piątek, 3 października 2014

11. Była żona

Dopiero po dwóch dniach Amelia otrząsnęła się z szoku. Poprzednio w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało. Żyła w amoku. Dzięki niemu mogła przeżyć spotkania z Jackiem i jakoś przetrwać dwie doby.
A kiedy pierwszy szok minął, wtedy zrozumiała, co zrobiła. W nocy wylała morze łez, a z samego rana walczyła z okropnym bólem głowy. Była jeszcze głupią nastolatką, żyjącą wspomnieniem miłości o mężczyźnie, który nigdy nie będzie jej. Teraz jednak było za późno na żale i wyrzuty. Musiała zmierzyć się z własną głupotą. Czy Jacek również zrozumiał, co się stało? Jacek był dojrzałym mężczyzną, który wychowywał samotnie sześcioletnią córkę, więc zdawał sobie sprawę, że życie nie polega na spełnieniu marzeń, ani na chwilach słabości.
Westchnęła i zwlokła się z łóżka, mając nadzieję, że może dzisiejszy dzień będzie przełomem i coś zmieni, może nawet cofnie czas. Parsknęła śmiechem. Cofnąć czas? To tylko możliwe w filmach. Na tę myśl zapłakała gorzko. Nie miała już siły walczyć o coś, co nie miało sensu. Dla Jacka będzie istnieć, jeśli zajedzie w ciążę. Dla niego liczyło się dziecko, które być może stworzyli.
Zaraz po wspólnej nocy zaczął mówić o konsekwencjach, jakby koniecznie chciał jej dać do zrozumienia, że tak naprawdę potrzebuje jej tylko po to, aby urodzić i wychować dziecko, nic więcej. Karolina miała rację, pomyślała zrozpaczona Amelia. Jacek był egoistą, a ona zbytnio wybielała jego charakter, ponieważ była w nim zakochana. A przecież miłość powinna również widzieć wady... Czy było z nią coś nie tak?

***

W czasie, gdy Amelia pogrążała się w coraz większą niechęć i smutek, Jacek zabierał się do pracy. Czekał go pracowity dzień, razem z Arkadiuszem Szulcem, mieli jechać na budowę tuż pod Rzeszowem. Arek był inspektorem budowlanym i obaj mieli sprawdzić, czy sala gimnastyczna jest budowana zgodnie z wszystkimi normami. Więcej jednak było w tym zabawy papierkowej niż sprawdzania, ale kontrola powinna zostać zaliczona, tym bardziej że będą korzystały z tego dzieci.
W drodze na budowę Jacek wiele myślał o tym, co się wydarzyło w jego życiu w ostatnim czasie. Mimo że znał Amelię od kilku lat, widział przecież jak rosła i dojrzewała, stawała się kobietą, dopiero po tej nocy zorientował się, że dziewczyna wcale nie jest tą nastolatką, za jaką ją miał od zawsze. Kiedy na chwilę opuściły go wyrzuty sumienia, musiał przyznać sam przed sobą, że Amelia nie zaznałaby w nocy spokoju. Miała ciało, któremu nie potrafił się oprzeć i w chwili, gdy jej dotknął przepadł. Myślał o tym bez przerwy, że kochał się z Amelią, a ta noc mimo że tak wspaniała zmieniła ich relacje na zawsze. Nie potrafił cofnąć czasu i co najważniejsze: nie chciał.
Inspekcja przeszła sprawnie, choć nie obyło się bez kilku niespodzianek: brak kasku, nieodpowiednie buty, niezabezpieczone materiały na wysokości. Oczywiście była stosowna reprymenda i kierownik budowy natychmiast wszystkim się zajął. Po wizycie Jacek wraz z Arkiem udali się na obiad i przy daniach omawiali kolejne spotkania.
Po powrocie do biura, Jacek zasiadł za biurkiem. Musiał wypełnić wszystkie raporty i podpisać kilka ważnych umów, zarząd miał zebrać się po czternastej, miał trzy godziny na to, aby przebrnąć przez wszystko. Po spotkaniu zarządu musiał jeszcze sporządzić z prawnikiem odpowiednią umowę...
Do godziny szesnastej na pewno stąd nie wyjdzie, ale wcale się tym nie martwił. Jego córką zajmuje się Amelia... Na wspomnienie imienia dziewczyny poczuł się inaczej. Jakby ten fakt, iż dziewczyna zajmuj się Marysią była dla niego codziennością już od dawna. Miał wrażenie, że wieki minęły od chwili, gdy wkroczył do ich mieszkania po wielu latach milczenia i poprosił o pomoc. Wtedy czuł złość, niechęć i wściekłość. Dziś jednak zapomniał o tych uczuciach, gdy patrzył na Amelię.
Zdawał sobie sprawę z jej uczuć. Już wiedział o nich od wielu lat, przynajmniej o jej nastoletnim zauroczeniu. Wtedy dla niego było to jak kolejny medal na olimpiadzie. W końcu każdy mężczyzna potrzebuje takiej ślepej miłości kobiet, które patrzą na niego z rozmarzonym wzrokiem. Ale znał ją i wiedział, że nie było to frywolne uczucie, ale głębokie zaangażowanie, a to z kolei stanowiło poważny problem. Świadomie nie chciał igrać z jej sercem, a tym bardziej dawać nadzieję, ale lubił ją i cieszył się, gdy widział ją uśmiechniętą Dopóki Karolina nie powiedziała mu wszystkiego. Pamiętał tę rozmowę.
- Amelia jest w tobie zakochana – powiedziała Karolina i uśmiechnęła się do niego. Dostrzegł, że nie zrobiła tego ani z wyższością czy złośliwością. Raczej widział w tym geście troskę i współczucie.
- No proszę, rozkochałem w sobie dwie panny Lasek... Powinienem się cieszyć? - zakpił. Był okropnie egoistyczny.
- Przestań. Myślisz, że mnie to cieszy? Amelia jest wrażliwa, nie chcę jej robić przykrości, rozumiesz? Wolałabym, żeby znalazła sobie chłopaka i o tobie zapomniała. Akurat jesteś jesteś ostatnim mężczyzną na świecie, w którym powinna się zakochać – warknęła wściekle.
- Zabawne, że to mówisz – odpowiedział wtedy w podobnym tonie i rozmowa na tym się zakończyła, a on potem nie wracał już do tego tematu.
Kilka lat temu rzeczywiście był nieodpowiednim facetem dla Amelii, Laskowie z trudem zaakceptowali to, że umawiał się z Karoliną, która wcale nie była lepsza od niego. Ale ludzie się zmieniają, on się zmienił. Kiedyś usłyszał od matki, że najlepszymi mężami są nawróceni dranie, nie bardzo w to wierzył. Nie był co prawda degeneratem, ale nie spodziewał się tego, iż będzie wspaniałym mężem. Zresztą, gdyby tak rzeczywiście było, to Karolina nie odeszłaby od niego. Oboje byli młodzi i samolubni, żadne nie myślało o drugiej osobie.
A Amelia tak. Zawsze taka była i to sprawiało, że czuł do niej coś więcej niż tyle szacunek czy zwykłą sympatię. Jednak jego uczucia były jeszcze tak niejasne i tak zagmatwane, iż nawet nie chciał się nad tym rozwodzić. Wolał się nie zakochiwać w Amelii, bo jednak nie doprowadzi to do niczego dobrego. Nie chciał konfliktu z jej rodzicami. Spodziewał się, jak zareagują Krystyna i Bronisław na wieść o tym, iż uwiódł ich najmłodszą córkę i może jest w ciąży.
Może, ale nie musi. Z góry założyli, że Amelia po tej nocy będzie spodziewać się dziecka. Jeśli rzeczywiście tak było, to ożeni się z nią i będzie robił wszystko, aby była z nim szczęśliwa, choć tak naprawdę panna Lasek potrzebowała kogoś innego. Kogoś kto będzie ją kochał i każdego dnia obdarowywał szczęściem. On nie był do tego odpowiedni, niestety. Zaczął żałować, że to wszystko potoczyło się w ten sposób. Mogli nadal tkwić w tej niby przyjaźni... Mogli, ale nie zrobili tego. Za daleko poszli, tamta noc nie powinna się wydarzyć. Ale stało się. W głębi serca wcale nie żałował ani jednej sekundy spędzonej z Amelią, musiał to przyznać przed samym sobą.
W gabinecie nagle rozległ się ostry dźwięk. Jego komórka zaczęła dzwonić głośno, przerywając mu tym samym plątaninę myśli. Spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył brwi. Nieznajomy numer. Poczuł nieprzyjemne ukłucie w mózgu. Podejrzewał kto dzwonił, lecz miał nadzieję, że jednak to nie Karolina. Pomylił się. To była ona.
- Jacek Krzyżanowski, słucham? - odebrał z tonem oficjalnym i pozbawionym emocji. W słuchawce usłyszał westchnienie. Mimo upływu lat rozpoznał je idealnie. Wiedział kto dzwonił, potrzebował tylko werbalnego potwierdzenie, że w końcu, po sześciu latach dzwoniła jego była żona.
- Stałeś się prawdziwym biznesmenem... - powiedziała Karolina. Głos miała lekko drżący, lecz nagle zorientował się, że wcale go nie zapomniał. Doskonale go pamiętał.
- Czym sobie zasłużyłem na ten telefon? - zakpił i wstał od biurka. Rozpoczął powolny marsz po gabinecie, czując, że ta rozmowa nie zakończy się zbyt dobrze.
- Dobrze wiesz czym... - warknęła nagle wściekle. - Ale to nie rozmowa na telefon. Spodziewam się, że odmówisz, jeśli poproszę cię o spotkanie, tak?
- Tak, dobrze się spodziewasz. Nie widziałem cię od sześciu lat i mam nadzieję, że tak zostanie już do końca – odpowiedział spokojnie, głosem wypranym z emocji.
- Rozumiem, ale mimo wszystko powinniśmy porozmawiać. Nie tylko o Marysi... Nie będę się o nią upominać. Nie mam do niej żadnego prawa, więc możesz spać spokojnie. Doskonale wiem, co zrobiłam i nic nie zamaże moich win. Chcę porozmawiać z tobą o Amelii.
- Dlaczego? - zapytał, czując rosnącą w gardle gule. Czyżby zwierzyła się starszej siostrze? O ile orientował się, między jego byłą żoną, a Amelią panowały dość chłodne stosunki, mówiąc łagodnie.
- Bo wydaję mi się, że stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Mam rację? - Trafiła w sedno, ale ani myślał się do tego przyznać, nie teraz, gdy nie miał pojęcia, czy Amelia rozmawiała z Karoliną.
- Skąd taki wniosek?
- Możemy się zobaczyć? Amelia już wyszła po Marysię, więc...
- W porządku. Za godzinę w Retro.
- Dobrze.
Rozłączył się szybko i rzucił telefon na fotel ustawiony przy szklanym stoliku w kącie, tuż pod oknem. Przetarł twarz dłonią i w końcu usiadł na fotelu. Odetchnął głęboko i opadł powoli na oparcie. Rozmowa z Karoliną nieco wytrąciła go z równowagi, ale tylko nieco. Dopiero była żona uświadomiła mu ogrom całej sytuacji. Jeśli dojdzie do małżeństwa ich związek nie zostanie zaakceptowany.
Godzina minęła mu bardzo szybko. Nie miał ochoty na spotkanie, ale musiał porozmawiać z Karoliną o Amelii. Był po prostu ciekawy, co chciała mu powiedzieć.
Nim jednak wyszedł, zostawił sekretarce wszystkie potrzebne jej informację i życzył udanego dnia. Zanim jednak ruszył wyjął telefon z kieszeni i przez chwilę wpatrywał się w numer do Amelii. Dziś w ogóle się do niego nie odezwała. Nie napisała żadnej wiadomości, ani tym bardziej nie zadzwoniła, ale postanowił ją poinformować, że wróci trochę później.
Gdy odebrała telefon, jej głos wcale nie brzmiał tak stanowczo jak sądził. Lekko drżał. Mówiła cicho i ochryple
- Płakałaś? - zapytał szczerze zatroskany.
- Nie. Co się stało? Dlaczego dzwonisz? - zapytała szybko, już pewniejszym tonem. Westchnął i zrozumiał, że komu jak komu, ale jemu na pewno nie zwierzy się z dręczących ją myśli.
- Wrócę trochę później, niż zwykle. Mam spotkanie i nie wiem, kiedy się skończy.
- W porządku. - Zapadła nieprzyjemna, krępująca cisza. W końcu przerwał ją Jacek.
- Co z Marysią? - zapytał nagle ostro, choć wcale nie chciał używać tak nieprzyjemnego tonu.
- Wszystko w porządku.
- Na pewno?
- Na pewno.
Odpowiadała rzeczowo, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- Amelio... Porozmawiamy jak wrócę, dobrze?
- Dobrze – powiedziała i szybko się rozłączyła. Co za złośnica!
Podjechał pod lokal i zaparkował na parkingu obok. Szybko przebiegł przez pasy. Im szybciej zaczną to spotkaniem, tym szybciej wróci do domu. Już układał w głowie, co powie Karolinie na powitanie i w ogóle, co zamierzał jej powiedzieć, gdy wszedł do lokalu i zorientował się, że jego byłej żony tu nie ma. Zmarszczył brwi i rozejrzał się po wnętrzu. Pachniało tu jak w domu. Ktoś najwidoczniej zamówił obiad. Kilka osób siedziało w ocienionych kątach i rozmawiało. W końcu dostrzegł jasnowłosą kobietę, która podniosła się z miejsca. Podszedł do niej marszcząc złowieszczo brwi.
Karolina wyglądała zupełnie inaczej, niż się spodziewał. Raczej nie kojarzyła mu się ze skromną szarą spódnicą, kremową bluzką zapinaną niemal pod szyją i wysokimi szpilkami. Włosy spięte miała wysoko w gładkiego koka, a usta lekko tylko pomalowane szminką.
Zmieniła się. I wcale nie chodziło o wygląd, lecz o wyraz twarzy i oczu. Czaiła się w nich powaga, mądrość życiowa, a także poczucie winy. Doskonale to dostrzegał, ale nie ruszyło go nic. Nie widział w niej tej kobiety, którą kiedyś pragnął.
- Zmieniłeś się – powiedziała cicho, gdy w końcu usiedli.
Młody kelner natychmiast podszedł do nich z menu, zamówił tylko kawę. Karolina natomiast skusiła się na obiad.
- Przepraszam, jestem głodna, bo cały dzień byłam poza domem – wyjaśniła cicho, gdy spostrzegła jego uniesioną brew.
- W porządku – odpowiedział, wzruszając ramionami. - Ty również się zmieniłaś – odpowiedział w końcu na jej „powitanie”.
- Mamy trzydzieści lat...
- Do rzeczy. Chciałaś ze mną porozmawiać – przerwał jej ostro. Odchylił się do tyłu i skrzyżował ramiona na torsie. Spojrzał na nią ostro i westchnął, gdy zobaczył jej zagubioną minę.
Nie wierzył w jej skruchę, a ni w to, że żałowała tego, co zrobiła sześć lat temu. Zostawiła Marysię. On się nie liczył. Gdyby nie córka, zapewne już po roku rozwiódłby się z nią i po prostu zapomniał, ale nigdy nie wybaczy jej tego, że tak łatwo potrafiła oddać mu ich córkę i uciec z Polski.
- Tak. Ale... Mam do ciebie dwie prośby. Po pierwsze, chciałabym, żeby ta rozmowa została między nami. Mogę cię o to prosić? - Jacek kiwnął głową, więc kontynuowała dalej. - I mam drugą prośbę. Czy... Czy mógłbyś mi pokazać zdjęcia Marysi? Chciałabym wiedzieć, jak urosła.
Krzyżanowski przeszył byłą żonę niechętnym spojrzeniem, lecz wyjął telefon i otworzył galerię, w której królowały zdjęcia córki. Począwszy od narodzin, po chrzest, kolejne jej urodziny, a skończywszy na jej ostatnim zdjęciu z przedszkola w stroju aniołka.
Karolina powoli przesuwała palcem po ekranie oglądając kolejne fotografie, które niewątpliwie wzbudzały w niej wiele emocji. Głowę miała pochyloną, więc nie mógł dostrzec jej załzawionych oczu, ale kobieta zaczęła pociągać nosem, więc to podpowiedziało mu, iż jednak widok córki wzbudzał w niej o wiele głębsze emocje. Łzy jednak nie pomogą jej przełamać jego niechęci i nienawiści do uczynku. Nic nie zamaże jej ucieczki.
Kiedy skończyła, oddała mu telefon a z torebki wyciągnęła paczkę chusteczek higienicznych. Otarła łzy i posłała mu zakłopotany uśmiech. On jednak pozostał niewzruszony jej zachowaniem. Całą scenę obserwował bez jakichkolwiek emocji.
- Jest taka śliczna. I pełna życia.
- Tak, o dziwo tak. O czym chciałaś ze mną porozmawiać? Co się znów stało? - zapytał szybko Jacek, nim Karolina rozpoczęła rozmowę o Marysi. Akurat ten temat nie podlegał żadnej dyskusji. - Chodziło o Amelię, tak?
- Przespałeś się z nią, prawda? - zaatakowała go szybko i wściekle. Nim zdążył się w porę otrząsnąć z szoku, Karolina dostrzegła wyraz jego twarzy. - Nie wierzę! Zrobiłeś to. Jacku, jak mogłeś?!
Jacek trwał przez chwilę w milczeniu, aż końcu westchnął ciężko. Akurat z byłą żoną nie miał zamiaru roztrząsać tego problemu. Kto jak kto, ale Karolina najmniej nadawała się na zwierzenia dotyczące jego upojnej nocy z jej młodszą siostrą. Z drugiej jednak strony Karolina mogła mu powiedzieć coś więcej na temat Amelii, bo ta najwidoczniej nieświadomie zdradziła się z czymś, co kazało starszej siostrze wziąć go w krzyżowy ogień pytań.
- Nie rozumiem, dlaczego akurat ty masz w tej sprawie jakikolwiek głos? Mało obchodziła cię córka, a także młodsza siostra, gdy wyjechałaś, więc nie próbuj naprawiać relacji teraz, gdy spaliłaś za sobą mosty – odpowiedział Jacek i wstał, lecz powstrzymała go Karolina. Złapała go za nadgarstek i ścisnęła lekko. Krzyżanowski szybko wywinął się z jej uścisku.
- Doskonale znam swoje położenie. Robię to, bo wiem, że Amelia będzie cierpieć... I to nieprawda, że nie interesowałam się Marysią czy Amelią. Dzwoniłam czasem do mamy i wypytywałam o nie. Więcej wiedziałam, co dzieje się z Amelią...
- Dość, wystarczy. Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Nie mam czasu na to. Powiedz mi w końcu o co chodzi, bo spieszę się do domu – przerwał jej ostrym, nieprzyjemnym tonem.
- W porządku, nie unoś się tak – odparła Karolina i odetchnęła dwa razy, aby uspokoić kołaczące serce.
W młodości Jacek był momentami denerwujący, potrafił podnieść ciśnie, a dziś przechodził samego siebie. Jednak doskonale potrafiła go zrozumieć, gdyby to ją zostawił z dzieckiem i po latach wrócił nie wybaczyłaby mu nigdy i nie ułatwiała rozmowy. Mając to na uwadze po prostu zignorowała jego zimne spojrzenie jakim ją obdarzył i zaczęła mówić.
- Amelia ostatnio bardzo często płaczę. W nocy wylewa morze łez i ma to związek z tym, że nocowała u ciebie. Przespałeś się z nią, prawda? - zapytała i uważnie obserwowała jego twarz, po której przemknął jakiś cień. Dostrzegła dziwny błysk w jego oczach. - Byliście razem, tak?
- Tak – przyznał w końcu, choć mógł już to zrobić na samym początku rozmowy. Przynajmniej rozmowa skończyłaby się szybciej, a on jechałby już do domu.
- Jacku, nie wiem, co zamierzasz, ale błagam cię, nie zrób jej krzywdy. Amelia jest wrażliwa i wiesz przecież, że jednak coś czuje do ciebie, choć mam nadzieję, że to uczucie sprzed lat już wygasło.
Co zamierzał? Dobre pytanie, bo sam nie wiedział. Wezmą ślub, ale co potem? Co z ich wspólną przyszłością? Marysia na pewno się ucieszy, wciąż opowiada o Melce i kocha ją jak własną mamę, ale co z nim? Nie chciał żenić ponownie, ale czy małżeństwo z Amelią byłoby takie złe? W końcu znał ją tyle lat, a przecież po ślubie pozna ją jeszcze lepiej.
Tkwił przed poważnym dylematem. Będzie musiał porozmawiać z Amelią, żeby wszystko wyjaśnić. Nie chciał komplikacji, niedopowiedzeń, które sprawią, iż dziewczyna uwierzy w coś, co nie powinna. Bał się pomyśleć nawet, co by się stało, gdyby stwierdziła, że coś do niej czuje. Owszem, lubił ją, a nawet pragnął, ale był to tylko pociąg fizyczny, nie było mowy o głębszym uczuciu. Nie było mowy o miłości.
Karolina jeszcze przez pół godziny suszyła mu głowę z powodu ich nieroztropności, czego Krzyżanowski miał serdecznie dość.
- Doskonale wiesz, że jesteś ostatnią osobą, która może zabierać w tej sprawie głos – warknął w końcu wściekle i odchylił się na krześle.
Karolina spojrzała na niego znad talerza, który jakiś czas temu przyniósł im kelner.
- Wiem – odpowiedziała, gdy przełknęła. - Ale to nie znaczy, że nic nie będę mówić. Mimo wszystko, nie chcę, aby moja młodsza siostra cierpiała. Z tego co wiem od mamy Amelka miała poważne problemy z zaangażowaniem się w jakikolwiek związek i dobrze wiesz dlaczego.
Wiedział. Była nim zauroczona, więc nie chciała wiązać się z nikim, ponieważ roiła sobie dziewczęce marzenia o nim. A przecież był ostatnim facetem na ziemi, którego powinna kochać. Naprawdę nie chciał takich komplikacji w postaci złamanego serca nieodwzajemnionym uczuciem. Będzie musiał jej to powiedzieć. Poczuł nieprzyjemne ukłucie. Nie chciał jej ranić, pragnął, aby była szczęśliwa, z nim czy bez niego, ale żeby nie cierpiała. Nie tylko Karolinie zależało na jej szczęściu. Jemu także.

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam ten rozdział na szybko, a może to niedobrze, bo powinnam bardziej zagłębić się w treść, ale powtarzam to, co już napisałam ostatnio. Naprawdę nie chcę, żeby Amelia i Jacek byli razem. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale nie pasują do siebie. Gdyby nie pojawił się z Marysią na nowo w życiu Amelii, ona by o nim zapomniała, może z trudem, bo wciąż szukałaby w facetach jego, ale przeszłoby jej po jakimś czasie. Nie wiem, jakie zakończenie przewidujesz, i moja teoria może stać w sprzeczności z Twoim pomysłem, ale niech oni wszyscy idą swoimi ścieżkami, najlepiej w przeciwnych kierunkach. Nie byłoby to łatwe, bo a) jest Marysia, która uwielbia Melkę z wzajemnością, b) przespali się z Jackiem i dla Amelii to uczucie Jacka jest teraz bardziej rzeczywiste i namacalne. Jacek żałuje, że się z nią przespał, za chwilę nie żałuje, na początku rozdziału wyglądało tak, że w zasadzie pogodził się z tym życiem z Amelią, a pod koniec po rozmowie z Karoliną dochodzi do wniosku, że jednak mu na Amelii zależy, ale nie chce jej skrzywdzić. Skrzywdzi ją jak żaden inny, jeśli zostanie przy niej tylko ze względu na ewentualną ciążę, której tutaj jednak nie przewiduję. To jego poczucie obowiązku jest dla mnie jakieś niepojęte. Taki prawy i moralny, że jak zrobił dziecko, to ślub od razu bierze. Domyślam się, że komentarze innych będą w odmiennym klimacie, ale takie jest moje zdanie. Jacek nie dojrzał do żadnego związku, nie z takim podejściem.
    To chyba tyle, wylałam swoje frustracje na tę dwójkę, ale mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że ja odbieram to wszystko inaczej.
    Czekam na ten kolejny rozdział, naprawdę, bo chcę zobaczyć więcej z perspektywy Amelii i może się spotkają.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej chwili pomyślałam, że jakby Amelia była w ciąży, to może im by sie ułożyło, ale szczerze mówiąc to najlepiej by było, nawet gdyby jednak była w ciąży, aby sobie wyjechała, skończyła studia, albo przynajmniej na nie chodziło do rozwiązania, poznała kogoś fajnego i w ogóle. Podobał mi się na przykład pomysł Emily Giffin w "Coś pożyczonego". Zaszła w ciąże z totalnym dupkiem, a potem poznała, a raczej ponownie spotkała miłego, kochającego faceta, dzięki któremu zmieniła się na lepsze. Nie chodzi mi oczywiście o jakieś ściąganie, czy coś, ale sama na miejscu Melki wolałabym, gdyby ktoś kochał mnie pomimo tego, że mam dziecko i może nawet sam by je pokochał, a nie żeby był ze mną dlatego, że zaszłam, a on tak naprawdę nie jest pewien co do mnie czuje... Szyk tego zdania jest tak zajebisty, że idę skakać z chodnika...
    W każdym razie Jacek jak narazie tylko podcina Amnelii skrzydła i odbiera jej pewność siebie. Chcę żeby byli razem, ale Jacek powinien się ogarnąć.
    I o dziwo Karolina jednak zyskała w moich oczach, ale to pewnie też przez to, że Jacek zachował się jak dupek. Mógłby o tym zapomnieć, Karolina nie wnosi o opiekę nad Marysią, ani nic, więc nawet to, że w ogóle nie zachowała się jak jej matka, to nadal tego nie robi, więc Jacek mógłby się ogarnąć. Tak mnie zaczyna wkurzać, że aż się powtarzam.
    Zaczynam też myśleć, że Karolina i Jacek się zejdą, a Amelia spotka się z kimkolwiek innym. Ale też chciałabym, aby Amelia była z Jackiem...
    I chce się dowiedzieć, czy w końcu jest w tej ciąży, bo nie wiem jakie teorie sobie snuć... :D
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli to był rozdział pisany "na siłę", to jestem pod wrażeniem! Napisałaś go bardzo lekko i powiem Ci, że przeczytanie go sprawiło mi ogromną przyjemność! Chyba najbardziej podoba mi się to, że Jacek nie jest szaleńczo zakochany w Amelii, to bardzo realistyczne i niesztampowe. Mimo to, jest odpowiedzialny, myśli logicznie, a więc nie jest taki jak kiedyś. Karolina zresztą też nie. Bardzo mnie zaskoczyła tym, że martwi się o siostrę. Chciałabym wierzyć, że robi to z serca, ale rozważam też opcje, że może chodzi jej tylko o to, żeby Jacek i Amelia się nie zeszli, bo to jej były mąż. Takie kobiety są różne pod tym względem. Mimo to, wydaje się doprawdy inna, jakaś taka spokojniejsza, mniej głupia. Ale nie zamierza się spotkać z Marysią? Nie wiem, może to lepiej dla dziecka, żeby nie doznało takiego szoku, ale chyba wolałabym jednak, żeby do spotkania doszło. Czekam na twoje rozwiązania :)
    Rozdział bardzo mi się podoba! Szkoda, że tak mało rozdziałów planujesz, ale dobrze, że historia zostanie dokończona <3
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Em, nie wiem, nie jestem pewna, czy Jacek w ogóle powinien słuchać Karoliny. No przepraszam, ale ona zniknęła i nie była ciałem w ich życiu. Co to telefony? Nic. Swoje zdanie na temat Amelii czy Marysi powinna trzymać dla siebie, bo Jacek sam powinien zdecydować, co dalej. A Amelia chyba przekonała się po małżeństwie siostry i nie zna go od dzisiaj, więc powinna wiedzieć jak skończy się "znajomość". Jestem trochę zawiedziona mimo, że Jacek stał się dorosły, przeszedł jakąś przemianę, bo nie na co dzień odchodzi żona i zostawia dziecko, ale nadal myśli, że mógłby być sam i zostawić Amelie ze swoim uczuciem. Mógłby na serio dorosnąć i pokazać, że dziewczyna może na nim polegać. Mógłby mieć prawdziwą rodzinę dla Marysi. Martwi mnie reakcja Karoliny na zdjęcia Marysi, żeby nie było z tego kociołka płaczu. :D Większego płaczu nie tylko Karoliny. ;) Jak na tak długą przerwę - lubię to. <3
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow. To bardzo dobre opowiadania. Historia, którą piszesz jest niezwykle życiowa. Napewno nie raz miała miejsce podobna historia. Piszesz ciekawie i na temat. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się losy rodziny. Może Amelia jednak ułoży sobie życie u boku innego mężczyzny? Karolina...nie potrafię polubić tego imienia - sprawy osobiste, aczkolwiek nie polubiłam jej. Może i przeżywała nieprzyjemne chwile, ale nie sądzę, żeby się zmieniła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie. Szkoda mi Karoliny, która powinna zdystansować się w stosunku do Jacka. Przepraszam, że tym razem się nie rozpiszę, ale poczekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

SPAM DO ODPOWIEDNIEJ ZAKŁADKI, BO ZNAJDĘ I POĆWIARTUJĘ!

Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Breatherain, Impressole, Terrible Crash, Tumblr, Lea Michele.