Jacek
bił się z myślami, gdy do kuchni wkroczyła Amelia. Na jej twarzy
widniał łagodny, pełen relaksu uśmiech. Nie chciał tego
niszczyć, ale musieli poważnie porozmawiać. Oboje zachowali się
nierozsądnie i musieli coś z tym zrobić. Było wspaniale, nie
będzie kłamał, było naprawdę cudownie, ale ta noc chyba będzie
miała konsekwencję sięgające najbliżej przyszłości. Dlatego
właśnie musiał z nią porozmawiać o tym, co się stało, nawet
jeśli będzie musiał ją zranić, choć naprawdę tego nie chciał.
Amelia była dobra, troszczyła się o jego córkę i
pilnowała, aby miała wszystko, co trzeba, ale wczoraj... Wczoraj i
ją poniosło i jego. Bo o ile w pierwszej chwili był zaskoczony
pocałunkiem, to potem mógł go przerwać i powiedzieć „nie”,
najwidoczniej jednak był słaby i bardziej spragniony kobiety, niż
do tej pory. A tak nakazywał sobie spokój i samokontrolę!
Miał się trzymać od niej z daleka, ale najwidoczniej nie potrafił
dotrzymać słowa, nawet sobie. Nie miał zamiaru się jednak
rozgrzeszać wina leżała po jego stronie i po stronie Amelii. Oboje
powinni uderzyć się w pierś i przyjąć konsekwencje tej nocy.
Jeśli Amelia zajdzie w ciążę wszyscy zmyją im głowy za to, co
zrobili. Rozpętają burzę.
Spojrzał
jej w oczy. Patrzyła na niego czujnie, oczekując, aż coś powie.
-
Ślicznie wyglądasz – powiedział szybko, pod wpływem impulsu i
rosnącego w nim pożądania. Chciał z nią poważnie porozmawiać,
ale najwidoczniej w głowie siedziało mu tylko jedno.
Ale
Amelia rzeczywiście wyglądała ślicznie z rozczochranymi włosami,
lśniącymi oczyma i ustami rozciągniętymi w nieśmiałym uśmiechu.
Policzki miała lekko zaczerwienione, a ich kolor pogłębił się
jeszcze, gdy powiedział jej komplement. Amelia przedstawiała sobą
uroczy widok kobiety zaspokojonej i szczęśliwej, ale on miał za
chwilę to zburzyć i poczuł się podle. W gardle urosła mu gula i
nie chciała zniknąć, nawet po kilkukrotnym przełknięciu śliny.
Patrzył na szczęśliwą dziewczynę i miał wrażenie, że za
chwilę zburzy jej życie.
-
Wiesz, że musimy poważnie porozmawiać? - zapytał, opuszczając
nieco głowę i mierząc ją poważnym spojrzeniem. Uśmiech na jej
ustach zbladł i cała ona wydała się teraz poważniejsza, wciąż
jednak jej oczy lśniły radośnie wewnętrznym blaskiem.
-
Wiem, Jacku – odparła cicho. Jej głos wbił mu się do głowy.
-
Usiądź. Marysia jeszcze nie wstała, więc spokojnie możemy
porozmawiać.
Amelia
zajęła wskazane krzesło przy wyspie i patrzyła na swe dłonie w
napięciu. Jacek stał po drugiej stronie i czuł się jak potwór.
Od wielu lat kochała go: najpierw było to szczeniackie uczucie, a
teraz czuła do niego coś więcej. Poznała smak dorosłej miłości,
połączonej z pożądaniem, ale nie mógł przyjąć od niej
tego daru. Po prostu nie mógł. Jednak świadomość, że
Amelia go kocha działa na niego w dość dziwny, odurzający sposób.
Miał wrażenie, że to nie jest realne.
-
Wiem, co chcesz powiedzieć. Zanim zaczniesz pozwól, że coś
powiem. Po tej nocy zmieni się wszystko, nasze relacje już teraz
przekształciły się w wielką niewiadomą. Jeśli czujesz z
jakiegoś powodu wyrzuty sumienia, to nie czuj. Niepotrzebnie się
tylko zadręczasz. Oboje wiemy, że wszystko wymknęło się nam spod
kontroli. Najwidoczniej oboje potrzebowaliśmy tego... I, Jacku, nie
żałuję tego co się stało. Ani mi się śni zadręczać z powodu
tej nocy. Było wprost cudownie i mam nadzieję, że ty uważasz to
samo. - Kiedy skończyła mówić, w kuchni zapanowała
przejmująca cisza. Jacek nie odzywał się przez jakiś czas,
zupełnie nie wiedząc, co ma powiedzieć.
Wcześniej
mniej więcej ustalił to, co chciał jej przekazać, lecz po jej
przemowie wszystko wyleciało mu z głowy. Siedział z mętlikiem w
głowie. W końcu odchrząknął i zebrał się w sobie.
-
Tak, też tak myślę. Ale... Amelio, nie oczekuj ode mnie zbyt
wiele, nie łudź się, że między nami powstanie jakaś więź,
chyba że...
-
Chyba że mogę być w ciąży? - podsunęła mu usłużnie i
zmrużyła oczy. Spięła się w oczekiwaniu na to, co powie. Jacek
jednak milczał. - Nie pomyśleliśmy o zabezpieczeniu. Wiem to.
-
Więc chyba rozumiesz, co musimy zrobić? - zapytał niechętnie.
Amelia przez chwilę patrzyła na niego w napięciu, a potem odsunęła
się od niego gwałtownie. Niestety, rozumiała aż nadto. Ślub.
-
Tak, rozumiem– przytaknęła, smętnie zwieszając głowę.
Wszystko poszło nie tak, nie w tę stronę.
-
Czy możesz, choć przez chwilę udawać, że wczorajsza noc nie była
kaźnią, a przyjemnością? - warknął wściekły, gdy w żaden
sposób nie mógł pochwycić jej spojrzenia. Amelia
podniosła w końcu głowę i obdarzyła go poirytowanym spojrzeniem.
-
Mogłabym, ale nie mam nawet pewności jak ty się do tego
wszystkiego odnosisz. Nie jesteś zadowolony – stwierdziła w końcu
na koniec, krzyżując ramiona na obolałych piersiach. Wczoraj
naprawdę było ostro, do tej pory miała wrażenie, że się
potłukła, choć to tylko Jacek ją pieścił. Oboje byli spragnieni
drugiej osoby.
-
Nie, nie jestem, ale nie robię takiej skwaszonej miny. Nie płaczmy
nad rozlanym mlekiem, Amelio. - Podszedł do niej i palcami musnął
policzek. Natychmiast zareagowała na jego dotyk, a on nawet zbytnio
się nie starał.
-
To nie jest mleko... To dziecko, Jacku.
-
Tak - szepnął i pochylił się do pocałunku. Musnął jej wargi, a
ona przylgnęła do niego ciasno.
-
Amelia! - nagle kuchnię przeciął radosny wrzask. Oboje odskoczyli
od siebie jak oparzeni. - Tak się cieszę, że jesteś. - Przytuliła
się do zarumienionej ze wstydu dziewczyny.
Amelia
posłała Jackowi zawstydzone spojrzenie, ten jednak uśmiechnął
się do niej i pokiwał głową. Jeśli jest w ciąży, to ich ślub
okaże się dobrym rozwiązaniem dla Marysi. Może wtedy zaprzestanie
pytań o mamę i ucieszy się, że Amelia nią będzie.
Po
godzinie, kiedy Marysi udało się zejść śniadanie, Jacek z córką
podrzucili Amelię pod jej blok.
-
Amelio, gdy będziesz pewna, że... że jesteś, odezwij się –
poprosił łagodnie.
-
Ale jak nie będę, to mam milczeć i was ignorować? - zapytała
zjadliwie i wysiadła nim Jacek zdołał się wytłumaczyć.
To
był jakiś koszmar, a to dopiero początek.
Gdy
weszła do mieszkania, została od razu przywitana przez gniewne
spojrzenie matki, zatroskanie widoczne na twarzy ojca i ciekawą
Karolinę. Amelia wzruszyła ramionami i postarała się ignorować
każde z osobna.
-
Gdzie byłaś? - zapytała w końcu Krystyna. Po jej tonie
zorientowała się, że ta rozmowa nie będzie należała do
najprzyjemniejszych.
-
Nocowałam u Jacka – bąknęła zmieszana. I nagle przypomniała
sobie, jak jej nocowanie wyglądało. Zupełnie różniło się
od tego, o którym wszyscy myśleli.
-
Amelio, zaczynasz przesadzać. Już rozmawiałyśmy o tym. I dobrze
wiesz, co o tym myślę.
-
Jasne. Piętnujesz mnie za to, że opiekuję się Marysią, że
próbuję zastąpić jej matkę! - krzyknęła w końcu. Przy
ostatnim słowie spojrzała oskarżycielsko na Karolinę. Starsza
siostra opuściła głowę, a na jej twarzy malowało się poczucie
winy. I bardzo dobrze!, pomyślała wściekła.
-
Nie podnoś głosu – poprosił cicho Bogusław. - Amelio, to za
daleko idzie. Nie powinnaś tak postępować, bo to źle się
skończy. Próbujesz zastąpić mamę Marysi, ale nią nie
będziesz. Poczekaj – prosił cicho, gdy dostrzegł jak najmłodsza
córka próbuje mu przerwać. - Nasza sytuacja rodzinna
jest bardzo skomplikowana i wszyscy to wiedzą. Mimo wszystko
utrzymujemy kontakt, co prawda bardzo kiepski, ale jednak utrzymujemy
go z Krzyżanowskimi. Nie chciałbym, abyś zaangażowała się w
znajomość z Jackiem.
-
Tata ma rację – uzupełniła Karolina, która natychmiast
została spiorunowana wzrokiem przez młodszą siostrę. - Wiem, że
nienawidzisz mnie za to, co zrobiłam, ale czasu nie cofnę i
jedynie, co mogę zrobić, to żyć z potwornymi wyrzutami sumienia.
Nikt nie wie, co czuję i co przeżywam, gdy pomyślę sobie, co
zrobiłam sześć lat temu. Dlatego nie mam prawa cię oceniać i
krytykować, ale znam Jacka na tyle dobrze, iż wiem jakim potrafi
być egoistą. Uważaj, żeby nie wplątał cię w coś, co później
będziesz żałować.
Za
późno, pomyślała, ale nie odważyła się tego powiedzieć
na głos. Najwidoczniej tuż przed jej przyjściem postanowili
porozmawiać o niej. No cóż, wszystko to, co mówili to
spóźnione słowa. Kompletnie przestała myśleć w chwili,
gdy weszła na werandę i zobaczyła śpiącego Jacka. Straciła
rozum wczoraj i podejrzewała, że słono za to zapłaci. I wcale nie
chodziło o ciąże, ślub, czy gniew Jacka. Prawdopodobnie rodzice
odczują ogromny zawód, a ona nie będzie w stanie zrobić
nic, aby to wszystko naprawić. Musiała tylko uzbroić się w
cierpliwość. Powinna zapisać się do lekarza, zrobić test...
Równie dobrze mogła wziąć tabletki, o których
słyszała i nie musiałaby o nic się martwić. Przygryzła wargę.
Nie, nie zrobi tego. A jeśli poczęli dziecko? To morderstwo. Nie
mogła tak postąpić, być egoistką. Z drugiej jednak strony, czy
lepszym rozwiązaniem jest skazywanie niewinne dziecko na życie w
rodzinie bez miłości? Ona kochała Jacka, tego była pewna, ale czy
Jacek zdołałby ją pokochać? Mógłby ją najwyżej lubić,
przywiązać się do niej, ale nic więcej.
Pełna
wątpliwości ukryła się w pokoju i zadzwoniła do Doroty, lecz ta
nie odbierała. W przypływie impulsu wybrała numer Krzyżanowskiego.
Ostatecznie uprawiali seks, należy mu się jakiejś wyjaśnienie. Da
mu wybór, ale i on również nie podniósł
słuchawki. Och, co z nimi wszystkimi jest?
***
Karolina
przyjeżdżając do Polski wiedziała, że jedynie rodzice będą
cieszyli się na jej powrót. Amelia, jak zauważyła, nie
miała zamiaru jej wybaczać, choć przecież to Jacek powinien mieć
do niej największe pretensje. Póki co, nie rozmawiała z nim
jeszcze. Bała się, co było absurdalne. W końcu była już dorosłą
kobietą, prowadziła własną firmę, więc dlaczego wciąż
uciekała od rozmowy z byłym mężem? Jednak, czy gdyby w końcu
Krzyżanowski umówił się z nią na spotkanie, to cokolwiek
mogłaby wyjaśnić?
Postanowiła
jednak do niego zadzwonić i zapytać, czy zechce się z nią
zobaczyć. Bała się jednak.
-
Mamo, czy mogłabyś mi podać numer do Jacka? Chciałabym z nim
porozmawiać... Może się zgodzi – westchnęła ciężko.
-
No cóż, nie wiem dokładnie, co Jacek zrobi, ale możesz
spróbować. Bardzo chciałabym, żeby między wam się
ułożyło.
-
Czyli proście mówiąc, chcesz, żebyśmy do siebie wrócili?
- zapytała ostrożnie.
-
Tak. Marysia potrzebuje mamy, potrzebuje ciebie.
-
Nie, mamo. - Pokręciła ze smutkiem głową i dotknęła dłoni
Krystyny. - Dobrze wiesz, że z chwilą, gdy wsiadałam na samolot,
Jacek wykreślił mnie z życia. Nie mam już prawa do niego, ani
tym bardziej do Marysi. Przestałam być jej matką, gdy tylko
pomyślałam o jej porzuceniu. Będę nosić ze sobą ten ból
do końca życia, ale czasu nie cofnę. - Karolina poczuła łzy pod
powiekami. Teraz jedynie mogła się zżymać. Była głupia, ale z
drugiej strony, gdyby nie wyjechała, to czy zmieniłaby się tak
bardzo?
-
Może masz rację. Chciałabym, żebyś była szczęśliwa, bo mam
wrażenie, że cała ta sytuacja z Jackiem odebrała ci radość
życia – szepnęła zmartwiona Krystyna. Popatrzyła na córkę
i zamyśliła się na chwilę.
-
Och, nie jestem nieszczęśliwa przez Jacka.
-
Przez Amelię? Wiem, że zachowuje się źle, ale... - urwała, gdy
Karolina pokręciła głową z lekkim uśmiechem na ustach.
-
Nie, mamo. Ani Jacek, ani Amelia nie mają nic wspólnego z
moim smutkiem, choć ich zachowanie mnie rani, to jednak jest
zupełnie zrozumiałe. Chodzi o to, że... Wiesz, jak już
rozgościłam się u Marty, to postanowiłam poszukać jakiejś
pracy. Było ciężko, znałam język dość oględnie, a amerykański
nieco różni się od angielskiego. Kiedy w końcu udało mi
się jakoś zaaklimatyzować, znalazłam nawet ciekawą pracę w
biurze, poznałam Andrew.
-
Nigdy mi o nim nic nie wspominałaś – rzekła z lekkim wyrzutem
Krystyna. Karolina uśmiechnęła się przepraszająco.
-
Przepraszam. Wtedy uznałam, że będzie tak lepiej i dla was i dla
mnie. Andrew był częścią mojego nowego życia. Dzięki niemu tak
się zmieniłam.
-
Dlaczego był? - Padło zasadnicze pytanie, którego Karolina
obawiała się w tej rozmowie. Nie wiedziała, jak to wszystko
opowiedzieć mamie. W końcu nie chciała znów przez to
przechodzić. Tak wiele wycierpiała, sądziła, że nie będzie jej
dane znów czuć tego bólu w sercu za każdym razem, gdy
przypomniała sobie męża.
-
Szybko wzięliśmy ślub cywilny. Byłam z nimi taka szczęśliwa,
ale to nie trwało długo. Okazało się, że jest chory. Bardzo
poważnie. Ostatnie miesiące jego życia wypełniły nam pobyty w
szpitalu, badania... Miał guza mózgu. Niestety, nie udało
się go uratować. Zmarł dwa lata temu... - popatrzyła na matkę z
wahaniem.
Krystyna
milczała zszokowana. Córka nic jej nie powiedziała o mężu,
ani o jego chorobie. Musiała być sama z tym bólem i stratą,
wolała cierpieć w samotności, bo pragnęła czegoś nowego.
Poczuła żal i rozczarowanie jej milczeniem na temat ślubu, ale w
tej chwili nie było to na miejscu. Wolała pominąć milczeniem
uwagę, że powinna była pochwalić się mężem i jej szczęściem
oraz podzielić się smutkiem i rozpaczą po jego śmierci.
Karolina
bardzo się zmieniła. Niestety, nie była już to młodą dziewczyną
jaką ją pamiętała. Owszem, cieszyła się, że pozbyła się
egoizmu i próżności, pod tym względem była z niej
zadowolona, lecz nie podobał jej się fakt, iż wszystko trzymała w
sobie. Przestała być również energiczną, pełną
temperamentu kobietą. Smutek był na miejscu, lecz była jej matką,
czuła, że Karolina wypaliła się z energii jaką zawsze miała.
Była kompletnym przeciwieństwem Amelii, która znana była ze
spokoju, choć i ona miała wybuchowy temperament, lecz nie mogła w
tym dorównać starszej córce. Obie kochała jednak tak
samo i nie mogła być dłużej zła na Karolinę. Już sam ogrom
jej nieszczęścia sprawia, że człowiek uzmysławia sobie, że po
prostu musiała spotkać Andrew, żeby zrozumieć swoje zachowanie.
Było to już wszystko po fakcie, po porzuceniu Marysi, ale liczy się
efekt końcowy.
Miała
jednak cichą nadzieję, że teraz, kiedy Karolina wróciła
może ułoży się między nią a Jackiem? Bardzo na to liczyła, bo
w końcu oboje kiedyś byli małżeństwem i mają dziecko. Musieli
stworzyć dla dziewczynki dom, o którym na pewno marzy.
Marysia będąc u nich wspominała coś, że chciałaby mieć mamę,
więc może jednak los uśmiechnie się do małej dziewczynki i
dostanie tą mamę?
Marysia
dostanie mamę, ale Krystyna nawet nie spodziewała się, że jej
marzenie zupełnie odbiegnie od rzeczywistości.
***
Dwa
dni po tym, jak spędził z Amelią noc, siedział w biurze tempo
zapatrzony w przeciwległą ścianę, która osłonięta była
półką z opasłymi książkami, segregatorami i skoroszytami.
Boże drogi, co oni zrobili? Jak mogli być tacy nieodpowiedzialni?
Jak mogli dopuścić w ogóle do tego pocałunku, który
zakończył się tarzaniem po niewygodnej ławeczce? Na wyrzuty było
już za późno. Amelia mogła być w ciąży i musieli to
oboje przyjąć na klatę. I podejrzewał, że jedyną osobą, która
ucieszy się z rozwiązania jakie pokrótce omówili z
Amelią, będzie jego córeczka. Jego mały miś na pewno
piszczał z radości. Wciąż mówiła o Melce, o tym jak ją
kocha i traktuje jak mamusię, więc przynajmniej dziecko będzie
szczęśliwe. Rodzice Amelii chyba już nie, na pewno Krystyna będzie
miała pretensje i żale, że zrobili coś takiego. Biedna
dziewczyna, na pewno bardzo się tym przejmie, a może nawet załamie.
Zależało jej na rodzicach i ich zdaniu, więc na pewno będzie
przeżywała, jeśli Krystyna potępi ją za nierozwagę.
On
nigdy nie będzie jej za nic winił. Pamiętał tę noc z wyrazistymi
szczegółami i nie mógł się doczekać, kiedy Amelia
znów do niego przyjdzie. Już sam jej widok był dla niego
upajający, jak dobre wino. Była słodka, miękka i ciepła.
Całowanie jej sprawiało mu wiele radości i satysfakcji. Mruczała
pod każdym jego dotykiem, wiła się i cicho błagała o więcej, a
przy tym była tak niewiarygodnie kusząca, iż nikt nie byłby się
w stanie się jej oprzeć. Miała miękką skórę i gorące
wnętrze, a to działało na niego niewyobrażalnie mocno. Pociągała
go, pragnął jej i teraz nie musiał zaprzeczać, choć parę dni
wcześniej myślał zupełnie inaczej. Pragnął dystansu i izolacji
od niej, nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Osiem lat
różnicy nie stanowiło dla niego żadnej przeszkody. Była
młoda i temperamentna, może była zbyt wybuchowa, ale ostatecznie
nikt nie był doskonały, więc nie miał zamiaru nawet jej zmieniać.
O ile okaże się, że Amelia nosi jego dziecko. Nie, ich dziecko.
Wiedział, że nie porzuci go tak, jak Karolina, dlatego cieszył się
na samą myśl o powtórnym ojcostwie. Dziecko na pewno w jakiś
sposób ich zespoli, choć przed nimi bardzo długa droga. No i
Amelia musiała zajść w tę ciążę, aby mógł snuć takie
przypuszczenia.
Dlatego
następne godziny spędził na snuciu przypuszczeń i nadziei, a gdy
wychodził z pracy, gnał na złamanie karku. Amelia tam będzie na
niego czekać z Marysią tak, jak wczoraj i kilka dni wcześniej.
Wczorajszy
dzień jednak nie należał do udanych. Amelia unikała go i nic nie
mówiła. Była na niego zła o to, co powiedział w
samochodzie i zawstydzona tym, co się między nimi wydarzyło.
Żałował, że nie chciała z nim rozmawiać, ale nie miał ochoty
zmuszać jej do niczego. Patrzył jak żegna się z Marysią i
wychodzi. Jego ignorowała.
Nie
może jednak cały czas przed nim uciekać. Coś ich jednak
połączyło. On się z tym pogodził. Bardzo szybko, ale zrobił to
dla swojego i jej dobra. Musieli stawić czoła temu, co ich czekało,
jeśli Amelia była w ciąży.
Ok, to w sumie logiczne. Chociaż nie pomyślałam wcześniej o ciąży, bo myślałam że się zabezpieczyli, ale nie wiem dlaczego to mi przyszło do głowy skoro obydwoje raczej nie noszą prezerwatyw w kieszeniach na wszelki wypadek XD
OdpowiedzUsuńJeżeli się jednak nie zabezpieczali, a Amela nie zamierza brać pigułki, to chyba ciąża będzie. Chyba że mieli farta, albo ona jest bezpłodna.
W pierwszą opcję wątpie, druga nie byłaby zbyt optymistyczna dla niej skoro tak lubi dzieci.
Wiem, że to będzie okropne, albo nie... nie wiem... ale mam nadzieję, że wpadli! Bo jak nie, to z ich przekonaniami trudno się będzie zejść... Naprawdę, logika Jacka jest po prostu beznadziejna. Jak jesteś w ciąży to się pobierzemy i będzie ok, ale jak nie jesteś, to spieprzaj. Dobrze wiem, że nie miał tego na myśli i to pewne, że czuje mięte do Amelii, ale skoro uważa, że ich związek może być źle odebrany przez otoczenie, to przepraszam, ale jak widziana byłaby ciąża? Serio, ludzie nie wiem co bierzecie, ale dajcie mi tego trochę! :D
Karolina może i nie okazała się złem wcielonym, ale i tak jej nie lubię. Wysyła takie... złe wibracje...
Wracając do tematy logicznego myślenia Jacka... Ja go rozumiem, ciąża by wymusiła na nich jakąś odpowiedzialność i ludzie myśleliby sobie niewiadomo co, a tak jeżeli Amela nie zaszła, to uchroniliby siebie od plotek, ale to takie męczące...
I znów wracając do Karoliny... Jacek egoistą?! No dobra, może i nim jest, nie zaprzeczam, ale ona jest ostatnią osobą mogącą wypowiadać się na ten temat. Tak, współczuję śmierci męża i tak dalej i tak dalej, ale nie zapominajmy, że zostawiła samo dziecko z ojcem. To się nazywa hipokryzja, Karola powinna sięgnąć po gruby słownik i wbić to sobie do głowy...
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że będzie wcześniej, bo teraz jestem niepewna co się tutaj stanie. A chcę wiedzieć i to bardzo! :D
Karolina niech sobie idzie w ogóle, niech wraca tam skąd przybyła ;)
OdpowiedzUsuńA ja bym chciała (nie wiem jak inni), żeby Amelia była w ciąży. Awwh, to byłoby cudowne <3
WOW.WOW.WOW.
OdpowiedzUsuńWczoraj leżąc w łóżku nadrobiłam rozdziały i "ŁO JEZUNIU, SERIO?"
Niegrzeczny ten Jacek, niegrzeczna ta Amelia. Tak się zabawiać, kiedy dziecko śpi?!
Szybko to się potoczyło. Oni już dawno skończyli, a ja dalej nie mogłam uwierzyć, że to zrobili. Z drugiej strony seks jest dobry na wszystko, zwłaszcza na zburzenie niezdrowego napięcia :D
Amelia nawet testu nie zdążyła zrobić, a ten już małżeństwo z nią planuje. Honorowy jest Jacek, czy po prostu na maksa zakochany, tylko o tym nie wie?
Żal mi Karoliny, patrzeć jak życie gaśnie w ukochanych oczach to coś okropnego. Nie zmienię jednak co do niej zdania chyba nigdy: fałszywa żmija i tyle.
"No, mamuś, wiem, że źle zrobiłam, ale wiesz, kiedy Jacek z Marysią bawił się w tatusia i córeczkę, ja przeżywałam tragedię. No i co z tego, że poślubiłam Andrew po tym, jak się na męża wypięłam?"
Oooo, nie znoszę jej, wydaje mi się taka sztuczna za każdym razem, gdy tylko otworzy usta.
Bal uczuć muszę też nadrobić, mam nadzieję, że uda mi się dzisiaj :)
Chciałabym, żeby zaszła w ciąże, wiesz? Byłby niezły bigos. A jakby jeszcze Karolinie umyślało się walczyć o Jacka, to obie miałyby równe szanse, bo obie miałyby z nim po dziecku :D Wiem, okrutna jestem. No, ale Karolina wydaje mi się sztuczna, nie wierzę w jej dobry charakter i wielkie nawrócenie, nawet po chorobie jej kochanka. Ktoś, kto porzuca własne dziecko musi długo pracować na wybaczenie i na moje pewnie nie zapracuje sobie nigdy :) Kibicuje Ameli <3 Jacek jest przedziwny, skoro ją tak lubi, to czemu dopiero dziecko miałoby im dopomóc? Mnie się zdaje, że on ją kocha, tylko temu zaprzecza. Ot, co!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Pozdrawiam! :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrochę dziwne są te insynuacje Jacka na temat ciąży Amelii. W ogóle dziwne jest to, że na drugi dzień tak bez skrępowania mówi o tym, co zrobią, jak będzie w ciąży, przecież skoro jej "nie kocha", to powinien raczej mieć nadzieję, że Amelia w ciążę nie zajdzie, więc trochę tym zaprzecza sam sobie, ale to chyba nawet lepiej. :) Zresztą, dla samej Amelii ciąża też raczej nie byłaby zbyt komfortowym finałem tego wszystkiego - pomijając kwestię rodziców i ich ewentualnego niezadowolenia, to przecież nie planowała tego dziecka, a nie widać po niej żadnych oznak jakiegokolwiek przerażenia czy choćby niepewności. Nie wiem, czy młoda dziewczyna może z takim spokojem myśleć o tym, że mogła zajść w nieplanowaną ciążę. Ok, z facetem, w którym jest zakochana, ale Jacek to nadal ojciec dziecka Karoliny. Naprawdę, podejście Amelii trochę mnie dziwi. Zresztą, oboje już jakby przyjęli fakt, że Amelia jest w ciąży, co też jest trochę... no, dziwne po prostu. Nie chcę tutaj oceniać, czy to dobrze czy źle, bo nawet jeśli ich zachowanie jest dosyć nieprawdopodobne, to na pewno masz w tym jakiś ukryty zamysł, który zapewne wyklaruje się w dalszych rozdziałach, mam rację?. ;> Oby tylko nie trzeba było za długo na nie czekać, bo nie ukrywam, że trochę mnie ten rozdział zszokował, w sensie takim, że zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji Amelii i Jacka, więc tym bardziej jestem ciekawa, jak potoczy się to wszystko dalej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
Kuźwa, trzy zdania i już się zdenerwowałam na Jacka. Palant, no palant. Tak szczerze, to nawet ciekawie przedstawili sobie sytuacje. Bo zawsze mogli na siebie się wydzierać i mieć jakieś chore pretensje. Podeszli do tego bardzo dojrzale, to mnie poruszyło, no nawet bardzo. Nie wiem, co myśleć i nie wiem, czy życzyć Amelii ciąży, ale obawiam się zbyt dużych problemów ze strony Karoliny, nie wiem, jakaś ona podejrzana. Nie jest mi jej w ogóle szkoda, nawet przez historię z Andrew. Żadna matka nie porzuca swojego dziecka, wyjeżdża i układa sobie życie od nowa. Andrew i jej cierpienie to karma, bo Marysia bez matki też jest poszkodowana. Nie, nie współczuje Karolinie i nie mam nawet zamiaru.
OdpowiedzUsuńI nie wiem, no naprawdę nie wiem. Co jeśli zaszłaby w ciążę, coś by się wydarzyło, coś takiego jak wcześniej między nim i Karolina i Amelia też by wyjechała? Bo nie mogłaby czegoś znieść, ale sądzę, że Młoda nie jest aż taka straszna. Dla dobra dziecka, czy Marysi postąpiłaby całkiem inaczej. Naprawdę nie wiem, co sądzić. Gdyby była w ciąży to widać, że Jacek chyba byłyby zadowolony, bo coś do niej czuje i miałby pewność posiadania jej u swojego boku. A gdyby nie, myślę, że Karolina znowu by namąciła w głowie. Obawiam się, że też tak zrobi jak Amelia byłaby w ciąży. Jestem w kropce, JA JESTEM, a co dopiero Ty? Mam nadzieje, że powalisz nas czymś mocnym. Boję się, że za mocnym.:D
Pozdrawiam! <3
Chyba muszę trochę pomarudzić, bo odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z nastolatkami, którzy uprawiali seks po raz pierwszy i wstydzili się iść po prezerwatywy do apteki. Pierwsze, co sobie pomyślałam, że minęło jakieś osiem godzin od stosunku, a Jacek już myśli o ciąży (doszło chociaż do zapłodnienia w tym czasie? XD). Hej, stary, a może trzeba było pomyśleć o tym te osiem godzin wcześniej? I zabezpieczyć się, a nie zasłaniać się tym, że ich poniosło. Wiem, że spontaniczny seks jest fajny, ale nie w ich przypadku - bo nie wygląda na to, żeby mogli sobie zaufać. Wiesz, co mnie najbardziej bawi (a raczej nie powinno)? Że Jacek przecież wie, skąd się biorą dzieci XD Może niech sobie nasieniowody powiąże, skoro potrafi go tak ponieść. (Wybacz tę złośliwość, po prostu musiałam.) A Amelia? "O boże, mogę być w ciąży". O, serio? Jeśli nie chciałaby łykać tabletek po stosunku (swoją droga, gdyby się zabezpieczyli i pękłaby gumka, to zażycie tej tabletki też byłoby morderstwem?), to może niech sobie najpierw dni płodne wyliczy. Wybacz kolejną złośliwość, ale jak o nich czytam, to mam ochotę zejść do piwnicy i odszukać stare numery Bravo, żeby mogli sobie poczytać o seksie i antykoncepcji.
OdpowiedzUsuńNoale... co z tego, że Jacek jest nieodpowiedzialny i myśli tylko jedną częścią ciała? Jest przecież honorowy i ożeni się z Amelią i nawet rodzice nie będą mogli nic na to poradzić. A Amelia mogła jeszcze powiedzieć, że nie tylko spała u Jacka, ale również z nim spała, to w zasadzie byłoby bardzo w jej stylu - takie popisanie się przed Karoliną.
Przechodząc jednak do ogólnych odczuć po tym rozdziale, już postaram się bez złośliwości. Mam szczerą nadzieję, że Amelia nie jest w ciąży i jak najszybciej pozbędą się tych idiotycznych problemów. Mam szczerą nadzieję, bo na serio muszę się czasami zastanawiać, o co im chodzi. Nie wiem, może mam jakieś inne podejście do spraw damsko-męskich i do spraw seksu, dlatego ich problemy wydają mi się dziecinne. Nie chcę tutaj pisać, po jakim czasie może się okazać, że ona rzeczywiście jest w ciąży, bo na pewno nie po kilku godzinach. Jeśli tutaj ma być happy end, to niech Jacek się ogarnie, bo mam wrażenie, że teraz jeszcze bardziej będzie Amelii unikał. I tak, zgadzam się z Karoliną, tą złą siostrą, która zostawiła swoje dziecko i za granicą karma powróciła - Jacek jest egoistą. Dodałabym nawet, że jest dupkiem. Amelio, błagam, daj sobie z nim spokój! Powiedziałabym, że w tym rozdziale wyszło szydło z worka...
Niemniej jednak czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Idę zanim mnie przechrzcisz :P
Pozdrawiam <3
Trafiłam przez linki u tej pani nade mną :) Wczoraj zdążyłam zaledwie przeczytać 10, więc rezerwuję sobie miejsce i postaram się jak najszybciej nadrobić pozostałe odcinki i zostawić jakiś sensowny komentarz.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ten postkoitalny szok, a może raczej lekki rausz będzie trwał odrobinę dłużej, a tu nagle z rana takie emocje. I ta sytuacja teraz, kiedy Karolina wróciła... Muszę doczytać resztę, bo jeszcze niewiele rozumiem i czuję się zaintrygowana :)
Pozdrawiam :)
I co ja mam napisać... Mam mały mętlik w głowie, bo przeczytałam na szybko i teraz mam bardzo sprzeczne wnioski.
UsuńUrzekł mnie sam pomysł na historię - siostrzana rywalizacja o względy faceta, choć od początku Amelia była na straconej pozycji, kontrowersyjna decyzja Karoliny, zmagania Jacka jako samotnego ojca. Fabuła bez zarzutu :) Pewnie to dlatego, że połknęłam wszystko w bardzo krótkim czasie, ale nie pałam sympatią do Amelii. Denerwuje mnie to, jak naskakiwała na Jacka, warczała na niego i nie robiła nic poza myśleniem o nim. To nie jest minus tego opowiadania, nie zrozum tego w ten sposób, tylko mnie po prostu zabrakło skupienia jej na innych rzeczach. Katowała się tymi myślami i coraz bardziej nakręcała. Aż dziwię się, że nie spadła z tej uczuciowej karuzeli i nie rozbiła głowy. Sytuacja z tym Mariuszem. Uciekała od niego, jakby zarażał jakąś chorobą na kilometr, a on po prostu był uprzejmy.
Ja ich nie widzę razem - Jacka i Melki. Nie czuję tej chemii, ale sytuacja jest tak ciężka, że może przez to uczucie jest odrobinę przysłonięte i przytłoczone. Gdybym miała wybierać, to kazałabym im wszystkim iść swoją drogą. I skąd oni o tym ślubie znowu nawijają? Raz w ich rodzinach już się takowy odbył ze względu na ciążę i nic dobrego z tego nie wyszło.
Głowa mi zaraz wybuchnie jak Bardarbunga :D Powinnam to rozłożyć na raty, może wtedy Amelia nie działałaby mi tak na nerwy.
I ja wcale nie mam zamiaru kamienować Karoliny za to, co zrobiła. Jeśli mówi prawdę, to wyrzuty sumienia są dla niej najlepszą karą. One naprawdę mogą zamienić kogoś w prawdziwy wrak człowieka. Na dodatek straciła tam męża. jej postać jest dla mnie najciekawsza i moim skromnym zdaniem najbardziej niejednoznaczna.
Ale jak mówię, mam wypaczone zdanie przez to, że wszystko nagle się skumulowało i nie miałam okazji na spokojnie tego przemyśleć.
Czekam na kolejny odcinek, chyba jak nigdzie indziej. Ciąży nie przewiduję, ale jest taki kocioł, że strach się bać! :)
Naprawdę bardzo się cieszę, że tutaj trafiłam :)
Postaram się zmieścić w kilku zdaniach i lecę dalej, bo przede mną jeszcze multum zaległości ;)
OdpowiedzUsuńKarolinka stała się święta. O, nie! Skądże by znowu - ona wcale nie rości sobie do Jacka żadnych praw i nie zamierza w żaden sposób wpływać na jego życie. A wszystko to, jak mniemam, przynajmniej do chwili, w której dowie się, że jej rodzona siostra nieco "zacieśniła" znajomość z jej byłym. Jakoś nie wierzę w tę jej cudowną przemianę. Już prędzej spodziewam się... ciąży Amelii ;) Swoją drogą, zabawna sprawa, dawne nawyki znów wychodzą z Jacka. Bo jeśli wpadli, to świetnie, upiecze dwie pieczenie przy jedynym ogniu: da swojemu dziecku matkę i stworzy związek z kobietą, którą, tak naprawdę, niezbyt dobrze zna, a której trudno mu się oprzeć. Och, Jacku, Jacku... to druzgocące :D Bo, co jeśli nie wpadliście? Amelia pójdzie w odstawkę? Nie wiem czemu, ale czarno to widzę. Podejrzewam, że szykuje się prawdziwie siostrzana bitwa... Co tam siostrzana! Rodzinna. I to taka, w której wszystkie chwyty będą dozwolone. Pytanie tylko... kto wyjdzie z niej cało? Czy ktokolwiek?
Pozdrawiam ciepło,
zaintrygowana Ulotna.