Czerwiec,
2011.
Mielec
Po
ciężkim roku na studiach stwierdziła, że zasłużyła na
odpoczynek. I to całodobowy. Leżenie i czytanie lub oglądanie
zaległych odcinków ulubionych seriali był jej planem na
najbliższe tygodnie. Chciała znaleźć pracę, ale była po prostu
zbyt leniwa, aby codziennie wstawać o wyznaczonej godzinie i
maszerować do pracy na osiem godzin. Potrzebowała gotówki na
to, aby wyjechać gdzieś za rok, lecz jakoś nie mogła zmusić się,
aby zanieść cv, gdziekolwiek. W dodatku ten rok wyczerpał ją
do tego stopnia, że idąc spać o dziewiątej, choć na zewnątrz
wcale nie było ciemno, wstawała o dziesiątej rano na drugi dzień i nadal
odczuwała zmęczenie. Znajomi z roku twierdzili nawet, że przesadza
z harówką. Oni sami uczyli się na dzień przed egzaminami,
lecz Amelia chciała być najlepsza. Jeśli nie potrafiła pozbyć
się mankamentów fizycznych, to przynajmniej jako studentka
chciała uchodzić za najlepszą. I tak też było. Cieszyła się
aprobatą profesorów i studentów, gdyż jej niezmienny
entuzjazm do nauki sprawiał, że potrafiła odpowiedzieć na każde
postawione przez wykładowcę pytanie. Dlatego właśnie, po roku
akademickim musiała naładować baterię. Kumulować energię, którą
potem mogła wyładować podczas bezsennych nocy, ucząc się do egzaminów.
Długie
popołudnia spędzone na balkonie, sprawiły, że jej skóra
przybrała złocisty kolor. Przebarwienia zniknęły i Amelia była
zadowolona z ogólnego efektu. Dwuczęściowy strój
kąpielowy, który zakładała odsłaniał jej ciało. Nie tak
już pulchne, jak parę lat temu, lecz nadal było okrągłe, miękkie
i według niej zbyt obwisłe. Często oglądała swoje zdjęcia,
ciągle powtarzając, że teraz naprawdę wyładniała.
Dziś
spędzała jeden z najbardziej leniwych dni w swoim życiu. Piła
zimną colę z lodem, jadła sorbet cytrynowy i czytała książkę.
Słońce, w swoim zwyczaju, świeciło pogodnie, z każdą godziną
przypiekając coraz mocniej. Zasłużony odpoczynek
przerwał telefon matki, która przywitała dziewczynę
piskliwym głosem.
-
Coo? - wybełkotała do słuchawki, jednocześnie pociągając przez
słomkę zimny napój.
-
Ubieraj się i sprzątaj w mieszkaniu! - zawołała tylko, nie
podając szczegółów.
-
Po co?
-
Przyjdzie Jacek z Marysią! - warknęła i rozłączyła się
pospiesznie.
PRZYJDZIE
JACEK. I nagle chęć leżenia przeszła jak ręką odjął. Zerwała
się z leżaka i pognała do pokoju, dopadła do szafy, z której wygrzebała
dżinsowe rurki i białą bokserkę ze Smerfetką pośrodku. Nie była
to zwykła Smerfetka, lecz piękna, kobieca i uwodzicielska, patrząca
na człowieka spod długich rzęs. Jej wymalowane usta na czerwono
wyginały się w kusicielskim uśmiechu. Nie wiedziała, dlaczego ją
założyła, chyba tylko po to, aby dodać sobie odwagi, ponieważ
ilekroć widziała Jacka wszystko w niej drżało i czuła się jak
przygłupia nastolatka, którą do niedawna jeszcze była. Nie
oznaczało to jednak, że czuła do tego mężczyzny tylko to.
Oczywiście była urażona, zła i często gęsto pałała do niego
nienawiścią za to, że nie pozwalał jej widywać się Marysią.
Ostatni raz widziała ją ( i jego również ) jakieś cztery
lata temu, na jej urodzinach. Dziewczynka była wtedy rozkosznym
maluszkiem z kręconymi włoskami.
Szybko
ogarnęła salon, kuchnię i łazienkę. Odkurzyła również
korytarz. Jego wizyta tutaj była nie tyle zaskakująca, co
zastanawiająca, bo w końcu to jej matka wychodziła z inicjatywą,
aby zaopiekować się wnuczką albo ich odwiedzić.
Po
śmierci Tadeusza, która zaskoczyła wszystkich, on wraz z
córką i matką sprzedali dom, kupili mieszkanie na
Złotnikach. Zaledwie siedem minut jazdy samochodem, lecz ostatni raz
widzieli się z Jackiem i Alicją, a także małą Marysią cztery
lata temu! Karolina popsuła ich stosunki i od jej ucieczki do Stanów
Krzyżanowscy unikali rodzinę Lasków. Co prawda nie dziwiła
im się wcale, zwłaszcza Jackowi, ale dlaczego pozbawiali ich
kontaktów z Marysią? Tęskniła za tą małą, choć zdawała
sobie sprawę z tego, że dziecko jej w ogóle nie pamiętało.
Spojrzała
w lustro i uśmiechnęła się smutno. Gdyby wyglądała jak Karola
pewnie Jacek spojrzałby na nią inaczej, ale niestety... Choć
schudła podczas studiów, to jednak nadal miała boczki,
okrągłe biodra i uda. Była niska i figura doprowadzała ją do
czarnej rozpaczy. Nie mogła spodobać się komuś takiemu jak Jacek.
Owszem, miała adoratorów, lecz żaden z nich nawet w połowie
nie był tak wspaniały jak Krzyżanowski. Nawet, gdy traciła
dziewictwo nie miała wątpliwości, że chłopak, z którym to
robiła nawet w połowie nie był tak dobry w łóżku, jak jej
nastoletnie zauroczenie. Teraz jako już niemalże dorosła kobieta
wiedziała, że prócz miłości, w grę wchodziło również
pożądanie, a ona była gotowa, aby pójść do łóżka
właśnie z nim. Szkopuł w tym, że on zapewne wcale tego nie
chciał. Był naprawdę daleki od tego, aby przespać się z siostrą
byłej żony.
Gdyby
nie dzwonek do drzwi, zapewne stałaby tam cały czas, aż
pogrążyłaby się w apatii.
Zestresowana
podeszła do drzwi. Przełknęła ślinkę, czując jak wszystko
gotowało się w niej ze strachu, a także niepewności. Nie widziała
go cztery lata! Ona się zmieniła w tym czasie, a czy on również?
Westchnęła. Dzwonek zadzwonił ponownie. Drżącą dłonią
przekręciła łucznik i po chwili ujrzała przed sobą wysokiego
mężczyznę, ubranego jedynie w granatową koszulę wpuszczoną w
spodnie nisko zwisające mu z bioder. Na nosie miał okulary
przeciwsłoneczne, które idealnie podkreślały jego urodę.
Wyglądał lepiej niż Tom Cruise w Top Gun. Lepiej! Cruise
nie dorastał mu do pięt. Nie spodziewała się, że Jacek zrobi się
tak odurzająco męski. Przybrał na ciele, zmężniał, stał się
prawdziwym samcem, od którego było czuć testosteron. Poczuła
niepokojące gorąco w dole brzucha. Pożądanie... Silniejsze niż
to, które sobie wyobrażała, silniejsze niż cokolwiek do tej
pory przeżyła.
-
Wpuścisz nas, czy masz zamiar tak stać i się gapić? - zapytał
nieprzyjemnym tonem. Natychmiast się ocknęła. Kiedy zdjął
okulary, dostrzegła na jego przystojnej twarzy grymas
niezadowolenia, a także może i nienawiści. - No, na co czekasz?
Możemy wejść?
Spiorunowała
go wzrokiem, lecz wpuściła jego i małą dziewczynkę, która
trzymał za rączkę. Marysia chowała się za nim tak, aby jej nie
dostrzegła. Siostrzenica patrzyła na nią lękliwie wielkimi
oczyma. Czarne, kręcone włoski spięte miała w dwa kucyki
sterczące na czubku głowy. Była drobna, z pyzatą buzią i
rumianymi policzkami. Miała filigranową figurkę, była naprawdę
malutka. Była prześliczna!
-
Cześć – przywitała się z nią, kompletnie ignorując jej
nabzdyczonego ojca i kucnęła, aby zrównać się z nią
wzrokiem. - Jestem twoją ciocią. - Wyciągnęła do niej dłoń,
lecz ona schowała się za nogą Jacka. Zrobiło się jej przykro.
Myślała, że dziewczynka zechce poznać swoją ciocię, lecz nic
nie wskazywało na to, że przełamią lody tak od razu. Potrzebowała
jeszcze czasu, aby się do niej przyzwyczaić.
Wstała
i spojrzała Jackowi w oczy, choć było to trudne, ponieważ był
znacznie wyższy od niej, a jego wzrok działał na nią dość
osobliwie. Czuła się przy nim skrępowana, choć wkurzył ją tym,
że był taki obcesowy.
-
Miło jest ją zobaczyć po czterech latach – powiedziała z
naciskiem na cztery lata, aby uświadomić mu, że totalnie ich olał,
pozbawił obecności Marysi, choć przecież nie zrobili nic złego.
-
Twoja mama uprzedziła, że przyjadę, jak mniemam? - zapytał z
przekąsem. Boże, czy ten człowiek potrafi być miły, czy bał
się, że zabije go odrobina życzliwości?
-
Dobrze mniemasz – warknęła zirytowana jego wrogością. W sumie
nie powinno ją to smucić, że z powodu Karoliny skreślił całą
ich rodzinę. - Cóż się stało, że postanowiłeś nas
zaszczycić swoją obecnością? - Skoro on był niemiły, to i ona nie miała zamiaru
grać ofiary losu i odwzajemniać się uprzejmością.
Jacek
jednak nie odpowiedział od razu, lecz zerknął na Marysię i
westchnął ciężko.
-
Czy masz coś dla Marysi do kolorowania? Lubi malować – dodał
jeszcze. Skinęła głową.
-
Idźcie do salonu, zaraz do was dołączę – powiedziała i dłonią
wskazała miejsce, gdzie mogli usiąść.
W
jej pokoju zawsze panował porządek, dlatego właśnie szybko
odnalazła papier do drukarki i całą masę różnokolorowych
długopisów, flamastrów i cienkopisów. Z takim
właśnie zaopatrzeniem przyszła do salonu. Położyła to wszystko
na szklanym stoliku.
-
Proszę, to dla ciebie, kochanie – zwróciła się do
dziewczynki. Jednak ona przycupnęła przy ojcu, opierając się o
jego udo i patrzyła na Amelię z dużą nieufnością. O ile
zachowanie Jacka bardziej ją wkurzało, to zachowanie dziewczynki bolało. Jej ojciec musiał chyba to zauważyć, bo złapał ją za
rączkę i podprowadził do stolika.
-
Usiądź tu, aniołku, możesz się teraz pobawić – powiedział do
niej cicho. Przy Jacku Marysia wydawała się taka malutka, mniejsza
niż w rzeczywistości była. W końcu ta drobinka chyba przełamała
się i kiedy Jacek usiadł z powrotem na kanapie, Marysia wzięła do
ręki flamaster i otworzyła go. Amelia natomiast odwróciła
się w końcu do swojego wrogo nastawionego rozmówcy, który
obserwował córkę z czułym uśmiechem.
-
No więc? Wytłumaczysz mi tą nagłą wizytę? - zwróciła
się do niego, a gdy spojrzał na nią, jego przystojna twarz
wykrzywiła się w grymasie. Czy to rzeczywiście byłoby
barbarzyństwem albo pogwałceniem zasad moralnych, gdyby choć przez
chwilę popatrzył na nią życzliwszym wzrokiem? Naprawdę nie
wymagała wiele. Chciałaby, aby jego twarz wyrażała mniej
dezaprobaty, niż w tej chwili. Wiedziała, że Karolina była winna
jego zachowaniu, ale co ona mu takiego zrobiła? Westchnęła w duchu
i zignorowała jego niechęć. I tak już nic z tym nie zrobi.
-
Nie przywoziłbym Marysi tutaj, gdybym nie musiał, ale tak naprawdę
nie mogę nigdzie jej zostawić... - powiedział, a Amelia poczuła
nagłą ochotę przywalenia mu w łeb żeliwną patelnią. Żeby go
mocno, bardzo mocno zabolało.
-
Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz... - warknęła, piorunując
go wzrokiem. Był przystojny, ale był palantem!
-
Uspokój się, dobrze? - powiedział stanowczym głosem, ale
zamiast wymóc na niej to, co chciał, jedynie wzbudził w niej
jeszcze większą irytacją.
-
Nie rozkazuj mi!
-
Mogłabyś przestać zachowywać się jak dziecko?
Wstrzymała
oddech, mając nadzieję, że to pomoże jej pokonać gniew, który
nagle zaczął buzować w jej ciele, niczym lawa w wulkanie, która
lada chwila wypłynie na wierzch i zniszczy wszystko, co napotka na
swojej drodze. Była tego bliska, lecz pomna na obecność Marysi,
powstrzymała się. Po raz kolejny zbombardowała go gniewnym
spojrzeniem i skrzyżowała ramiona na piersi, lekko potrząsając
nogą. Uniosła wysoko brew i czekała na jego wyjaśnienia.
Oczywiście
cieszyła się, że wziął ze sobą córkę, lecz jego
obecność mocno działa jej na nerwy. Początkowe uczucie ekscytacji
zostawiło po sobie gorzki smak złości. Mógł być
przystojny, lecz jego bucowate zachowanie sprawiło, że był po
prostu okropny! Pragnęła, aby sobie poszedł. W końcu, ileż można
znosić coś podobnego?
-
Napijmy się kawy, dobrze? - zaproponował nagle. Patrzyła na niego
przez chwilę zdezorientowana. To była prośba czy rozkaz? Czy ten
człowiek w ogóle ma pojęcie o jakichkolwiek dobrych
manierach?! Nawet tych podstawowych? Sapnęła wściekła i wstała.
Dobrze, zrobi mu kawę, byleby tylko przeszedł do rzeczy.
Poszła
więc do kuchni i wlała wodę do czajnika elektrycznego.
Usłyszała
za sobą kroki. Drgnęła, gdy Jacek odezwał się tuż obok niej.
Odsunęła się na bezpieczną odległość i nie patrząc na niego,
a nawet starając się go zignorować. Poczuła jednak jego perfumy.
Pachniał po prostu bosko. Normalnie nie przepadała, gdy mężczyzna
skropił się całym flakonikiem, unikała ostrych zapachów
perfum, lecz Jacek... Jacek miał taki zapach, że jego intensywność
wcale jej nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Pobudzała ją. P o
d n i e c a ł a! Musiała jednak wziąć się w garść, ponieważ
stał tuż obok niej.
-
Ile sypiesz? - zapytała tylko.
-
Dwie – padła krótka odpowiedź. Wsypała do filiżanki dwie
łyżeczki kawy.
Woda
szybko się zagotowała, dzięki czemu mogła zająć czymś ręce,
które nagle zaczęły drżeć. Jeśli Jacek był bucem, to
mimo wszystko był przystojnym bucem i w obecności takiego mężczyzny
nie była w stanie normalnie funkcjonować, ponieważ peszył ją i
onieśmielał. Nadal nie wyzbyła się nastoletnich kompleksów.
Zalała
kawę i wyjęła z szafki cukierniczkę.
-
Możemy tu chwilę zostać. Nie chciałbym, aby usłyszała to
Marysia, jest bardzo wrażliwa – mruknął Jacek, a Amelia kiwnęła
jedynie głową. Cóż innego mogła zrobić?
-
O co chodzi? - wydukała w końcu. No, nie było tak źle. Brzmiała
prawie normalnie.
-
Nie zostawiałbym jej z wami, gdyby nie zaszła taka konieczność,
ale moja matka od niedawna ma problemy ze zdrowiem. Na początku
bagatelizowała to, choć ciągle namawiałem ją na wizytę u
lekarza. W końcu, stało się tak, że gdy wyjechałem na dwa
tygodnie w delegację dostała zawału, dość rozległego zresztą.
Muszę ją zawieźć do Warszawy, tam będą ją leczyli, ponieważ
jej serce jest dość poważnie uszkodzone... Nie mogę zabrać
Marysi ze sobą.
-
Mieszkamy od siebie zaledwie siedem minut, a nikt z nas nie miał
pojęcia, że twoja mama miała zawał. Szkoda, że odcięliście się
od nas... Już nie chodzi o mnie, lecz o moich rodziców,
którzy marzą o wnuczce. Kochają Marysię, a ty pozbawiłeś
ich możliwości widywania jej. I teraz sądzisz, że zgodzimy się
nią zająć? - mówiła głosem pełnym goryczy i
rozczarowania. Czy ktoś mógł się temu dziwić? W końcu
Jacek skutecznie unikał ich przez ostatnie lata, więc miała prawo
czuć się urażona jego propozycją, ale tu chodziło o Marysię,
więc decyzja była oczywista.
-
Nie ukrywam, że w dużej mierze to wina Karoliny, ale jednak
jesteśmy rodziną, co prawda jedynie skoligaconą przez to cholerne
małżeństwo, ale jednak rodziną... - warknął zły. A czy to jej
wina, że Karolina zaszła w ciąże? Nie. Jej winą też nie było
to, że porzuciła go dwa tygodnie po narodzinach córki. -
Jeśli się nie zgodzisz, to załatwię opiekunkę...
-
Nie! - przerwała mu ostro. - Żadna obca kobieta nie będzie
zajmowała się moją siostrzenicą!
-
W takim razie ustalone?
-
Tak. Zaopiekujemy się nią – powiedziała.
-
Doskonale! Jutro podrzucę wam jej rzeczy, dziś jednak wezmę
jeszcze ją ze sobą i spokojnie wszystko wytłumaczę.
Wstał
od stolika, który przylegał do blatu kuchennego i spojrzał
na nią z góry. Poczuła dreszcze, gdy przeszył ją
spojrzeniem ciemnych oczu. Przecież to buc, upomniała się w
myślach i zerknęła na zegarek. Dochodziła jedenasta.
-
Na nas już czas – powiedział tylko i wyszedł. Westchnęła i
podążyła za nim. Czemu był taki? Co złego mu zrobiła, że
zachowywał się wobec niej tak okropnie? - Marysiu, zbieraj się,
idziemy już.
Dziewczynka
podskoczyła radośnie i z piskiem rzuciła się ojcu w ramiona.
Jacek wziął ją na ręce. Wyglądali razem tak... uroczo. Nawet
Krzyżanowski wydawał się mniej gburowaty, gdy trzymał dziewczynkę
na rękach. Ale pewnie dlatego, że córkę kochał, a ją
nie...
-
Miło było cię poznać, mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze do
nas, co? - zagadnęła ją przyjaźnie, lecz jej entuzjazm szybko
przygasł, gdy zobaczyła minę mężczyzny. Kiedy ten człowiek
zmieni do niej nastawienie? Chciała pojednania, ale wszystko miało
swoje granice, jej cierpliwość także.
Zapowiada się ciekawie. :) Nie dziwie się niechęci Jacka do rodziny jego byłej żony. Nie dziwne, że po numerze jaki wiwnęła mu Karolina ma takie nastawienie. Opowiadanie dodaje do ulubionych i czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dobrze to ujęłaś, ale jednak mimo wszystko Amelia niewiele miała wspólnego z ucieczką siostry, więc Jacek powinien to gruntownie przemyśleć;)
UsuńDziękuję w takim razie!<3
Pozdrawiam!
Z jednej strony nie podoba mi się zachowanie Jacka, bo co jak co, ale Amelia raczej nie miała wpływu na ucieczkę Karoliny, ani nikt inny z jej rodziny na dobrą sprawę.Ale z drugiej... Czy ja wiem? Współczuję mu.
OdpowiedzUsuńIle ja bym dała za taką Marysię!
Jestem ciekawa co dalej i... fajną koszulkę ma ta Amelia. :D
Pozdrawiam!
No raczej nie, ale kto go zrozumie? On sam chyba nawet nie wie, co robi, bo przeszłość tak na niego wpłynęła. Rzeczywiście, można mu współczuć.
UsuńMarysia jest słodka i chyba nikt nie jest w stanie jej nie kochać.
Wiem, też taką chcę i nawet szukam, ale bez skutku.
Pozdrawiam również<3
PS. Powoli nadrabiam Gwiazdę Północy
O rany, nie znoszę Jacka -.- Całkowicie zgadzam się z Amelią, to buc, w dodatku krótkowzroczny albo niesprawiedliwy, bo albo nie widzi, że rodzina Amelii też chciałaby się widywać z Marysią i ją poznać - w końcu to ich siostrzenica i wnuczka, na litość boską! - albo widzi i właśnie chce ich ukarać za coś, co zrobiła Karolina, a więc czemu nie są absolutnie winni. A najbardziej miałam ochotę cisnąć mu mentalnie czymś w głowę, gdy wyskoczył do Amelii z tym tekstem, żeby się uspokoiła i nie zachowywała jak dziecko. Jasne! Bo przecież on zachowywał się tak dorośle, uprzejmie i w ogóle jak normalny, dojrzały człowiek, odkąd wszedł do mieszkania? Co za hipokryta! I w dodatku buc.
OdpowiedzUsuńNo, to teraz czekam, aż zmienisz moje zdanie o nim. Na pocieszenie powiem, że bardzo polubiłam Amelię z tymi jej kompleksami i słabością do Jacka, którą jednak póki co skutecznie przezwycięża. Oby tak dalej, kibicuję jej ze wszystkich sił! xd
Całuję <3
Mam nadzieję, że się do niego przekonasz, nawet jeśli będzie to już pod sam koniec opowiadania. No cóż, Jacek został zraniony, upokorzony przez matkę ich córki, więc to, czy jest względem Amelii i jej rodziców sprawiedliwy czy też nie, małe ma to znaczenie. Karolina zepsuła ich relację, dlatego Jacek nie bardzo chcę, aby jego córka miała kontakt z ludźmi, którzy są blisko spokrewnieni. A wyobraź sobie, co by się działo, gdyby Karolina nie wyjechała? Można tylko przypuszczać, że Jacek byłby jeszcze gorszy i w ogóle odciął się od Lasków, od Amelii, która musiałaby się pogodzić z myślą, że Jacek ożenił się z jej siostrą. Musiałaby patrzeć na nich i pewnie bardzo by cierpiała. Kochała Jacka, więc dla niej byłoby to traumatyczne przeżycie. Przynajmniej teraz istnieje jakaś szansa, że Jacek się opamięta i jednak gruntownie wszystko przemyśli.
UsuńNo cóż, ciężko jest Jacka nazwać dorosłym akurat w tej sytuacji, ale myślę, że czasami będzie zachowywał się trochę gorzej;)
Postaram się to zrobić, choć na pewno nie będzie to tak szybko:) Fajnie, cieszę się, że polubiłaś Amelię. Jest taka... normalna. Ma kompleksy, ale jednocześnie walczy z człowiekiem, którego obdarzyła uczuciami, które do tej pory jej nie spotkały.
Ja również całuję!<3
Jasne, ale właśnie bycie dorosłym na tym polega, żeby czasami zapomnieć o własnych krzywdach i własnym upokorzeniu i wyjrzeć poza czubek własnego nosa. A skoro tak kocha swoją córkę, to może przyszłoby mu jednak na myśli, że choćby dla niej byłoby lepiej, gdyby znała swoją rodzinę i nie musiała później pytać, dlaczego nie zna swoich dziadków choćby? Jasne, nie jest to tak istotne, jak na przykład brak matki, ale mimo wszystko świadczy, moim zdaniem, o krańcowym egoizmie Jacka. A jeśli będzie się zachowywał jeszcze gorzej, to kibicuję Amelii, żeby zniżyła się do jego poziomu i przeszła do rękoczynów XD
UsuńTak, tak, właśnie. W zasadzie jest mi jej wręcz trochę szkoda, że znalazła się w takiej sytuacji;)
<3
Poprzednio Jacek ujął mnie bardziej niż teraz. Oczywiście jeśli chodzi o kontakty z Amelią, bo jego związek z Karoliną to jest osobna bajka :P Ostatnio to pobłażliwe zachowanie wobec Amelii można było wytłumaczyć, w końcu była tylko "młodszą siostrą". Teraz też jest tą młodszą siostrą, tyle tylko, że siostrą Karoliny, która zachowała się najgorzej ze wszystkich. Jacek nie traktuje Amelii zbyt dobrze właśnie przez Karolinę, ale z drugiej strony jakie to niedojrzałe z jego strony, że postrzega ją przez pryzmat czynów siostry. To takie niesprawiedliwe! Niesprawiedliwe jest też to, że tak długo jego córka nie mogła widywać dziadków.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Jacek czuje się winny, że przez Karolinę potraktował jej rodziców i siostrę źle, ale mocno przesadził izolując Marysię na tak długo. To trochę paradoksalnie, ale dobrze, że zdaje sobie z tego i chociaż minęło dużo czasu, to w jakiś sposób próbuje to naprawić. Oczywiście, jako że jest "prawdziwym facetem", nie przyzna się do swojego błędu, będzie zrzucał wszystko na Karolinę. Cóż, mam nadzieję, że ze względu na dobro wnuczki rodzice Amelii nie będą mu tego wypominać. Amelia to co innego, dlatego pewnie to jeszcze długo będzie powodem zgrzytów między nią a Jackiem.
Uff, wkręciłam się, chyba łatwo się domyślić, że czekam na kolejny rozdział ;) A ten szablon chyba jednak jest ładniejszy, hihi ;D Pozdrawiam! <3
Wcale się nie dziwię. W pierwszym rozdziale był jeszcze tym wesołym i spontanicznym młodym mężczyzną, a teraz jest dorosły i zraniony.
UsuńLudzie tacy są: myślą jednowymiarowo. Skoro ktoś z rodziny go zranił, to wszystko odbija się na tych, co nie mieli z tym wspólnego. Wiem, że okrucieństwem jest izolować córkę od dziadków i cioci, ale taki jest Jacek. Myślę, że powoli będzie rozumiał, że robi błąd, nie zmieni się tak szybko, ale na pewno nie będzie ograniczał już żadnych kontaktów.
O nie, Jacek i coś takiego? Miałby się przyznać do błędu? Jest stu procentowym mężczyzną, samcem alfa, więc słowo błąd nie występuję w jego słowniku. Amelia jest kobietą, więc na pewno jest pamiętliwa, nie raz, nie dwa będziesz mogła się o tym przekonać.
Dziękuję Ci bardzo<3 Cieszę się, że przypadło Ci do gustu. A co do szablonu, to jeszcze zmienię go parę razy, bo wciąż będę szukała idealnej Amelii:)
Pozdrawiam również<3
Jacek jest bardzo... dwulicowy? Wiem, może to nie do końca dobre słowo, ale coś w nim jest takiego, co nie pozwala go ocenić jednoznacznie. Opiekuje się córeczką, wychowuje są samotnie, a Marysia, jak widać, jest z nim bardzo związana, więc musi być dobrym ojcem dla niej - tym bardziej, że to wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. To jest imponujące, że potrafił sobie z tym wszystkim - przynajmniej częściowo - jakoś poradzić. Dobrze, że nie podkulił ogona i nie wymknął się 'po angielsku' i że nie spanikował, tylko starał się stworzyć Marysi dom. Ale czasami mam się wrażenie, że w Jacku "siedzą" dwie osoby. Nie rozumiem tego, dlaczego jest zły na Amelię - to trochę nie w porządku, bo to jej siostra zawiniła, a nie ona. Ma pokutować za grzechy siostry? Jacek chyba jednak trochę przesadza, ale usprawiedliwieniem dla niego może być to, że sytuacja, w której postawiła go Karolina - ten jego ideał - musiała być dla niego bardzo trudna. Na pewno to przeżył, więc można wywnioskować, że jest też w gruncie rzeczy bardzo, bardzo wrażliwy, ale jednak stara się to wszystko 'odreagować' w sposób bardzo niewłaściwy. Ale mimo wszystko Jacek, jako postać, mi się podoba! :D Jest taki, hm, inny. Nie da się go jednoznacznie zdefiniować ani przypiąć mu łatki złego bądź dobrego, co sprawia, że zarówno sam bohater, jak i to, co się wokół niego dzieje, jest owiane tajemnicą i przez to intrygujące. :)
OdpowiedzUsuńAmelia natomiast wydaje mi się być taką typową 'szarą myszką', chociaż wygląda na to, że jak trzeba, to jednak potrafi pokazać pazurki.
Ciekawa jestem, co będzie dalej. Czekam na rozdział :)
Jacek bardzo kocha Marysię, uwielbia ją i zrobi dla niej bardzo wiele. Wbrew pozorom nie jest złym człowiekiem. Świadczyć mogłoby o tym przywiązanie Marysi. W końcu, córka bardzo kocha ojca, lecz Jacek jest bardzo zraniony, a mężczyźni nigdy nie pokazuję tego, co czują. Dlatego właśnie, aby ukryć uczucia odgrywa się na Bogu ducha winnej Amelii a także jej rodzinie, choć oni nie mieli pojęcia, co Karolina planuje. W końcu nikt się tego nie spodziewał:) Czy Karolina rzeczywiście była dla Jacka ideałem? To rozsądny, twardo stąpający po ziemi facet, więc na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że Karolina nie jest wcale taka wspaniała.
UsuńW takim razie bardzo się cieszę. Nie chciałabym aby Jacek był jednowymiarowy, Amelia jest dobra, lecz on ma taki charakter, że ciężko go jednoznacznie ocenić.
Oj tak, Amelia ma ognisty temperament i jest gotowa wydrapać nawet oczy, jeśli poczuje się zraniona;)
Pozdrawiam! <3
A ja popieram Jacka, bo jest cholernie zagubiony tym wszystkim. Był z kobietą, która urodziła mu córkę i sobie wyjechała. Też byłabym wściekła i nie chciałabym, żeby z moim dzieckiem miał kontakt jakakolwiek rodzina od strony matki. Dlatego rozumiem, co czuje. Został zraniony, no i okazuje to w sposób bardzo...widoczny? Prędzej czy później Amelia mu ulegnie. Jest tak na niego napalona, że to kwestia czasu. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej. :D
No pewnie, masz rację, ale wiesz... Mimo wszystko: powinien nieco łagodniej traktować Amelię i jej rodziców, odcinanie ich od Marysi nie jest dobrym pomysłem. W każdym razie, póki co sytuacja nie jest zbyt klarowna, ale myślę, że wszystko się jakoś ułoży.
UsuńNapalona? Hahaha, dobre słowo, ale na razie zanosi się na to "później".
Pozdrawiam<3
Hej! :) Czy mogłabyś dodać zakładkę z funkcją obserwowania? Łatwiej mi dzięki niej śledzić nowości na blogu. Oczywiście, wpadnę tu z sensownym komentarzem, ale na razie chciałabym zgłosić swoją gorącą prośbę. Z góry dziękuje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!