Amelia
odetchnęła z ulgą, gdy w końcu udało jej się wyrwać z
mieszkania. Miała dość tego szczebiotu, tego udawania, że
wszystko jest w porządku. Nie było i nie będzie! Nie mogła znieść
myśli, że rodzice zachowywali się tak, jakby Karolina nie uciekła
za granicę. Nie było jej sześć lat, to za dużo, aby jeszcze
oczekiwać wybaczenia. Kiedy znalazła się poza obrębem osiedla, odetchnęła z ulgą i skierowała się w stronę lokalu, w którym
umówiła się z Dorotą. Liczyła na to, że przyjaciółka
przyjdzie sama, bo potrzebowała jej rady od serca, choć Łukasz
doskonale wiedział o jej sytuacji, wolała jednak nie mieszać go do
tego. To były jej prywatne sprawy, które wolała omówić
tylko i wyłącznie z Dorotą.
Przyszła
kilka minut przed umówionym czasem, więc odnalazła stolik w
kącie i wzięła menu, aby zamówić coś do picia.
-
Już jestem! - powiedziała przyjaciółka, gdy zjawiła się
kilkanaście minut później. Była kompletnie rozkojarzona,
oczy świeciły jej się jak dwie latarnie, policzki miała lekko
zarumienione. Amelia westchnęła tylko, rzucając jej jeszcze
znaczące spojrzenie i podsunęła jej szklankę z colą i kostkami
lodu. - Dzięki, chcę mi się pić.
-
Nie dziwie się – powiedziała z przekąsem, ale zaraz uśmiechnęła
się do niej złośliwie, puszczając oczko.
-
Och... - zarumieniła się tylko i posłała dziewczynie zawstydzone
spojrzenie. Amelia jednak wzruszyła ramionami i nie ciągnęła już
tego tematu. - W porządku, miałyśmy rozmawiać o tobie. No
więc? Opowiadaj! - zażądała Dorota i pociągnęła ze szklanki
spory łyk napoju.
Amelia
zaczęła streszczać ostatnie dni, nie pomijając żadnego
szczegółu. Opowiedziała Dorocie wszystko, co wiedziała i
pamiętała. Po skończonej opowieści odetchnęła z ogromną ulgą.
W końcu wyrzuciła z siebie coś, co tkwiło w niej od kilku dni i
sprawiało, że nawet oddychało jej się ciężko. A teraz wszystko
się unormowało, przynajmniej formalnie.
-
Jacek jest nieobliczalny, nie wiadomo, co strzeli mu do głowy –
powiedziała w końcu Dorota, głęboko się nad czymś
zastanawiając. Amelia potwierdziła to kiwnięciem głowy i
wzruszeniem ramion.
-
Tak, dlatego nie wiem, czy jest sens w ogóle to zaczynać.
-
No właśnie. Już wiesz, co do niego czujesz? Kochasz go, Amelio? -
zapytała rudowłosa i spojrzała przyjaciółce prosto w oczy.
Ta patrzyła na nią przez chwilę w milczeniu, aż w końcu na obliczu Melki dało się zauważyć ogromne niedowierzanie.
-
O Boże, tak! Kocham go – powiedziała w końcu, przyznając się
do uczucia, które nareszcie wyklarowało się dzięki słowom.
Gdyby Dorota nie zadała jej tego pytania i gdyby sama nie
odpowiedziała na nie, pewnie przez następnie tygodnie
zastanawiałaby się, co do niego czuje. A teraz... Przyznała się i
kolejny ciężar spadł jej z serca. Czuła się z tym lepiej, lżej
i napawało ją optymizmem na kolejne dni. Może wszystko się ułoży?
Może... Tego nie mogła być pewna, ale nie chciała pisać czarnych
scenariuszy, jeśli mogło coś się udać. Z drugiej jednak strony
lepiej być mile zaskoczonym, niż gorzko się rozczarować.
-
No to posłuchaj serca. Brzmi to dość ckliwie, ale czasem lepiej
wsłuchać się właśnie w to, co ono ma do powiedzenia, niż je
ignorować.
Dorota
miała rację. Stawka była co prawda dość wysoka, ale może
powinna zaryzykować? Cóż jej szkodzi, tym bardziej, że
Karolina wróciła i nie wiedziała, co zrobi Krzyżanowski w
tej sprawie. W końcu, gdy mu opowiadała o powrocie byłej żony nie
wyglądał na zszokowanego. Wiedział o tym? Musiała go o to
zapytać, przecież miała prawo wiedzieć.
Dopiły napoje i zaczęły zbierać się do wyjścia. Opowiedziały sobie
wszystko, co chciały, więc nie było sensu już przedłużać
spotkania, tym bardziej, że Dorocie najwidoczniej było śpieszno do
Łukasza. Amelia uśmiechnęła się widząc zakochane spojrzenie
przyjaciółki, która wspominała o swoim mężczyźnie.
Wiedziała, co czuła. Miłość nie pyta, przychodzi, bo tak jej się
chce, a to człowiek dopiero decyduje, co z nią ma zrobić.
Wchodząc
do domu jeszcze wciąż nad tym myślała. Dopiero, gdy spostrzegła
butelkę wina w salonie otwartą i do połowy wypitą, a na sofie mamę i
Karolinę, wszystkie jej myśli wyparowały z głowy. Skupiła się
na gniewie na siostrę i nienawiści.
-
Już wróciłaś? - zapytała matka, która najpewniej
przeczuwała to, że Amelia zaraz mogła zniszczyć dobrą atmosferę.
Miał rację, dziewczyna miała na to ochotę, ale nakazała sobie
bezwzględny spokój. Uśmiechnęła się do mamy, ale
zignorowała Karolinę.
-
Tak, nie chciało nam się już siedzieć. Idę spać. Dobranoc,
mamo.
***
Marysia
poszła już spać, więc wziął laptopa i poszedł z nim na taras.
Otworzył drzwi, aby słyszeć córkę, gdy się obudzi.
Pracował w ciszy i skupieniu, gdy nagle napadła go myśl o Amelii i
o tym, co mu dziś powiedziała.
Wiedział
o kim mówił, kogo miała na myśli. Musiałby być skończonym
idiotą, aby tego nie wiedzieć. Mówiła o nim. Czyżby nadal
go kochała? Miała szesnaście lat, gdy obdarzyła go szczeniackim
zauroczeniem, lecz dziś była już dorosła i jej uczucia na pewno
różniły się od tych sprzed lat. Tylko co miał teraz
zrobić? Przede wszystkim musiał się trzymać od niej z daleka,
ponieważ to mogłoby się źle skończyć. Gdyby Amelia dała mu
tylko znak, ani chwili nie wahałby się i zdarłby z niej ubranie.
Od ostatniego razu, kiedy uprawiał seks, minął niemal rok. Wtedy
też postanowił, że nigdy więcej nie będzie szukał kobiety
pośród znajomych. Marlena okazała się być świetną
kochanką, ale zbyt szybko uznała, że może mieć go na wyłączność.
Sprawę szybko zatuszował, dzięki czemu incydent nie otarł się o
Marysię i jego matkę, choć wtajemniczył ją oględnie w to, co
się stało.
Teraz
jednak miał do czynienia z Amelią, romantyczką, która nadal
wierzyła w istnienie księcia z bajki na białym rumaku. Nie
krytykował tego zachowania, ale nie chciał potem niepotrzebnych
komplikacji. W ogóle niczego nie chciał od Amelii.
Tydzień
minął mu na podobnych rozmyślaniach i zmaganiach z własnymi
potrzebami, których przecież nie był w stanie do końca
stłamsić. Pracował do późna, a gdy przychodził Amelia
razem z Marysią już spały. Od paru dni, obie sadowiły się na
sofie i wtulone w siebie słodko drzemały. Jacek wtedy siadał na
fotelu i w ciszy je obserwował. Matka i córka. Tak to
wyglądało. Odpędzał od siebie takie myśli i nie dopuszczał ich
do siebie, bo czuł, że to wszystko może zmienić. Jeśli nie
zdystansuje się do tego, na pewno znajomość z Amelią skończy się
katastrofą, ale nie potrafił oderwać oczu od jej sylwetki
spoczywającej na sofie, jej przymkniętych oczu i piersi opadających
się i wznoszących w lekkim, sennym oddechu.
Któregoś
wieczoru nie zastał córki i Amelii w salonie, lecz w sypialni
Marysi. Obie, jak zwykle zresztą, spały razem. Tym razem jednak
Marysia leżała na cioci i wczepiła się w nią małymi rączkami,
na policzkach widniały ślady łez. Płakała?, pomyślał ze
ściśniętym sercem. Będzie musiał zapytać o to Amelię, która
najwidoczniej uporała się z problemem, ponieważ nawet do niego nie
zadzwoniła, a wiedział, że zrobiłaby to, gdyby nie umiała
uspokoić Marysi.
Przymierzył
się do obudzenia Amelii, ale zdał sobie sprawę, że nie może tego
zrobić, bo wiązało się z tym, że i córkę pozbawi snu, a
nie chciał tego. Na pewno była bardzo zmęczona, a jutro jechała
na kolejną wycieczkę, więc postanowił nie wybudzać Amelii i obie
zostawić w spokoju.
Zszedł
na dół, zjadł kolację i z lampką wina, wyciągniętego
prosto z lodówki, wyszedł na taras. Zaświecił wszędzie
światła, oszczędzając jedynie schody i piętro, i w końcu usiadł
na drewnianej huśtawce wyłożonej puchatymi poduszkami. Odpychał
się jedną nogą, drugą wsunął pod siebie i z odchyloną głową
słuchał cykających świerszczy i szczekających w oddali psów.
Letni wieczór wydał mu się tak błogo spokojny, zupełnie
inaczej było z nim. W środku targały nim sprzeczne emocje i
uczucia. Szalała w nim istna burza wszystkiego. I kompletnie sobie z
tym nie radził. Czuł, że lada chwila złamie się podda się,
pozwalając na to, aby Amelia wpłynęła do jego życia i zajęła w
nim nie najważniejsze, lecz szczególne miejsce. Miał
trzydzieści lat, dwie firmy odziedziczone po ojcu i na koncie jedno
nieudane małżeństwo. Nie chciał wchodzić w to ponownie, tym
razem jednak z młodszą siostrą Karoliny. Przez ostatnie dni
nachodziła go myśl, czy gdyby Amelia byłą starsza, to czy byłby
z nią i udałoby mu się stworzyć idealny związek? To było zbędne
gdybanie, ponieważ nigdy nie dowie się, jaka byłaby Amelia będąc
najstarszą z rodzeństwa. Miał nadzieję jednak, że nie upodobniłaby się do Karoliny, ponieważ dziewczyna była słodka i urocza, a
także zakompleksiona. Reagowała dość emocjonalnie, żeby nie
powiedzieć agresywnie, na każdą próbę porównania ją
ze starszą siostrą, choć przecież nikt nie miał niczego złego
na myśli, a zwłaszcza on, gdy ostatnim razem próbował
pokazać jedynie, że wcale nie jest taka jak Karolina... A wtedy ona
wypaliła z tym, że chcę zdobyć faceta swoich marzeń... Nie mogła
go mieć, ponieważ on już nie był dla niej. Nigdy nie był dla
niej odpowiedni, ale tym razem chodziło o Karolinę niż o niego
samego.
***
Obudziła
się spocona. Przy sobie poczuła małe ciałko. Tuż obok spała
Marysia, leżała plecami do niej w pozycji embrionalnej. Zdołała
to dostrzec w bladym świetle, które padało przez okno. O
matko!, pomyślała i zsunęła się z łóżka powoli. Wzięła
w dłonie buty, które zdjęła nim położyła się z
siostrzenicą i wyszła pospiesznie z pokoju. Na dole ruszyła ku
drzwiom wyjściowym, ale w końcu opamiętała się, a resztki snu
szybko z niej uleciały. Jeśli nie ma jeszcze Jacka, to nie może
jej tak zostawić. Ale rzęsiście oświetlony salon, a także
korytarz prowadzący na taras podpowiedział jej, że Krzyżanowski
jednak jest w domu. Czemu więc jej nie obudził? Dlaczego pozwolił
jej tu zostać na noc? Ruszyła ku tarasowi.
Przywitał
ją ciepły wieczór, cykanie świerszczy i błogi spokój.
Wzrokiem odszukała Jacka, który spał na huśtawce. Lampka
już opróżniona, leżała przewrócona pod ławką.
Całą postać mężczyzny spowijała pomarańczowa poświata małych
kinkietów w kształcie motyla.
Amelia
westchnęła z rezygnacją i podeszła cicho do huśtawki, aby
poprawić przewrócone szkło. Nim jednak się pochyliła
dobiegł ją cichy, nieco zaspany głos Krzyżanowskiego.
-
Zostaw, niech leży – mruknął cicho i po chwili podniósł
się do pozycji siedzącej. Miał potargane włosy i zaspany wzrok, a
jego twarz pokrywał lekki zarost. Ścisnęło ją w żołądku, gdy
spostrzegła, że jest po prostu zmęczony. Nie fizycznie, lecz
psychicznie. Choroba matki, samotne wychowanie dziecka, a także
firmy... Musiał się czuć wszystkim przytłoczony.
-
Dlaczego mnie nie obudziłeś? Jest środek nocy – powiedziała,
czując się źle z tym, iż w jej głosie dało się słyszeć lekki
wyrzut. Nie chciała, aby to tak zabrzmiało.
-
Przepraszam – mruknął tylko.
Amelia
patrzyła na jego uniesioną ku niej twarz, spokojne oczy i usta, ani
radosne, ani smutne. Po prostu bez wyrazu. Chyba dlatego zrobiła to,
co miało mieć znacznie większe skutki, niż mogła przypuszczać.
Wyciągnęła dłoń i lekko przesunęła palcami po policzku
mężczyzny, który na chwilę przymknął powieki.
-
Jesteś zmęczony – szepnęła. Usiadła obok niego, wciąż jednak
gładząc jego twarz. Miała wrażenie, że Jacek pochylił się w
jej stronę, ale mogło jej się wydawać, bo padł na niego cień i
nie była pewna, czy uczynił jakikolwiek ruch.
-
Och, Amelio – jęknął głucho i nagle złapał ją za ramiona,
mocno do siebie ją przyciągając. Upuściła wciąż trzymane przez
nią buty i pozwoliła, aby miażdżył jej ramiona w stalowym,
desperackim uścisku.
Nawet
nie wiedziała, kiedy i jak to się stało, ale Jacek nagle pochylił
się i gwałtownie ją pocałował, wsuwając w jej usta swój
język. Jęknęła zaskoczona. Krzyżanowski odsunął się od niej
na chwilę, mierząc ją skrzącymi się w ciemności oczami. Bojąc
się, że przerwie to, co zaczął, Amelia usiadła mu na kolanach i
przyparła go do ławki, czując wzbierające w niej pożądanie.
Najwidoczniej Krzyżanowski wcale nie miał zamiaru zaprzestawać
pocałunków, ponieważ roześmiał się cicho ze słyszalną
ulgą i wsunął pod jej bluzkę dłonie, aby pieścić jej brzuch,
plecy, systematycznie przesuwając się do przodu, ku nabrzmiałym od
żądzy piersiom. Nie musiała go pytać, żeby wiedzieć, iż jej
pragnie, bo dowód dostarczył jej zaraz po tym, gdy naparła
na niego całym ciałem, wprawiając w ruch huśtawkę. Jego męskość
nabrzmiała i zrobiła się twarda. Uśmiechnęła się pod nosem i
nim zdołała opuścić ją odwaga rozsunęła mu spodnie. Wsunęła
dłoń pod ciasne bokserki i złapała jego twardą męskość, delikatnie pieszcząc ją palcami.
Paliło
ją w środku, musiała go mieć. Chciała poczuć go w sobie
głęboko, aby mieć przynajmniej tę odrobinę szczęścia podczas
pośpiesznych chwil skradzionych na tarasie. Jacek raz po raz jęczał,
w rytm jej ruchów. Jej dłoń wciąż pieściła jego penisa z
lekkością i niezwykłym wyczuciem. Po chwili oboje pozbyli się
górnej części ubrań. Amelia całowała Jacka w usta, lecz
ten po chwili oderwał się od niej i gorącymi ustami rozpoczął
swą leniwą, wzbudzającą w obojgu jeszcze większe pożądanie,
wędrówkę, którą zakończył na lewej piersi odzianej
jeszcze w stanik. Biały materiał przeszkadzał mu w pieszczeniu
jej, więc szybko zdarł go, jednym ruchem tylko go odpinając.
Jego wilgotne usta przyssały się do jej nabrzmiałej sutki i
zaczęły powoli ssać, aby całkowicie pozbawić ją kontroli. Wiła
się, ocierała się o niego podczas tych kilku chwil słodkiej,
małej rozkoszy. Przestała go pieścić i wsunęła drżące dłonie
w gęstwinę czarnych włosów na głowie, zaciskając na nich
palce w przypływie pożądania.
W
chwili, gdy przesunął się z ustami na drugą pierś, jedną dłonią
rozpinał jej spodenki, a drugą obejmował w pasie. Dotarł do
jej kobiecości i zagłębił się w jej gorącym i mokrym wnętrzu,
palcami wymuszając na niej rytm. Serce waliło jej jak oszalałe,
dyszała również ciężko, co on. Oboje płonęli w gorączce,
która opanowała ich spragnione ciała. Była blisko szczytu,
gdy nagle wysunął z niej palce i pospiesznie ich rozebrał, aby
całkowicie się pozbyć ubrań, które przeszkadzały im w
dalszej ekstazie.
-
Nie przerywaj... Nie przerywaj... – wydyszała pospiesznie, gdy
Jacek położył się na niej.
-
Ani mi się śni – mruknął z ustami tuż przy pępku. Jedynie
przez chwilę Amelia pomyślała, że nie ma ponętnych kształtów,
które podnieciłyby Jacka, ale jemu najwidoczniej wcale to nie
przeszkadzało, ponieważ ustami zaczął wodzić po rozgrzanej
skórze na brzuchu, czuła kropelki potu, które nagle
spadły mu z nosa wprost do jej pępka. Jęknęła głucho i znów
wsunęła drżące palce w czuprynę kochanka, jakby szukając w niej
oparcia, ponieważ miała wrażenie, iż za chwilę spadnie głęboko
w przepaść.
-
Kochaj mnie – poprosiła cicho. Jacek spełnił jej prośbę, bo
nagle zsunął się niżej, niemal siadając na podłodze i musnął
wargami najpierw jedno udo, potem drugie, aż w końcu przywarł do
niej, pieszcząc ją ustami, językiem wsuwając się głęboko w jej
kobiecość. Amelia wyginała ciało, jęczała, kręciła głową
pod naporem doznawanych uczuć. Orgazm powoli nadchodził, głębokimi,
ciężkimi falami, aż poczuła w końcu Jacka w sobie. Tak, jak
chciała: głęboko. Miał mocne, pewne pchnięcia. Jego członek
wypełnił ją, czuła go gorącego, twardego i jednocześnie
miękkiego. Zaciskała się wokół niego, aż oboje
wystrzelili w spazmach gorączki, która oblała ich
niespodziewaną falą kulminacji. Drżeli oboje, spoceni, zaspokojeni
i chwilowo szczęśliwi.
Jacek
pociągnął ją za ręce, aż otarła się o jego nagi tors, ten
jednak wcale nie chciał się z nią kochać tak, jak myślała.
Położył się na ławce i pociągnął ją na siebie. Mocno ją do
siebie przytulił, głaszcząc po plecach. Ta noc okazała się
być znacznie bardziej gorętszą, niż mogła przypuszczać Amelia.
Obudziły
ją radosne śpiewy ptaków. Ona sama czuła się podobnie.
Rozpierała ją energia, pomimo tego, że obolała. Serce waliło
jej jak oszalałe, ale po chwili przestało, gdy zorientowała się,
że jest sama. Leżała okryta kocem na kilkunastu poduszkach. Jej
ubrania wisiały na oparciu. Ubrania Jacka zniknęły.
Poczuła się zawiedziona, lecz nie przejęła się tym zbytnio, jak
i tym, że ta noc naprawdę skomplikuje ich relacje. Będzie dobrze!
Musiało być.
Obiecałam literówki, ale nie widziałam literówek, za bardzo zajęłam się treścią xd
OdpowiedzUsuńKaroliny nadal nie lubię, ale co tam Karolina, w tym rozdziale to nie ona była ważna! Kurczę, prawdę mówiąc, nie sądziłam, że tak szybko Amelia z Jackiem wylądują w łóżku, ale w sumie, skoro planujesz tyle rozdziałów, ile planujesz, to w zasadzie nic dziwnego^^ scena erotyczna super, cieszy mnie, że Jacek wykazał się inicjatywą;P ciekawi mnie tylko, co teraz? Jak Jacek zachowa się teraz? Bo że Amelia po prostu chciałaby z nim być, to jest raczej jasne, ale on? Chyba będzie miał jakieś obiekcje. A zresztą - poczekamy, zobaczymy, co wymyślisz ;P
Całuję!
Hahaha, nie ma sprawy. Już wyłapałam wszystkie, mam nadzieję.
UsuńO nie, Karolina i tak będzie mało istotna, choć wydaję mi się, że może pod koniec nieco ją polubisz, przynajmniej taką mam nadzieję. Poza tym Karoliny nikt nie lubi, nawet Amelia.
Szczerze powiedziawszy ja też nie myślałam, ale potem pomyślałam sobie, że to będzie bardzo dobre dla opowiadania, i dla nich samych, lol. Jeśli scena Ci się podobała, to ja chyba nie mam już żadnych zastrzeżeń do niej, Ty przecież znasz się na takich scenach najlepiej, wiec w pełni Ci wierzę;) A tak, Jacek wykazał się inicjatywą, w końcu już chyba miał dość gnębienia siebie i własnego ciała, a że Amelia oddała mu się z ochotą, to nic innego nie stało mu na drodze. To się okaże, zobaczysz, co Jacek jeszcze zrobi:)
Na pewno coś wymyślę, zwłaszcza jak napiję się trochę wina;)
Ja również całuję! <3
Wow! Szybcy są, ale w sumie nic dziwnego... Szkoda, że jeszcze tylko tyle rozdziałów.
OdpowiedzUsuńNo, ciekawa jestem jak to rozagrają... Amelia go kocha i w ogóle, ale bardziej obawiam się tego co zrobi Jacek. Bo że nie jest pewien swoich uczuć to mało powiedziane, ale mam nadzieję, że nie zrani Amelii, bo dziewczyna chyba się wtedy załamie...
Że rozdział jest znaczący to mało powiedziane! Matko, ja chcę kolejny już! :D
Pozdrawiam!
Byłam pewna, że odpisałam Ci na komentarz, ale go nie widać. Nie planowałam zbyt wiele, założyłam z góry, że tak z piętnaście rozdziałów, może 20 i koniec. Boję się, że wymknęłoby mi się spod kontroli tak, jak Niespokojne, a nie chcę tego powtarzać.
UsuńJacek jest nieobliczalny, więc Amelia nie wie, czego się po nim spodziewać. Musi niestety ubrać grubą zbroję, bo jeszcze nie jeden raz się zawiedzie.
Już piszę kolejny, może uda mi się go skończyć do końca tego tygodnia i opublikować w niedzielę.
Pozdrawiam!<3
Liczyłam na to, że skoro już sprowadziłaś Karolinę do Polski, to pociągniesz ten wątek i coś się wyjaśni. Nie wiem, może, że Karolina zacznie się tłumaczyć, kłócić, cokolwiek, a wygląda na to, że ona nawet nie zainteresowała się własną córką. Rozumiem, że Amelia nie chce rozmawiać z siostrą, pisałam o tym pod poprzednim rozdziałem, ale jednak kiedy pisałaś, że po przyjeździe Karoliny "będzie się działo", to liczyłam na jakieś gromy z nieba. Przeliczyłam się trochę, błyskawice były gdzieś indziej, ale mam nadzieję, że jednak rozwiniesz ten wątek, w końcu imię Karoliny jest w tytule :P
OdpowiedzUsuńJeśli natomiast chodzi o Amelię i Jacka, to Jacek dosyć szybko dodał dwa do dwóch, poczekał tylko na odpowiedni moment, bo okazało się, że Amelia jest w zasięgu ręki. Zastanawiam się jak długo potrwa ta sielanka, w końcu Jacek miał sporo wątpliwości. Zachował się jak typowy facet - skorzystał z okazji XD Jakkolwiek brutalnie to nie brzmi, ale myślę, że po prostu wykorzystał Amelię. Nie wiem, co będzie dalej, ale wydaje mi się, że Jacek po prostu zacznie unikać Melki, będzie starał się wszystko odkręcić. Być można nawet przyjazd Karoliny będzie miał wpływ na to, co będzie się działo między Amelią a Jackiem. Swoją drogą moim zdaniem zachowanie Amelii jest bardzo naiwne i szkoda, że może zostać zraniona, dlatego jestem na nią zła, że jednak dała się ponieść emocjom. Zaskoczona obrotem spraw, owszem, też jestem, ale przede wszystkim jestem wściekła na Melkę, że rzuciła się na Jacka przy pierwszej lepszej okazji. Co do samego seksu, napisanie, że "było okej", to jak ocenienie swojego partnera XD To może inaczej: opisy były spoko, ale mnie specjalnie nie poruszyło, nie poczułam tego w trzewiach XD Widocznie preferuję bardziej "fizyczne" opisy :P
Pozdrawiam! ;*
Za szybko! Ja bym jeszcze sobie poczekała, aż oni razem i wgl :D Mam nadzieje, że w przyszłym rozdziale Karolina zrzuci bombę, bardzo bym chciała, żeby coś nawyprawiała, w końcu jej powrót był taki zaskakujący. Scena erotyczna na ławce budzi we mnie podziw, bo kochać się na czymś takim to pewnie nie lada wyczyn xD Jacek był pijany, więc pewnie nie kontrolował tego, co robi, ale Amelia chyba właśnie dosięgła szczytu marzeń. Tylko, czy teraz on nie złamie jej serca? Mam wrażenie, że Jacek nie będzie zadowolony z utraty kontroli, a ona, romantyczka, dozna dotkliwego zawodu. Biedna Melka ;c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło <3
Czytam twoje opowiadania są świetne. Kiedy dodasz następny rozdział? Możesz częściej dodawać rozdziały na blogach:) plis*-* scena na ławce zabójcza ^_~
OdpowiedzUsuńHahaha, no tak, wiedziałam, że ucieknie. Teraz dopiero będzie niezręcznie. Ciekawe jak zachowa się Jacek, chociaż raczej się domyślam. Albo ją przeprosi i że więcej nie może się to powtórzyć, złamie Amelce serce, jak nic. Nie rozumiem, ona jest taka dobra dla Marysi, dla niego też! Nie widzi, że to idealne rozwiązanie. Niech się przełamie i zacznie żyć szczęśliwie, a nie się męczy, widać to. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalej. :D
Przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów, ale muszę zmykać do pracy i dokończę czytanie dopiero jutro, wtedy też na pewno wrzucę jakiś sensowny komentarz :) Tymczasem, żeby móc tu ponownie trafić, pozwolę sobie dodać Cię do linków. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam!
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że zrobię to przed wyjazdem i wtedy też wpadnę z komentarzem, no ale... jakoś nie wyszło ;) Może to i lepiej. Teraz przynajmniej zrobię to bez pośpiechu. Na spokojnie. Powiem wprost: nigdy nie podejrzewałabym, że zainteresuje mnie romans między [na pozór?] poukładanym, okrutnie zranionym przez kobietę trzydziestolatkiem, a siostrą jego byłej. A wszystko to na dodatek z dzieckiem w tle. Ale jak widać... nigdy nie mów nigdy :D Zajrzałam i przepadłam. Na dobre. To jedna z najbardziej wciągających historii, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Zaś sposób w jaki opisujesz emocje między tą dwójką... czysta poezja. Cholernie dobrze się to czyta, a "konsumpcja" tej relacji wcale nie zniechęca do dalszego śledzenia ich ewentualnego związku. Swoją drogą, jestem ciekawa, jak zareaguje Karolina na ten mały romans ;) Czy rzuci się na siostrę z pazurami, a Jackowi zechce zabrać Marysię, czy raczej... zachowa się z klasą? Mam wrażenie, że ta druga opcja jest raczej mocno wątpliwa.
Cóż więcej mogę powiedzieć?
Łał.
Pisz dalej!
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
Serdecznie pozdrawiam,
Ulotna.
Kochana, tęsknimy :c
OdpowiedzUsuńOj, wiem:( Pisze rozdział, idzie mi to nieco opornie, ale niedługo powinien się pojawić. Przepraszam, że musicie czekać.
UsuńGdzie jesteś misiu pysiu?
OdpowiedzUsuńNiedługo powinnam się tu zjawić z nowym rozdziałem. Postaram się jak najszybciej. Przepraszam za wszelką zwłokę;(
UsuńAle się porobiło! :D Powiem Ci, że nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji, mimo że zawsze 'widziałam' ich razem. A już na pewno nie w takim stylu, ta scena na ławką była mistrzowska. :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, co będzie dalej - w sumie, znając Jacka, to nawet nie dziwi mnie to, że w pierwszym momencie uciekł, ale przecież nie może uciekać przed Amelią całe życie, w końcu będą musieli stanąć twarzą w twarz nie tylko ze sobą, ale też z tym, co się stało. Coś czuję, że Jacek chyba jeszcze nie jest gotowy, by przyznać się przed samym sobą do własnych uczuć. A przynajmniej na takiego wygląda. :)
Czekam na dalsze części, jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. Iii mam nadzieję, że za długo nie każesz czekać :>
I nieśmiało zapraszam do siebie: www.lek-na-samotnosc.blogspot.com