gdy do niego trafiła czuła dreszcze obrzydzenia, a jej stan pogarszał się jeszcze bardziej, gdy bóle porodowe nasilały się z każdą chwilą. To było coś strasznego. Czuła się tak, jakby rozrywano ją na kawałki. I dla kogo tak cierpiała? Dla jakiegoś bachora! Nie mogła uwierzyć, że okazała się tak nieostrożna. Coś musiało zawieść po drodze, bo teraz leżała tu, umierała z bólu, wydając na świat dziecko. Nie lubiła dzieci i unikała ich jak zarazy, nie planowała w przyszłości zakładać rodziny, ale w wyniku niefortunnych zdarzeń poczęła to dziecko i niestety, musiała poślubić Jacka, choć to wcale nie było takie złe. Teściowie skakali wokół niej, podawali wszystko niemal na tacy. Jacek taki nie był. Nie ukrywał, że nią gardził i nienawidził jej. No cóż, to była jego wina. Teraz będzie bawił bachora, bo ona nie miała zamiaru przyłożyć do tego ręki. Już wcześniej wymyśliła pewien plan. Po narodzinach córki, postanowiła rozwieść się z Jackiem i wyjechać do Stanów. Tam miała ciotkę, która na pewno zaopiekuje się nią i załatwi jej pracę. Tam też, miała nadzieję, znajdzie bogatego męża, któremu nie będzie zależało na dzieciach.
Znów poczuła potworny ból, ktoś do niej krzyczał, kazał przeć. Kolejna fala bólu niemal pozbawiła ją przytomności. Boże drogi, spraw szybko, aby to się skończyło!, pomyślała wściekła, że cierpi dla dziecka. W końcu, po wielu długich i bolesnych minutach na świat wydała dziewczynkę.
- Gratuluję pięknej córki – powiedziała położna i ułożyła na jej rękach małe zawiniątko. Noworodek miał czarne włoski i czerwoną skórę. Co w tym pięknego?, pomyślała z obrzydzeniem i oddała dziecko zaskoczonej kobiecie.
- Chcę odpocząć – powiedziała tylko i gdy tylko przebrano ją, wykąpano i położono na nowym łóżku, ułożyła się na boku, pragnąc w końcu wyrwać się z tej matni, w jakiej się znalazła.

4 komentarze:

  1. Ej, to jest świetne! :D W ogóle...szkoda mi Amelii, bo nie ma nawet warunków, żeby w siebie uwierzyć. Ma straszne kompleksy i te życie w cieniu siostry. Mam nadzieje, że jakoś to się zmieni, bo co to za życie? Musi dziewczyna znaleźć w sobie chociaż jedną pozytywną cechę i się jej trzymać. Może Jacek jej w tym pomoże, hę?;>
    No i ta jej siostra, przeraża mnie swoją pustką. Jest taka...pusta. Współczuje jej dziecku. ;<
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle im namieszałaś w życiu! Szczególnie Jackowi i Karolinie, chociaż oni są sami sobie winni. No cóż, tak to jest, kiedy się nie uważa, gdzie lokuje się... chciałam napisać uczucia, ale to jednak niewłaściwe słowo. Skoro Karolina wyjedzie, to co będzie z dzieckiem? Zostawi Jackowi, żeby mógł ją wychować? Podejrzewam, że nie przyłożyłby do wychowania dziecka ręki i wszystko spadłoby na rodziców jego lub Karoliny. No właśnie... czy ktoś pozwoliłby Karolinie wyjechać?
    Dużo pytań, chyba muszę poczekać, co się wydarzyło przez te kilka lat.
    A co do Amelii, nastolatki często się zakochują, a to, że Jacek traktował ją pobłażliwie i tylko jako młodszą siostrę Karoliny, to nic dziwnego. Teraz jestem ciekawa, jak będzie się do niej odnosił po tych kilku latach ;)
    Okej, to czekam na następny i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się! Fajny pomysł, zakochanie w narzeczonym siostry i w ogóle... No i ten mój sentyment do imienia głównej bohaterki :D
    Jak narazie nie mogę nic konkretnego powiedzieć, oprócz tego, że strasznie mnie zaciekawił pierwszy rozdział.
    A jej siostra... Chociaż może i nie chciała tego dziecka, to nie rozumiem, jak tak po prostu mogła je odtrącić? Zawsze, no a przynajmniej tak mi się wydaje, mamy biorą noworodki na ręce i nawet, jeżeli później je oddają do adopcji, czy coś to przynajmniej raz chcą je trzymac w ramionach... A to tylko przekonało mnie do tego, że Karolina jest naprawdę pustą i próżną postacią...
    Nie moge się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i życzę sporo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Lecę czytać następny rozdział. Mam nadzieję, że jutro, najpóźniej pojutrze uda mi się powrócić z porządnym komentarzem:)

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.